No dobra... nawet nie wiem od czego zacząć. Część z Was wie, że mam w domu alkoholika. (Zmuś do pracy resztki szarych komórek zanim pomyślisz "lol/omg ale ból zadka" ) Próbowaliśmy wszystkiego, wyczerpaliśmy wszystkie "łagodne środki perswazji". Bezskutecznie. Przyszła pora na coś, czego chcieliśmy uniknąć.
######
To był dzień pełen zdziwień... a czekają nas tygodnie walki.
Byłem niemal pewien, że ojciec poszedł do prawnika czy coś, aby dowiedzieć się, co należy zrobić, aby ubezwłasnowolnić pijącego. A tym czasem przyszło do nas dwóch panów z fundacji... Arka Noego Owszem mili, ale WTF, po co nam jakiś Artur? "Ojciec chce pomóc synowi czy wysłać go do zakonu?" Słysząc nazwę fundacji "wiedziałem", że czeka nas wykład o pokochaniu Boga, bo On kocha nas i bla bla bla... Ku mojemu zdziwieniu terapeucie w ogóle nie zależało na poglądach brata ("Ale twoje poglądy nie mają nic do rzeczy").
######
Nagle "Artur" przedstawił się z imienia i nazwiska - "Artur Amenda. Założyciel i szef fundacji, gość programów Rozmowy w Toku, Warto Rozmawiać, wielu audycji radiowych, gość w kilkunastu TV regionalnych..." Opowiedział o swojej fundacji, sobie etc. Początkowo myślałem - przylazł jakiś ściemniacz łasy na kasę i będzie pierniczył głupoty. Myliłem się. Zwrócił się do brata i powiedział: "a teraz streszczę Twoje pijackie życie w kilka minut i opowiem o tym, co się stanie jeśli nie przestaniesz pić"
Miał 99% racji. Moja reakcja - "Medium czy co?"
######
Każdy z nas miał powiedzieć bratu od serca, bez wyrzutów i osobistych żali co robił pod wpływem alkoholu i do czego mógł doprowadzić. Rozmowa była długa, ale w końcu dał dojść do głosu swojemu "kompanowi". Po prostu posłuchajcie historii człowieka, która zwaliła mnie z nóg. Dlaczego? Ponieważ "jego twarz wygląda znajomo". Każdy z naszej rodziny gdzieś go kiedyś widział. Na 80% wiemy gdzie i wiemy, że w tamtych czasach za kołnierz nie wylewał.
Amenda zapytany gdzie znajduje się główna siedziba fundacji (Warszawa? Kraków? Wrocław?) odpowiedział... Mońki. Moja rodzinna miejscowość. Powód jest oczywisty, tutaj ma najwięcej "pacjentów"... co gorsza coraz to młodszych.
Na koniec powiedział do nas: "pierwsze dwa tygodnie będą mordęgą, dla niego i dla was". Miał rację. To dopiero drugi dzień, podawanie leków, sprawdzanie czy je przyjął, chowanie pieniędzy, wartościowych rzeczy... po prostu koszmar.
PS. Zanim ktoś spróbuje napisać coś o Bogu i jego ewentualnej pomocy czy modlitwie w intencji brata... szkoda klawiatury. Serio.