Mam ochotę użyć słów bardzo niecenzuralnych, ale nie potrzebuję procentów.
Wczorajsza noc dała mi nieźle w kość. W pogotowiu potrafią pracować prawdziwe "ze złej matki syny". Brat dostał trzech ataków padaczki (nie pierwszy raz). OK, może to i padaczka alkoholowa, czyli w pewnym sensie "choroba na życzenie" ale, mimo wszystko zakichanym obowiązkiem wezwanego pogotowia jest udzielenie pomocy.
1. Po 21:00 - pierwszy bardzo słaby atak - nie reagujemy. Często kończy się na nim.
2. Nieco po 22:00 - drugi silny atak - według wszelkich książeczek typu "co robić", jeśli atak nie ustąpi do 5 min należy wezwać pogotowie. Ten trwał ponad 15 (zanim brat zaczął odzyskiwać przytomność, ale nie świadomość) - wzywamy pogotowie. I tu zaczyna się jazda.
Przyjeżdża ekipa z wielkimi pretensjami. Lekarz (pielęgniarz?) Wiesław Kulikowski odmówił podania relanium. Powód?
a) Brat jest pełnoletni
b)Świadomy (a Tom to diament )
c)Brat prawidłowo odpowiadał na "pytania kontrolne": czy chce zastrzyk, ten wybełkotał, że nie. Zapytał czy chce jechać do szpitala? Ta sama odpowiedź. Wiek, imię, data urodzenia... "Prawidłowo. Hurra, wygrałeś nie udzielenie pomocy"
Ta menda doskonale wiedziała, że brat nie jest świadomy tego co mówi. Sam choruję. Po silnym ataku pamiętam jedno: położyłem się spać u siebie, "śniły mi się" jakieś rozmazane plamy, głosy, obudziłem się zdziwiony w szpitalnym łóżku pod kroplówką. Dopiero od rodziny dowiedziałem się, że miałem atak, w domu było pogotowie (to te plamy), rozmawiałem z nimi, odpowiedziałem na wszystkie pytania i o własnych siłach dolazłem z czwartego piętra do karetki. To tyle jeśli chodzi o "świadomość"
Pan Wiesław, mimo próśb nie chciał podać relanium... "bo jeszcze igła pęknie, i co? Prokuraturę naślecie" Problem w tym, że bez relanium nie dość, że ataki będą się powtarzać, to będą coraz silniejsze. A n-ty może być ostatnim. Ale to nie koniec.
3. Po 02:00 nastąpił BARDZO silny atak. Pan Wiesław przyjechał z miną, jakby wezwali go do chomika, który ma zatwardzenie. Co zrobił? Podał wreszcie to zakichane relanium? Odwiózł na detoks? Nie. Wezwał POLICJĘ do zupełnie trzeźwej osoby, aby ta wzięła go na "izdebkę". Rzecz jasna to nie sprawa policji, trudno ich o to winić. Równie dobrze "Wiesiek" mógł wezwać straż pożarną, albo TOPR. Policja zawiozła go do miejskiej izby wytrzeźwień, a tamci przekierowali go... "przykro nam nie udzielamy takich informacji". Jak widać według Wieśka chory na padaczkę alkoholową, to awanturujący się pijak, którego trzeba przywiązać pasami na "izbie"
Morał tej historii? Wystarczyło podać jeden zastrzyk przy pierwszym wezwaniu...
I jeszcze jedno. Odnośnie prokuratury. Ciekawe kim zainteresowałaby się prokuratura: rodziną, która "bezpodstawnie" wezwała pogotowie dwa razy, czy mającym pretensje lekarzem, który odmówił udzielenia pomocy choremu, powołując się na złamanie igły czy prawidłowe odpowiedzi półprzytomnej osoby. Nie wspominając o wezwaniu policji, aby ta odwiozła trzeźwą osobę na izbę wytrzeźwień...