Skocz do zawartości

Zodiak

Brony
  • Zawartość

    645
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Posty napisane przez Zodiak

  1. Fanfika czytałem, kiedy wychodził, a drugi raz jakieś... pół roku temu.

     

    Zacznijmy od tego, że swego czasu bardzo lubię sarmackie klimaty. Jak zobaczyłem taki corssover nie posiadałem się ze szczęścia, a po przeczytaniu kilku rozdziałów byłem w niebie. Co jest dość dziwne, bo nienawidzę opowiadań spod znaku HiE. Ale tutaj obecność ludzi wcale mi nie przeszkadzała, o nie. Dało się ich lubić, nie denerwowali i nie smęcili. W końcu to albo sarmaci, albo Kozacy. Sama koncepcja połączenia postaci akurat z tego okresu historycznego i kucyków jest genialna w swej prostocie.

     

    Fabuła jest świetna, a równocześnie na tyle prosta, że trudno się pogubić. Przynajmniej ja zawsze pamiętałem kto jest kto i co robi. Wojna domowa, przepowiednie, intrygi, Armia Czerwona... A wszystko okraszone takim... lekkim, przyjemnym humorem. Owszem, jest wojna, kuce giną ludź po ludziu... ale nie czuć tak tego. Można by debatować, czy to dobrze czy źle, ale mi to nie przeszkadzało. Opowiadanie traktowałem, tak jak ono mnie - lekko. Pomagały w tym postacie zarówno kanoniczne, jak i oc (tak, mówię tu też o Kozakach). Również antagoniści wypadają bardzo dobrze, bo spełniają swoją rolę. Gandzia nie próbuje wcisnąć nam, że nie są do końca źli, że mają swoje dobre strony itd. Wypełniają swój obowiązek czarnych charakterów bardzo sumiennie. Lubię to!

     

    Nigdy jakoś specjalnie nie przywiązywałem uwagi do opisów, ale tutaj muszę pochwalić przedstawienie scen batalistycznych. Naprawdę fajnie się je czyta, nie gubi się w nich (jak wyżej). Mają sens, są dobrze realizowane. Jako laik naprawdę nie mogę powiedzieć wiele, prócz tego, że czytałem je z prawdziwą przyjemnością.

     

    Może kiedyś (gdy będę wiedział jak) napiszę bardziej rozbudowany komentarz, ale na razie pozostawiam ten oraz głosuję na rag [epic]. Mam nadzieję, że tyle wystarczy,]

     

    P.S. To w końcu fanfik Gandzi, nie ma mowy o błędach... Prawda?

    • +1 1
  2. Nie chodzi tu o samą retrospekcję, ale o paplaninę ją poprzedzającą. Bajka była sympatyczna, ale teks okraszający retrospekcję po prostu nudził. I ja nie twierdzę, jakoby zastój fabuły był niepotrzebny i niemile widziany. Chodzi o to, żeby nie było nudno. A wątek Cannabisa... Cóż, moim skromnym, całkiem subiektywnym zdaniem można to było przedstawić nawet śmieszniej i nieco... hm... dynamiczniej.

     

    A żeby nie było, że tak ciągle tylko narzekam, to powiem, że najbardziej mi się podoba konstrukcja świata. Czuć tu ten bardzo specyficzny klimat, który ciężko mi do czegokolwiek porównać. Różne rasy, różne profesje, czuć to tętniąc życiem miasto. Postacie mają bardzo dobrze wykreowane charaktery i cechy specyficzne... Da się ich polubić. I znienawidzić. Czyli budzą emocje, a to dobrze.

  3. Widząc komentarz wyżej można by pomyśleć, że tekst jest idealny. Skorzystam z mojego świętego prawa do odmiennego zdania i dodam swoje trzy grosze. Prereadowanie i lektura sprawiły mi nie lada przyjemność, temu nie zaprzeczę. Ale dla równowagi wymienię tu moje dwa zarzuty wobec rozdziału:

    Po pierwsze: Rozwój fabuły. A raczej jej zastój. Cały tekst można podzielić na cztery części, które popychają historię w stopniu minimalnym. I nie chodzi tu o powolną akcję czy przegadany rozdział. Tutaj fabuła praktycznie stoi w miejscu. Podsumowując: Time Turner kupuje itemek, Swallow spotyka mała... przygoda, Cananbisa wyciągają z palarni, a Inches... no właśnie. No i w zasadzie... tyle. A wszystko okraszone tonami opisów. 39 stron. A dziać się coś zaczyna dopiero przy wątku Swallow. Owszem, rozmowa Turnera z Passaro była ciekawa, nocna wycieczka kapłanki podnosiła napięcie... Ale Cannabis i Inches? Wielka nuda. Tutaj nie zadziało się absolutnie nic, a tekstu pochłonęło niemal tyle, ile dwa poprzednie wątki.

     

    Po drugie: Opisy. Łączy się to bezpośrednio z zarzutem pierwszym. Nie przeczę, że większość opisów w tym opowiadaniu jest świetna, barwna, dobrze oddająca atmosferę itd. Ale tutaj, jak wspominałem, pojawiają się wątki Cannabisa i Ichnes, które po prostu zapychają tekst. Zwłaszcza ten pierwszy. Czytałem go bez żadnych emocji, czekając tylko, aż stanie się coś ciekawego. Postać nawet zabawna, jego wypowiedzi barwne i charakterystyczne... Ale co z tego, skoro całość nudzi? Nic nie wnosi, a nudzi. W przypadku Ichnes - tak samo, tylko trochę mniej. Rozprawka o niczym.

     

    Podsumowując: opisy w owym rozdziale są jak lody. Pyszne, ale w nadmiarze bardzo mdlące.

     

    • +1 1
  4. Jak dla mnie granica polega na tym, żeby nie "przepisać" jakiejś innej opowieści całkowicie, zmieniając tylko imiona, rasy i nazwy miast. Kkat w Falloucie zrobiła to wzorowo, bo mamy przeniesione uniwersum, ale z historią już różniącą się od tej z serii gier. W opowiadaniu pojawiają się przerobione motywy (czy nawet postacie i antagoniści) ze świata Opadu, ale nie w nadmiarze i zrobione dobrze. Fabuła różni się w niemal każdy możliwy sposób i dochodzą świetni OC. Z drugiej strony Sword Coast nieco bardziej czerpie z fabuły Balur's Gate'a, ale nie w sposób nachalny, a przyjemny w odbiorze. Choć ja niestety we Wrota Baldura nigdy nie grałem, więc...

     

    Ja też preferuję ten pierwszy styl. Drugi wg. mnie nadaje się bardziej do komedii. "My Little Terror" czy "My Little Waagh!" (co za oryginalność nazewnictwa). Ciężko mi jest brać na serio Frodo i Sama, którzy zamiast do Mordoru trafiają do Equestrii. , albo Neo, który trafia tam zamiast do Matrixu... Albo tytanowy przykład - Batman. Można taki fanfik rozwinąć, można rozpisać bardzo dobrą fabułę. Ale i tak ciężko brać taką historię na poważnie. Tak samo w drugą stronę: mane6 ląduje w Kolonii Karnej na wyspie Khorinis i próbuje wrócić do domu. Świetne na komedię, ale na coś mroczniejszego i poważniejszego? Proszę...

  5. Skoro Ylthin już wspomniała o trudnościach związanych z tworzeniem uniwersum od podstaw, to ja chętnie poruszę temat crossoverów. Ten rodzaj (gatunek) fanfików osobiście, subiektywnie uważam za dość prosty do pisania, bo tutaj kolejna część roboty jest odwalona za nas. Uniwersum MLP można kształtować na wiele sposobów, a mix z innym światem przedstawionym robi to za nas. Pojawia się tutaj też problem godnego oddania klimatu tego zapożyczonego świata. Połączyć można chyba wszystko i wszystko może wyjść przyzwoicie, chociażby Silent Ponyville (pomijam tu celowo Fallouta) albo Wybrzeże Mieczy. Ciekawi mnie też jaki rodzaj crossoveru podchodzi najlepiej tu zebranym? Kompletny mix światów? Bohaterowie jednego universum trafiają do Equestrii? A może odwrotnie?

  6. No cóż, nie twierdzę, że "KONSKIE OPKA" należy traktować jako ostateczną życiową ambicję, ale skoro już tu jestem,  skoro już piszę te opka, to chciałbym po prostu robić to dobrze. W dodatku, patrząc na te najbardziej znane, epickie i legendarne fanfiki, ośmielę się stwierdzić, że mogą być ambitne. W dodatku można taką pisaninę potraktować jako trening przed napisaniem czegoś poważniejszego i powszechnego. Wielu fandomowych pisarzy mogłoby spokojnie zacząć pisać "normalne" książki, które byłyby co najmniej dobre :P

  7. (Akurat samo nominowanie nie jest, jak zauważyłem, gwarancją jakości ani pocieszeniem ;P)

    Tu dochodzą jeszcze własne ambicje i oczekiwania. Jeśli ktoś podejdzie do tego w sposób "napiszę, wystawię, może się uda, a jeśli nie - trudno" to bardzo dobrze. To zdrowe podejście, zapewniające raczej dobrą zabawę w pisanie fanfików o kolorowych kucykach niż rozczarowanie. Ale są też tacy, którzy od startu mierzą wysoko, i to już nie jest tak zdrowe podejście. Choć na swój sposób motywujące.

  8. I tak i nie, moim zdaniem. Pisanie dla samego siebie jest z pewnością bezpieczne, bo wtedy samozadowolenie jest najważniejsze - jeśli Tobie podoba się efekt, to znaczy, że robiłeś to dobrze. Nie twierdzę, że pisanie pod publikę jest dobre, ale łaknienie coraz lepszych opinii potrafi być niezłym dopalaczem, ale tez i kotwicą. Dlaczego? Jak powyżej: to, co napisałem nie jest wystarczająco dobre dla mnie, nie uzyskałem pożądanego efektu. Od tego są oczywiście prereaderzy i korektorze, z którymi trzeba umiejętnie współpracować. (Tak, jestem hipokrytą).

    • +1 1
  9. Zbyt malo autorów? Coraz więcej ludzi pisze fanfiki i to naprawdę dobre. Amplituda bywa dość duża, ale nie zmienia to faktu, że sporo osób pisze co najmniej przyzwoicie.

    Zgodzę się w zupełności z Niklasem, i to jest chyba najgorsza i najtrudniejsza do pokonania bariera. U mnie osobiście dochodzi natłok pomysłów, które giną przez zobowiązanie do jednego fanfika.

    • +1 1
  10. Nie wiem, po co, ale wrzucam pierwsze opowiadanie:

     

    1. "Początek końca" Kategoria: ostatni jednorożec, Liczba słów: 1326, Tagi: [soL][sad]

    2. "Cudowny akt pierwszego współżycia" Kategoria: Czarne skrzydła, czarne słowa, Liczba słów: 1467, Tagi: [Dark][Violence][Witchverse]

    3. "Siostrzana miłość" Kategoria: Dla większego dobra, Liczba słów: 603, Tagi: [soL][Random]

     

    I to by było na tyle. Wrzuciłem regulaminowe trzy opowiadania. Nadal nie wiem, po co.

     

    P.S. Opowiadanie numer 3. pisałem w pośpiechu związanym z wyjazdem mojej osoby na weekend. Jest ono więc niemożebnie, niesamowicie, zaskakująco i nieprzyzwoicie ch*jowe. Na ocenę to nie wpłynie, ale chciałem po prostu wyjaśnić gwałtowny spadek jakości.

  11. Nie wiem, po co, ale wrzucam tu te nędzne wypociny. Weźcie do serca moją radę, dzieci: za konkurs zabierajcie się od razu.

     

    1) "Najlepsza Przyjaciółka"  [dark][sad] - opowiadanie w kategorii Dark.

    2) "Klacze-gracze" [comedy][random] - opowiadanie w kategorii Comedy.

    3) Pewna mała klaczka [sad] - opowiadanie w kategorii Sztuka rozmowy.

     

    Oh, God... What have I done...?

  12. Kurde, przypał...

     

    Skoro widzicie, że post piszę dzisiaj to znak, że coś jest na rzeczy. Jak się domyślacie... Prima Aprilis! Ech... yay? Myślałem, że ten "żart" wyjdzie lepiej, ale chyba Was, drodzy czytelnicy, nie doceniłem. Połapaliście się w trymiga. Moje gratulacje. :D

     

    Oto dowód: http://puu.sh/gXM2T/4a7d8a7c40.png

  13. @Poulsen - to już jest zwyczajne lenistwo, albo brak kreatywności twórców. W kreowaniu postaci tła jak dotąd najlepsze fiki, jakie widziałem to z pewnością Background Pony, Five Hundred Little Murders oraz The Life and Times of Winning Pony. Co ciekawe: wszystkie zagraniczne... Lyra na przykład; fajnie jest wykorzystać w fiku jej specyficzną pozę siedzącą, ale jej fascynacja ludźmi etc. jest z dupy wzięta i w czymś nie będącym parodią nie powinno jej być. Już nawet fascynacja innymi rasami byłaby jak dla mnie ok.

  14. Popieram w tej kwestii Foleya. Każdy ma własne wyobrażenie o danej postaci, a gdy nie zostaje ono spełnione to nawet podświadomie dezaprobujemy. Czyli zaburzony headcanon, i tyle. Aczkolwiek granice ludzkiej tolerancji wobec niego też bywają zachwiany. Np. Molestia jest bardzo popularną postacią, ale jakoś nie wyobrażam sobie kogoś, kto w zwyczajnym fanfiku przedstawiłby ten sposób. Podobna sprawa ma się z kazirodczym związkiem księżniczek, który też gdzieś się tam przewija, ale w fanfikach go nie ma. Dlaczego? Bo tak, bo ludziom nie podoba się taka kreacja tych postaci, nie zgadza się z ich wyobrażeniami. Ja sam nie jestem fanem tych dwóch przykładów, ale bawi mnie to, że ludzie bardziej brzydzą się tym, niż torturami, znęcaniem się etc. Ba, wystarczy, że ktoś powie, że "w moim fanfiku postacie są szare" i główny bohater może bez problemu wykonywać wymienione czynności i być gloryfikowanym.

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...