Skocz do zawartości

Zodiak

Brony
  • Zawartość

    645
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Posty napisane przez Zodiak

  1. Widzę, że dzieją się tu bardzo fajne rzeczy. Tak nie może być! Czas coś r******dolić! 

     

    A tak na serio, to pomyślałem... Komentarze pod fanfikami działają tak, że ktoś przeczyta fanfik albo aktualizację i stawia komentarz. Dłuższy bądź krótszy. A poza tym temat stoi martwy i czeka na autora lub nowego czytelnika. Dlatego ja postanowiłem wyrazić swoje zdanie w pewnej kwestii, żeby wywołać jakąś reakcję u innych czytelników. Sam już wcześniej tego próbowałem, w nieco mniejszej skali i moi właśni czytelnicy mnie zignorowali ;_;. 

     

    O co chodzi?

     

    Nie lubię Darkness Sworda. Znajdą się tacy, którzy się ze mną zgodzą, bądź też (raczej zdecydowana większość) wręcz przeciwnie. Zaraz ktoś mi zacznie wytykać, że to władca, że musi być bezwzględny, knuć etc. To akurat wiem i nie o to mi chodzi. Rzecz w... sam nie wiem jak to ująć. Kreacji postaci? Jego podejściu? Przejdę od razu do meritum: zabija swojego szwagra, a gdy królewska małżonka czyni mu z tego powodu wyrzuty, co najbardziej dziwi i szokuje naszego IMBA-króla? To, że nici ze snu-snu. "Czego ta kobyła chce? Ja tylko zabiłem jej brata. Ale, żeby tak od razu bez seksów?". O to mi chodzi. Cahan zaraz stwierdzi, że to kwestia wzorowania się na czasach średniowiecznych. Widzę też, że niektórzy piszą, że to władca, który jednak jest wrażliwy na los poddanych. Tylko nie wiem, czy sama Cahan zauważyła, że opisuje to w taki sposób, że  Darkness Sword sam przed sobą udaje to współczucie. Nie wynika ono bezpośrednio z natury, tylko z przekonania, że "cholera, tak by chyba wypadało, nie?". I właśnie tego typu zachowania w połączeniu z gadaniem jaki on jest wspaniały łączy się w taką całość, że go nie lubię.

     

    Spoiler

    9a2fa738e604d523a129091b76a9fad2.jpgA Cahan w dodatku go faworyzuje ponad inne postacie :v

     

    Proszę. A to, że odpowie mi sama autorka, która od dawna jest świadoma mojej opinii wynika tylko i wyłącznie z mentalności ludzi w tym dziale. 

  2. 5 godzin temu Sun napisał:

    gdyż do napisania takiego fanfika potrzeba olbrzymiej ilości pracy, talentu i nietuzinkowych pomysłów na prowadzenie fabuły

    A tego nie potrzeba przypadkiem do każdego dobrego fanfika?

     

    Poza tym, crossover z fandomem albo innym crossoverem? Co w tym szczególnie trudnego? Trudna może być natura takiego opowiadania, bo napisanie komedyjki nie jest sztuką, a czegoś większego i ambitnego już owszem. Jeżeli miałbym wrzucić bohaterów Fallouta do CRISISA i na odwrót, żeby zrobić komedię to nie widzę trudności poza właściwym oddaniem charakterów postaci. Jeżeli miałbym natomiast przeplatać ich losy w sposób prowadzący do jakiejś ciekawej konkluzji - to już wymaga odrobiny doświadczenia i pomysłu. 

     

    Pozdrawiam

    Słowo i Poezja

  3. Za mało komentarzy, za mało! Tylko Foleya widzę, a on jest przecież prereaderem! Hańba, dziale fanfikowy! Hańba!

     

    A przecież to tak świetny fanfik! 

     

    Miałem skomentować już w niedzielę, ale wrzuciłeś kolejny rozdział i... plan mi się posypał. Jak zobaczyłem 38 stron to się trochę przeraziłem, ale i tak czytało się świetnie, bez zgrzytu! 

     

    Spoilery przed Wami!

     

    Rozdział drugi to w zasadzie bitwa. I jak na rozdział teoretycznie obfitujący w najwięcej typowej akcji to interesował mnie najmniej. Opis sieczki nie wywarł jakiegoś specjalnego wrażenia, ani dobrego, ani złego. Fajnie się obserwuje jak Lightning Dust powoli daje się pożreć wojnie. Aż boję się pomyśleć jak w ostatecznym rozrachunku się to dla niej skończy. Oprócz tego... Końcówka z pozostawieniem Goldenrod na tyłach mi się podobała. W tych kilku zdaniach o jej strachu czuć tą desperację i poczucie przygnębienia. A, no i nie mogę nie wspomnieć o Antałku i Saganie - GENIALNE PRZEZWISKA! Nie mają jakiejś wielkiej roli, ani nie są specjalnie oryginalnymi postaciami, ale niech mnie szlag trafi, jeśli nie pasują! 

     

    Kolejny rozdział jest cudowny. Obraz po bitwie. Equestria wygrała! Rebelianci zostali pobici i muszą się wycofać! Żołnierze świętują, a generałowie jawią się jako banda skłóconych ze sobą, rasistowskich i ślepych kretynów. Zaprawdę słuchanie ich kłótni, narzekania na siebie nawzajem i na swoją przełożoną wprawiło mnie w konsternację: jakim cudem ta wojna tak dobrze im idzie? Świetnie przedstawiasz zarówno machlojki dowództwa jak i problemy i sukcesy zwykłych kucyków w armii. Tu znowu wrócę do Lightning Dust. W pierwszym komentarzu wspominałem o jej towarzyszach - ta... "Na wojence bywa różnie, raz ktoś komuś głowę urżnie...". Nie podarowałeś też opisów pijaństwa i upodlenia, to się chwali. I chętnie już przeszedłbym tu do mojego największego zastrzeżenia, ale jeszcze nie... 

     

    Rozdział czwarty. Jak dotąd najdłuższy, a jeśli ktoś stwierdzi, że najlepszy to wcale nie będę się kłócił. Jest tylko lepiej i lepiej. Rozdział, jak zauważył Foley, poświęcony Goldenrod i jej ucieczce z niewoli wroga. To kolejny plus - w obu armiach, po obu stronach barykady stoją kucyki. Takie same. I tu pewnie będzie powoli powstawało uczucie rozdarcia pomiędzy rewolucjonistami a rojalistami. Choć na razie obóz tych drugich jawi się jako ten "gorszy". Pewnie dlatego, że nie mamy wiele pojęcia o tym pierwszym. Mniejsza. Ucieczka Goldenrod jest bardzo fajna, ubrana w mrok, brutalność, walkę o życie. Nie nudzi, ale też nie buduje jakiegoś wielkiego napięcia. Nawet pod koniec, gdy żołdacy wparowali do domku rodziny, która ją ukrywała. To co najbardziej mi się spodobało, był sen Sandstorma i jego wspomnienia. Miodzio! Uwielbiam takie klimaty w stylu wspomnień, co spierdoliło się jakiś czas temu. Zwłaszcza, jeśli wspomina ktoś, kto był blisko epicentrum. A tu jest wszystko - zamachy, znane twarze, wszechobecny chaos... Wielki plus ode mnie. 

     

    Ale tak chwalę i chwalę, a pasuje dla zrównoważenia mocy ponarzekać. 

     

    Pyszczki... Jak ja widziałem to słowo to myślałem, że padnę. ONE NIE PASUJĄ. ZA NIC! Idealny przykład: ucieczka Goldenrod. Wyybijanie oczy, tortury, przesłuchania, zabijanie strażników, taplanie się w błocie, wymiotowanie na siebie... i co? I upadanie na pyszczek. Pyszczek to odpowiednik BUZI. Czy w sytuacji bitwy, obozu wojskowego, gdzie wszyscy chleją i rzygają pod stołem użycie tego słowa jest adekwatne? NIE! Zachlanym RYJEM się pada pod stół, zapitą MORDĄ. Nie mogę tego zdzierżyć. Buzi i pyszczka można użyć w stosunku do dzieci lub delikatnych panienek. A nie przy opisywaniu jak pozbawiona oka Goldenrod ucieka przez las! Pysk, kolego. Konie i kuce mają pysk. Ty nie opisujesz serialowych taboretów, tylko cholernych legionistów walczących na śmierć i życie! 

     

    Inną sprawą jest strona techniczna. Jest o niebo lepiej odkąd ogarnąłeś porządnych korektorów. Nie umiem się tego czepiać więc powiem tylko, że jest lepiej, choć nie idealnie. Powtórzenia i literówki się znalazły, czasem zapomniałeś chyba docisnąć alta. 

     

    Mimo wszystko zyskałeś we mnie fana, który będzie z niecierpliwością wyczekiwał kolejnych rozdziałów.

     

    Pozdrawiam

    Słowo i Poezja

    • +1 3
  4. 3 minuty temu Jockerpolish napisał:

    Tylko żebyś się nie zagalopował. Mówimy przecież o takich rzeczach jak: podróże w czasie, wszechświaty równoległe czy różnego rodzaju paradoksów czasowych (paradoks dziadka, paradoks przeznaczenia). a to oznacza że cała historia ma być zamkniętą pętlą. Innymi słowy często pisałbyś narracje wsteczną (wydarzenia które dopiero nastąpią, mają wpływ na teraźniejszość). To wymaga dokładnego planowania pracy na rok (to zależy jak długi będzie fanfic). To bardzo ambitny projekt i życzę ci powodzenia w jego zrealizowaniu.

    Niekoniecznie. Wiesz, do tego można podejść po prostu jak do alternatywnego uniwersum iw cale Twilight tam nie umieszczać. Wszystko zależy od autora, ale jeżeli ktoś nie czuje się na siłach, żeby bawić się w pokręcone pętle czasu i paradoksy czasowe, to wcale nie musi tego robić i opowieść nic na tym nie straci. Jak wyżej, wszystko zależy od autora i tego, co chce nam przedstawić.

  5. Powiem Ci tak - pisanie o przygodach którejś z M6 jest cholernie trudne, bo wierne oddanie ich charakteru do rzeczy prostych nie należy. Większość fanfików to opowieści o OCkach mniej lub bardziej powiązanych z kanonem. Także samo występowanie którejś z powierniczek nie jest konieczne. I szczerze przyznam, że taka historia ma w sobie potencjał. Wręcz zachęcałbym do pozostawienia mane6 samym sobie, a skupianiu się na innych kucykach (inni też, cholera, w tej Equestrii żyją). Ale to Twój wybór. 

     

    A co do korektorów i prereaderów - tu bywa różnie, ale Twój pomysł, żeby zwrócić się do Tryfida jest dobry. Tylko pamiętaj, że będzie potrzebny też jeszcze korektor. W dziale jest nawet spis prereaderów i korektorów, zachęcam do zajrzenia tam. 

     

    Pozdrawiam

    Słowo i Poezja

  6. Cóż, nie znaczy to dobrze, że opowiadanie nie ma komentarzy i na 3 konstruktywne, 2 należą do prereaderów. Ale co zrobić? Ja dołożę swój, ale to będzie 3 prereaderski.

     

     Omega z pewnością nie wypluwa rozdziałów z prędkością karabinu maszynowego. Przynajmniej nie są za długie, a dobrze zrobione i czytanie ich sprawia frajdę. Mi osobiście podoba się osadzenie podmieńca w głównej roli i w zasadzie poświęcenie uwagi tym stworzeniom. Mało ich tu, w naszej polskiej fanfikcji. Także skupienie się na nich wychodzi jak dla mnie na plus. Oprócz tego jest Manehattan, są jakieś zalążki intrygi politycznej, jest religia (chociaż Harmonia to strasznie oklepany motyw). Nie powiem, żebym był fanem politicali, w tagach na szczęście tego nie ma, więc można liczyć, że nie będzie to motyw przewodni, a jeden z wątków. I... nie bardzo mogę się rozgadać, bo tego jest naprawdę mało. Fabuła dopiero się rozkręca, nie nudzi szczególnie, ale jakoś porywająca też w chwili obecnej nie jest. Dostaliśmy krótką akcję i tajemnice, mająca na celu przykuć naszą uwagę i... tyle. Drugi rozdział kompletnie nie posiada akcji, ani niczego, co przykuwałoby moje zainteresowanie. O postaciach też się nie rozgadam, bo jest ich niewiele, a o tych, co są wiadomo tyle, ile jest postaci. 

     

    Opisy i strona techniczna... Nie jest źle, naprawdę, fanfik nie cierpi z powodu błędów rosnących na błędach, powtórzenia się zdarzają, ew. jakieś literówki. (Tak jak w tym komentarzu.) Innymi słowy - nie boli jakoś specjalnie. A opisy? Są w porządku, choć czasami bywają za długie. Jak chociażby w 1 rozdziale. Poświęciłeś za dużo czasu pierdole, która nawet nie ma wpływu na świat czy fabułę. Gdyby wszystko było opisywane w ten sposób - ok... jakoś bym to zniósł, ale przynajmniej konwencja pozostawałaby taka sama. A tu? Nagły przypływ weny? ;)

     

    Chciałbym się rozpisać tak, żeby o moim komentarzu uczyli w szkołach. Jak Boga kocham, chciałbym. Ale mam za mało fanfika do tego, a nie umiem wyciskać ostatnich soków z krótkich tekstów. Szczególnie, że całość pewnie krótka nie będzie. Tak czy siak - jest potencjał, tak w opowiadaniu jak i autorze, są podmieńce... Czego chcieć więcej? Przemocy i seksu. No... to chyba tyle. Omega, nie spiórdol tego :D 

     

    Pozdrawiam

    Słowo i Poezja

  7. Coś takiego, Bańki wracają do zbioru opowiadań. Bardzo dobrze, bo tak świetnego w swojej kategorii fanfika dawno nie czytałem. Aż mi się przypomina 1 raz, kiedy się z nimi spotkałem... Co ciekawe - za drugim razem to opowiadanie wywarło na mnie lepsze wrażenie. Tak czy siak - dobra robota, Wonszu, wincy ludzi powinno to czytać! 

     

    Nic tak nie wprowadza w depresyjny nastrój. 

     

    Pozdrawiam

    Słowo i Poezja

    • +1 1
  8. Nieskrywaną przyjemnością było czytanie tej fanfiko-baśni, a teraz pozostawię tu adekwatny komentarz, żeby wszyscy widzieli, że ja, Zodiak, aprobuję.

     

    Tylko co ja mam tu napisać...

     

    Nie miałem wielkiej styczności z baśniami. Nigdy ich nie czytałem, ani nikt nie czytał ich mi, kiedy jeszcze nie posiadałem tej umiejętności. Dlatego moje wyobrażenie o nich i oczekiwania mogą być trochę wypaczone. Krótka historia, okraszona bajkowym klimatem i pisana specyficznym językiem. To się tu zgadza i tyle mi wystarczy, Niemniej czegoś brakuje, czegoś w opisach. Takiego... malowania słowami. Wiem doskonale, że nie każdy może to potrafić, czy też lubić, ale akurat tutaj pasowałoby idealnie. 

    Niemniej czytanie historii Adaigo jest przyjemne, nie dłuży się, ma swój klimat. Sama historia jest dość przewidywalna pod pewnymi względami, ale czy to przeszkadza? Mi nie. No i zakończenie jest urocze i w pełni pasujące do konwencji klasycznych baśni. (Wiem, co powiedziałem wcześniej, jednak jako taką wiedzę na temat baśni w ogóle posiadam). 

     

    Tekst jest krótki, zatem i komentarz nie będzie szczególnie rozwinięty. Zawsze, zresztą, powtarzam, że nie jestem miszczem komentarzy. Słowem podsumowania: czytało się fajnie, czekam na kolejne baśnie. 

     

    Pozdrawiam

    Słowo i Poezja

    • +1 1
  9. Przeczytałem wszystko, oprócz opowieści wigilijnej, którą w swoim czasie również skomentuję :v

     

    Uwaga, spoilery.

    Spoiler

     

    Cholera, kiedyś zaczynałem czytać Plasterek. Wtedy był to 1 rozdział i wydał mi się fajną komedią. Ot, kompletnie nieschematyczna Octavia demonstruje światu jaką jest marudą i jak bardzo gardzi wszystkimi dookoła. ... Lubię ją. Naprawdę, tutaj nie sposób było się nie uśmiechnąć, albo nie mieć takich luźnych skojarzeń. Podobało mi się umieszczenie jej w roli tej nieuporządkowanej, zgryźliwej i raczej obojętnej, co jest tak naturalne, a jednocześnie kruszące wszystkie schematy. Coś pięknego. Fragment jazdy tramwajem jest po prostu uroczy, jak tu nie polubić Twojej wersji Octavii?  Tym urzekł mnie pierwszy rozdział. No i motyw jakoby razem z Vinyl miały tego samego ojca? Genialny w swojej prostocie, a jednak tak... świeży i oryginalny. Duży plus, absolutnie nie myślisz schematami.

     

    Ale rozpiszmy się dalej, wyjdźmy poza pierwszy rozdział. Szczerze przyznam, że nie chce mi się dokładnie omawiać każdego, więc przejdę do ogólnych wrażeń. Ta komediowa otoczka z czasem ulatuje i rysuje się nam nieco... poważniejsza fabuła. Okraszona cynizmem, kąśliwymi uwagami i masą seksu. Tak. Nie ośmielę się powiedzieć, że erotyzm to motyw przewodni, jednakże jest jednym z filarów, na których opiera się ten fanfik. Opis kucy przy ognisku, nocne polowanie Octavii (swoją drogą - zajebiste użycie Flasha!) czy późniejsza jej rozmowa z Vinyl. Czy to spasuje każdemu? Zdecydowanie nie. Czy pasuje to mi? Jeszcze jak! Lubię takie motywy, są... ciekawe. Choć generalnie można stwierdzić, że motywem przewodnim jest taka... "mroczniejsza" i prawdziwsza strona kucykowego społeczeństwa. Lust! Lust! Lust!

     

    Kreacja postaci też wypada świetnie. Wspomniana Octavia. Coco jest tak urocza, niewinna i sympatyczna, przy jednoczesnym braku przesady. Przynajmniej ja to odczułem. Wzbudza sympatię w ten najprostszy sposób. Dalej już nie mogę się tak rozpisać, jakby nie było, fanfik skupia się na Octavii i Vinyl. Motyw Lyry i Bon Bon już nie jest taki super oryginalny, choć i tak odbiegający od większości... założeń. Wspomnienie z Canterlot Wedding wzbudza ciekawość i - w moim przypadku - współczucie. Chcę się dowiedzieć, jak to się rozwinie.

     

    No i Vinyl... Taka cicha woda. Ułożona, zorganizowana, pracująca i nierozwiązła, jak przyrodnia siostra. Powinienem był się spodziewać czegoś podobnego. Ale się nie spodziewałem, dałem podejść. Brawo! Osobiste odczucie: wyraźny spadek sympatii. W stosunku do Raven i Vinyl właśnie. Już tłumaczę: romans - ok, homoseksualny romans - ok, ale tu boli mnie ta świadoma zdrada małżeńska. Nie wiem, co prawda, jak Stout traktuje żonę, ale z krótkiego opisu ich mieszkania można wywnioskować, że nie są nieszczęśliwi. Może to tylko pozór? Nie wiem. Nikt nie musi się ze mną zgadzać, ale tego typu zdradę uważam za zwyczajnie obrzydliwą. I absolutnie nie potępiam jej pojawienia się. Świat tak działa, jest to rzecz (niestety) naturalna. I to bardzo subiektywna opinia, ale potępiam to zachowanie, a Vinyl i Raven dostają naganę.

     

     

    Wybacz, nie umiem pisać komentarzy.

     

    Na podsumowanie powiem, że bardzo mi się podoba. Całościowo, postacie, wybijanie się ze sztampy, bardzo ciekawa, choć może nieszczególnie skomplikowana, jak na razie, fabuła. Zazdroszczę tak nieszablonowego myślenia. Krótko mówiąc; chcę więcej i niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały, by dowiedzieć się, jak to wszystko się potoczy.

     

    Pozdrawiam

    Słowo i Poezja

    • +1 2
  10. It is done...

     

    Spoiler

    206183efd5.png

     

    Oddaję w Wasze ręce ostatni rozdział Tomu Pierwszego zatytułowanego po prostu "Wiedźma". Od wrzucenia pierwszego rozdziału minęły dwa lata, dwa miesiące i szesnaście dni. Kawał czasu. Wiedźma ma w tej chwili nieco ponad 450 stron (mniej więcej). Krew Elfów z wydania, które posiadam ma stron 295. Tak więc przebiłem Pana Andrzeja :D (Tak, wiem, że w porównaniu z nim jestem ledwie marnym pyłem. W porównaniu z większością ludzi też...). Dodam tylko, że jestem niezwykle zadowolony z Waszego wsparcia, zarówno wiernych czytelników, jak i mojej ekipy, bez której Wiedźmy by nie było. Jestem też niezmiernie wdzięczny za tych kilka fanartów, które otrzymałem. Wiele dla mnie znaczą!

     

    No i jeszcze ten [epic] ostatnio...

     

    Ale Wy raczej wolicie wziąć się za czytanie i poznać ZAKOŃCZENIE.

     

    Jeszcze raz dziękuję i zapraszam:

     

    Rozdział Dziesiąty Część III "O zemście"

    • +1 4
  11. 4 godziny temu Foley napisał:

    Pozwolę się nie zgodzić. Na wstępie zaznaczę, że doskonale wiem, że te słówka to wynik gustu czytelnika i nie mam zamiaru tu nikogo "nawracać", jednak moim zdaniem "pyszczek" jest tu jak najbardziej na miejscu - tak jak człowiek ma twarz, tak kucyk ma pyszczek i wcale nie uważam, że "w takim fanfiku" miałoby się z niego zrezygnować. Mi dużo bardziej przeszkadza "twarz" czy "włosy" (co, jak już przed chwilą napisałem, jest tylko kwestią gustu). To, że "pyszczek" brzmi tak zdrobniale, wcale nie oznacza, że nie pasuje do wojennego mordobicia. To tak jakby w przypadku opisywania jakiegoś współczesnego konfliktu używać słowa "subkarabinek" - niby też brzmi "zdrobniale", ale jednak jest w pełni pasujące.

     

    To tak, jakby przy opisie Geralta, bądź jakiegoś innego brodatego, rzucającego mięsem na lewo i prawo krasnoluda użyć słowa "buzia". 

    • +1 1
  12. Przybyłem. Zobaczyłem. Przeczytałem. 

     

    Muszę powiedzieć, że jestem zadowolony i nie żałuję poświęconego czasu. No... Oczywiście, mogło być lepiej. Nawet o wiele lepiej. Ale nie uprzedzajmy faktów...

     

    Achtung! Spoilers!

     

    Fanfik wojenny, co? Miło. Zawsze jest szansa na coś dobrego (na złego też), a tutaj widać potencjał. Nie dałeś nam zbyt wielu informacji, ale to co jest wystarczy, żeby wysnuć pierwsze wnioski. Mianowicie: uwypuklony podział rasowy w Equestrii, wyraźna niechęć arystokracji do niższych stanów, bunt przeciwko monarchii etc. Motywy już wykorzystane, ale ciągle smaczne, jeżeli opisze się je we właściwy sposób... Na razie nie jestem w stanie stwierdzić, czy wyjdzie to na dobre czy złe. Jestem za to w stanie stwierdzić, że, powtórzę, drzemie w nich potencjał. Znane fakty mnie zainteresowały, chciałbym poznać szczegóły i będę czytał kolejne rozdziały w nadziei, że będzie mi to dane. Ten nie za długi, nie za krótki, wg. mnie, wstęp zadziałał jak aperitif. 

     

    Moją uwagę przykuła jeszcze znana nam Lighting Dust. Jej obecność w takim, a nie innym środowisku, z takimi, a nie innymi kompanami to również ciekawy wątek i będę oczekiwał będę jego rozwoju. Inne postacie - już nie kanoniczne - nie wypadają gorzej. Ich kreacja może nie jest nowatorska, ani specjalnie rozbudowana, za to różna. Mówię tu o trójce generałów i głównodowodzącej armią. Banda Lightning na razie jest płaska jak blat stołu. I stereotypowa. Po prostu Sandstorm, Yellow Spark i Typhoon ich przyćmili, cała ta niechęć ziemnego kuca do pegaza, ich wspólna nienawiść do plebejuszki Lightning Contrail doskonale ze sobą współgrają. Wychodzi zacnie i wiarygodnie. 

    Nie wspominam tu o księżniczkach, bo... prawie ich nie ma. 

     

    Ogromny plus masz za wzorowanie armii Equestrii na armii rzymskiej. Jest to ciekawy, a jednocześnie nie przekombinowany pomysł. 

     

    To by były rzeczy, które wyszły dobrze.

     

    A tym, co dobrze nie wyszło jest zdecydowanie strona techniczna. Formatowanie i czcionka są w porządku. W oczy rzuca się brak półpauz, ale to i tak najmniejszy problem. Bo w lekturze fanfika przeszkadzają błędy. I to dość głupie. Jest tu sporo literówek, interpunkcja miejscami woła o pomstę do nieba i Wielkiego Korektora, niekiedy przywalisz czytelnikowi bykiem ortograficznym typu: "Było ciemno, chodź Sandstorm przysiągłby...". To pierwsze zdanie w całej opowieści, a ja dostaję w zęby czymś takim? Potem są "potężne wierze", "w okół" itd. Wiesz co mam na myśli? To są głupie błędy ortograficzne, które nie powinny mieć miejsca. 

    Drugim grzechem głównym jest konstrukcja zdań. Są zwyczajnie za krótkie. Jakbyś po prostu sztywno mówił, co się dzieje. I muszę Ci powiedzieć, że wygląda to biednie. Na pewno nie można powiedzieć o Popiołach, że mają piękne opisy. Są przyzwoite, i to nie zawsze.

    Ah... no i "pyszczek". Do kucyków, owszem, może i pasuje.Ale nie w takim fanfiku! 

     

    Podsumowując: otrzymujesz naganę za formę, i kopa na rozpęd. Sugerowałbym znalezienie jakiegoś dobrego korektora. No i pisz dalej! Ja jestem zaciekawiony i będę śledził dalsze losy Popiołów Equestrii. 

     

    Słowo i poezja. 

    • +1 5
  13. Czy powinno się wyróżniać tłumaczenia? Tak, oczywiście. Czy w ten sam sposób co inne fanfiki? Nie. Żeby taki fanfik ocenić, trzeba przeczytać oryginał. Przynajmniej taką jego część, która została przetłumaczona. A, nie oszukujmy się, ile osób tak robi? Niewiele. A głosowanie na tag [epic] dla tłumaczeń, bo sama opowieść jest dobra? Gdzie tu sens? Można przyznać taki głos za wiele aspektów tłumaczenia (chociażby za atrakcyjność, pomysłowość, walkę z grami słownymi etc.). Ale głosowanie "bo Nyx"? To się mija z celem.

  14. Tak oto historia zatoczyła koło, wąż Uroboros pożarł swój własny ogon, a nam przybyło lat. Nam wszystkim, także mojej Wiedźmie. To już drugie urodziny Chromii! Równe dwa lata temu opublikowany został pierwszy rozdział "O wiedźmach i sprzedawcach tytoniu".  Ostatnim razem miałem dla Was różne ciekawostki o Wiedźmie. Teraz nie mam nawet tego, nie mam też kolejnego rozdziału. Ale oddam Wam jego mały fragment:

     

    https://docs.google.com/document/d/1O9XNMUNXSusg55ZgES204nLvif3MfX5NjsOkZfn8q7A/edit

     

    Czy jestem zadowolony i czy osiągnąłem to, co chciałem? Nie do końca. Ale ponieważ Wam się podoba, będę kontynuował i postaram się doprowadzić tą historię do końca.

     

    Dziękuję i pozdrawiam.

×
×
  • Utwórz nowe...