Skocz do zawartości

Wilcza

Brony
  • Zawartość

    458
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez Wilcza

  1. (Ze względu na to, że Kapi ma trochę na głowie, to pozwolił mi, żebym sama już napisała, że moja postać doszła na miejsce i porozmawiała z jakimś kucykiem, przy czym sama sobie odpowiedziała.)

    Stukot kopyt cicho odbijał się echem od ścian. Animal szła już przez jakiś czas, jednak w tym czasie mogła popatrzeć na piękno jaskiń. Żałowała, że nie mogłaby ich dokładnie zwiedzić ze względu na nadchodzącą bitwę, ale cóż poradzić.

    - Mam tylko nadzieję, że będziesz mogła im pomóc, bo co wtedy ze sobą zrobisz, na wojnę nie pójdziesz, bo nawet nie przeżyłabyś tam minuty - parsknął Angel.

    - Och... widzisz, każda para kopyt się przyda, tak więc nie martw się o to.

    Klacz znalazła się w głównej jaskini. Mrużąc oczy rozejrzała się, poszukując tego, o czym mówił jej przechodni. W końcu dostrzegła to, co chciała. Ostrożnie weszła w głąb korytarza, który oświetlany był niebieskim światłem przez runy znajdujące się na suficie. Idąc tak znalazła się w obszernym pomieszczeniu, w którym było pełno białych i pustych łóżek. Pegazica zauważyła, że po sali krzątało się parę kucyków. Niektóre wyjmowały leki, a inne przestawiały coś. Animal domyśliła się, że musiały się szykować do tego, co miało niedługo nastąpić.

    - Patrz, tamten wydaje się nie być aż tak zajęty jak reszta, podejdź do niego - zagadnął królik i wskazał na pewnego ogiera o zielonej maści i pomarańczowej grzywie.

    Po dosyć długiej wewnętrznej walce Animal podeszła niepewnie do kuca.

    - Um... p-p-przepraszam? - wyszeptała.

    Ogier odwrócił się i uśmiechnął przyjaźnie.

    - Tak?

    - J-j-j-ja... - zająknęła się klacz. Angel aby dodać jej trochę otuchy zaczął ją lekko tupać tylną nogą po głowie. - Uhm... Chciałam spytać, czy mogłabym wam pomagać podczas tej walki... przy rannych kucykach.

    - Ależ oczywiście, moja droga, każdy kucyk się przyda, kto wie, może nawet uratujesz komuś życie.

    - Dz-dziękuję... - pisnęła cichutko i lekko się uśmiechnęła. Westchnęła z ulgą, że ma już to po części za sobą i rozejrzała się. - Um... czy mam coś zrobić na początek?

  2. Aiderose przysłuchiwała się uważnie jak reszta kucyków jej się przedstawiała. Kiwając lekko głową spojrzała przenikliwie na Clover. Zastanawiając się nad odpowiedzią skierowała wzrok w stronę nieba, nucąc przy tym pod nosem pewną pieśń.

    - Oui, oui, i tak czułam się trochę samotnie, a w grupie raźniej, więc chętnie do was dołączę - rzekła w końcu.

    Jednorożec przyglądał się teraz Olo, myśląc, co powiedzieć. Stwierdziła, że ogier ma ciekawy styl mowy, jednak sama klacz mówiła z akcentem, za każym razem wymawiając przy tym literę "r" przez gardło. Ale cóż, mimo, że urodzona w Equestrii, to bardziej była powiązana z ojczystym językiem jej rodziców.

    - Je provenir de Canterlot. Ces bandits m'ont attrapé quand j'ai perdu temporairement la vigilance. Comment puis-je les trouver, puis les tuer avec l'aide de son arc - powiedziała. Widząc miny grupy, która najwidoczniej próbowała się domyśleć, co Aiderose powiedziała, klacz przyłożyła kopyto do czoła.

    - Och... désolé... Czasami się zapominam i mówię w innym języku. Tak więc powtórzę, ale po equestriańsku. Otóż, pochodzę z Canterlotu. Ci bandyci złapali mnie, kiedy chwilowo straciłam czujność, ale jak ich tylko znajdę, to zabiję z pomocą swojego łuku - wyszeptała. Jej wyraz twarzy momentalnie zmienił się w wściekły grymas, a spojrzenie stało się zimne jak lód.

    Kucyk zamknął oczy i westchnął głęboko. Po chwili ponownie je otworzyła. Zielone tęczówki jeszcze przed chwilą wydawały się być zmieszane ze stalową szarością, jednak teraz znów miały odcień gęstej trawy.

    Aiderose przysunęła się do Treasure'a i spojrzała za feniksem, który właśnie wzniósł się w powietrze.

  3. Po dojściu na miejsce Aiderose uważnie spojrzała na kuce, które się tu znajdowały. Dostrzegła także feniksa. Z przyzwyczajenia klacz za pomocą magii postanowiła wyjąć jedną strzałę z kołczanu i przelewitować ją tak, aby unosiła się blisko łuku. Kątem oka spojrzała na kolorowe kwiaty, które już chyba kiedyś widziała.

    - Ekhem. Bonjour, jestem Aiderose, medyczka, zielarka i łuczniczka - przedstawiła się.

    Jednorożec popatrzył na każdego swoim bystrym spojrzeniem. Mina kucyka była taka jaką zawsze miała na twarzy - ponura. Mimo to w oczach Aiderose dało się dostrzec coś łagodnego, ale i niebezpiecznego zarazem. Teraz czekała, aż reszta się przedstawi. 

  4. (Lawina postów  :despair: )

    Kiedy Grim poszedł zająć się grupą kucyków, których był przywódcą Animal postanowiła zastosować się do tego, co powiedział jej teraz przybrany ojciec. Szczerze ją to cieszyło. Było to nawet widać po jej wyrazie twarzy, gdyż była bardzo szeroko uśmiechnięta. Klacz wstała od stołu i zaczęła iść pewnym korytarzem. Angel wyskoczył z torby i wdrapał się na głowę klaczy. Rozejrzał się i spojrzał uważnie na pegazicę. 

    - Gdzie my idziemy...? - spytał, tylko kucyk był w stanie go zrozumieć.

    - Um... cóż... Miałam zamiar iść do jakiegoś skrzydła szpitalnego, czy coś, żeby powiedzieć, że chciałabym im pomagać, gdy będzie ta walka. Tylko, że... za bardzo nie wiem, gdzie taki szpital się może znajdować - odpowiedziała.

    - To może spytasz kogoś o drogę, co?

    - T-tak... a-ale... 

    - Och, proszę cię, ja przecież nie zapytam, gdzie to jest, bo mnie nie zrozumieją.

    - No dobrze... 

    Animal podeszła do akurat przechodzącego przechodnia i spytała go o drogę do skrzydła szpitalnego. 

×
×
  • Utwórz nowe...