"Życie zazwyczaj jest dla historii zabójcze, czasami o poranku czujemy, że coś się zacznie, coś pełnego, czystego, wyjątkowego. Później dzwoni telefon i wszystko się kończy. Życie szatkuje, rozpyla, rozmywa, codzienność nie lubi wyraźnej kreski. " ~ Éric-Emmanuel Schmitt *** - Lyra...
Nic się nie wydarzyło.
- Lyra, już czas...
Już wiedziałam że to BonBon, jednak nie dałam po sobie poznać, że już się obudziłam.
Czułam jak przyjaciółka zbliża się do mojego ucha, już od jakiegoś czasu chciała się zemścić za to, co jej zrobiłam pare dni temu. Przez godzinę nie słyszała na jedno ucho.
Gdy już była blisko mojej głowy, rzuciłam się na jej szyję i przytuliłam mocno. Wiedziałam że przyszła z prezentem, w końcu były to moje urodziny!
- Spokojnie, to tylko ja. - Zareagowała ze mieszaną miną BonBon.
- Wiem, dlatego to robię. - zaśmiałam się cicho. - to gdzie masz mój prezent? - zapytałam się puszczając swój chwyt.
BonBon wskazała swoim pyszczkiem w stronę czegoś zapakowanego w miętowo-zielony papier. Co to mogło być? Może nowa lira? Marzyłam o niej od dawna! A co jeśli to bilet na galę Grangalopu? Albo bony na darmowe cukierki?...
Widząc moje podekscytowanie tajemnicza paczką, BonBon powiedziała z lekką satysfakcją:
- Lepiej się pospiesz i zejdź na dół, niedługo wychodzę do pracy, a mam dla ciebie jeszcze urodzinowe śniadanie. - Po czym wyszła z pokoju z prezentem w pyszczku.
Nie mogłam w to uwierzyć. Najpierw to, a teraz jeszcze cukierki na śniadanie! To są najlepsze urodziny na świecie!
Zrzuciłam szybko z siebie kołdrę i zeszłam do kuchni. Już na schodach czułam zapach muffinek, w końcu robi jedne z najlepszych w Ponyville. Kucharka stała jeszcze przy kuchence przygotowując ostatnią porcję ciastek z paczką obok.
- To ostatnie ciastka. Pchłosze, Hja usz muszę włychocić. - Powiedziała niosąc patelnię w zębach. - Mam nadzieję że spodoba ci się mój prezent. Nie musisz dzisiaj przychodzić i grac w sklepie, w końcu są twoje urodziny.
Po czym wyszła machając wolno ogonem oraz z miłym uśmiechem na twarzy. Nigdy nie mogłam zrozumieć czemu tak robi, no ale cóż, są ważniejsze rzeczy.
Na stole znalazły się jej najlepsze wyroby - Piękne udekorowane ciasto, słynne gofry z bitą śmietaną, ciastka z kawałkami czekolady, obłędne muffinki, lśniące jabłka w karmelu, słodkie cukierki oraz tradycyjna miska sałaty. BonBon zawsze mi mówiła ze powinnam zachować linię.
Na pierwszy ogień poszło ciasto z napisem "Happy Birthday Lyra" z pięknym zawijasem przy literze "L".
- No dobra, nadszedł czas na prezent. - Powiedziałam sama do siebie oraz za pomocą magii 'przylewitowałam' (zawsze lubiłam to słowo) swój prezent urodzinowy wraz z kilkoma cukierkami. Wagą nie przypominała biletu czy chociażby bonów. Szkoda, ale lira zawsze jest dobra. Zaczęłam rozrywać zielony papier. Nic nie opisze słów, gdy zobaczyłam co jest w środku...
To była książka o ludziach... ***
Następny wpis -> Tutaj