
Siewca YI
Brony-
Zawartość
201 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Siewca YI
-
Położyłam chomika na głowie, zabrałam plecak i podeszłam do Flame. Ile ty masz lat? -spytałam, poruszona językiem młodej. Mgła nie przestawała opadać, a my dalej nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy. Trzeba będzie iść do tego zamku.
-
Okej little pony. Dziś serwer on z opóźnieniem -.- Nie moja wina, że wczoraj siedziałem do 2 w nocy i gadałem z Rocker`em o Rainbow Factory
-
Popatrzałam na Grey`a, który właśnie napił się tej zmąconej wody. Mi pragnienie, również doskwierało. Jednak nie miałam zamiaru pić, takiej wody. Wyciągnęłam z plecaka, metalowy pojemnik i nalałam do niego cieczy. Była w niej woda, ale i inne minerały. Dlatego trzeba je rozdzielić. Wzięłam białą fiolkę z etykietą, która pokazywała kartkę. Jedna strona zielona, a druga czerwona, a całość w połowie przecięta na pół. Wlałam troszeczkę do butelki. Czysta woda, uformowała się na dole, a całe resztki na górze. Przechyliłam zbiornik do góry nogami i zaczęłam patrzeć jak syf się z niego wylewa. Gdy zaczęła lecieć woda odwróciłam ją. Napiłam się troszkę i zakręciłam ją. - Jak ktoś jest spragniony i nie chce pić jak Grey prosto z bagna. - uśmiechnęłam się w jego stronę i kontynuowałam z lekkim rozśmieszeniem. - To może się napić stąd. Położyłam buteleczkę na ziemię, a następnie powtórzyłam działanie dwa razy w dwóch następnych butelkach. Po czym przelałam całą wodę do jednej i miałam jedną, pełną butelkę. Wszystko schowałam do plecaka. - A co do twojego pytania Er, to najlepiej by było wyruszyć, w którąś stronę, aby znaleźć jakieś oznaki cywilizacji.
-
Śnił mi się mój najgorszy dzień w życiu. Miałam tak zwane Deja vu. Snów ucieczka z płonącego lasu i krzyki. Znów ta wędrówka w nieskończoność. I ostatni głos jaki usłyszałam. Przeraźliwy krzyk wuja. - Niee !!! - krzyknęłam budząc się ze snu. Byłam cała oblana potem, a serce waliło jak szalone. Popatrzałam na innych. Położyłam się jeszcze na chwilkę, aby ogarnąć sytuacje. Przypomniałam sobie o chomiku. Położyłam plecak na płask i wyciągnęłam Cruse, który był pełen sił. Wysypałam troszkę jedzenia, jednak z liczeniem się, aby starczało na jakiś czas. Ja nigdy nie jadłam dużo z powodu testowania różnych mikstur. Możliwe iż jedna zmniejszyła moje zapotrzebowanie na pożywienie. - Eww... Co mamy dziś w planach do zrobienia?
-
Ale nawet jak masz oryginał musisz mieć mineshafter`a -.-
-
Pierwsza strona -.- Aby wejść na serwer musicie posiadać mineshafter`a, który umożliwia piratom (AJ AJ kapitanie!) zmieniać skiny, które są potrzebne do moda kucykowego. http://www.youtube.com/watch?v=5P3_-M0iVVw Filmik został niestety nagrany przeze mnie -.- więc nie spodziewajcie się jakichś super warunków. Jedyne co mogę zagwarantować to HD 1080P i przejrzysty poradnik. Niestety głos mam Ekhm...
-
Patrzałam na ogień, słuchając jak Grey śpiewa... - "Ciekawe po jakiemu to..." - pomyślałam. Kiedy zaczęły się pojawiać te płomyki, przestałam się zamartwiać. Moje myśli ucichły. Patrzałam na ogień... Piękny ogień. Po chwili zasnęłam nie przejmując się, że powinnam mieć wartę.
-
Hmm... Może tobie się uda, bo na razie nikomu się nie udało czegoś takiego zrobić. Chciałbym sygnaturę z Pinkie Pie i moim nickiem, jakoś w tym tle włożonym. I JEŚLI by ci się udało to diamentowy miecz z minecraft'a. Z góry dzięki
-
Przetarłam kopytem policzek i popatrzałam na wodę. Byłam smutna. Praktycznie nie znaliśmy się za dobrze, a jeszcze ja stawałam się pesymistką. - Ehh, trzeba żyć dalej... - powiedziałam do siebie. Ze smutkiem na twarzy zaczęłam się kierować w stronę ogniska. Nie zwracając uwagi na dziwne zdarzenie z ogniem, położyłam się i patrzałam na ogień.
-
Znalezienie klaczy będzie ciężkie, jednak podjęłam się tego zadania, ponieważ nie miałam, aktualnie nic innego do zrobienia, prócz przeczytania tych książek. Zaczęłam błąkać się, po różnych uliczkach i szukać jej. Pytałam przechodniów i sprzedawców w pobliskich sklepach, ale nikt jej nie widział ostatnio. Resztkami nadziei weszłam do spożywczaka.
-
Nie zważałam na istniejącą rozmowę za mną. Poczułam, że kiedy przyjdzie jednemu się wydostać, nikt nie będzie zważał na innych. Wtedy zaczęłam rozmyślać jaki świat jest okrutny. W końcu miałam wartę więc mogłam rozmyślać nad otaczającym mnie światem. Mój chomiczek smacznie spał, a ja patrzałam przed siebie. Nie miałam jedzenia, a głód mi doskwierał. W każdym bądź razie trzeba będzie się wybrać po posiłek. Może rano mgła zniknie? Nagle przypomniałam sobie coś. Fragment mojego życia. Rozmowę moją i cioci. Pytałam ją co się stało z moimi rodzicami? Ona powiedziała mi, że mieli wypadek razem ze mną. Ja przeżyłam nie pamiętając dziesięciu lat życia, a oni... Nie mieli takiego samego szczęścia. Łza spłynęła mi po policzku.
-
- No tak, trzeba by było ustalić warty, a z samego rana wyruszyć. - powiedziałam z brakiem emocji. - Ogólnie mogę zabrać pierwszą. Podeszłam do drzewa i wzięłam lampkę, której zaczynało brakować oliwy. Zgasiłam ją i popatrzałam wzrokiem na niebo. - "Eh to światło musi starczyć." - pomyślałam widząc, że mikstura podświetlająca żywe istoty przestawała działać. - "W razie czego na senność miałam napój pobudzający, a na wyjątkowe sytuacje dwie strzykawki adrenaliny.
-
Luna Ave
-
Schowałam zdjęcie, które podała mi Flame. Wyszperałam jakąś książeczkę o smokach. Kiedy odwróciłam się Flame już spała. - Ew... - schowałam książkę. - Hmm... Może jednak Grey miał rację. Wyciągnęłam z kieszonki plecaka, mały sztylecik. Następnie wyjęłam z plecaka truciznę i nasączyłam nią broń. Następnie użyłam zaklęcia podtrzymującego miksturę. Schowałam ją i wyjęłam pomarańczową. Po wypiciu moje oczy stały się zielone i świeciły. Wszystkie ciała były żółte, przez ich wytwarzane ciepło. Zaczęłam krążyć w wyznaczonym obszarze, naszego aktualnego pobytu. Czułam w duchu, że dobrze zrobiłam nie idąc spać.
-
-No ja nie mam nic przeciw temu. Im więcej tym lepiej. - ziewnęłam. - Proponowałabym się przespać, bo jestem dość zmęczona, nie wiem jak wy. Podeszłam pod jakieś drzewo, wyciągnęłam świecę oliwną i powiesiłam je na gałęzi. Otworzyłam plecak i wyciągnęłam książkę "Alchemia bez Tajemnic" i zaczęłam ją czytać, spoglądając co jakiś czas kątem oka na pozostałą grupę.
-
Lądując na ziemi popatrzałam na kucyka nad którym teraz stał pegaz. Beknęłam, co oznaczało, że mikstura przestała działać. - W razie czego do lotu zostaje jeszcze mikstura siły dla niego, albo lekkości. - mówiłam do siebie. - Ostatecznie stworzę sobie skrzydła. Jednak szybko moje myśli zniknęły. Wiedziałam, że w ostateczności. nie lubiłam stosować magii. Ograniczałam się do przenoszenia przedmiotów. Wolałam robić mikstury. Podeszłam do klaczy. Patrzałam na nią. - Potrzebna ci pomoc? - powiedziałam do niej.
-
Postanowiłam jednak wyjść po południu. Powinnam przeczytać chociażby jedną książkę. Zaczęłam więc czytać "Sztuka ważenia mikstur". Czas leciał, a ja czytałam i czytałam. Spojrzałam za okno i zorientowałam się, że jest już późno po południu. Włożyłam zakładkę w książkę i ją zamknęłam, po czym pośpiesznie wyszłam na dół zostawiając chomika z porcjom pożywienia.
-
Raczej nie. - powiedziałam podchodząc do książek. Na Szczęście, albo nie była sobota, co oznaczało, że będę miała wiele czasu na przeczytanie tego. Jak widać dopiero w następny weekend będę miała czas na kolejne wyjście gdzieś na miasto. Otworzyłam jedną z nich. Nie zwracałam uwagi czy ogier jest tu dalej czy wyszedł. Było ich siedem. Pięć długich, jedna krótka i jedna średnia. Postanowiłam się najpierw zabrać, za te dłuższe, aby mieć je z głowy.
-
- Może mam zwidy, ale tam jakiś kucyk do nas macha. - powiedziałam zdezorientowana. - "Jest na drugim brzegu. Mikstura będzie jeszcze działać około - przerwałam myśli i splunęłam. - hmm... dwie minuty". - Moja mikstura nie będzie już za długo działać, więc radzę szybko tam polecieć. - Skończywszy to mówić zmieniłam grawitacje na odwrotne przyciąganie, potem wyrównałam. Unosiłam się w linii poziomej, by po chwili zacząć zwiększać przyciąganie, aby wylądować.
-
Zamknęłam oczy. Poczułam szarpnięcie i uderzenie. I nagle... Trzaśnięcie. Zaczęłam spadać. Myślałam, że to koniec, ale poczułam, że dotykam podłoża. Otworzyłam oczy i spojrzałam do góry. Okno było tylko metr nad ziemią. - Uff... - odetchnęłam ponownie. - Świetny miałeś plan! Ciekawe co by było, gdyby to okno było wyżej położone!
-
Noc minęła spokojnie. Nie budziłam się w nocy, a sny... Ich nawet nie pamiętałam. Obudziło mnie wschodzące słońce. Spałam dłużej niż zwykle. Kiedy wstałam z łóżka, przypomniałam sobie o tym, że na wieczór byłam tak zmęczona i pozostawiłam rozpakowanie się na poranek. Nie wiedziałam, o której mam zacząć pracę, ale uważałam mojego szefa za zbyt miłego i wyczuwałam w tym jakiś haczyk. Wzięłam się jednak za rozpakowywanie.
-
Wow mieszkam dość blisko Tarretha -.-
-
Łyknęłam miksturkę. Była ostra jak papryczka chili. W myślach pomyślałam sobie o zmianie grawitacji i zaczęłam lecieć do góry. Tuż przy suficie znów zmieniłam do poprzedniej i złapałam się okna, które się wyważyło. Zaczęło się przechylać do przodu jednak stanęło w miejscu. Odetchnęłam. - Może byś mi pomógł!? - Krzyknęłam trzymając się mocno okna.
-
- Poczekaj, powinnam mieć miksturę dzięki, której będę mogła kontrolować działania grawitacyjne mojego ciała. Po chwili wyciągnęłam niebieską miksturę. - "Trzeba tylko jeszcze dodać pióro wywerny.: - Pomyślałam wrzucając do fiolki cieczy, ciało stałe. Zatkałam buteleczkę korkiem i wstrząsnęłam. Kolor zmienił się na fioletowy, a substancja strawiła piórko jak kwas. - Ciecz ze skórą i narządami wewnętrznymi jest neutralna, lecz z innymi przedmiotami jest żrąca jak kwas. - szeptałam do siebie. - Dobra więc ja mogę spokojnie użyć mikstury żeby wylecieć. A ty chomiczku wskakuj do plecaka, bo na ciebie to nie podziała. - Uśmiechnęłam się wkładając chomiczka do plecaka.