Aaaa, opowiem i moją historię, bo w tej chwili od prawie miesiąca jestem w pokaźnej dziurze.
(Zanim jeszcze opowiem, przyznam żem sam nieśmiały, więc i z taką przypadłością mozna poznać dziewczynę.
Kwestia długich włosów, nie chodzi o pedzialskie fryzurki.. Tylko o dłuższe włosy. Mnie samego dziewczyna przekonała do zapuszczenia..)
Okej, po kolei. Właśnie taki nieśmiały ja sobie poznał dziewczynę. Niby w sieci, ale za dużo to nie rozmawialiśmy. Postanowiłem pojechać w zeszłe wakacje. Zobaczyliśmy się, tydzień później była już moja.
A ja się bardzo łatwo przywiązuję.. I chyba to mnie zgubiło. Ona młoda, dużo przed nią, a ja wierzyłem, że to będzie trwać wiecznie. I się przeliczyłem. Zostawiła mnie w dniu, w którym miał minąć dziewiąty miesiąc. I jakby mnie piorun strzelił, wszystkie moje plany poszły w cholewę. Tyle czasu, tyle radości, chociaż większość przez sieć, bo daleko.. I nagle koniec, od tak, nagle. I nie wiem co robić, gdy ja nadal coś czuję, a ona się nie odzywa. Czym mi wcale nie pomaga. Zacząłem pisać coś w rodzaju pamiętnika uczuć, byle tylko gdzieś przelać swoje odczucia, bo jak kłębię to w sobie, to jest nie do wytrzymania.
Powiadają.. "tego kwiatu pół światu" Ale nie chcę innego kwiatu. Wybrałem ten, jedyny w swoim rodzaju, a on zwiędnął.
Halp?