-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
- Idziemy - odparł. Pociągnął ją za rękę, a kiedy już Ekri stała na nogach, puścił, po czym powoli ruszył do sali.
-
- Co jest nie tak? - zapytał podejrzliwie. Podał rękę dziewczynie, żeby pomóc jej wstać.
-
John wychodząc z szatni zauważył upadek Ekri. Nie wydawało mu się, żeby upadek był spowodowany potknięciem, więc podszedł do koleżanki z klasy i pochylił się nad nią. -Ekri, żyjesz? Wszystko w porządku?
-
- Kto będzie kapitanem? - zapytał John, z nadzieją, że to właśnie on nim zostanie. -Nie żebym coś sugerował...
-
((Prośba. Phoenix - pisz pytajniki na końcu pytań.)) John przebrał się w strój na wf i opuścił szatnię. Czekał teraz na lekcję.
-
- No i świetnie - odparł. Usiadł obok Kenta. -Cześć - przywitał się z Luną.
-
-Rozumiem. Czy masz coś przeciwko mojemu towarzystwu, czy też może mogę siąść z tobą w ławce? -zapytał.
-
-A jakie masz predyspozycje? -zapytał, wchodząc do klasy. - Dzień dobry!
-
- Zacznijmy od tego, że nie zamierzałem jej ukrywać, bo po co? I tak byście to odkryli na zajęciach - odpowiedział. Klasnął w dłonie i zdjął z lewej nienaruszoną kartę.
-
- Tak ci się wydaje? - zapytał. -Ja nie byłbym taki pewien. - Wziął jedną kartę z talii, resztę schował do kieszeni. Położył ją na lewą dłoń i przykrył prawą. Gdy podniósł dłoń, karta płonęła.
-
-Na coś nieistotnego, albo zrobienie czegoś wystarczająco szybko, żeby widz nie zauważył kluczowych czynności, które mogłyby zdradzić jak sztuczka powstaje. Chyba, że ktoś posługuje się prawdziwą magią - wyszczerzył się.
-
-Poczekaj. Spróbujemy inaczej. - Zaczął literować słowa "as pik", przy każdej literze zabierając z talii jedną kartę. Podniósł ostatnią i pokazał Kentowi kartę, którą ten wcześniej wybrał. -Twoja karta?
-
- Jaka była twoja karta? -zapytał John.
-
John zabrał Kentowi kartę i położył na wierzchu talii. -Chyba czas się ruszyć. Chodź do klasy - powiedział. Wstał, przetasował karty, wyjął jedną z nich i pokazał Kentowi. -Czy to ta? - zapytał. Wyciągnięta karta nie była tą, którą wybrał Kent.
-
John rozłożył talię kart i podsunął ją do Kenta. -Wybierz jedną. Nie mów, jaką to karta. Po prostu zapamiętaj - powiedział.
-
-Jeśli będziemy umierać w odpowiedni sposób, poinformuję cię. Chcesz zobaczyć sztuczkę? - zapytał, wyciągając z plecaka podniszczoną talię kart.
-
- Ble, romanse. - John skrzywił się, komentując wypowiedź Cany. - Czyli wszyscy zginiemy? Mam nadzieję, że przynajmniej w odpowiedni sposób.
-
A kto powiedział, że nie jestem emo?
-
- W twojej klasie - odparł. -Dobrze jest móc was poznać. Jaki koszmar? -Zapytał zainteresowany wspomnieniem Cany.
-
John wszedł na stołówkę i po zabraniu swojego śniadania usiadł na wolnym miejscu obok Cany, Hideyoshiego i Kenta. - Cześć wam - rzekł wesoło. - Jestem John.
-
N: Niezmienny od setek lat i w ogóle charakterystyczny. Czadowo. A: Nowy i bardzo ładny. Z charakterem. S: Niestety, niezbyt nowa. Zmiany w sygnaturze zachodzą jeszcze rzadziej, niż te w awatarze. U: Najlepszy Dominik kiedykolwiek. Mój czaderski zią, którego pokój zajęty został przez Grażynę. Życzę odzyskania terytorium. Iii... Serox N: Niezmiennie kojarzy mi się z serem, chociaż sens jakiś głębszy ma. Drugi człon totalnie nie ma znaczenia. :3 A: Trochę zbyt poziomy, chociaż zgrany z tytułem. Wzrusza mnie. S: Po wytłumaczeniu zrozumiałam o co chodzi i aprobuję. U: Zabawny gość. Dobrze mi się z nim pisze. W dodatku lubi rpg, to już w ogóle spoko.
-
Miło mi z powodu Waszej aprobaty. Martwi mnie jednak, że nikt nie docenił rogu szafy.
-
Ujdzie, to znaczy 6/10. Z jednej strony niby da się słuchać, nie jest źle, głos gościa całkiem spoko, ale utwór zwyczajnie nie w moim typie obawiam się. Może właśnie przez to wydawał mi się niczym nie wyróżniać. The White Stripes, zespół już (niestety) nieistniejący. Kawałek fajny, chociaż niezbyt znany.
-
N: Całkiem, całkiem, jeśli chodzi o brzmienie, ale co do znaczenia to średnio mi się podoba. A: Prosty, acz bardzo charakterystyczny. Aprobuję w pełni. S: Linkacze całkiem w porządku (to znaczy ich zawartość), ale już obrazki mniej. Mało oryginalne. U: Szanuję, i... to właściwie tyle. Nie miałam okazji zamienić słowa. Jeszcze może to, że sprawia wrażenie uprzejmej osoby.
-
To ja, moja twarz i moja szafa, ale że szafa robiłaby konkurencję, to postanowiłam ją wyciąć.