-
Zawartość
1875 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
16
Wszystko napisane przez Po prostu Tomek
-
Tak. Masz prawdziwego przyjaciela?
-
No chyba że nie, niech żyje socjalizm, Bestio! Ale mam kolejny plus: Mogę być zajedwabistym antagonistą.
-
Ja też zarejestrowany. Boże drogi, ale będę miał gimnastykę z dojazdem i powrotem...
-
Już spieszę odpowiedzieć ci na twe pytanie. Nie chodzi tutaj absolutnie o dziecinne wypisywanie komentarzy Bóg Najwyższy wie gdzie, lecz o poczucie wrogości, czy wręcz nienawiści. Nie trzeba na to marnować zbyt wiele czasu, albowiem nie używa się to tego różnych mediów. Wystarczy od czasu do czasu, dajmy na to prymitywnie się z kogoś ponabijać. Czy też mu przyłożyć. Na szczęście opuściłem ten okres, niechlubna karta została zamknięta. Zaspokoiłem ciekawość czy też jeszcze jakaś kwestia wymaga wyjaśnienia?
-
Witaj, o Pani Mroku. Wybacz, że nie poprzedziłem swojego pisma żadnymi formami grzecznościowymi, ani tym bardziej formalną wizytą na dworze. Niestety pewne sprawy nie pozwalają mi ujrzeć Cię osobiście, choć nie powiem, żebym odczuwał to jako wielką stratę. W końcu może, aczkolwiek nie musi, być tak, iż spotkamy się na zajęciach. Nie przedłużając zatem załączam podanie do twej klasy. Imię: Cautious Nazwisko: Attitude. Płeć: Ogier. Wiek: 20 lat. Gatunek: Kucyk Ziemi. Cutie Mark: Stara, zamknięta książka o czerwonej okładce. Talent: Pisarstwo użytkowe. Pochodzenie: Trotford, licząca może dwieście dusz wioska o pół dnia drogi na południowy wschód od Stalliongradu. Rodzina: Jakby to kogoś interesowało podaję do wiadomości, że mimo iż mieszkam sam utrzymuję ożywione kontakty z ojcem (Solicitous Mind, zajmuje się gospodarstwem) i matką (Renewed, wolącą pracę w charakterze sprątaczki) żyjącymi w naszej rodzinnej osadzie, a także z siostrą (Cheerful Voice, która podjęła karierę przedszkolanki w Stalliongradzie) oraz rzadziej z bratem, Lone Journey'em, który przebywa obecnie poza granicami Equestrii. Wszyscy oni są Kucykami Ziemi, tak jak i ja. Wygląd: Jak można przypuszczać, pięknością nie grzeszę, chociaż nie mam typowo wiejskiej aparycji. Określiłbym się jako kuca średniego wzrostu, niezbyt iponująco zbudowanego, o ciemnordzawej sierści. Grzywę, czarnego koloru, podgalam, by nie przeszkadzała przy pisaniu czy pracy. Na świat spoglądam stalowoszarymi oczyma. Od jakiegoś czasu mam też wąsy i brodę. Na swoją skromną osobę zwykłem wdziewać swetr, kurtkę z wieloma kieszeniami oraz, jak mi zbyt zimno, uszankę. Ogon, takoż czarny, ciasno związuję kilkoma sznurkami. To chyba tyle. Charakter: Nie jestem typem towarzyskim, raczej cenię sobie samotność. Co nie przeszkadza mi w nawiązywaniu owocnych kontaktów z otoczeniem. Wedle swej własnej oceny jestem inteligentny, rozsądny, ostrożny, skromny, choć po liście może tego nie widać, wytrwały. Niestety mam też wady. Bywam skryty, chłodny, a nawet oschły. Stawiam sobie cele i dążę do nich, nie zawsze przejmując się innymi. Wytrwałość czasem przeradza się w upór. Nie lubię się mylić. Nie lubię wywyższania się. Nie lubię miernych prób oczarowania kogoś bogactwem czy sławą. To już raczej wszystko. Życiorys: Cóż, co może być interesującego w życiu zwyczajnego kuca bez skrzydeł czy rogu? Dominuje praca, która, jeżeli się ją docenia, jest pasjonująca. Ja akurat nie miałem zbyt dużo do roboty. Rodzice postanowili dość szybko, że gdy podrosnę, to zapiszą mnie do szkół. Jak mówili, od źrebięcia lubiłem czytać i wyobrażać sobie różne rzeczy. Dlatego też wiele obowiązków spadło na moje rodzeństwo, zwłaszcza na brata. Nieraz się o to wkurzał. Żyło się nam wszystkim dobrze, choroby z rzadka tylko psuły tę sielankę. Plony zwykle były obfite, lecz czasem zdarzały się chude lata. W czasie jednego z okresów nieurodzaju sprzedaliśmy dom po dziadkach. Za te pieniądze poszedłem do szkoły powszechnej w Stalliongradzie. Zapamiętałem ten okres jako jeden z ciekawszych w moim życiu. Byłem jednak bardzo samotny, z własnego wyboru. Widzisz, Księżniczko Luno, wolałem książki niż kolegów. Bywało pd górkę, do mojej klasy chodził taki jeden jednoróg. Obłudnik, choć mądry. Miałem z nim na pieńku aż do liceum. Bo po ósmej klasie poszedł to jakiejś akademii do twojej siostry. Egzaminy po liceum zdałem, dołączę świadectwo jak będzie potrzebne. No i oto jestem. To tak pokrótce. Cel: Cel? Pewnie nie zmarnować pieniędzy rodziców i wyedukować się. Chciałbym w przyszłości podjąć pracę naukową lub wejść w struktury aparatu państwowego. Może zda Ci się to dziwne, ale pracę na farmie traktuję tylko jako alternatywę. Chodzi przede wszystkim o pomoc rodzinie. Z pokorą i wyrazami szacunku Cautious Attitude
-
Jacob de Zvierz i ta jego mortofilia... nawet się zgrywa z kamieniem określanym jako "krwawy".
-
Wypraszam sobie, albowiem moje doświadczenie jest takie, iż sam byłem swojego czasu dość zażartym hejterem tego jakże ciekawego serialu. Poza tym chwalić Boga nie spotkałem żadnego człowieka wyżywającego się na innych w ten sposób.
-
Tak. Posiadasz odtwarzacz kaset magnetofonowych?
-
Nie. Masz godło PRLu?
-
Hej Lyro! Jesteś przecież jednorożcem, weź zawiń z biblioteki jakiś Necronomicon czy coś i poćwicz zaklęcia.
-
Nie. Wiesz bez korzystania z Internetu cóż to takiego jest skakun arlekinowy?
-
Kukurydziane. Wieś czy miasto?
-
Element Częstego Offtopowania.
-
Wskrzesiłbym armię zmarłych (w końcu nieożywieni, nie?), sformowałbym z nich nową Trupią Czerwoną Armię i poniósł rewolucję między zwykłych śmiertelników. Ah, i może jeszcze ożywiłbym trochę uranu. Zawsze chciałem mieć tulaśnego kolegę z uranu... Co byś zrobił, gdybyś jutro obudził się jako mnich-biczownik w średniowieczu?
-
Postanowiłem wrócić na górę. Przytaszczyłem jednak ze sobą miotacz ognia konstrukcji chałupniczej (a także dwie czy trzy butelki gorzały, tak dla kurażu). Następnie z całkowitym spokojem zagroziłem, że jeśli nie odejdziesz, to spalę ciebie, książki, i losową ilość roślin, które dostaną się w zasięg płomienia. Perspektywa zostania grzanką, nawet w towarzystwie ulubionych lektur nie uśmiechała ci się zbytnio, dlatego też w pośpiechu opuściłaś to miejsce. Ja natomiast zaniosłem miotacz do domu, po czym wróciłem z leżaczkiem i kolejną sowiecką flagą. Uwaliłem się na nim, i delektując się wódką cieszyłem się, że góra znów jest moja.
-
Czyżbym usłyszał słowo "wódka"? Niepomny na rany i obrażenia przywlokłem swoje zmaltretowane ciało pod górę, pokrytą teraz śladami po grubej bibie i smętnymi resztkami tego, co kiedyś było tutejszym ekosystemem. Po drodze zgarniam jakiegoś tulipana. Zaszedłem sobie spokojnym krokiem na szczyt, dostrzegając tam spodenki w ciastka na kiju i człowieka odpowiedzialnego za ten cały burdel, czyli PiekielneCiastko. Bez ceregieli zbliżyłem się do ciebie, już z daleka krzycząc: - Dawaj, co masz dobrego, bo jak nie, to przemodeluję ci twarz tak, że nie będzie wiadomo, gdzie nos a gdzie wargi! Zdeprymowany wycofałeś się na z góry upatrzoną pozycję. A ja nie dostałem ani grama alkoholu. Zatknąłem flagę Sawieckogo Sajuza na jej pierwotne miejsce, po czym już nie zważając na ogłoszenie przynależności tej góry, poświęciłem się poszukiwaniom okowity.
-
Syrena. Wojna chemiczna czy nuklearna?
-
Woda sodowa. (Ten dźwięk przy otwieraniu)
-
Tak. Masz "żydowski włos"?
-
Mogę poprzeć PiekielneCiastko. Wspomniałem swojego czasu, że byłoby wspaniale móc prowadzić tam liczne badania naukowe, opisywać ten świat. Lecz dostać się tam chciałbym tylko na jakiś czas, bez rezygnacji z ludzkiego ciała. Na Ziemi trzyma mnie bowiem w sumie tylko jedna rzecz. Rodzina, a konkretniej rodzeństwo i babcia.
-
W sumie... zrobiłbym takie nawrócenie, niech radio trąbi o mafiozie, który wyparł się swego dawnego życia i został pustelnikiem. Co byś zrobił, gdybyś dostał moc swobodnego ingerowania w historię ludzkości?