(Kapi, nie ma wstydu, ja też czasem zapominam o wielu rzeczach. Nikt nie wymaga od ciebie Bóg wie jakiej pamięci, i tak dobrze się gra.)
Kucyk schwycił przedmiot w locie, po czym szybko umieścił go w jednej z lepiej zabezpieczonych kieszeni kurtki. Wyczuł w tym geście strażnika pewną ironię, albo też mu się tak wydawało, jednak zdecydowanie był wdzięczny za przekazanie mu klucza do skrzyni. Nie zajmując dłużej niczyjej uwagi spokojnie szedł za przewodnikiem mimo woli Yellowem, aż nie znalazł się w pewnym pomieszczeniu. Nietrudno było domyślić się jego przeznaczenia, zwłaszcza że Grim niejedną spiżarnię w życiu widział. Niejedną także pomagał opróżniać. W każdym razie rozejrzał się otwarcie po okolicy, omiatając wzrokiem półki. Wyraźnie czegoś szukał. Poczekał, aż Wiktor skończy mówić, po czym zwrócił się do jednorożca.
- Słuchaj, są dwie kwestie. Widać, że nie w smak ci nasze towarzystwo. Albo zasuwanie po tym urokliwym mieście. Więc po pierwsze, możemy poradzić sobie sami, ale tylko jeżeli Wiktor - tu posłał wzmiankowanemu badawcze spojrzenie - dobrze pamięta drogę. Chociaż, skoro prosił o poprowadzenie... Dobra, nieważne. Jest jeszcze druga sprawa. Znalazłyby się dla mnie jakieś dwie darmowe butelki cydru?
Ogier rozbrajająco szczerze i z nadzieją spojrzał na maga, jako istotę znającą się na rzeczy i, miał nadzieję, chętną do współpracy. Chęć na cydr prześladowała go od początku tej cholernej wyprawy. Pamiętał dobrze jak pokłócił się z jakimiś kucykami w chatce Zecory, jak mało się nie pozabijali. Swoją drogą, ciekawiło go gdzie posiało resztę tej, pożal się Luno, drużyny.