W bezproblemowość Equestrii nie wierzę, bo jak sam wskazałeś, utopii nie ma.
A teraz drobny offtop: Zdziwisz się, że powie ci to młodszy człowiek, ale podzielam w większej części twój punkt widzenia. Do zmian potrzeba katalizatora. Rzeszy młodych, zdesperowanych ludzi. I kogoś, kto nimi pokieruje. Jednego z nich, bo nie przyjmą nikogo z zewnątrz. Trzeba organizacji, więzów, wreszcie płomiennych przemów i zręcznej dyplomacji. Trzeba wspólnoty ludzi chcących coś zmienić i mających plan jak to uczynić. Problemem w takim rozumowaniu jest jedna zasadnicza rzecz. Gdzie ich znaleźć?