- Grupa szturmowa! Musimy odciągnąć ogień od słupów! Idziemy!
Skręciłem w kierunku bliższego bunkra i rzuciłem się w przód ile sił w mięśniach i wzmacniaczach. Przerażenie? praktycznie go nie czułem. Mikroserwery w tętnicach, wbudowane filtry, koprocesor w hełmie... wszystko pilnowało bym odczuwał tylko tyle strachu ile jest potrzebne bym miał przyśpieszone odruchy. Potencjalna ucieczka zależała jedynie od braku silnej woli kuca, nie od jakichś pierwotnych instynktów.
- Titus! - rzuciłem omijając kolejną fontannę piachu rosnącą przede mną. Do głowy przyszła mi głupia myśl, że po walce czeka mnie cholernie długie odtruwanie z tych wszystkich enzymów. Dowództwo wyraźnie ich dziś nie poskąpiło. - Weź ze swymi chłopakami namiary na dalszy bunkier i przekaż je broniom ciężkim. Tylko zrób to proszę zanim nam DUPSKA ODSTRZELĄ! - Nie musiałem tego mówić. Wiedziałem, że Titus jest profesjonalistą i pewnie już sam o tym pomyślał. Zwyczajnie rozbawiła mnie wizja tego kuca wywracającego z rezygnacją oczami na te słowa. Zadziwiające jakie pomysły mogą przyjść do łba podczas szarży.
- Szturmowi: koncentrujemy ogień na pierwszym bunkrze i staramy się dojść do zwarcia. Dalszy bunkier ostrzeliwujemy granatami konwencjonalnymi kiedy wejdziemy w zasięg. Gazu lepiej nie ryzykować na taką błahostkę.
Przestawiłem karabin z serii po trzy pociski na ogień ciągły. "Lunas kal 44". Prawdziwe cacuszko! Gdybym miał kiedyś okazję spotkać inżyniera, który go opracował... wyściskałbym go jak własną matkę. A propos matki... przypomniał mi się nagle wiersz jaki opowiadała gdy byłem mały. Wwiercił mi się w mózg i zaczął tętnić między uszami.
"Ludzie w białych domach mówią to pole chwały
w niedziele chodzą do kościoła i na białe procesje
ulicami czystymi w słońcu przebiega pies biały
w białym kwitnącym parku Zakochana czyta poezje"
Czy filtry i adrenalina nie powinny zabezpieczać też przed nostalgią? Czy to bezpieczne?
"Ale tutaj nie ma wcale białości
w szarej ziemi rowy pełne brudnych żołnierzy
dym siny i różowy przechodzi do nas przez rzekę
nie białe żółte są kości
armatniego ataku ognisty prąd
na niebie nieustannie leży
to front
to zstąpienie do piekieł"
Bunkier znalazł się w zasięgu skutecznego ognia. Cele na ekranie taktycznym jarzyły się wściekłą czerwienią. Pęd zmniejszał szanse trafienia, ale i tak ostrzał miał stanowić jedynie zasłonę.
"Odcinek 212 i wzgórze 105
we dnie szturmy i strzały
a w nocy przez dym przedzierają się reflektory
po drutach kolczastych biegają błyski żywe jak rtęć
wszystko ma wtedy inne kolory"
Otworzyłem ogień. Z lufy miotacza plunęło ogniem. Wyszkolenie bojowe, wspomaganie wszczepami i implantami, cała ta chemia w organiźmie - jeśli dobiegniemy, zwycięstwo będzie nasze. Nie zwracałem już uwagi na to co się wokół dzieje. Ranni? Umierający? Pociski odbijające się od ledwie działającej tarczy energetycznej? Teraz liczyły się tylko metry pozostałe do bunkra... metry i ten pieprzony wiersz.
"Gdy cicho zbłąkana kula wślizgnie się w białe czoło
znienacka zrobi się biało (nawet na froncie)
biała niedziela biały park piesek biały
zatańczą wkoło"
Widziałem już białka oczu Solarnych. Bestie były przerażone! I bardzo dobrze. Celestia wkrótce upadnie a ich samych czeka zasłużona kara. Ostatnie metry. Skok i ostatnia linijka wiersza. Jak zapowiedź nadchodzącego starcia:
"Pole chwały"
- ZA REPUBLIKĘ!
******************************************************
Dobra. Trochę sporo tego patosu . W przyszłości może lepiej będzie trochę to ożywić. Póki co nie mogłem się powstrzymać. Za wiersz odpowiada pan Józef Czechowicz. Tytuł to "Front".
Dorzucam jeszcze ten przybliżony wygląd wojaka: