Skocz do zawartości

Verlax

Brony
  • Zawartość

    714
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    14

Posty napisane przez Verlax

  1. Nie co, ale kto. Z kontekstu wynika, że Lauren Faust w tym świecie awansowała. Teraz jest ona tamtejszym odpowiednikiem Boga, w końcu jesteśmy w Lachlandzie i Pilitwie (Ponytwie?), więc w coś wierzyć trzeba.

    Cóż, angielska adaptacja pod względem nazw państw chyba wyjdzie lepiej ( Lithuania ->Grand Duchy of Ponythuania ). Wielkie Księstwo Kucykowe już tak dobrze nie brzmi.

  2. Panu Qeborowi najprawdopodobniej chodziło o taką bitwę, w której ostatni raz armia Niemiecka walczyła z Rosyjską na równych warunkach. Później, było już tylko rozpaczliwa obrona przed zergiem Ruskich, którzy jeszcze do tego otrzymali absurdalną liczbę uzbrojenia z Projektu Lend-Lease. A co najważniejsze, Niemcy stracili inicjatywę.

    O ile większość bitew w trakcie Kampanii Wrześniowej pokazywały wielką determinację Polskich żołnierzy i oficerów, to sam sztab dowodzenia popełnił serię krytycznych błędów i w gruncie mierze, przegraliśmy również przez fatalne decyzje wyższego dowództwa. Mogliśmy się bronić znacznie dłużej, albo gdybyśmy mieli trochę oleju we łbie to byśmy dokonali wojny prewencyjnej na spółkę z Czechosłowacją, tylko niestety komuś wtedy zabrakło inicjatywy.

  3. @RainSon. Już wylustrowany jest, dziękuję bardzo za porady.

    @gandzia Co do konkretnych rzeczy związanych z epoką, nie będę starał się być poprawny na siłę, gdyż mam zamiar również to opowiadanie na angielski przekabacić. Jeśli uznam, że dla polepszania walorów literackich, lepiej będzie coś uprościć, tak to właśnie zrobię. Dlatego również opowiadanie to nazywa się "Księżycówka" lub "Moonshine" w angielskim, ze względu na dwuznaczność.

  4. Ale ta Rzeczpospolita Trojga Narodów, czyżby w alternatywnym wymiarze Kozaków dołączono do państwa?

    Nie do końca. Rzeczpospolita Trojga Narodów odnosi się do tak naprawdę dwóch zagadnień. Pierwszy, jako Unia wszystkich trzech ras kucyków ( ziemnych, pegazów i jednorożców ) oraz jako Unia trzech obszarów, to jest Królewstwa Lachowego ( Polskiego ) Wiekiego Księstwa Pilitwinów ( Litwy ) oraz Wschodnich Rubieży ( Części Ukrainy ).

    Poza tym, informuję iż Dostojewski doczekał się swego opowiadania.

    A tak BTW. chwała dla osoby, która wymyśli jak normalnie sponyfikować Litwę. Bo po angielsku to mam Ponythuania, ale w polskim tak dobrze to nie działa.

  5. Mości Panowie i Panie

    Przed wami znajduję się opowiadanie "Księżycówka", to jest swoisty hołd dla wspaniałej twórczości Polskiej na przestrzeni lat, przede wszystkim dla Henryka Sienkiewicza, ale również Pilipiuka oraz Komudy. Opowiadanie jest częścią nieopublikowanego jeszcze projektu "Rzeczpospolita". Zostanie ono również w przyszłości przetłumaczone na język angielski, dlatego też tak dużo tutaj oczywistych ( dla nas ) wyjaśnień dot. world-building. Zapraszam.

    Opis Opowiadania :

    Legenda mówiła, iż Nightmare Moon powróci po tysiąc latach, a gwiazdy pomogą jej w ucieczce. Tak się stało... lecz nie do końca. To nie gwiazdy ostatecznie jej pomogły. Zwykle, historia jest zmieniana przez pojedyńcze kucyki. Ostatecznie, to sama Celestia pokonała swą siostrę, używając Elementów Harmonii, i powstrzymała jej zamiar zaprowadzenia w Equestrii Wiecznej Nocy.

    W czasie, kiedy powoli i nieubłagalnie zbliża się tysięczny Summer Sun Celebration, daleko na wschodzie Dostojewski się upija. Kto by pomyślał, że historia całego świata, zostanie zmieniona przez kucyka o ekstrawaganckim poczuciu honoru i przez jedną butelkę trunku alkoholowego za dużo...

    Opowiadanie :

    Wersja w Google Docs

    Wersja w Spoilerze :

    Księżycówka
    Butelka Która Zmieniła Świat



    Napisane przez Verlax oraz Skryba Spike

    W uznaniu dla Henryka Sienkiewicza, Andrzeja Pilipiuka, Jacka Komudy i ogółu Polskiej Literatury.

    Prolog : Przysięga


    [justify]Kucyki bawiły się świetnie, to było pewne. Karczma “Pod Lutym Turem” była zapełniona po brzegi wszelkiej maści osobistościami. Trzeba było przyznać, iż mimo wielkiego chaosu jaki tam panował, liche drewniane ściany utrzymywały ciężar sklepienia. Było to późne popołudnie a słońce niemiłosiernie grzało, doprowadzając do szaleństwa. Wewnątrz tawerny wcale nie było lepiej, ale chłodne piwo pozwalało zapomnieć o tym choć odrobinę. Gburowaty barman-żubr nalewał trunek kolejnej rzeszy klientów, na którą głównie składali się przedstawiciele tutejszej ubogiej szlachty. Mimo upałów, nikt nie śmiał zdejmować swego szlacheckiego stroju i wszyscy się solidarnie pocili, generując zapach mogący zwalić niedoświadczonego bywalca z kopyt. Dla szlachcica wszak oraz osoby, która chciała podkreślić iż majętna jest, zdejmowanie stroju było całkowicie wykluczone. Oczywiście więc, nikt stroju zdejmować się nie ważył.

    O ile większość zbierała się gdzieś pomiędzy kontuarem a wejściem do karczmy, mała, odosobniona grupa szlachciców zajmowała okrągły stół w kącie. Był wśród nich ziemski kucyk o bogatym wąsie, oraz co budziło konsternację tych, którzy go nie znali, jednym niewidzącym oku. Był już w nieco starszym wieku, a jego brązowe futro i czarna grzywa były w nieładzie. Krzesło nieco się uginało pod jego masywną tuszą. U jego boku siedział pegaz w średnim wieku, o ciemno niebieskim futrze oraz krótkiej złotej grzywie. W odróżnieniu do jegomościa obok niego, wąsa nie posiadał, zaś skrzydła swe trzymał blisko siebie. Do tej pary dołączył w pewnym momencie jeszcze jednorożec, który bez żadnego pytania zajął wolne krzesło. Był niemal w tym samym wieku co pegaz, lecz ten dla odmiany posiadał włosy długie, opadające po obu stronach jego twarzy.

    “Waszmości! Pozwolicie zapewne bym się przysiadł?” jednorożec zapytał, niepotrzebnie w sumie, bo było już to po fakcie.

    “Pozwolimy, a jakże!” ziemski kucyk odparł z entuzjazmem. “Może jednak raczyłby pan wpierw przedstawić się, byśmy tą konwersację począć mogli? Jam jest Zagłoba.” rzekł, prężnie napinając swoją pierś.

    “Wybaczcie moje maniery. Jestem Drzewicki, szlachcic z Boatville.” przedstawił się, zdejmując futrzaną czapkę ze swej głowy.

    “Muszę przyznać w takim razie, iż jestem wielce zdumiony, gdyż byłem pewien, iż znam wszystkie nobilibus personam z tamtych okolic.” odezwał się pegaz. “Jestem Dostojewski, być może kojarzysz mojego brata.”

    “Kojarzę, chociaż nie powiem, że o panu również słyszałem. A nie kojarzył mnie waszmość pewnie dlatego, iż chociaż urodziłem się tam, to wyruszyłem za młodu by towarzyszyć hetmanowi Potockiemu.”

    “Hah, to znaczy iż pewnie wiesz co się teraz dzieje w świecie, a wspaniałych opowieści zebrałeś co nie miara!” Zagłoba dokonał inspekcji swego kufla, który okazał się zdumiewająco pusty. “Karczmarzu, piwa! Stawiaj całemu stołowi!”

    Żubr powoli przebijał się przez ciżbę, nosząc na zaimprowizowanych deskach trzy kufle pełne złocistego trunku. Przez masywność karczmarza, wielu szlachciców musiało ustąpić mu miejsca, co oczywiście im się niezbyt spodobało. Cóż, takie uroki karczmy “Pod Lutym Turem”.

    “Dobrze, przejdźmy zatem od razu do tematu!” Zagłoba opróżnił pół kufla jednym haustem, rozlewając trochę przy tym na stół. “Co się dzieje teraz w naszej Przenajświętszej Rzeczpospolitej? Rzekłeś, iż towarzyszyłeś Potockiemu, więc wiedzę na ten temat waszmość powinien mieć.”

    “Zaiste mości panowie, towarzyszyłem.” odparł. “Źle się dzieje na Kresach. Żubry są niezadowolone, gdyż od dawna nie walczyliśmy ze Stallionbułem. Żubry to lud bitny, skory do wszelkich walk i grabieży, a oni od przeszło kilkudziesięciu lat nie walczyli na poważnie. Potocki podejrzewa, że jeśli tak dalej będzie, może to się przerodzić w coś dramatycznie złego. Tamtejsi szlachcice również nie poprawiają sytuacji.” przerwał na chwilę by łyknąć nieco piwa. “Idea to szczytna, by nawracać żubry na Faustyzm, ale to już jest fanatyzm. Nie wiem czy słyszeliście, ale pewien szlachcic, którego plugawe imię na szczęście opuściło mą pamięć, próbował nawracać ich ogniem i mieczem. Na szczęście Potocki szybko zareagował i do lochu go wtrącił, nim szkód wielkich narobił.”

    “Chwała Faust.” mruknął Dostojewski, sącząc piwo z kufla. “Nie zdzierżę tych pomysłów pewnej części szlachty...”

    “Co masz na myśli?” Zagłoba zapytał zdziwiony.

    “Ostatnio ktoś wpadł na pomysł, byśmy próbowali dokonać unii z Regnum Gryfów na zachodzie.” Dostojewski odparł kręcąc przy tym głową. “Przerażające. Co za ujma na honorze, by łączyć się z tymi barbarzyńcami. Co oni niby, Rzeczpospolitę Czworga Narodów chcą tworzyć? Ale poważnie rzecz ujmując, podobno na okolicznym Sejmiku mają na ten temat obradować w następnym tygodniu. Mówię wam nie zdzierżę... Niby mógłbym wejść, zakrzyknąć “Liberum Veto!” i uciec ile sił w nogach, ale mój honor mi na to nie pozwala, nawet dla większego dobra Rzeczypospolitej. No i przecież sam przysiągłem, iż każdego kto to rzeknie będę obijał po jego niehonorowej mordzie.” Dostojewski dopił do końca. Przechylając kufel do góry dnem, odkrył jak bardzo pusty już był.

    Zagłoba już wiedział co robić.

    “Karczmarzu, piwa!”

    “Wybaczycie, ale dawno nie uczestniczyłem w życiu politycznym. Odświeżcie mi pamięć i przypomnijcie, czymże jest ‘Liberum Veto’?” Drzewicki zapytał, przyjmując od żubra kolejny kufel.

    Liberum Veto? Tfu, klątwa tego kraju, klątwa tej krainy!” Zagłoba warknął wściekły. “Takie plugastwo! Wyobraź sobie, iż jesteś z wielką grupą szlachciców na sejmiku i obradujecie na tematy jakże istotne, takie jak podatki na armię Rzeczpospolitej. A tu nagle co? Jakiś obezjajec, szuja, kanalia bez honoru nagle wstaje z siedzenia i krzyczy ‘Liberum Veto’! Argh...” Zagłoba rąbnął swoim kuflem o stół, szczęśliwie nie rozlewając nawet kropelki. “I cóż się dzieje? Nic! Sejmik zerwany! Zero obrad, zero postanowień, tylko ta śmiejąca się kanalia się cieszy, bowiem jakiś równie honorowy magnat przekupił go strawą, by zrobił to za niego i własnego honoru plamić nie musiał! Zaraza na ich dusze!”

    “Może jeszcze tego nie wiesz, mości Drzewicki, ale Zagłoba ma tendencję do przesady.” Dostojewski rzekł spokojnie, jakby nie zauważając wybuchu swego współtowarzysza. “Ale w tym akurat casum ma on całkowitą rację.”

    Cisza zapadła nad stolikiem, choć w samej karczmie harmider był niemożebny. Już aż tak tłoczno nie było, już nie było kucy, które musiały stać. Szlachcice czasu nie liczyli, ale zauważyli, że zrobiło się delikatnie ciemniej, to pewnie Słońce zaczęło przechodzić na drugą stronę. W czasie kiedy kucyki piły, Dostojewski rozmyślał.

    Sam się czasem zdumiewał nad siłą swego kraju. W końcu jakaż to była piękna nazwa jego! Przenajświętsza Unia Królewska Lachów, Wielkiego Księstwa Pilitwinów i Wschodnich Rubieży. To był kraj piękny, oraz w dużej mierze absurdalny. Który kraj w końcu mógł się poszczycić tym, iż przeszło jeden na dziesięciu jej mieszkańców jest szlachcicem? Ale to jeszcze aż tak absurdalne nie było. W którymże innym kraju panował jakże wspaniały ustrój zwany czasem Demokracją Szlachecką, który zarówno w teorii jak i w praktyce dawał tym kucykom władzę większą niż sam Król? Sejmiki lokalne, organizowane we wszystkich częściach kraju umożliwiały tej grupie społecznej posiadanie realnej kontroli nad swoim państwem.

    Ale był to również kraj, który czasem go przerażał. Byli otoczeni od wszystkich czterech stron świata przez ludy im wielce nieprzychylne, a jedyny kraj, który zachowywał neutralność, lub celniej rzecz ujmując “obojętność” była Equestria, która leżała przeszło kilka tysięcy kilometrów na zachodzie. A przynajmniej podobno leżała, bo nie znał żadnego kucyka, która tam kiedykolwiek był, ba, nie słyszał nawet o żadnym kucyku, który faktycznie pochodziłby z Equestrii. Równie dobrze mógł to być mit. Rzeczpospolita była krajem, w którym do tego stopnia szlachta się rozbestwiła, iż stała się rozrzutna, samolubna i utraciła swą dumę narodową i honor. Czuł w kościach, że te czasy, które jednak piękne były, mogą się obrócić w coś strasznego.

    Sąsiedzi Rzeczpospolitej to nie były tylko Żubry z Kresów Wschodnich i Gryfy zza rzeki Otter, ale również Niedźwiedzie Ursurskiego Caratu, lud dziki i barbarzyński, a na pewno agresywny. Za morzem zaś, król zwący się Lwem Północy rządził swym imperium, rosnąc niebotycznie w siłę. Jakąkolwiek potęga Rzeczpospolity by nie była, będąc osaczonym pośród wielu wilków, nawet najbardziej mężny rycerz może czuć strach. Wszak nec hercules contra plures...

    “Zagłoba, smutek mi ciąży. Zamówiłbyś dla mnie mój specjał bym melancholię w nim utopił?” Dostojewski poprosił cicho Zagłobę.

    “Zaiste! Problemu żadnego z tym nie będzie! Karczmarzu!” Zagłoba wezwał żubra.

    Tymczasem Drzewicki coś cicho mruczał pod nosem, jakby mało zdając sobie sprawę z tego, co się działo wokół niego. W pewnym momencie, ni z stąd ni zowąd wyciągnął książkę i zaczął ją wertować. Z początku Dostojewski to ignorował, ale w końcu jego własna ciekawość go przemogła.

    “Cóż to za dzieło, waszmość?” pegaz zapytał go.

    “Pewne dzieło, które otrzymałem od mego dobrego przyjaciela. ‘Stare Legendy Zachodu’. Piękna księga.” odpowiedział.

    “Naprawdę? Czy podzieliłbyś się w takim razie którąś z tych legendas z nami?”

    “Czemuż by nie, tylko dajcie mi poszukać jakąś dostojniejszą.” uśmiechnął się. “Co do sytuacji pasować będzie.” dodał, po czym przerzucił kartkę.

    Tymczasem, żubr utorował sobie drogę do ich stolika i bez słowa postawił butelkę na ich stole. W takiż sam sposób, milcząco i ponuro, powrócił on do swego miejsca za ladą. W międzyczasie karczma zaczęła już pustoszeć. Zagłoba bawił się swoim własnym wąsem, zastanawiając się zapewne o co tym razem się zbulwersować. Drzewicki wciąż mamrotał, czytając kolejne wersy ze swej księgi. Dostojewski powoli i z ociąganiem przybliżył butelkę do swych warg.

    “Wasze zdrowie.” rzekł i począł pić. Już po chwili butelka jego była prawie całkowicie pusta. Ku zdziwieniu Dostojewskiego, napój palił jego gardło znacznie mocniej niż powinien, a i w smaku dziwny jakiś był. Barman coś dolał czy ki diabeł...

    “Wracając.” zaczął Zagłoba, po raz kolejny przeczesując swojego wąsa. “Na czym my to...”

    “Mam!” nagle odezwał się Drzewicki podnosząc głowę znad książki. “Czy chcecie usłyszeć wspaniałą opowieść o cnej księżniczce przez wiedźmę oszukanej?”

    “Zaiste, byle prędko!” Zagłoba zachęcił jednorożca.

    “Słuchajcie więc uważnie.” Drzewicki odchrząknął, a następnie powolnym, majestatycznym głosem począł opowiadać. “Przeszło tysiąc lat temu, w dalekiej krainie za siedmioma górami, dwoma lasami i kilkoma rzekami których nazw powtórzyć nie potrafię, żyła przepiękna księżniczka, której uroda przyćmiewała swym blaskiem samo Słońce. Żyła ona w zamku wzniesionym z najprzedniejszego alabastru i władała z niego swą krainą, której naturalne piękno nie miało sobie równych... coś dziwnie się to ‘pięknie’ powtarza.” Mruknął do siebie. “Władała ona mądrze i sprawiedliwie, a i swych poddanych otaczała opieką niemalże matczyną. Księżniczka czuła jednak, iż jej wysiłki niedostateczne były, że mogła uczynić więcej dla swego ludu. Noce i dnie spędzała na poszukiwaniu sposobu, który mógłby zapewnić jej poddanym dostatnie i bezpieczne życie.

    “Pewnego dnia do jej zamku przybyła postać odziana w biały płaszcz, twierdząc, iż zna ona tajemnicę, która mogła zapewnić dostatek i pokój jej ziemiom. Księżniczka, będąc mądrą i prawą władczynią zezwoliła na audiencję, pragnąc wysłuchać, co jej gość do powiedzenia miał. Tak też się stało, i już wkrótce Księżniczka w rozmowie z nią była pogrążona.

    “Klacz, bowiem przybyszka właśnie niewiastą była, twierdziła, iż posiada ona moce magiczne, które użyte we właściwy sposób podczas właściwego rytuału wieczny dobrobyt zapewnić by mogły całej krainie. Na poparcie swych słów cząstkę swych mocy ukazała, strażników w myszy przemieniając, by po chwilach kilku do ich prawdziwej formy ich powrócić. Księżniczka była wniebowzięta tymi nowinami, i natychmiast rozkazała rozpocząć przygotowania do tegoż rytuału, a klacz uczyniła swą najbliższą doradczynią. Nie wiedziała ona jednak, iż intencje klaczy dalekie od szlachetnych były.

    “Gdy nadeszła noc, która wedle klaczy była idealna do odprawienia rytuału, poprosiła ona Księżniczkę, aby ta jej towarzyszyła. Twierdziła ona, że jej własna magia niewystarczającą okazać się mogła, i że obecność władczyni mogłaby zaważyć nad tym, czy zaklęcie do skutku dojdzie. Księżniczka zgodziła się, i już wkrótce zarówno ona, jak i klacz w tajemnym kręgu stały, swą magią karmiąc symbole mistyczne. I wtedy klacz ukazała swe prawdziwe oblicze przed władczynią, oblicze plugawe ukryte pod maską iluzji i kłamstw, oblicze wstrętnej wiedźmy, Lightbringer’a sojusznika. I rzuciła ona klątwę potężną na Księżniczkę, jej moce kradnąc i przejmując na własne, oblicze swe zmieniając na podobieństwo jej, a ją samą na Księżyc wysyłając, by tam wieczność w samotności spędziła. Po dziś dzień owa piękna i wspaniała Księżniczka na srebrnym globie tkwi, nazywana przez pospólstwo Klaczą z Księżyca, a jej oblicze na powierzchni uwiecznione przez czarną magię za przypomnienie służyć... ehm, mocium panie?”

    “Wszyssztko w porządku.” odpowiedział Dostojewski, a przynajmniej próbował. Bełkot który z jego ust się wydobył był naprawdę trudny do zrozumienia.

    Zagłoba i Drzewicki popatrzyli na niego podejrzliwym spojrzeniem. Pegaz wyglądał jakby miał zaraz odpłynąć, nie mówiąc już o tym, że ledwo trzymał się w krześle.

    “Mości Zagłoba, cóżże ty temu waćpanowi zażyczyłeś?” Drzewicki zapytał ziemskiego kuca.

    “Ehm...” Zagłoba się wyraźnie zmieszał.

    Drzewicki uniósł butelkę używając swej magii i przeczytał co było napisane na etykiecie.

    “Mocium panie, zażyczyłeś mu czystą księżycówkę.” stwierdził.

    Zagłoba patrzył na jednorożca wytrzeszczonymi oczyma. Po chwili krótki dźwięk opuścił jego gardło, jedyny dźwięk na jaki mógł się on zdobyć.

    “Ups...”

    “Mości... Drzewiski? Drzewcki? Drzewicki? Płoszę... kontynuuj.” Dostojewski zwrócił się w kierunku jednorożca. To, że był pijany jak bela nie budziło już żadnej wątpliwości. Zagłoba zauważył, że nieprzytomny wzrok pegaza miał problem ze skupieniem się na jednym punkcie. Wydawało mu się nawet, iż Dostojewski miał po prostu zeza.

    “Ehm, Dostojewski, chyba powinieneś iść do...”

    “Nie... *hic!* To błyło... piękne. *hic!* powiadaj.” wymamrotał pijany pegaz.

    “Dobrze...” Rzekł Drzewicki niepewnie, spoglądając ostrożnie na szlachcica. “Według tejże samej legendy, wiedźma co Księżniczkę wygnała po dziś dzień rządzi jej krainą, uzurpując tron w alabastrowym zamku, a poddani zdążyli już zapomnieć o swej cnej władczyni. Chodzą pogłoski jednak, jakoby możliwym było uwolnienie prawowitej władczyni z jej srebrzystego więzienia. Albowiem po dziś dzień kroczy ona po powierzchni Księżyca, piękna i smutna, i patrzy z utęsknieniem na naszą krainę, szukając kucyka godnego i honorowego, który podjąłby się tego zadania i uwolnił ją z jej więzienia.”

    Drzewicki zamknął książkę, sygnalizując, że skończył. Tym razem, zapadła już najprawdziwsza cisza, bowiem tylko właśnie ta trójka w karczmie pozostała, nie licząc żubra-karczmarza. Tenże jegomość czyścił teraz kufle po piwie, których nazbierało się co nie miara, nie zwracając uwagi na ostatnich klientów. Tak naprawdę to trudno było stwierdzić czy on w ogóle zwracał uwagę na cokolwiek.

    Cisza stawała się co raz bardziej niezręczna. Wtem, zupełnie bez ostrzeżenia Dostojewski wstał z krzesła. Ku wielkiemu zdumieniu Zagłoby i Drzewickiego, udało mu się nawet utrzymać na kopytach, choć podpierać się o stół musiał. Wzrok miał nieobecny, patrzył gdzieś pomiędzy swoich współtowarzyszy. Gdy przemówił, zszokował tą dwójkę jeszcze bardziej, bo o dziwo dawało się go zrozumieć.

    “To co ta widźma *hic!* czyniła zasługuje na jakże wielkie potępienie. W tejże sytuacji *hic!* jam winien coś z tym zrobić, by honoru swego nie *hic!* zszargać, a i niewieście w potrzebie po*hic!*móc.”

    Dostojewski wyprostował się dumnie, patetycznie unosząc jedno kopyto wysoko w górę.

    Ja, Dostojewski z Boatville *hic!*, przyrzekam na przenajświętszą Faust, na mój honor, oraz mej rodziny, iż nie spocznę póki ta Księżniczka z *hic!* Księżyca uwolniona nie zostanie! Choćbym miał i życie stracić, majątek spalić, pół świata przebieżyć, prawo zignorować, uczynię to! Tak mi dopomóż Faust!

    Po czym, Dostojewski w spektakularny sposób zarył swoją twarzą o drewniały stół, padając nieprzytomny. Butelka, winna temu wszystkiemu leżała sobie spokojnie na podłodze...[/justify]

    • Lubię to! 1
  6. Kircholm, zwany również jako totalny rolf-stomp husarią. Znacznie większa i zdyscyplinowana armia szwedzka nie miała szans.

    Kilka epizodów z Kampanii Wrześniowej. Kilka razy, oddziały kawaleryjskie otrzymały rozkazy szarży na pozycje niemieckie. Co dziwniejsze, ratio sukcesywnych szarż do klęsk był całkiem wysoki... Bitwa pod Bzurą pokazała, że gdyby nie atak od tyłu przez ZSRR oraz za mało czasu na przeszkolenie armii, mielibyśmy naprawdę duże szanse pokonać Hitlera.

    Tour de France, albo inaczej, Niemcy robią Francję jak chcą, mając do dyspozycji mniej liczną i gorzej uzbrojoną armię. Można to właściwie uznać za jedną bitwę, bo po pierwszym starciu z armii Francuskiej nie było co zbierać...

    Passendele, rzadko wspominiana bitwa z Pierwszej Wojny Światowej. Znana ze względu na absurdalne ratio trupów na ilość zdobytego terenu, to jest 2.5 człowieka na metr. Łącznie zginęło kilkadziesiąt tysięcy, wygrywając całe dwanaście mil!

  7. Dostoyevsky

    Portret :

    twarzz.png


    Podanie :

    Ankiety, rzecz której nigdy nie potrafił zrozumieć. Ankiety były niczym, w uznaniu Dostoyevskiego, w porównaniu do zwykłej konwersacji. Ankiety wchłaniały wszystko, cokolwiek w nie wpisano, zaś zwykła konwersacja była prawdziwa, pozbawiona tych sztucznych barier. No nic, takie prawo.


    1. JESTEŚ KUCEM, ZEBRĄ, CZY PRZEDSTAWICIELEM INNEJ RASY? JAK SIĘ NAZYWASZ I SKĄD POCHODZISZ? JAKI JEST TWÓJ WZROST I WIEK? JAK JESTEŚ ZBUDOWANY/NA?

    Ehm... no dobra.

    Jestem Dostoyevsky, jestem pegazem i pochodzę z...

    Hmm... powiedzieć prawdę czy nie? No nie no, honoru podłym kłamstwem nie nagnę.

    Boatville. Wzrost średni, mam...

    Był stary, to było pewne. Ale ile konkretnie? Zaraza. Nigdy tego nie liczył. Narysował majestatyczny znak zapytania w miejsce wieku.


    2. JAK PRZEBIEGAŁO TWOJE DZIECIŃSTWO? TWOJE DORASTANIE?

    Tutaj mógłby się rozpisać, ale był pewien, iż tych waszmościów przede mną to naprawdę nie interesowało.

    Żyłem spokojnie w szlacheckiej, acz biednej rodzinie szlacheckiej.

    Jak będzie trzeba to opowiem, tak to nie ma co mitrężyć języka.


    3. JAKIE JEST TWOJE POCHODZENIE SPOŁECZNE?

    Szlachta.

    No cóż, pierwszy punkt z którym nie było większego problemu.


    4. CZY POSIADASZ JAKIEŚ MOCE OKULTYSTYCZNE?

    Ehm... nie wiedział czy to zaliczyć jako moce okulistyczne czy nie. Poza tym, miał dziwne przeczucie, iż takie moce akurat tam potrzebne zbytnio nie były. Ale w sumie skłamać też byłoby niehonorowo...

    Non Confirmaveruntnapisał po łacinie.

    Niech się teraz głowią co to znaczy, roześmiał się w duchu.


    5. CZYM SIĘ ZAJMUJESZ? CZY KIEDYKOLWIEK CHCIAŁEŚ/AŚ BYĆ KIMŚ INNYM?

    Bimbrownik? Źle. Szaman? Jeszcze gorzej. Może jakoś inaczej...

    Zastępca Reprezentanta Politycznego Plemienia Lachów.

    Na szczęście, szans tego sprawdzić zbytnich nie mieli...


    6. JESTEŚ PRZESĄDNY, CZY KIERUJESZ SIĘ ROZSĄDKIEM?

    Ten sam problem co powyżej. Niby mógł napisać prawdę, ale chyba nie oto tu chodziło...

    Kieruję się zdrowym rozsądkiem.

    Zwykle – dodał w duchu.


    7. WYZNAJESZ JAKĄŚ RELIGIĘ (Kult Słońca, Kult Księżyca, Kult Smoka, INNA), CZY WIERZYSZ TYLKO W SIEBIE?

    INNA – napisał. Nie ma co mitrężyć, jak zapytają konkretnie, to odpowiem. – uznał.


    8. CO SĄDZISZ O NOWOCZESNEJ TECHNICE/TECHNOLOGII? CZY POTRAFISZ SIĘ Z NIĄ OBCHODZIĆ?

    Tutaj uznał, że w sumie może tutaj być bezpośredni.

    Jestem bardzo konserwatywny, a do technologii podchodzę z dużym dystansem. Charakteryzuję się małą znajomością nowinek technicznych i powinienem być ostatnią osobą do rozmowy na ten temat.


    9. POSIADASZ JAKIEŚ MUTACJE I/LUB WSZCZEPY CYBERNETYCZNE?

    Ten sam problem co z pytaniem o okultyzm. Wszczepów nie miał, ale mutacje... nigdy się właściwie nie przebadał w tym kierunku.

    Ni tego ni tego. – napisał.


    10. CZY ZADOWALA CIĘ OBECNY STAN RZECZY, CZY RACZEJ JESTEŚ TYPEM REWOLUCJONISTY? MASZ KONTAKTY ZE ŚWIATEM PRZESTĘPCZYM?

    Za moich czasów było lepiej. – naskrobał. – Jeśli zaś o kontakty ze światem przestępczym, nie posiadam żadnych.


    11. CO NAJBARDZIEJ CENISZ, CZEGO NIE CIERPISZ I DO CZEGO DĄŻYSZ? KOCHASZ KOGOŚ? STRACIŁEŚ/AŚ KOGOŚ? MASZ ZACIEKŁEGO WROGA?

    Zaciekłych wrogów nie mam, bowiem jeśli jakiś już był, to do walki zdolny już nie jest. Kocham swą Ojczyznę, rodzinę i dobry napitek. Nie cierpię bogatej magnaterii oraz wszelkich przejawów braku honoru. Tą wartość cenię sobie najbardziej i każdego kto ją ceni również, nazwę mym bratem.


    Rozszerzenie :

    Wygląd :

    Dostoyevsky jest pegazem o dość sporych skrzydłach, ciemno niebieskim odcieniu skóry i złotych włosach w które wkrada się kilka pasków siwizny. Z drugiej strony, twarz nie przecina mu wiele zmarszczek co utrudnia ustalenie ile on tak naprawdę ma lat, w tym również samemu Dostojewskiemu, któremu się to po prostu zapomniało. W rubryce z wiekiem, narysował znak zapytania. Jest przeciętnie zbudowany, chociaż gruby ubiór ukrywa jego dość dobrze rozwinięte mięśnie.

    Charakter :

    Odważny, zawsze pierwszy w obronie honoru zarówno swego jak i swych przyjaciół, co zwykle stawiało zarówno jego, jak i jego przyjaciół w raczej mało komfortowych sytuacjach. To również patriota, z prostą hierarchią wartości : Faust, Honor i Ojczyzna. Potrafi myśleć logicznie, co nie zmienia faktu, że nie zawsze mu się chce. Wierzy w różne dziwne rzeczy ( jak duchy, bóstwa alkoholu, Wielkich Przedwiecznych, Dziadki Trądy itp. ). Lubi być w centrum uwagi, a dzięki elokwentnemu stylu wypowiedzi jest w stanie łatwo zdobyć uznanie w trakcie sejmików, oraz jakże codziennych konwersacji.

    Mutacje :

    Nie wiadomo na ile to mutacja, a na ile po prostu inna budowa ciała, ale Dostoyevsky charakteryzuję się powalającą odpornością na napoje alkoholowe. Do tego, nawet kiedy jest już pijany, wydaje się nadal zachowywać całkiem logicznie. Spór czy to jest mutacja, czy po prostu unikatowość ludu z którego pochodzi, pozostaje zagadką do dzisiaj, bowiem nie pozwolił się w tej sprawie przebadać. Jest teoria, że po prostu ciało Dostoyevskiego zamienia procenty w swoistą energię pozytywną, co powoduje, że alkohol działa na niego mniej więcej jak kawa. Gdyby go skatalogować jako gatunek można byłoby to zrobić jako "Equus Bimbrownikus". Sprawdzić tego jednak, nie dało się.

    Umięjętności "Magiczne" :

    Poza tworzeniem alkoholu co najmniej dziwnymi metodami, potrafi on również wypędzać złe dusze ( czyli po prostu, egzorcyzmować ). Żadnej z tych umiejętności nie użył od dawna, sam Dostoyevsky zaczyna wątpić czy to jeszcze działa.

    Stosunek do Technologii :

    Już sam wygląd Dostoyevskiego mówi : „Witajcie mości panowie, właśnie się urwałem z innej epoki!”. Poza noszeniem stroju, które odważono by się założyć tylko w teatrze i to na jakiejś kiepskiej sztuce, nosi przy pasie ceremonialną szabelkę. Większość zaawansowanych funkcji komputera czy Ipona pozostaje dla niego wielką zagadką. Natomiast docenia niektóre wynalazki powiązane z przemysłem browarniczym, dzięki nowym wynalazkom, może z większym tempem produkować bimber.

    Umiejętności :

    - Znajomość wielu języków, w tym łacińskiego. Potrafi się również posługiwać plemienną gwarą, więc nawet przy braku znajomości języka, będzie potrafił się dogadać.
    - Wrodzona odporność na wszelakie trunki alkoholowe.
    - Mało przydatna, umiejętność szermierki rodzinną szablą.
    - Umięjetność destylacji alkoholu. Duża znajomość wszelkich napojów tego rodzaju.
    - Wiedza o Zielarstwie
    - Umiejętność Sztuki Przetrwania w trudnych warunkach.
    - Potrafi się posługiwać nowoczesną bronią, co nie zmienia faktu, że dobry w jej użytkowaniu nie jest.

    Historia :

    Poza znanymi sektorami, na niemalże zupełnym pustkowiu żył lud bitny, zwany również Lachami. Mimo pojawienia się nowoczesnych technologii, byli niesamowicie konserwatywni, zarówno w umyśle jak i wielu dziedzinach życia. Dostoyevsky od początku się wychowywał w trudny warunkach. Był szlachcicem, ale profitów dużo mu to nie dawało, albowiem ziemia na której żyli była jałowa, niezdatna do uprawy. Podobnie jak wszystkie pegazy z tego ludu, jego imię składało się z „świętego słowa”, oraz końcówki, która została nadana mu na cześć legendarnego bohatera, Furious Sky’a.

    Nie mogąc zdzierżyć biedy, Dostoyevsky w końcu zdecydował się opuścić swoją rodzinną planetę. Był pechowy już z samego początku, bowiem lecąc na gapę, trafił na planetę jeszcze bardziej wyludnioną i biedną. Tam jednak poznał Twardowsky’iego, innego emigranta z jego rodzinnej planety. Ten dobrze się usytuował, był bowiem wielce poważany jako szaman oraz przywódca nomadycznego plemienia. Widząc potencjał, Twardowsky przyjął Dostoyevsky’iego jako swego ucznia. Przez kilka lat, Dostoyevsky nauczył się wiele umiejętności: zielarstwa, astronomii, nawigacji w trudnych warunkach, pędzenia bimbru, sztuki przetrwania, obsługi broni oraz szamanizmu i czarnej magii. Niestety, nigdy jej się w pełni nauczyć nie zdołał, bowiem Twardowsky niewytłumaczalnie zniknął. W jego chatce, Dostoyevsky znalazł wiadomość, której treść mówiła, iż udał się na Księżyc ponieważ ścigały go złe moce. Napisał w niej również, aby o niego się martwił, ale by wykorzystał jego umiejętności i odnalazł godne życie.

    Dostoyevsky postanowił spełnić prośbę nauczyciela, ale tylko w części. Uciekając od owego nomadycznego ludu, którzy znów potrzebował szamana, nasz bohater szybko odnalazł statek i zaczął pędzić żywot koczowniczy. Przez przeszło kilkadziesiąt lat podróże były jedyną aktywnością Dostoyevskiego. Później jednak, w dość przypadkowy sposób został nieoficjalnym agentem służb wywiadu NLR, oraz jednocześnie jednym z najbardziej ściganych kuców w Imperium Solarnym. Historia jak to się stało, mogłaby wystarczyć nawet na materiał książkowy... *Click!*



    Próbka Writing'u.

    Księżycówka - Butelka Która Zmieniła Świat

  8. Wódka Niewypitka i Niewypijka, to motyw bezpośrednio z opowiadań Andrzeja Pilipiuka o Jakubie Wędrowyczu. Co do Komudy, będąc absolutnie szczerym, żadnych jego dzieł nie przeczytałem, więc możliwe nawiązania do niego są przypadkowe.

  9. Notka Autora :

    Opisany poniżej OC, jest jednym z bohaterów opowiadania 2986 Steps, oraz jest częścią jeszcze nie opublikowanego projektu "Rzeczpospolita". Nie spoiluje na razie co to jest, powiem tylko, że będzie epickie.

    nowyawatar.png

    Imię : Dostojewski

    Wiek : Dostojewski nie pamięta, ale delikatna siwizna wskazuję, że jest dość stary.

    Płeć : Ogier

    Rasa : Pegaz

    Cutie Mark : Skrzyżowana szabelka z pistoletem skałkowym.

    Miejsce Urodzenia : Boatville

    Miejsce Zamieszkania : Brak.

    Specjalny Talent : Pojedynkowanie się.

    Lubi : Dobry napitek i posiłek, ambitną rozrywkę oraz dawanie niehonorowym po pysku.

    Nie lubi : Skąpstwa, bogatej magnaterii oraz wszelkich objawów naruszenia złotej wolności.

    Nawyki językowe : Wprowadza makaronizmy z łaciny do swoich wypowiedzi, zdarza mu się nagminnie.

    Wygląd : Dostojewski jest pegazem o dość sporych skrzydłach, ciemno niebieskim odcieniu skóry i złotych włosach w które wkrada się kilka pasków siwizny. Z drugiej strony, twarz nie przecina mu wiele zmarszczek co utrudnia ustalenie ile on tak naprawdę ma lat, w tym również samemu Dostojewskiemu, któremu się to po prostu zapomniało. Jest przeciętnie zbudowany, chociaż gruby ubiór ukrywa jego dość dobrze rozwinięte mięśnie.

    Charakter : Odważny, zawsze pierwszy w obronie honoru zarówno swego jak i swych przyjaciół, co zwykle stawiało zarówno jego, jak i jego przyjaciół w raczej mało komfortowych sytuacjach. To również patriota, z prostą hierarchią wartości : Faust, Honor i Ojczyzna. Potrafi myśleć logicznie, co nie zmienia faktu, że nie zawsze mu się chce. Wierzy w różne dziwne rzeczy ( jak duchy, bóstwa alkoholu, Wielkich Przedwiecznych, Dziadki Trądy itp. ). Lubi być w centrum uwagi, a dzięki elokwentnemu stylu wypowiedzi jest w stanie łatwo zdobyć uznanie w trakcie sejmików, oraz jakże codziennych konwersacji.

    Historia :

    Notka Gerharda Armauera Hansena : Nie wiadomo na ile to co Dostojewski opowiedział będąc kompletnie pijanym jest prawdziwe. Sugerowane jest podejście do tych informacji z przymrużeniem oka.

    Dostojewski urodził się w Boatville, małej wiosce leżącej w bardzo odległej od Equestrii Rzeczpospolitej Trojga Narodów ( Lub w pełnej nazwie : The Sacred Union of the Kingdom of Lachland, the Grand Duchy of Ponyuania and the Eastern Borderlands ). Mimo, iż jego rodzina była dość uboga, otrzymał bardzo staranne wykształcenie. Poza ojcem i matką, miał jeszcze starszego brata Dostojewskiego. Nazywali się tak samo, wyglądali tak samo i w sumie również zachowywali się tak samo. Jedyna rzecz, która pozwalała ich rozróżnić to taka, iż starszy wprowadzał makaronizmy z francuskiego, a młodszy ( ten opisywany tutaj ) z łaciny.

    W szkole szlacheckiej dwoje braci nie miało problemów z samą nauką. Większym wyzwaniem było dla nich jednak bronienie honoru ich własnej rodziny. Oczywiście, byli młodzi więc ich “walka o honor rodziny” zwykle była tylko wymianą drewnianymi kijami. Do czasu, w którym jeden z młodych szlachciców nie wyzwał młodszego Dostojewskiego na pojedynek. Mając honor na sercu, przyjął wyzwanie, mimo iż jego przeciwnik był przeszło 3 lata starszy co było widać po jego znacznie większej sylwetce.

    Mimo tego, dzięki wielkiej zręczności oraz “już-nie-tak-honorowym” użyciu skrzydeł udało mu się go pokonać, co również zapewniło mu Cutie Mark. Chwała Celestii, przynajmniej dawało się już ich odróżnić. Od tego momentu, nic ciekawego się nie wydarzyło aż do końca ich edukacji i przejścia w dorosłość.

    O ile starszy Dostojewski zajmował się głównie gospodarstwem, młodszy nie próżnował, wyruszając na wiele wypraw. Najbliżej sukcesu była wyprawa po Wódkę Niewypitkę, niestety w finale okazało się, że jest to Wódka Niewypijka, a nie Niewypitka, co stanowiło dużą różnicę, bo Niewypitki nie da się całej wypić, zaś z Niewypijki w ogóle napić. Poza tym poprzysiągł sobie brać udział w Sejmikach i solidarnie obijać mordy każdemu, któremu się przypadkowo rzekło “Liberum Veto”. Ma również swoiste hobby w upijaniu się wraz ze swoimi szlacheckimi towarzyszami, zwykle albo do nieprzytomności, albo do rozwalenia karczmy w drobny mak ( warto zwrócić uwagę, że on i tak pije najmniej, a przynajmiej tak twierdzi, notka Hansena ).

    Przez kilka lat służył jako husarz w armii Hetmana Zamojskiego, gdzie rozwinął asortyment dawania po mordzie do prężnie rozwijającego się przemysłu. Potem imał się różnych zajęć: był doradcą Króla, znachorem, amatorskim egzorcystą, bimbrownikiem, przywódcą zajazdów, czwartym muszkieterem i Celestia wie kim jeszcze. W trakcie swych podróży odwiedził między innymi Coltkuttę i Flankfurt ( gdzie walczył z epidemiami ), przemierzał Kresy Wschodnie, oraz miał wielki zaszczyt być w Stallionbulle jako reprezentant dyplomatyczny. Obecnie, znajduję się w Equestrii, ale to co tam tak właściwie robi jest wielką niewiadomą. Królewscy Gwardziści, którzy próbowali się tego od niego dowiedzieć wrócili kompletnie pijani, przesyceni informacjami, które w normalnych okolicznościach dokonałyby im implozji mózgów.

    Notka Hansena. Twierdzi również, że to on uwolnił Lunę z księżyca. Tutaj jestem absolutnie pewien, że kłamie.

    Ubiór i Akcesoria :

    Dostojewski zwykł nosić dość typowy strój szlachcica Rzeczpospolej Trojga Narodów ( a przynajmniej tak twierdzi, notka Hansena ), z jakże charakterystycznym żupanem. U pasa ma ceremonialną szabelkę, którą nie pokroiłby nawet sera, dlatego też posiada drugą szabelkę po drugiej stronie pasa, ukrytą pomiędzy fałdami ubrań. Niestety, ze starości Dostojewskiemu trochę się zapomina gdzie ma którą szabelkę, co niejednokrotnie wpędziło go w kłopoty. Poza tym posiada pistolet skałkowy, który ma niesamowitą tendencję do nie strzelenia, dlatego częściej Dostojewski stosuje go jako broń obuchową lub broń rzucaną. Ostatnio, odwiedzając Flankfurt udało mu się nabyć rewolwer, ale w praktyce jeszcze nie udało mu się go zastosować.

    Umiejętności :

    - Znajomość języka ojczystego, Equestriańskiego i łacińskiego.

    - Wrodzona odporność na wszelakie trunki alkoholowe.

    - Umięjetność poprawnego machania szabelką - Poziom Zaawansowany.

    - Umięjetność strzelania pistoletem skałkowym. Wprawdzie jego pistolet i tak nie strzela, ale co z tego.

    - Wiedza o wszystkim. Zwłaszcza kiedy jest mocno napruty.

    - Sztuczki, których nauczył się od podejrzanego jegomościa o nazwisku Wędrowycz.

    Nawyki :

    Poza wtrącaniem makaronizmów do wypowiedzi ma zwyczaj pić tylko odpowiednio dobry trunek, co odróżnia go od reszty jego szalonej ferajny.

    Nie lubi pomidorów. Nie pytajcie dlaczego.

    Znajomości :

    W trakcie zajazdów szlacheckich Dostojewski nawiązał współpracę z najbardziej mądrą/porąbaną grupą mąciwód jakich dało się znaleźć. Do jego największego zajazdu należeli między innymi Skrzetuski, Zagłoba, Twardowski ( notka Hansena, w tym momencie konwersacji z Dostojewskim byłem już tak pijany, że nie jestem nawet tego do końca pewien ).

    W trakcie epidemii trądu we Flankfurcie poznał Twilight Sparkle, którą szczerze polubił za jej podejście do życia oraz niejako dziecięcą ciekawość. Razem, oraz z pomocą doktora Hansena udało im się powstrzymać epidemię.

    Przyjaźni się również z Armauerem Hansenem z Flankfurtu, po tym jak założyli tam ośrodek do badań nad trądem. Przyjaźń utrwalają co tygodniową wizytą w karczmie w Mareggen, niestety Hansen ciągle schodzi przedwcześnie.

  10. Nie powiem, trochę się boję myśląc o ewentualnych następnych książkach z tej serii. Wiedźmin dla mnie to saga-legenda, przeczytałem całą przeszło 3 razy. I niestety racja, że Sapkowski ostatnio z poziomem stoi kiepsko. Żmija, poza jednym, epickim i wspaniałym rozdziałem była naprawdę średnia. Nie chciałbym zepsuć swojego poglądu o Wiedźminie, ze względu na kiepsko napisany sequel/prequel.

  11. Prosta szabelka, produkowana od przeszło XVI do początku XX wieku w Polsce. Jakość tejże broni była zdumiewająca, do tego stopnia, że szable używane przez husarów zostały uznane za najskuteczniejszą broń sieczną na świecie przez naukowców, bijąc takie bronie ( które, swoją drogą, są bardzo przereklamowane ) jak katany samurajów.

  12. Hmm... niech pomyślę.

    Stanisław August Poniatowski. Geniusz polityczny, który ostatecznie przegrał tylko dla tego, że konfederacja pogrążyła jego próby powstrzymania rozbiorów. Ten facet prawie nam załatwił Unię Polsko-Rosyjską, na równych zasadach, z całkowitym środkowym palcem dla Austrii i Prus. Postać niesamowicie niedoceniana. Polecam : "Historię Głupoty w Polsce".

    Karol Marks ( i Engels ). Żadne inne dzieło świeckie nie wpłynęło tak bardzo na historię świata.

    Dmowski i Piłsudzki, jako ostatnie przykłady polityków, którzy Polskę mieli na sercu, a zręczni na scenie byli również.

    Stefan Batory, dość zapomniany, a jeden z najlepszych królów za czasów I Rzeczpospolity jakich mieliśmy kiedykolwiek.

    Bohdan Chmielnicki, jako przykład postaci, o doskonałych umiejętnościach przywódczych, doskonałej znajomości militariów i absolutnie tragiczna, jeśli chodzi o znajomość polityki. Trudno przytoczyć inną postać, która osiągając tak wiele, nie zniszczyła wszystko jedną złą decyzją.

  13. Wstęp :

    Dobry

    Jako pasjonat literatury polskiej, wobec dzieł Andrzeja Pilipiuka obojętnie przejść nie mogłem. W pewnym momencie, porażony niemocą wymyślenia jakiegoś bardziej oryginalnego pomysłu postanowiłem dokonać :

    -Adaptacji
    -Ponyfikacji
    -Tłumaczenia Angielskiego
    -Reworka

    Opowiadania zwanego jako 2586 Kroków, pod nazwą 2986 Steps.

    Opis Opowiadania :

    Twilight is marching... It's only two thousand nine hundred eighty-six steps...

    Flankfurt. A small city on the far north of the Equestria. Beautiful landscapes, marvelous coastline, almost four hundred years the of history, the town is a true gem of the Northern Reaches, attracting tourists from all across the Kingdom. A city with a long and glorious history, a city with...

    Leprosy Epidemic.

    Dozens of the Flankfurt’s citizens fall to the painful and terrible illness. The disease was so powerful, that even modern Equestrian medicine couldn't do anything to stop it. Hearing of this city in peril, Twilight Sparkle sets off on a journey in hopes of stopping it before leprosy spreads further into the Equestria. However, the longer the lavender unicorn fights the plague, the more she begins to notice, that this is no ordinary plague and that something sinister lurks in the snow-filled streets of Flankfurt…



    Lista Zmian w stosunku do oryginału :

    1. Zmieniona Chronologia
    2. Dodano jeden całkowicie nowy rozdział oraz kilka nowych paragrafów. Ostatecznie, ma wyjść około 2 całkowicie nowe rozdziały i przeszło 12 nowych paragrafów.
    3. Daniel Danielsen został wyrzucony na Księżyc za bycie zbyt płaską postacią. Przykro mi panie Pilipiuk, ale ta postać ci nie wyszła. Wprowadzono na jego miejsce Dostojewskiego.
    4. Zamiana niektórych treści dialogowych.
    5. Poprawki kosmetyczne.
    6. Delikatne zmiany fabularne.
    7. Dodano więcej World-Building.
    8. Dostosowano opowiadanie do standardu anglo-języcznego.

    Link Do Opowiadania :

    *Click!*

    Od siebie :

    Jako autor tego dzieła, chciałbym również gorąco podziękować panu Skrybie Spike, za wielką pomoc jaką mi udzielił w utrzymywaniu gramatyki tego opowiadania na odpowiednio wysokim poziomie.

    Uprzedzając pewne pytania, ten fic na Polski przetłumaczony nie będzie, bo w gruncie rzeczy, gdybym to zrobił, to wyszłoby niemal to samo co napisał Andrzej Pilipiuk, a ja, aż tak bardzo z jego prac nie zamierzam ciągnąć.

    Jakby były jakieś pytania lub sugestię, jestem dostępny zarówno tutaj, jak i ewentualnie na FimFiction.net.

    Pozdrawiam

    Verlax

  14. Nie jestem pewien czy to się liczy, ale kiedyś miałem niezłą traumę związaną z FimFiction.net. Opublikowałem kolejny rozdział i poszedłem spać. W nocy, śniło mi się, że dostałem dwa dislike'y, psując mój wspaniały rating. To był mój największy koszmar od czasów dzieciństwa. Nie ma co, bycie pisarzem rzuca się na psychikę.

    Czasem mi się zdarza, że jak próbuję usnąć i wtulam sobie głowę w poduszkę, to mimowolnie słyszę piosenki z MLP.

×
×
  • Utwórz nowe...