Skocz do zawartości

Enimean

Brony
  • Zawartość

    201
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Enimean

  1. Nie zabardzo mam możliwość wypowiedzenia się z punktu widzenia mistrza gry, więc wypowiem się z punktu widzenia gracza. Patrzę na listę dostępnych światów, i mam zafundowane kilka godzin siedzenia i myślenia o tym jakie piękne mogły by być te sesje. Nie sądze aby Imka je odwaliła. Wręcz przeciwnie, sądze że ma potencjał do mistrzowania i będzie w tym dobra. Jeśli zdobędzie tytuł MG to ja napewno się zapiszę. Poza tym, nie musi zrobić tych wszystkich światów jesli nie bedzie czuła się w nich dobrze.

  2. Dlaczego tak mało wiemy o rodzinie Pinkie? Sądzę, że warto to zmienić. Na tym właśnie polega zabawa. Ja podaję przykład jednego z przodków naszej różowej klaczy, a wy tworzycie jego historię (ewentualnie wygląd, jeśli nie będzie podany w serialu). Potem wybiorę najlepszą z propozycji i w ten sposób powstanie drzewo genealogiczne Pinkie. Pierwszy kucyk, tata Pinkie. Powodzenia!!

    ^^ ~Discors

    clyde_pie__pinkie__s_dad__by_fooblued-d5
  3. Jest to OC stworzone jako podanie do sesji. Uznałam jednak że jest dość dobre więc zdecydowałam się je tu umieścić. W spoilerze znajduje się obowiązkowa część którą musiałam napisać aby złożyć podanie do sesji. W drugim jest historia którą również umieściłam w podaniu. 

    Podchodzę do biurka z ciemnego drewna i przyglądam się pedantycznie złożonym kartkom na których widnieją szeregi 
    starannie wydrukowanych liter. Nigdy nie chciałam iść do wojska. Ale jak inaczej mogę uciec? Nie mogę. Wiem że nigdzie się nie ukryję. Przed tym kim jestem, nie ma ucieczki. Przed tym co mi zrobili. Jedynym wyjściem jest ciągła ucieczka. Kiedy tylko usłyszałam o poborze do wojska, natychmiast pogalopowałam się zapisać. To mogło być rozwiązanie. Nikt by mnie nie schwytał gdybym była w wojsku. Prawo by mnie nie tylko ścigało, ale i chroniło. Ale pozostawała istotna kwestia. Czy zostanę przyjęta? Na pewno. Z tego co mówił tamten ogier wywnioskowałam że nie mają luksusu przebierania w kandydatach. Rzucam przelotne spojrzenie na stolik gdzie walają się gazety pornograficzne a Avandius i ten drugi, nieważne jak mu było, ślinią się na widok jakiejś klaczy o długich nogach i wyzywającej pozie. 'No dobra'- myślę - 'Wypadało by zabrać się za ten kontrakt.' Rzucam zaklęcie na czarny długopis który natychmiast podbija się w powietrze i zawisa w oczekiwaniu na moje polecenia. Wzdycham, po czym zabieram się za kontrakt.
    1. JESTEŚ KUCEM, ZEBRĄ, CZY PRZEDSTAWICIELEM INNEJ RASY? JAK SIĘ NAZYWASZ I SKĄD POCHODZISZ? JAKI JEST TWÓJ WZROST I WIEK? JAK JESTEŚ ZBUDOWANY/NA?
    Jestem klaczą, jednorożcem. Na imię mi Arietta BlackWidow. -Jestem ciekawa czy już słyszeli o mnie tutaj. nawet jeśli to na pewno nie pod nazwą Arietta BlackWidow, tylko projekt 0257. Czy mają polecenie złapać mnie i odwieźć na Domino kiedy tylko dowiedzą się że tu przebywam? Tego nie mogę być pewna. Ale jeśli teraz wybiegnę z sali na pewno zaczną coś podejrzewać. Może nawet mnie zatrzymają i zaczną wypytywać? Tak czy inaczej muszę kontynuować pisanie.- Urodziłam się na planecie Casandra. Jestem dość wysoka,ale nie przesadnie. Mam 20 lat, mocne nogi, twarde kopyta oraz jestem silna.
    2. JAK PRZEBIEGAŁO TWOJE DZIECIŃSTWO? TWOJE DORASTANIE?
    'Przyszła pora na pierwsze kłamstwo.- Myślę- Pierwsze ale nie ostatnie.' Cały czas będę musiała kłamać. Nie mogą dowiedzieć się prawdy. To by mnie zabiło. Ze smutkiem spoglądam na oderwane ucho, w którym kiedyś znajdował się mikrochip, aby mnie namierzyć jeśli zerwała bym się spod kontroli. Na szczęście przed ucieczką podsłuchałam rozmowę dwóch kuców i wiedziałam gdzie znajduje się chip. Ale co mam napisać na karcie? Najlepiej coś tak banalnego aby nikt nie podważał autentyczności tych słów. Drapię się po podbródku, po czym patrzę jak długopis przesuwa się po kartce kreśląc na niej słowa, które najpewniej, zadecydują o mojej przyszłości.
    Urodziłam się w domu który zajmował się techniką. Do 11 roku życia uczyłam się podstaw, potem rodzice oddali mnie na praktykę pilota myśliwców klasy III. Przeprowadzka do miasta w wieku 17 lat.
    'To powinno wystarczyć. Przecież wiele rodzin posyła swoje dzieci aby uczyły się techniki. W tym świecie jeśli nie znacz podstaw techniki, nie masz szansy na przyszłość.' Myślę po czym przechodzę do kolejnego pytania.
    3. JAKIE JEST TWOJE POCHODZENIE SPOŁECZNE?
    Wolny poddany.
    4. CZY POSIADASZ JAKIEŚ MOCE OKULTYSTYCZNE?
    Magia - poziom wysoki zaawansowany.
    Apropos tego nie mogłam skłamać, choć chętnie bym to zrobiła. Bardzo mało klaczy ma moc równą mojej. A nawet jeśli mają takową to na pewno nie chcą wykorzystać jej w wojsku. Tu jednak zanim zdołała bym się zoriętować zrewidowali by mnie i miała bym kłopoty. Tymczasem pewnie przydzielą mnie do specjalnej grupy w której będą zmuszali mnie do zaklęć w dzień i w nocy. Chyba że w nocy będą zmuszali mnie do zajęć, zupełnie nie związanych z magią.
    5. CZYM SIĘ ZAJMUJESZ? CZY KIEDYKOLWIEK CHCIAŁEŚ/AŚ BYĆ KIMŚ INNYM?
    Jestem dziwką. Chcę pilotować statki kosmiczne.
    Nie mam ochoty wysilić się wymyślić coś bardziej kreatywnego. Ale, przecież nikt nie będzie podważał prawdziwości tych słów. Ostatnio dziwki były spotykane wszędzie więc bez problemu mogła się podać za jedną z nich. Była by niewiarygodnie głupia, pisząc że jest płatnym mordercą. Natychmiast by mnie zabili albo co bardziej prawdopodobne aresztowali a potem torturowali zmuszając do wyjawienia innych osób ze środowiska przestępczego.
    6. JESTEŚ PRZESĄDNY, CZY KIERUJESZ SIĘ ROZSĄDKIEM?
    Nie wieżę w przesądy. Nie kieruję się rozsądkiem, lecz chęcią przetrwania tam gdzie się nie da przetrwać.
    Banał. Szczerze mówiąc ni wieżę aby ktokolwiek pomyślał że drugie to prawda, ale raczej nie wypada zostawić pustego miejsca.
    7. WYZNAJESZ JAKĄŚ RELIGIĘ (Kult Słońca, Kult Księżyca, Kult Smoka, INNA), CZY WIERZYSZ TYLKO W SIEBIE?
    Jestem ateistką.
    8. CO SĄDZISZ O NOWOCZESNEJ TECHNICE/TECHNOLOGII? CZY POTRAFISZ SIĘ Z NIĄ OBCHODZIĆ?
    Potrafię się posługiwać wszelkimi rodzajami techniki oraz technologii jakie wyprodukowano w ciągu ostatnich pięciu lat.
    9. POSIADASZ JAKIEŚ MUTACJE I/LUB WSZCZEPY CYBERNETYCZNE?
    Tu nie mogę kłamać. A tak bardzo bym chciała ukryć fakt wszystkich szczepów i mutacji, ale raczej żaden kuc nie potrafi w całkowitej ciemności z odległości 30 metrów zestrzelić muchę.
    Wszczepy cybernetyczne klasy Delta. Między innymi: ulepszony wzrok, ulepszony słuch, zwiększenie refleksu, sprawności fizyczno-umysłowej oraz szybkości.
    10. CZY ZADOWALA CIĘ OBECNY STAN RZECZY, CZY RACZEJ JESTEŚ TYPEM REWOLUCJONISTY? MASZ KONTAKTY ZE ŚWIATEM PRZESTĘPCZYM?
    Nie chcę niczego zmieniać. Kontakty ze światem przestępczym- umiarkowane.
    Tak naprawdę chcę zmienić wszystko, chcę polecieć na Domino i uwolnić wszystkich którzy znajdują się w tamtejszych zakładach. Ale nie mogę. jedyne co mogę aktualnie zrobić to się ukrywać.
    11. CO NAJBARDZIEJ CENISZ, CZEGO NIE CIERPISZ I DO CZEGO DĄŻYSZ? KOCHASZ KOGOŚ? STRACIŁEŚ/AŚ KOGOŚ? MASZ ZACIEKŁEGO WROGA?
    To jedno pytanie wystarczy abym zapadła w odrętwienie, i przywołała wbrew własnej woli wspomnienia które wepchnęłam do najdalszych części mojego umysłu starając się za wszelką cenę o nich zapomnieć. Teraz powracają z całą mocą. Przypominam sobie tłumy małych źrebiątek przewożonych w ciasnych skrzyniach na Domino, nieświadomych tego co je czeka. Źrebiątek w których byłam ja. Przypominam sobie wszystko. Wszystko o czym usiłowałam zapomnieć. Ale nie mogłam, to było zbyt głęboko abym mogła wyrwać wspomnienia razem z korzeniami, a rzeczywistość przypomina mi o nich każdego dnia. Pomimo odrętwienia jednak udaje mi się nakreślić kilka słów po czym dochodzę do siebie i dokańczam zdanie, na powrót wpychając niechciane wspomnienia w najdalszy zakątek mnie.
    Cenię istnienie innych. Nie cierpię udawanej odwagi, przesądności i tendencji do zdrad. Straciłam wystarczająco dożo osób aby nie pozwolić na stratę jeszcze choćby jednej.- Właściwie, to straciłam już tyle osób aby mieć w dupie to czy stracę jeszcze z milion, ale raczej nie będzie to zachęta jeśli otwarcie przyznam że to że mogłabym posłać wszystkich na świecie na rzeź nie robi na mnie najmniejszego wrażenia.- Nie mam u nikogo długów pieniężnych. Moje informacje nie pozwalają mi z całą stanowczością potwierdzić iż nikt nie chce mnie zabić.
    Arietta BlckWidow
    Jeszcze raz wertuję oczami kartkę która teraz jest zapełniona moim pismem. Zastanawiam się czy się nie wycofać. przecież jeszcze mogę. Ale jeśli mnie złapią? Nie, na to nie mogę sobie pozwolić. bez dalszego rozmyślania kładę na biurku dowództwa papier i wychodzę z sali. Zaraz mam spotkanie z klientem w sprawie jakiegoś wyjątkowo uciążliwego mafioza czy jakoś tam tak. Nie mogę się przecież spóźnić, na egzekucję. Jedną z wielu, w moim wykonaniu.




    Historia


    Arietta BlackWidow znana również pod nazwą projekt 0257.
    Urodziła się na ulicy. Została oddana do przytułka zaraz po urodzeniu, skąd zabrali ją w wieku 2 lat razem a mnóstwem innych źrebiąt na satelitę planety, zwaną Domino. Po przyjechaniu został jej nadany numer 0257. Na Domino przeprowadzano tajne eksperymenty nad kucykami ziemskimi, w wyniku których wyrósł jej róg oraz została obdarzona niewiarygodnie wielką mocą magiczną, która to pomogła jej w wieku 10 lat uciec z Domino. Usiłowała uratować jeszcze kilka innych kuców ale bały się one, bo wiedziały że jeśli ich złapią wszyscy zostaną zabici. Sama więc wyruszyła, i wydostała się z satelity.

    Stukot własnych kopyt był jedynym dźwiękiem jaki słyszała szwendając się po uliczkach miasta. Nie miała do kąd iść. Euforia która nastąpiła po wydostaniu się z ośrodka badawczego już dawno przeminęła i ustąpiła miejsca czarnej rozpaczy. Od doby nie miała w ustach nic poza wygrzebanej z kubłów na śmieci piętki czerstwego chleba. Ponadto zimno niebywale jej doskwierało,a porywisty wiatr smagał ją lodowatym podmuchem, przyprawiając ją o jeszcze większe dreszcze. Kątem oka zauważyła ciemną sylwetkę kuca wyłaniającą się z mroku jednej z bocznych uliczek. Nie zwróciła na to większej uwagi, dopóki nie zorientowała się że uporczywie idzie za nią od okoła dziesięciu minut. Zaczęła się rozglądać za jakimkolwiek metalowym elementem, czy choćby czymś mogła by wykorzystać jako prowizoryczną broń, kiedy ogier zagrodził jej drogę. Miał ciemno brązowe umaszczenie i krótko obciętą granatową grzywę, ponadto cuchnął alkoholem i zgnilizną.
    -Hej, to nie jest miejsce dla małych klaczy, wiesz? Jeszcze coś mogło by ci się stać. Może cię odprowadzić?
    -Nie, dziękuję. Sama się oprowadzę.
    -No nie bądź taka.- To mówiąc objął ją w pasie i przycisnął do siebie. Zaczęła wierzgać ale jej przeciwnik był większy i silniejszy. Ponadto nic nie zrobił sobie z głośnych krzyków tylko się roześmiał.- Zadziorna jesteś, lubię takie. No to zaczynamy zabawę. Co malutka? Jak ci...
    Nie zdążył dokończyć bo nagle zamknął oczy, i przewalił się na zdezoriętowaną klaczkę. Gdy wyswobodziła się z ciała które ją przygniotło, zobaczyła że tuż za miejscem w którym stał kuc, stoi blado granatowy pegaz o czarnej jak smoła grzywie, trzymający w pysku łom, który natychmiast odrzucił i spojrzał na nią z ukosa.
    - Powinnaś być bardziej ostrożna.
    - Tak, pewnie tak.- Odpowiedziała przypatrując się z zaciekawieniem kucowi. Teraz zauważyła że miał ciemne głębokie zielone oczy.
    - Nie jesteś stąd, prawda?- Zapytał unosząc brwi.
    - Nie. Pochodzę z Domino.- Powiedziała za nim zdołała ugryźć się w język. Jak mogła być tak bezmyślna. Jeśli słyszał o Domino natychmiast ją złapie, albo zabije.
    - Nie słyszałem o takiej planecie. - Powiedział rozwiewając resztki jej obaw.- Jestem Jony DarkForest.
    - Miło mi. -Teraz ona też powinna się przedstawić. Tylko że wcale nie miała imienia. W ośrodku była po prostu projektem 0257. W końcu podała pierwsze lepsze imię.- Arietta... - Rozejrzała się gorączkowo w poszukiwaniu pomysłu. Jej wzrok natrafił na pająka który plótł sieć w rogu budynku.- Arietta BlackWidow.-Dokończyła.
    -To do zobaczenia, Arietto.
    Klaczka nie poruszyła się, tylko wpatrywała w sylwetkę znikającą w mroku. Kuc przystanął i obrócił się w jej kierunku, po czym zapytał.
    -Nie mas dokąd iść?- Pokręciła przecząco głową.- Choć ze mną. Lepiej żebyś się nie wpakowała w kolejne kłopoty, kiedy nie będzie mnie w pobliżu.
    Tak właśnie Arietta, czy też projekt 0257 poznała Jonego DarkForest, z którym zetknęła się jeszcze przy innej okazji.
    Arietta była w branży przestępczej dopiero od kilku miesięcy, ale już zdołała się stać jednym z najpopularniejszych płatnych morderców. Właśnie czekała na spotkanie z jednym z jej najlepszych klientów. Tym razem jednak miało chodzić o coś ekstra. Podobno było to zadanie na którym poległ już nie jeden zabójca. Arietta jednak nie dawała wiary pogłoskom. Właściwie, nigdy nie interesowała się ofiarami. Kim byli, co robili, lub jak się narazili jej pracodawcy. Za to właśnie ją ceniono. Za dyskrecję, rzadko spotykaną w świecie przestępczym. Arietty nie obchodziły szczyty polityczne i spiski czy knowania, dążące do obalenia jednego z polityków, czy wzniecenia buntu. Ona miała zadanie do wykonania. Oczywiście, nie zawsze chodziło o tak wyniosłe zadania. Czasami ginął zięć, lub teściowa, lub po prostu za bardzo napraszający się akwizytor. Wszyscy ginęli z mniej lub bardziej wyjaśnionych przyczyn. Winą obarczano zagłodzenie, przeoczony zator w tętnicy czy nadpsutą żywność. Arietta właśnie zastanawiała się jak upozoruje śmierć swego celu, gdy do jej małego zapchlonego poddasza, weszła przez drzwi młoda, na oko dwudziestoletnia klacz, która na widok trzynastolatki zatrzymała się i rozejrzała po poddaszu.
    - Kiedy mogę się spotkać z pająkiem?- Zapytała przymilnym tonem.
    - Oczekiwałaś starszego kuca o wystającym sześciopaku? Przykro mi że cię zawiodłam. Na szczęście nie mam w zwyczaju zawalać roboty tak jak wizerunku.- Nie zdziwiło jej to że pracodawca nie pokazał się osobiście. Nigdy tego nie robił. Nie spodziewała się jednak wypudrowanej klaczy. Nie miała jednak co wybrzydzać. Klient, to klient.- Kto tym razem?- Zapytała rzeczowo.
    -TY???, jesteś pająkiem. Bardzo śmieszne mała. A teraz idź do domu. Chyba nie szukasz tu problemów.
    Arietta uniosła brwi, a jej nóż błyskawicznie znalazł się przy gardle klaczy, która nawet nie zauważyła kiedy Arietta znalazła się obok niej.
    - Wydaje mi się że to ty, powinnaś uważać na problemy. A teraz, powiedz grzecznie kogo mam zabić, bo może się okazać że to będziesz ty.- Powiedziała z mściwym uśmiechem na ustach. Uwielbiała chwilę kiedy mogła kogoś postraszyć. Ubóstwiając przerażone spojrzenia, takie same jakie teraz kierowała w jej kierunku klacz.
    To skutecznie przekonało zleceniodawczynie że ma do czynienia z tym kogo szukała. Przełknęła ostrożnie ślinę i starała się nie brać większego wdechu aby nóż nie wciął się w jej gardło.
    -Chodzi o szefa mafii, zwanego wężem.- Powiedziała i ostrożnie wyjęła z torby pogniecioną zżółkłą karteczką na której był wypisany starannym pismem adres, i numer pod którym zabójczyni mogła znaleźć cel. Podała ją Ariettcie która opuściła nóż i z zainteresowaniem przyjrzała się napisanemu adresowi. -Zabójcy na niego nasłani zaginęli bez wieści. Zajmuje się głównie ściąganiem kasy od...
    -Dostarcz swojemu szefowi, że możecie go uważać za zmarłego.- Bezpretensjonalnie przerwała klaczy, która skwitowała to prychnięciem, ale nie zbyt pogardliwym. Nie miała ochoty znów poczuć ostrza na gardle. Zmierzyła Ariettę wzrokiem, i wyszła.- Wąż, i pająk. - powiedziała sama do siebie- Będzie ciekawie.

    Gdy doszła pod wskazany adres lał rzęsisty deszcz. Spływające po jej nie osłoniętym karku strużki lodowatej wody przyprawiały ją o dreszcze. Nigdy nie zabierała na takie wypady więcej niż opaski na bok i oczy, oraz czarnego pasa który owijała wokół talij na którym były zawieszone noże, dwie fiolki z trucizną i granat dymny i inne przydatne rzeczy. Skoro polegli lepsi od niej, musiała się przygotować. Stała teraz przed wielkim budynkiem bez okien. W jedynych drzwiach jakie Arietta dostrzegła stał wielki brunatny ogier o długiej grzywie która nie różniła się kolorem od jego maści. Nie postrzegła go jako problemu. Wyglądał po prostu na mięśniaka. Dała głowę że tak powinien wyglądać płatny zabójca. Nie jak chuderlawa trzynastolatka,tylko wielki umięśniony ogier o twardym i nie wzruszonym obliczu. Westchnęła i podeszła do ogiera robiąc wielkie oczy. Kiedy chciała, potrafiła wyglądać na bardzo ponętną. Ogier spojrzał na nią, ale za oderwał wzrok. Arietta zbliżyła się do niego z figlarnym uśmiechem na ustach. Tak jak podejrzewała, ten idiota nawet jej o nic nie podejrzewał. To był błąd. Gdy zbliżyła się do niego na odległości kilku kroków, jeden z noży w jej pasie otoczył lekka turkusowa mgiełka. Zanim strażnik się zorientował leżał z poderżniętym gardłem. Jeśli to była ochrona, to ona jest córką Luny. Podepchnęła nieruchome ciało do czytnika siatkówki, a drzwi otworzyły się bezszelestnie. Gdy tylko się skupiła, powoli zaczęła stawać się przeźroczysta. Gdy już osiągnęła zamierzony cel, czyli całkowitą niewidzialność, weszła do środka. Byli by głupi gdyby nie umieścili kamer, a ona jeszcze głupsza gdyby dała się na nie złapać. Jej zaklęcia były nie wykrywalne przez żadne czujniki, czy wykrywacze. Był to jeden z wyników eksperymentów przeprowadzanych na niej na Domino. Nie miała planów tego budynku, ale kierowała się instynktem, który rzadko ją zawodził. Gdy doszła do niemal czarnych drzwi uznała że poszło jej łatwo. Za łatwo. Przygotowała granat dymny, i filidranowy nóż, o okrutnie zakrzywionym ostrzu, lubiła go najbardziej. Zwolniła zaklęcie, i tak nie było jej potrzebne, wolała oszczędzać energię na inne rzeczy. Zastanowiła się chwilę, a potem pchnęła drzwi. Znalazła się w pokoju, którego ściany,podłoga i sufit zostały zrobione z czarnego drewna. Na podłodze leżał haftowany dywan z jedwabiu, a ściany obwieszały piękne obrazy i makiety okien przez które w tej chwili widać było falujące morze. Wiedziała że to tylko hologram, ale sprawiał wrażenie niebywale prawdziwego. Przy ścianach ustawiono ozdobne regały wypełnione książkami, a na komódce leżał mały stosik listów. Naprzeciwko miejsca w którym się znajdowała, stał fotel, a za nim biurko. Usłyszała męski, głęboki głos. Wydawało się jej że już go gdzieś słyszała, ale szybko odrzuciła tę myśl.
    -Gratuluję.- Powiedział ktoś kto najprawdopodobniej siedział na fotelu.- Doszłaś aż tutaj, nie uruchamiając żadnej z pułapek. Faktycznie, zasługuje to na uznanie. Zastanawiałem się kim będzie osoba która będzie miała mnie zabić tym razem. Słyszałem plotki o zabójcy zwanym 'pająkiem' ale nie podejrzewałem tak małej klaczki. Brawo, mistrzowska robota. Więc przyszłaś mnie zabić? Jaka szkoda że ci się nie uda.- Gdy tylko wypowiedział te słowa zza drzwi umieszczonych po prawej stronie Arietty wybiegło tuzin kuców i natychmiast ją otoczyło. Ze zdumieniem, rozpoznała w nich, innych morderców. Mike, Jamie, Eddard, i wszyscy inni.- Gdybyś tylko widziała zabawkę, którą im to zrobiliśmy. Niedługo właściwie zobaczysz. Przecież sama do nich dołączysz. 
    Na te słowa Arietta stworzyła wokół siebie pole ochronne klasy delta, i błyskawicznie prze teleportowała się poza linię okręgu, jaki stwarzali otaczający ją kuce. Kule leciały w nią z zabójczą prędkością, a ona również odpowiadała ogniem. Padło trzech, ale Arietta wiedziała że nie da rady tuzinowi. Nawet jeśli by ich zabiła to wiedziała że za drzwiami czekają kolejni. Jedynym jej wyjściem było zabicie kuca na fotelu i ucieczka. Ostatnią rzeczą jaką zapamiętała z potyczki było przechwycenie broni paraliżującej o dużym zasięgu i odpalenie jej w kierunku tresowanych morderców. Po tej czynności błyskawicznie prze teleportowała się do fotela i przewróciła go naciskając jednocześnie przycisk który zatrzasnął oboje drzwi uniemożliwiając przybycie odsieczy. Słyszała głosy każące wyważyć drzwi, ale wiedziała że z nim oni tu dotrą, ich szef będzie martwy. Już miała zatopić kulkę w sercu jej ofiary kiedy, jej wzrok napotkał oczy. Wiecznie zielone, bezdenne, ciemne jak otchłań. Nie mogła, po raz pierwszy w życiu zawahała się przed morderstwem. Nie potrafiła tego zrobić. Nie jemu. Zatracona w bezdennej zielonej toni nawet nie zauważyła kiedy czyjeś kopyta odciągnęły ją od niego i powaliły na ziemię, brutalnie dociskając. Odgłosy dochodziły do niej jak stłumione i niewyraźne.
    -Szefie, nic ci nie jest?
    -Nie.- odpowiedział, teraz już miała pewność. Znała go, a teraz umrze z jego ręki. Taki był jej los. Zawahała się przed zabiciem jego, ale on nie zrobi tego w stosunku do niej. Jednak, zamiast wyroku usłyszała polecenie.- Zdejmijcie jej maskę.
    -Ale szefie, czy nie lepiej załatwić ją tu i teraz?
    -Chcę się dowiedzieć kim jest. I dlaczego ja jeszcze żyje. - Arietta zrozumiała. Chciał wiedzieć dlaczego go nie zabiła kiedy miała okazje. Ale to nie miało znaczenia. Na pewno jej nie rozpozna. on nie wpatrywał się w jej oczy, tak uważnie jak ona w jego. Myślała, kiedy ktoś zdejmował jej maskę. Myliła się. - Arietta? - Usłyszała zdziwiony głos. A jednak, poznał ją.- Co ty tu...? Jak ty tu...?
    -O to samo mogłabym zapytać ciebie.- Prychnęła klaczka. Podwładni Jonego tylko popatrzyli po sobie zdezorientowani tą niecodzienną wyminą zdań pomiędzy płatnym zabójcą, a szefem mafii.
    -Mogę ci wszystko wytłumaczyć ale...
    -Wiedz zrób to!- Wrzasnęła ale zaraz jęknęła z bólu czując ogromny nacisk kopyta ogiera na jej bark.- Albo, najpierw każ temu gorylowi nie zrobić za mnie papki.
    Tak Arietta i Jony DarkForest wyjaśnili sobie wszystko. On powiedział jej, jak ją znalazł i jak domyślił się czym było Domino i kim ona jest. Jak zatrzymał ją u siebie chcąc skontaktować się z kucykami z Domino aby ją zabrali, a on dostał za nią niezłą kasę. Jak powoli, zamiast łatwym zarobkiem stała się dla niego, znajomą,przyjaciółką, i ukochaną. Jak kiedy przybyli po nią kuce z Domino kazał jej się wynosić w diabły aby ją chronić. Ona też powiedziała mu wszystko. Jak przekonała kuca który pilnował jej celi żeby wszedł do niej, i w efekcie dostał przeciwność tego co mu obiecywała. Jak sama się okaleczyła odcinając kawałek ucha w którym był mikro-chip. Jak go spotkała. Jak wiele wycierpiała na Domino. Po tych wydarzeniach zawarli spółkę i zostali parą. Potem Jony został przymusowo wezwany do wojska. Mijały lata, a on nie wracał. Po trzech latach czekania Arietta sama postanowiła go odszukać.

  4. Pięknie. Trzeba było się zastanowić przed podpaleniem im całego miasta! No cóż, co się stało to się nie odstanie. Teraz tylko jak mamy się dostać do Landsbergu? Właściwie mogłabym wcale nie wchodzić do miasta. Wstaję od ogniska i kieruję wzrok na Feredrica. To przypomina mi że ja przecież również nie pochodzę z Imperium, tylko z Bretonni. Tylko po co mi było z niej wyjeżdżać? Myślę oglądając blizny na nadgarstkach. Nadal pamiętam ciemność i  ten przerażający chłód który panował w fortecy. Teraz tam właśnie jest Thristian. Przez chwilę rozpamiętuje ból jaki mi towarzyszył przez cały pobyt w fortecy. To obezwładniające poczucie niemocy które towarzyszyło mi przy każdym postawionym kroku. Teraz on czuje to samo. A jeśli już nie żyje? A jeśli mój sen był tylko wspomnieniem trupa? Nie, był zbyt realny. Taki ból nie mógł by emanować przez osobę która odeszła już z tego świata. On musi żyć. Inaczej, czy to co robię ma sens? Jeśli umrze co pozostanie mi do zrobienia? Najpierw spłacę dług Johnowi,a potem? Pewnie w końcu łowcy czarownic mnie wytropią i zabiją. Tak czy inaczej, cokolwiek zrobię zawsze będzie ze mną coś nie tak. Bo takie było całe moje życie.W niełasce i nieszczęściu los bił na oślep. Ciekawe co czują ci którzy nie muszą się obawiać martwych którzy przyjdą do nich w nocy, w ciemności. Bo ja nigdy nie będę tego czuła. Zawszę już będę nie ludzka. Inna. Widziałam za dużo chaosu, zbyt mocno go doświadczyłam żeby nie teraz zostawił. Nie zostawi, ani teraz, ani nigdy.

  5. Niektórzy sądzą że aby coś mieć trzeba to ukraść. 
    Na tym został zbudowany mój świat.
    Niektórzy sądzą też że księżniczki są dobre i miłosierne.
    To również zajmuje pozycje w moim świecie.
    Pozycję, kłamstwa.
    Tak mnie nauczono, i to mi pokazano. 
    Pokazano mi prawdę.
    Imię : Balckeye Angel / Oczko
    Rasa : Jednorożec
    Wiek : 18
    Wygląd : Takie przerażające czarne oczy. Jakby czegoś w nich brakowało. Tak obezwładniające, tak puste. Ale poza tym, to klacz jak klacz. Turkusowa maść i ciemno granatowa grzywa. CM ; plama. Ciemnozielona bransoletkę na przedniej prawej nodze. Nie wyglądała jakoś nadzwyczajnie. Właściwie to nikt nie zwracałby bym na nią uwagi, gdyby nie te oczy.
    Charakter : Trochę ekscentryczna i arogancka. Bardzo, arogancka. Zawsze potrafi się czymś odciąć. Nic ją nie obchodzi co o niej mówią czy myślą inne kucyki. Pomysłowa i zaradna. Bardzo lojalna.  Bardzo rzadko można zobaczyć u niej łzy.
    Historia:
    Nigdy nie widziała matki.  Wychował ją pustelnik, jej ojciec. I to właśnie on ją okłamał. Został bowiem wygnany z Equestrii. Swego czasu był najbardziej zaufanym doradcą księżniczek. To mu jednak nie wystarczyło. Pragnął władzy. Usiłował więc otruć księżniczki. Spisek został wykryty, a on sam miał być stracony. Księżniczka Celestia jednak uznała że za tyle lat służenia jej nie umrze, lecz zostanie wygnany z Equestrii. On jednak nie był jej za to wdzięczny. Wręcz przeciwnie. Zamiast wyjechać z Equestrii ukrył się w lesie Everfree wraz z córką, w którą przelał całą swoją nienawiść do księżniczek. Kiedy umarł, Oczka już nic nie trzymało w małej chatce. Chciała jednak dokończyć dzieło ojca. Ruszyła więc prosto do Canterlotu, gdzie usiłowała zabić Celestię. Nie udało jej się. Trafiła do więzienia. Uciekła jednak. Nikt się nie domyślił że siedząca w celi Blackeye jest wyczarowanym przez oryginał, klonem. Nikt, poza pewnym jednorożcem o imieniu Shining Armor. Wytropił ją i usiłował namówić do służenia księżniczkom które odpuszczą jej przewinienia. Ona jednak tylko się wściekła. Rozegrał się pomiędzy nimi pojedynek, który skończył się remisem. Tak więc Oczko uciekła, ale pojęła w czym rzecz. Nie miała zabić księżniczek, lecz je pokonać. Dlatego postanowiła ukraść klejnoty harmonii i użyć ich przeciwko Celestii i Lunie. Ominęła straże, dostała się do sali gdzie trzymano elementy. Prawie umierając z wycieńczenia przełamała blokadę Celestii. I już miała wyciągnąć kopytko by wziąć elementy, gdy nagle zmorzył ją sen.
    Upodobania: Czary, słuchanie historii o przygodach, lody truskawkowe.
    Lęki : Ciemność.
  6. Ty spoilerowiczu!!!!!! Nie obejrzałam jeszcze całej serii!! Nie miałam bladego pojęcia że River potrafi się regenerować!

    Ale przecież  Jenny ożyła

  7. < A taką miałam piękną przemowę o chaosie teraz powiedzieć. Naprawdę fajna była.>

    -Proszę, nie. Nie, nie, nie. - Mówię sama do siebie. Co mu robią? Jednak jest więziony. Musze mu pomóc. Muszę do niego dotrzeć, i to najlepiej jak najszybciej. Po chwili uświadamiam sobie że nadal wtulam się w Johna. Nie mam ochoty się od niego odrywać, ale cóż. Nie chętnie wstaje i spoglądam na Płomienia który siada na moim nadgarstku. Podnoszę dłoń i lekko gładzę jego głowę. Po chwili Płomień odlatuje, a ja podchodzę do jeszcze ciepłego ogniska i klękam przy nim. Patrzę na mrugające iskierki. Biorę jeden z węgielków w rękę i ściskam go mocno. Jest tak pięknie ciepły. Oddycham głęboko po czym wypuszczam z dłoni, całkowicie zimny.

  8. Spoglądam na Federica. Skąd u niego takie wywody? No cóż, właściwie nie mam poco się tym interesować. Niech myślą że jestem małą głupiutką wieśniaczką. Nagle czuję się jak gdyby coś uderzyło mnie w pierś. Nie mogę się poruszyć, a na mojej twarzy maluje się zdumienie. Te oczy, są tak podobne do oczu Thristiana. Niemal identyczne. To przecież nie możliwe. To nie mogą być jego oczy!  Gwałtowny piorun momentalnie wyrywa mnie zamyślenia. Nie, nie są. Chciałam tylko żeby były. Ale nie są. TO przypomina mi jak bardzo jestem samotna. Samotna, i nieporadna, jak mała uciekająca z domu dziewczynka którą kiedyś byłam. A może nadal nią jestem? Mam ochotę usiąść i się rozpłakać. Nie chcę być sama. Ale jestem. Jestem tak samotna, że duchy muszą mnie odwiedzać, i nie pozwalają mi zapomnieć o tym że już ich nie ma. Że oni nie żyją i nigdy nie wrócą. TAk właśnie mówiłam sama sobie. Ale wracają. Momentalnie uświadamiam sobie że to nie jest miejsce na ego typu rozważania i szybko przybieram pogodna minę.

    Bardzo panom dziękujemy panie Federcu, i panie krasnoludzie. Jestem Nastia. A co was, jeśli można spytać, tutaj przygnało?  

  9. -Och, powód jest tak prosty jak tylko się da, pomimo tego wolała bym utrzymać go w tajemnicy. Skoro jednak tego odemnie żądacie panowie. - Coż, raczej nie powiem im że  podpaliłam dzisiaj las i miasto. Raczej nie będą chcieli gościc przy ognisku piromanki. Spoglądam na Johna. Mam nadzieje że sie nie obrazi, i dobrze zagra swoją rolę.- Jesteśmy zakochani. Jednak nasze rodziny niezbyt przychylnie patrzył na ten zwiątek. Mój ojciec zażyczył sobie bym poślubiła innego, dlatego uciekliśmy z małej wioski oddalonej o dwa dni drogi od Landsbergu. Jak widzicie, nie idzie nam za dobrze.

  10. - Witajcie panowie.- Mówię i uśmiecham się promiennie i odrzucam włosy. Wychwytuję ciekawskie spojrzenie mężczyzny i spoglądam mu w ciemne i głębokie oczy. Nadal jestem wyczerpana więc mam szczerą nadzieję że nas nie zaatakują.  Krasnolud bez brody? Dość interesujące. I jeszcze ten cudzoziemiec. Ciekawe co ich tu sprowadza?. -Pozwolicie że spoczniemy przy waszym ognisku? Wielce bylibyśmy radzi. Mamy za sobą dość długą drogę.

  11. Praktycznie każdy film czy serial takie posiada. Szczegóły które twórcy poukrywali aby co bardziej spostrzegawcze osoby mogły je zauwarzyć i zastanowić się nad nimi. Jednym z takich przykładów jest własnie MLP:FiM S01E01, w bibliotece w Cantelocie. Stoi w niej klepsydra, za którą przez chwilę widać posąg głowy Kiedy się przyjrzymy można zauważyć że widać tam głowę Nightmeere moon! w Doktorze Who również da się to zauważyć np. 'Bad Wolf' albo 'You are not alone' albo i choćby w 'Pora na przygodę' widzimy pozostałości po wielkiej wojnie grzybów. Ale jest tego więcej. Co ty zauważyłeś?

  12. Doktor jest jednym z najlepszych seriali tego świata. Nie rozumiem jak można go nie lubić. Co do najulubionej ( czy jakoś tam tak) towarzyszki do Doktora to Donna lub Marta. 

    doprowadziło mnie do łez ze śmiechu.  :cadanceawesome:

    A najlepszy Doktor? Według mnie David Tennant jest naj genialniejszy ze wszystkich innych. 

  13. < I co ja mam teraz do roboty?>

    Zwisam i wpatruje się w ziemię. Jestem tak wyczerpana że chyba bardziej by się nie dało. Tylko patrzę i zastanawiam się co się dzieje z Thristianem. A jeśli go zabili? Wtedy bez powodu tłukłabym się tam gdzie najbardziej nie powinnam być. Nie, nie mogli by. Był im przecież potrzebny. On musi żyć. Musi. Jeśli nie on żyje to spalę ich wszystkich, co do jednego. Najpierw ich podpalę żywcem, ale tak żeby jeszcze żyli. Potem to oni będą mieli problem.

  14. Najbardziej epickie było kiedy...

    No właśnie, kiedy? Spotkłam się już z wieloma zakończeniami tego tekstu. Niektórzy sądzą że jest to jeżdzenie koniem po statku kosmicznym ( Doktor Who), inni że wielka woja grzybów (Pora na przygodę), a jeszcze inni żę jest to trwanie w lodowcu przez 70 lat (Kapitan Ameryka). A może jest to jedne z genialnych tekstów typu;

    '- Pora na flirty będzie później.

    - Obiecujesz?

    - Dwanaście akademi właśnie wybuchło.' (Doktor Who)

    A jaka jest twoja propozycja?

  15. Najbardziej epickie było kiedy...

    No właśnie, kiedy? Spotkłam się już z wieloma zakończeniami tego tekstu. Niektórzy sądzą że jest to jeżdzenie koniem po statku kosmicznym, inni że wielki czerwony pająk/człowiek, a jeszcze inni że kamienne anioły które nie ruszają się kiedy na nie patrzysz. A może jest to jedne z genialnych tekstów typu;

    '- Pora na flirty będzie puźniej.

    - Obiecujesz?

    - Dwanaście akademi właśnie wybuchło.'

    A jaka jest twoja propozycja?

×
×
  • Utwórz nowe...