Skocz do zawartości

Enimean

Brony
  • Zawartość

    201
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Enimean

  1. Usiłuje powstrzymać wymioty. Najchętniej bym tu została, tu wśród ognia gdzie czuje się dobrze. Jestem jednak pewna że John nie będzie chiał zostać w środku płonącego lasu. Nie może mnie tu zostawić. Potrzebuję go żeby znaleźć Thristiana. Chcę się położyć i iść spać, właśnie tutaj. Nie dam rady iść. Przecież mamy konia. Świta mi myśl w głowie, ale po chwili przypominam sobie że już nie mamy. Trzeba będzie gdzieś jakiegoś ukraść, ale potem się tym zajmę. Teraz muszę doprowadzić się do stanu w którym będę mogła iść.

    -Nie chcę stąd iść.- Z mojego gardła wydobywa się tylko cichy szept. Pewnie i tak mnie nie usłyszał.- Chcę tu zostać.

  2. Spalę. Zabiję. On chce mnie ugasić. Chce mnie zabić. Chcę żebym przestała płonąć. Ale ja nie przestanę. Nigdy nie przestanę. Dopóki będzie się tliła choćby iskierka na całej ziemi, ja ją wezmę i wzniecę płomień. Nigdy nie przestanę. Nagle spoglądam na trzech ze zwierzoludzi. Uśmiecham się naprawdę makabrycznie, po czym naokoło nich tworzę krąg z ognia, który zaczyna wzrastać. Widzę przerażenie w ich oczach. Kiedy w końcu płomień ma ok 3 metry okrą zaczyna się zmniejszać. Widzę jak zbijają się w grupkę, szukają wyjścia z kręgu który nieustannie się zawęża. Ale nie mogą uciec przed ogniem. Przed mną. Jeden z nich rzuca się prosto w ścinę usiłując wybiec z kręgu. Widzę jego zwęglone ciało które bezwładnie pada na ziemie. Taki sam los spotyka pozostałych dwóch. Rozglądam się i widzę płomienie ogarniające wszystko. Niech płoną. Niech niszczą. Ale ja muszę stąd uciec. I to nie sama. Przestaję płonąc po czym podbiegam do jaskini w której szybko chwytam torbę i pośpiesznie wybiegam. Rzucam jeszcze kulami ognia w szamana i jednocześnie spoglądam na Johna. Trzeba się stąd wynosić.

  3. O nie. Nie dam się zabić byle komu. Zaczynam płonąć. Sam ogień. Czuje się tak jakby w moim wnętrzu nie znajdowało się nic innego. Płomień odleciał z ramienia już przedtem więc teraz nic mu nie jest. Zdaje mi się że ktoś do mnie woła. Ktoś kto jest blisko a zarazem daleko. Nagle słyszę krzyk. Ktoś krzyczy i nie przerywa pomimo tego że powinien nabrać oddechu. Nagle nabieram pewności że to ja sama krzyczę. Nie, to nie ja. Ja nie krzyczę, ja płonę. Cała w ogniu wychodzę z jaskini, nawet nie trudząc się odepchnięciem krzaków. Zaczynają się palić kiedy tylko je dotykam. Staję i mierzę wzrokiem zwierzoludzi, a na koniec zerkam na Johna leżąćego na ziemi. Przez myśl przelatuje mi tylko jedno; Witajcie w piekle.

  4. Bajka jest genialna! Zaraz po doktorze Who i Mlp to mój ulubiony serial. Wbrew pozorom nie jest to schizowata bajka dla niedorozwiniętych umysłowo tylko coś pięknego. Czasami serio są momenty z fabułą taką że łep wybucha, ale są też takie że nie można oderwać wzroku. Szczególnie wielką wojna grzybów i historia lodowego króla to wątki z którymi warto się zapozać.

  5. - Nieeeeeeee!

    Budzę się z krzykiem. Czuję się mała i bezbronna. Sama próbuję się przekonać że to nie była prawda. Nadal mam przed oczami płonące miasto, i ten przerażający księżyc. Mam wrażenie że ja też płonę hoć jest to bez sęsu. Ogień jest nieodłączalną częścią mnie. Dopiero teraz uświadamiam to sobie z całą mocą. I cokolwiek zrobię nie uda mi się tego zmienić

  6. Nie, to nie może być prawda. Ona nie żyje. A jednak tu jest, patrzy na mnie martwa i nieżywa.

    -Mamo, ja... Ja nie mogłam. Nie mogę. Proszę, zostaw mnie, proszę. Zabiję ich, ale proszę, zostaw mnie.- Klękam i obejmuję głowę rękami jakbym chciała się odgrodzić od tego od czego nie mogę, i nigdy nie będę mogła.- Zostaw mnie. Ty nie żyjesz!- Krzyczę, nie wiem czy po to aby ją odegnać, czy po to aby samej to sobie uświadomić.- Jesteś tylko duchem! Jesteś martwa! Ciebie nie ma!- Zaczynam płakać. Chcę być daleko. Chcę się od niej ogrodzić. Przypomnieć sobie że to nie prawda, ale wszystko wydaje się takie realne. Tak bardzo prawdziwe. Prawdziwsze niż rzeczywistość. 

  7. -Zaraz zwymiotuje. - Mruczę cicho. Chyba zaczyna mi odbijać. W głowie mi się kręci i nie potrafię skupić myśli. Próbuje coś powiedzieć, sama nie wiem co ale z moich ust wydobywa się tylko bełkot. Wydaje mi się że wszystko świeci. Mrużę oczy i biorę głęboki wdech. - Jasno tu, prawda? Za chwilę przyjdą wilki. Heh, jakie to śmieszne słowo. Abo jakieś inne. Cokolwiek. Czy wiesz jak to jest być zakopanym? Bo ja chyba wiem. Ale raczej nie. To dobrze? Bo mi się nie wydaje. A wiesz że ja widzę las. To takie zabawne. - Zaczynam chichotać, puszczam lejce i pocieram dłonią o dłoń. Gdy je rozwieram pomiędzy nimi jest tylko ogień. Patrząc na tańczące płomienie zaczynam jeszcze bardziej chichotać aż w końcu przeradza się on w niekontrolowany opętańczy śmiech.

  8. - Jesteś głupszy od tego konia! Nikt nie wykonuje swojej pracy za darmo, tym bardziej łowcy. A oni w przeciwieństwie do ciebie mają coś w głowie. Jak sądzisz, co ludzie będą woleli wydać pieniądze, na odbudowę miasta, czy schwytanie mnie? Łowcy będą wiedzieli że nie ma co mnie ścigać bo nikt im za mnie nie zapłaci. Poza tym, gdybym czegoś nie zrobiła teraz gniłbyś w lochu. - Mówię i dokańczam wołowinę. Przez chwilę siedzimy w milczeniu, aż w końcu mówię.- Postaram się cię nie spalić. I dzięki. Większość ludzi po prostu zrzuciła by mnie z konia i odjechała.

  9. Odgarniam włosy z czoła i przecieram oczy. Jak przez mgłę widzę migający po bokach las. Po chwili zaczynam odzyskiwać ostrość widzenia, nadal jednak jestem osłabiona i najchętniej chciała bym postój, ale wiem że najpewniej nie ma nawet co marzyć. Sprawdzam czy mam na ramieniu torbę. Z ulgą uświadamiam sobie że jest na moim ramieniu. Wzdycham i z niemałym wysiłkiem wygrzebuje z torby kawałek suszonego mięsa i powoli skubię kawałki wołowiny. Oglądam się na Johna i czekam na jego reakcję na niedawne zdarzenia.

  10. Sigmarze, ratuj. Po chwili jednak przypominam sobie że dla mnie nie ma bogów którzy mi pomogą. Jestem przecież tylko nędznym pomiotem Chaosu, i sama muszę sobie pomagać. Nie dam rady im wszystkim. Co może ich zmusić do zostawienia nas w spokoju? Co, co ,co? Myślę gorączkowo. Pewnie nic poza.. ratowaniem tych którzy są im najdrożsi. Gdy tylko do głowy wpada mi ta myśl uśmiecham się jak na przeklętą przez chaos przystało i ślę fale mocy do wszystkiego co znajduje się poza linią tłumu. Chcę aby domy, karczmy, burdele i wszystko w zasięgu mojego wzroku zajęło się ogniem. Wszystko, a może i jeszcze więcej. Mam tylko nadzieje że mój towarzysz jest na tyle szybki i silny że uda mu się mnie złapać kiedy najprawdopodobniej zemdleję i zwalę się z konia od tak wielkiego wysiłku. Na nieszczęście jednak miastowi cały czas zacieniają krąg wokoło nas. Mogę spróbować jednak trochę ich odpędzić. Koncentruje się i po chwili widzę jak moje dłonie płoną. Nadal z szatańskim uśmiechem na ustach ślę kule ognia w tłum. Nie za duże żebym za szybko nie wyczerpała energii ale też nie za małe. Muszę przecież ich od siebie odsunąć!

    -Nie pozwól mi spaść.- Mówię, a właściwie szepczę do Johna cały czas ciskając w tłum kulami ognia. Nie jestem pewna czy mnie usłyszał, mówiłam na tyle głośno na ile pozwoliła mi moja ciągle kurcząca się energia. Przed oczyma mam coraz ciemniej, nie jestem w stanie nawet dostrzec czy budynki się zajęły. Najpewniej tak. Wysłałam w ich stronę większość mojej mocy co na pewno wystarczyło do podpalenia co najmniej 3/4 budynków. Tylko niech John szybko załaduje się na tego konia i wywiezie nas z tej cholery!

  11. Ja to bym najchętniej wymieniła z 10. Ale skoro muszę się ograniczyć do 1 do niech będzie Wiedźmin. Nie zmuszajcie mnie do wybrania najulubieńszej części  To będzie zbyt traumatyczne przeżycie. 

  12. Galopuje do bramy za Johnem. W pewnym momencie spoglądam w górę i dostrzegam małą czarną plamkę krążącą nad miastem.

    -Płomień! - Wrzeszczę w stronę plamki która zaczyna opadać i w końcu leci tuż obok galopującego konia. Przejeżdżam przez bramę i po pewnym czasie zwalniam i pozwalam aby kruk usiadł mi na ramieniu. Spoglądam w stronę Johna po czym szybko odwracam wzrok i zajmuję się przeglądaniem torby żęby sprawdzić czy nic z niej nie wypadło.

  13. - Nie wydaje mi się żeby była to informacja dla ciebie niezbędna.- Mówię znacznie chłodniejszym tonem. Ale zaraz się poprawiam. Nie, nie uda mu się wyprowadzić mnie z równowagi. O ile do tego nie dąży. - Nie wiem czy wiesz ale gdzieś tydzień, może tydzień i pół drogi stąd, leży sobie pewna mała forteca. Nawet nie forteca, tylko zameczek. Sęk w tym, że jest to dość dobrze strzeżony zameczek. A ja muszę do niego wejść, trochę w nim pobuszować i wyjść ale, nie uda mi się zrobić tego samej.

  14. Spokojnie dopijam wino i zataczam palcem kółka nad okręgiem czarki. Muszę się poważnie zastanowić co, i ile mu powiem. A jeśli odrzuci propozycję? Stanie się na pewien sposób niebezpieczny. Będzie wiedział dokąd zmierzam, a jeśli wyniknie walka z której ujdzie żywy to poza również moje możliwości.  Inna sprawa że kiedy dowie się że posiadam pomocne mu informacje może spróbować wydobyć je siłą. Cóż, wtedy zyskam kolejny dobry powód do jego ukatrupienia.

    - Bardzo dziękuję -Mówię do karczmarza. Przechylam się przez szynkwas i muskam ustami jego policzek. - Ale niestety obawiam się iż będę musiała opuścić pański przybytek.

    Wracam do pozycji stojącej i szybkim krokiem do swojego pokoju. Biorę z podłogi torbę, i przytraczam do pasa miecz, do tej pory leżący na sienniku. Wychodząc kładę klucz na szynkwas i wychodzę. Trzymam torbę w ręku ponieważ jeśli wywiąże się walka będę mogła ją odrzucić aby mi nie przeszkadzała. Lekko przesuwam miecz, tak aby łatwiej było mi go wyjąć. Zdaję sobie sprawę iż fakt że przyjdę z mieczem nie umknie uwadze mojego rozmówcy. I dobrze. Niech wie że nie zabije mnie tak łatwo. Gdy wychodzę szukam wzrokiem mojego niedoszłego sojusznika i podążam za nim.

  15. Więc nie jest typem który ugania się za panienkami.Interesujące. Nie wygląda też na łowcę głów. Ale jest na swój sposób ciekawski. Choć bardziej prawdopodobne że raczej wietrzy w mojej sprawie interes dla siebie. A ja, mogę akurat mu w nim pomóc. Pociągam łyk wina, a po nim kolejny. Dopiero potem się odzywam

    - A co ty będziesz chciał w zamian? Muszę przyznać że nie mam wiele, oczywiście, poza informacjami. A niektóre z nich bardzo by ci się przydały.- Pociągam kolejny łuk, i ocieram końciki ust wierzchem dłoni. Jeśli chcę mu zaproponować wyprawę, nadarza się dogodna okazja. Ale nie tutaj. Ściany, mają uszy.- Strasznie to duszno, nie uważasz? - Mam nadzieje że zrozumiał aluzję. Pewnie tak, o ile nie jest skończonym przygłupem. Szczerze mówiąc, wygląda na takiego który jednak ma coś we łbie.

×
×
  • Utwórz nowe...