Skocz do zawartości

Hidoi

Brony
  • Zawartość

    721
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez Hidoi

  1. - Jak... śmiesz... mi tak... ROBIĆ! - wrzasnęła rozwścieczona klacz.

    Jej oczy zrobiły się całkowicie czarne, bez żadnych odbłysków. Zaczął lecieć z nich czerwony dym, który wyglądał jak lewitująca krew.

    - A więc... działalność blokady działa do 80% ? Czyli to oznacza, iż jestem bardzo rzadka. Moje okulary... nigdy nie zawodzą!

    Hidoi zaczęła się powoli powiększać, rozrywając różane więzienie ze swojego ciała. Nagle, wybuchła. Po prostu, wybuchła. To nie było jednak zwyczajne. Reakcja była jak po wybuchu wielkiej bomby. Na 10 sekund na arenie zapadło niemiłosiernie oślepiające światło, które po prostu paliło innych. Nie zabijało jednak. Wszyscy odnieśli jednak rany, takie jak cieknięcie krwi w różnych częściach ciała. Nawet rywalka "oberwała".

    Po 10 sekundach, różane więzienie nadal było, lecz nie ruszało już Hidoi. Dziewczyna po prostu upadła na ziemię, robiąc niezamierzony szpagat. Nie trzeba chyba mówić efektów.

    Klaczy jednak nie było. Natomiast, na samym środku pola walki była wielka plama krwi. Czy Hidoi zginęła? Czy faktycznie wybuchła? Poddała się?

    Krew jednak zaczęła drżeć. Powoli podnosiła się do góry i za razem powiększała do niewyobrażalnych rozmiarów, robiąc przy tym wielkie, krwiste tornado.

    Nie wciągało ono jednak niewinnych ludzi. Koschei jednak coś zabolało i była cała blada, jakby miała niedostatek krwi. Ugięła kolana i upadła na ziemię, po czym przerażające tornado w końcu się za nią wzięło. Wciągnęło dziewczynę do środka, by potem wiła się w strasznych strumienia krwi. Tornado ciągnęło się tak jeszcze przez 6 minut, aż wybuchło.

    Krew jednak nie rozprysnęła się po całej arenie. Znowu leżała na środku, dawnych rozmiarów. Przemieniła się znowu w jednorożca. Dziewczyna natomiast leżała, cała blada i pokrwawiona.

    Hidoi powoli do niej podeszła.

    - Zmusiłaś mnie do tego. Użyłam Krwawej Magii. Królowa Bloody Flash* mnie tego nauczyła. Jest moją mentorką. Jednak, to nie wszystko, co się znajduje w tej oto bolesnej magii. Otóż, krew, która leżała na ziemi, to byłam ja. Dlaczego się powiększała? Iż użyłam całej swojej siły, by "ukraść" Twoją krew, żeby zmieniło się to w tornado. Wydawało się, że tornado było duże? Wy, ludzie, posiadacie wielką ilość krwi, zwłaszcza czarodzieje. Czystą krew. Uwielbiam ją. Im więcej krwi ma rywal, tym więcej można czarów używać! Jednak, oddam Ci Twoją krew, żebyś nam nie umarła, czy nie zemdlała. Chociaż, już prawie mdlisz - zaśmiała się, po czym z jej okularów wystrzelił czerwony promień, który wyglądał jak krew. Hidoi "otworzyła" buzię Koschei, by potem "wlać" krew do środka. Dziewczyna krztusiła się i prawdopodobnie miała odruchy wymiotne. Co to za sens pić krew, kiedy płynie ona w żyłach?

    Otóż, z rogu Hidoi wylazły czarne macki, które zacisnęło jej ciało. Trzymało je tak jeszcze trochę, aż ciało dziewczyny otrzymało dawny wygląd.

    - Oj kochana, nie myśl sobie, że Ci pomagam. Nie chcę po prostu stracić mojej zabawy! - źrenice jednorożca zrobiły się wąskie jak kota. Tęczówki były czerwone, a białka czarne.

    Czarne, wielkie macki znowu zacisnęły się na Koschei. Były kolczaste. Wpijały się w całe ciało i żyły. Pociekło dużo krwi z ciała dziewczyny.

    Macki jednak uniosły ją do góry, pokazując ją całej publiczności. Szarpały ją, miotały, a za każdy ruch dziewczyny, krwi było coraz to więcej. Może miała jakieś szanse? To się okaże.

    Hidoi w międzyczasie znów wyczarowała pufę, stoliczek, jednak zamiast wina była krew. Usiadła i zaczęła się rozkoszować krwią. Miało jej to dodać siły podczas użycia kolejnego czaru za pomocą Krwawej Magii. Gdy wypiła, zaczęła się głośno śmiać jak psychopata, patrząc na upokorzenie  wielkiej czarownicy, Konschei.

    *

    Nie wymyśliłam Królowej Bloody Flash tak od razu. Była ona pierwszą moja postacią, która niegdyś była pegazem. Nie będę jednak tu pisać jej historii, to ma być pojedynek.

  2. Hidoi powoli zaczęła wstawać z ziemi. Była lekko wkurzona, gdyż uważa, ze jej rywalka pokona ją cudzą siłą.

     - Hiru - mruknęła. Jej ciało się "zregenerowało". Miała już dosyć siły.

    - Tych cacek dziewczyny - wskazała na swoje okulary - nie zniszczycie!

    Jej ciało nagle zaczęło się robić czarne. Cała była czarna, dosłownie. Stała się cieniem. Został tylko jej biały róg i oczy, które były całe białe.

    Klacz "pogalopowała" w stronę nieznajomych dziewczyn, zostawiając za sobą czarne smugi. Powaliła obie na ziemię. Jedna z nich zmieniła się w dawną postać karty - asa trefla. Kier jednak została nadal dziewczyną.

    - Ty... będziesz mi potrzebna - rzekła spokojnie, po czym po prostu weszła w ciało dziewczyny. Kiedy to zrobiła, oczy Kier stały się całkowicie białe.

    Ruszyła w stronę Koschei. Uderzyła ją mocno w klatkę piersiową, po czym się obudziła

    - Taka słaba jesteś? Ciągle pomocników sobie wyczarowujesz? To żadna magia! Nawet oni nie używają magii, tylko broni białej!

    Ledwo przytomna dziewczyna się podniosła, niby chciała zaatakować. Jednak Hidoi-Kier się szybko odsunęła. Wyczarowała nagle czarny papieros. Leciał z niego fioletowy dym. Dziewczyna zaciągnęła jeden buch tajemniczego papierosu.

    - Nie myśl sobie, że palę... to wcale nie ma być fajka.

    Gdy to powiedziała, powoli podeszła do swojej rywalki, po czym zgasiła go na jej czole. Fioletowy dym zaczął się rozchodzić wokół jej ciała, aż wszedł w jej ciało przez oczy, nos i usta. Dziewczyna upadła na ziemię, wyjąc z bólu. Dym rozrywał jej wnętrzości.

    - Myślę, że nie posunęłam się aż daleko...

    Po 2 minutach katuszy, jej wnętrzości się odnowiły. Nie chciała przecież jej zabijać. Hidoi tupnęła nogą, po czym ziemia pod Koschei się "wypukła", wywalając ją na drugi koniec areny.

    Powróciła do swojej dawnej postaci. Karty zniknęły.

     

    Wybacz, ze tak krótko, ale się spieszę, muszę gdzieś iść

  3. - A panienka nie wie, że zwierząt się nie bije? - strzeliła sarkazmem. - To w końcu Magiczny Pojedynek!

    Hidoi postanowiła się uspokoić. Na co ta szarpanina, kiedy prawie nic z tego nie wyjdzie?

    "Rude... jest wredne" - pomyślała.

    - To ma być czarodziejka!? - wrzasnęła. - Wyczarowujesz jakieś łańcuchy i jakby nigdy nic pijesz sobie herbatkę!? Ty leniu! Walcz! Nie pomagaj sobie wyczarowanymi przedmiotami z Twojego głupiego hełmu! Pokaż swoje moce.

    Nie szarpała się. Była jednak zła na to, że jej rywalka jest strasznym leniem.

    Z jej pyska wydobył się język. Nie był to zwyczajny język, stał on się długim, wężym czarnym jęzorem. Nie wiadomo po co, Hidoi przewróciła filiżankę z gorącą herbatą na konkurentkę. Do czasu...

    Oczy jednorożca stały się całe czarne. Łańcuchy się poluzowały. Wreszcie się uwolniła. Jej nogi lekko się uginały, aż się normalnie wyprostowała.

    Nie była to magia rogu, tylko jej okularów, które służą jej jak róg zawodzi.

    - ... taka wyborna ta herbatka?  - cicho powiedziała i spojrzała na Księżyc znajdujący się na nocnym niebie. Wycelowała w niego róg, czerpiąc jakąś czarną moc. Na Księżycu pojawiła się twarz Hidoi.

    - Niech ta herbatka stanie się Twoim największym przysmakiem. - "podniosła" filiżankę. Po chwili pojawiła się w niej jakaś biała ciecz. Z jej rogu wystrzeliła ta dziwna czarna moc. Po chwili z herbaty zaczął lecieć czarny dym.

    - Dałaś mi inspirację na te zaklęcie. Miałam to zostawić na potem, ale skoro już byłaś taka wyczerpana, że musiałaś sobie usiąść i pić herbatkę, to spoko.

    Teraz to pij!

    Spojrzała się na Koschei. Było wiadomo, iż ona nie weźmie tego sama z siebie. Klacz więc "wzięła" ją swoją magią i zaczęła trzymać w powietrzu. Czarodziejka nie mogła się poruszyć. Hidoi wyczarowała duże, grube szpilki, które zaczęły wbijać się w ciało rywalki, która zaczęła krzyczeć.

    - A o to Twoja wymarzona herbatka. Pij ze smakiem - uśmiechnęła się i "otworzyła" jej usta, wlewając tajemniczy płyn.

    Napój był gorzki i zarazem piekielnie ostry.

    - No dalej, mroź ją! - zawołała klacz.

    Po 5 minutach pikantności w gardle dziewczyny, jej ciało zaczęło blednąć. Lód wypełniał jej buzię, wnętrzości, a w żyłach płynęła lodowata woda.  Koschei jednak się utrzymywała, nic nie mogła zrobić.

    - Pozwól, że ja się teraz napiję - z jej oczu wystrzelił czerwony promień. I tak ukazał się elegancki stoliczek, pufa i kieliszek z czerwonym winem.

    Klacz jak nigdy nic usiadła na pufie i zaczęła smakować wino. Dziewczyna była w powietrzu jeszcze przez jakieś 5 minut.

    Po tym Hidoi postanowiła ją uwolnić. Dała ja trochę wyżej i upuściła na ziemię. Rozległ się trzask rozbijającego lodu. To był lód w jej ciele.

    - Achh, jak ja kocham władać żywiołami - wtedy stolik, kieliszek i pufa po prostu zniknęły.

    - Pomóc Ci trochę z tym lodem? - wtedy szpilki znowu wpijały się w jej ciało, krusząc lód. - A tak dla pewności... - z jej oczu wystrzeliły płomienie, które znowu "objęły" Koschei. Po chwili znów pojawiła się czarna, burzowa chmura, oblewając ją lodowatym deszczem. Na koniec strzelił ją lekki piorun.

    Dziewczyna była cała zziębnięta, mokra i lekko "przyfajczona".

    - Może to wydaje się za dużo na początku, ale to tylko rozgrzewka - zaśmiała się.

  4. Hidoi trochę się odsunęła od wielkiego wilka. Nie była jednak jakoś specjalnie przerażona.

    Mruknęła coś pod nosem i jej róg zabłysnął na fioletowo. To była jej aura. Klacz uniosła się delikatnie nad wilkiem, kiedy on wciąż próbował ją ugryźć. Zniknęła na chwilę.

    Pojawiła się jednak tuż za wilkiem, by go zaatakować znienacka. W związku tym, iż był on ze światła, miała plan, jak go pokonać. Zaraz po tym, z jej oczu zaczął lecieć czarny dym, a róg nagle wystrzelił z siebie cienie.

    Klacz wykierowała cienie w stronę wilka. One zaczęły go oplatać wokół ciała, zaciskać, wchodzić do oczu i je oślepiać. Trochę to trwało, zanim ogromny wilk zniknął.

    Hidoi upadła delikatnie na ziemię. Jeszcze przez chwilę dochodziła do siebie, aż się odwróciła do  stojącej nadal rywalki.

    - Tylko na to Cię stać!? Parę podrapań? I nie dość, że wyczarowałaś jakiegoś wilka zamiast walczyć jak czarodziejka!? - oburzyła się.

    Zacisnęła oczy. Jej podrapania po woli znikały. Nie chciała jednak walczyć z krwawymi ranami.

    - Walcz sama! Co to za pomoc wśród zwierząt? Myślisz, że wilczek może mnie pokonać na dobre? Hahah, żałosne.

    Hidoi zaczęła galopować do swojej rywalki. Nagle odepchnęła ją na sam koniec areny. Dziewczyna upadła z trzaskiem. Prawdopodobnie musiała coś sobie złamać.

    Klacz powoli do niej podeszła. Jej róg powoli zaczął się jarzyć na pomarańczowa, by nagle wyrzucić z siebie płomienie.

    Płomienie "pokierowały" się na rywalkę, która szybko wstała. Ogień niszczył jej włosy, ubrania i skórę.

    - Ups, może Ci trochę pomóc? - zaśmiała się pod nosem Hidoi.

    Spojrzała na nocne niebo. Wyczarowała jakąś czarną, burzową chmurę. Hidoi "chwyciła" chmurę magią i dała nad palącą się dziewczynę.

    Zaraz potem z chmury zaczęła lecieć lodowata woda, która musiała wywołać szok po kontakcie z ogniem. Dziewczyna upadła na ziemię, była prawie poniszczona przez ogień.

    - Twój ruch.

×
×
  • Utwórz nowe...