Skocz do zawartości

Hidoi

Brony
  • Zawartość

    721
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez Hidoi

  1. Jestem pieprzniętym emosem. Biorę do serca to, co ktoś mi powie, że jestem poje*na, brzydka, gruba, beznadziejna itd.

    W takiej sytuacji mogę komuś dać w pysk za przeproszeniem. Ale gdy jestem potem sama to płaczę. Zastanawiam sie nad sobą. Czy to prawda.

    Nie ruszają mnie problemy innych. Jeśli chodzi o mnie to tak. Co ktoś o mnie powie. Jestem totalnym wrażliwym wyrzutkiem. Który serca i tak nie ma.

    Pozdrawiam tych, którzy już  mnie doprowadzili do załamania. Czy to w internecie, czy to w domu.

  2. No, i jeszcze dostaliśmy polskie shorty, no hasbro se zaszalało C:

     

    Shake your tail

     

    Perfect day for fun

     

    Music to my ears (no przy tym to się musieli napracować)

    Ugh... te pierwsze wykonanie... po prostu tragedia.

    Po pierwsze dziwne tłumaczenie - "cały świat będzie u naszych stóp" "do góry łeb" kiedy była Rarity... na dodatek śpiewały nie te postacie, które powinny.

    A refren mnie rozwalił xD od 1:35 - OGON W RUCH! OOGON W RUCH! - co to miało być? Aż się wystraszyłam tych pisków. Tragedia. Jak nieudany fandub. Jak jakieś dziecko, które chciało się popisać.

    Logika polskiego dubbingu - niech jakaś randomowa postać wydrze się w refrenie, to cała piosenka nabiera sensu.

    Co do drugiego - co w refrenie robiła Sweetie Belle?

    W ogóle nie zauważyłam Łaski w tych piosenkach... to raczej dobrze.

    • +1 1
  3. A odkopię, co tam :v

     

    Szczerze, nie podoba mnie się.

    Twilight - rozciągnięty pysk.

    Diamond Tiara - emm... dziwny kształt głowy. Gdzie jej 2 pozostałe nogi? ;-; i nie widać zbyt, gdzie jest grzywa, a gdzie ciało. Po prostu nieudany lineart.

     

    Co do "mangi" - wybacz, tego nie można nazwać mangą. Jedynie oczy są dobre.

    Nogi bardzo rażą - bezkształne, za cienkie i długie. Wiją się jak wąż.

    Postacie również nie mają nosa i cycków :v na drugim wyszło lepiej. te pierwsze przypomina trochę moje bazgroły z 3 klasy, taka moja niby dawna "manga".

  4.  

    -Mniej Rarity (Wurst poni :flutterage: ), i może więcej Applejack

    Emmm... masz ją jakby... na avatarze.

    A Applejack Ci mało, hę? I nie pisz publicznie tak. Fani Rarity sobie nie życzą. Dziękuję.

     

    Nie mogę niczego oczekiwać.

    Twórcy i tak np. wymyślają antagonistów z dupy, kierują ten nieśmieszny motyw ze Znaczkową Figą itd.

    Nie ma co liczyć na powrót wspaniałego Sombry. Widać, ze wpakowali go na siłę, by potem go za przeproszeniem udupić. Nieładnie.

    Chciałabym tylko więcej książęcych piosenek. Zwłaszcza z Luną. Jednak to nie koncert życzeń, moi drodzy </3.

  5. Klacz leżała, cała "pokrojona" kosą z elementów golemów.

    Czuła się słabo, ale za nic nie dopuszczała do siebie myśli, że może być pozbawiona many.

    Po prostu leżała.

    Leżała tak jeszcze z 10 minut, aż powoli uniosła głowę.

    Róg na razie odmawiał jej posłuszeństwa, lecz przypomniała sobie o swoich okularach, które nie mają nic wspólnego z jej mocą. One po prostu wytwarzają magię za jej rozkazem, nie z pomocą jej magii. Potrafiły również wspaniale się chronić.

    Hidoi mrugnęła kilka razy, a okulary zaczęły migotać na czarno. Po chwili, klacz otoczyła się czarnym dymem. Nie było nic widać, jednak po minucie dym się rozszedł. Ukazał się zdrowy, stojący jednorożec.

    - Ehh... co z tym rogiem!? - warknęła oburzona Hidoi. - Ile jeszcze będzie się blokować?

    Spojrzała się złowrogo na stojącą obok rywalkę, trzymająca kosę.

    "A więc to mnie próbowało udupić... no właśnie... golemy!" - pomyślała klacz. Jej oczy szeroko się otworzyły.

    Skierowała głowę i róg do góry, próbując utworzyć energię. Jednak się ocknęła. Upuściła głowę. Zacisnęła oczy, a z jej okularów wystrzeliwały małe pioruny.

    Po czasie, pioruny stawały się coraz to większe, aż "oplotły" Hidoi. Światło błyskało na wszystkie strony, aż wreszcie przestało.

    Nie było widać żadnych zmian w wyglądzie Hidoi. Jej róg jednak zaczął szybko błyszczeć na biało i klacz, w ułamku sekundy, "pofrunęła" do nieba, zostawiając za sobą wybuch, który odepchnął rywalkę na koniec areny.

    Hidoi wróciła. Polatywała sobie w tę i z powrotem, głośno się śmiejąc. Co chwilę wyczarowywała jakieś czarne chmurki, z których wystrzeliwały pioruny. Pioruny zaczęły powoli wytwarzać dziwne elementy i bronie. Klacz wróciła na swoje miejsce, patrząc na bronie z elementów golemów.

    - Tak... to te cacka, których używała Koschei... wszystkie na razie chyba nie będą potrzebne - szepnęła do siebie. Gwałtownie spojrzała się na swą rywalkę, leżącą na końcu areny.

    Hidoi zniknęła, lecz zaraz po tym pojawiła się naprzeciwko niej, wywołując trzaski piorunów, które walnęły rywalkę w głowę. Trzymała magią białe... okulary. Tak, prawie że te same, które w tej chwili miała na pysku Hidoi.

    - Nie myśl sobie, że zamienię me okularki na te narzędzie... nawet jak już, tak się nie da - rzekła do dziewczyny.

    Okulary zaczęły powoli przeistaczać się w biały pierścień, z czarnym ćwiekiem. Klacz założyła pierścień na swój róg.

    - Mimo, iż odzyskałam swą moc, nie mogę po prostu odebrać Twojej. To znaczy, mogę, ale pójdzie ona. Wolę ją... sobie... zatrzymać... choćby na razie - uśmiechnęła się chytrze, a z pierścienia zaczęły wydobywać się tajemnicze, czarne łańcuchy z magicznymi ćwiekami, które mocno ścisnęły ciało Koschei. Po chwili, z jej ciała, wychodziło coś na kształt duszy. Lecz nie było to to. Była to jej moc. Cała jej magia, wchodziła w Pierścień na rogu Hidoi.

    Przestało. Klacz powoli zaczęła się cofać. Dziewczyna leżała osłabiona, obrabowana z magii, many.

    Hidoi pofrunęła do góry. Zaczęła wyczarowywać różne karty, które upadały na ziemię.

    Po chwili, na arenie pojawił się ogromny, czarny wilk z zielonymi oczami. Był wielkości miniaturowego smoka.

    Wilczyca rzuciła się na Koschei. Wzięła ją do pyska i zaczęła podrzucać, gryźć i kopać.

    - Aha, nawet nie myśl o tym, żeby zniszczyć tego wilka - uśmiechnęła się złośliwie klacz - Był on stworzony z Twej mocy - zniszczysz go, zniszczysz część swej magii oraz kart. I taka silna nie będziesz.

    Wilczyca podbiegła do Hidoi, która dała jej kulę z części magii Koschei. Kula została po prostu zjedzona.

    - Dobry piesek...

  6. "Nah, co tu się dzieje?" - pomyślała klacz, która czuła nagłe zmiany temperatury w swojej "pułapce".

    Kulka wciąż się odbijała powodując dziwny, zmienny klimat, który zaczął drażnić Hidoi. Nie mogła spokojnie pomyśleć od tych uderzeń. Jej ciało ciągle się poruszało i dostawało obrażenia. W końcu się mocno wkurzyła.

    - Mam... tego... DOSYĆ! - zawołała, po czym jej czarne okulary zaczęły migotać na czerwono. Próbowała wywołać promienie, lecz uderzenia nie pozwalały jej na to.

    Zamknęła swoje błękitne oczy. Skuliła się. Po około 2 minutach, kula powoli się zatrzymywała. Wreszcie ustała. Klacz otworzyła swoje wściekłe oczy. Okulary znów zaczęły migoczeć na czerwony kolor. Wreszcie, pojawił się czerwony, oślepiający promień, który gotowy był rozciąć denerwującą pułapkę, w której znajdowała się Hidoi.

    Po uwolnieniu, klacz polewitowała do góry. Okulary znów wydobyły promień, który zaczął rozwalać "automat" do gry w Flippera, w której uwięziony był jednorożec. Było to trochę trudne, lecz dała sobie radę. Wkrótce na ranie leżała tylko karta Joker, która spłonęła.

    Powoli spadała na dół. Podeszła bliżej swej rywalki ze wściekłym wyrazem twarzy. Stała tak przez chwilę.

    - Jak... Ty... możesz mówić... że to Ci się... NUDZIŁO!? - warknęła. - Jakbyś zareagowała na to, że pozbawiono Cię magicznych mocy, uwięziono i zaczęto torturować!? Zanudziłabyś się? To był jeden z Twoich koszmarów! Tyle, że ja go mogłam odegrać. Zastanów się, co mówisz, zachowujesz się zbyt zuchwale.

    Gdy to wypowiedziała, oddaliła się i podeszła do chłopca Karo.

    - Nawet nie wiesz, głupi smarkaczu, co właśnie dałeś do picia swojej Pani - zaśmiała się chytrze. Wyciągnęła kopyta i po prostu go odepchnęła. Karo w locie zaczął płonąć, aż zniknął.

    Hidoi zniknęła, lecz zaraz po tym pojawiła się za Koschei.

    - Wiedziałam, że odzyskasz ten czarny flakonik. Nie jestem taka durna, jak myślisz - prychnęła. - Ale nie myśl, że swe szczęście odzyskałaś. To jest niewykonalne, jesteś zbyt pewna siebie po wypiciu tego, zdaje Ci się tak! - zawołała jej w twarz. Uśmiech spełzł z twarzy rywalki.

    - A teraz pozwól, że ten tajemniczy napój wykona swą robotę. Otóż, to, co przelałam do buteleczki, była to część mojej mocy, która miała Cię zaatakować po pewnym czasie. Szczęście wciąż siedzi we mnie. Wrobiłam Cię w to, jesteś naiwna, jak Twoje karty! - zawołała.

    W tym czasie, dziewczyna upadła twarzą na ziemię. Pod nią zaczęły się tworzyć korzenie drzewa, które powolutku się rozrastały.

    - Mam nadzieję, że lubisz roślinki. Nie marzyłaś o tym, by być drzewem?

    Te zdanie mogło brzmieć głupio. Korzenie jednak się tego "posłuchały" i zaczęły rosnąć w górę, powoli przebijając ciało rywalki, która zaczęła krzyczeć.

    Był to niesamowity ból, zwłaszcza, że te korzenie były zaklęte, posiadały czarne kolce i wydobywał się z nich fioletowy dym, który był mocno toksyczny i zamieniał krew w... rtęć.

    Wkrótce, zaczęło rosnąć czarne drzewo. Ostre gałęzie przebijały całe ciało Koschei, a nawet płuca, które wypełniły się fioletowym dymem. Nie mogła jednak umrzeć, Hidoi nie mogła złamać zasady, więc chciała ją wolno torturować.

    Dziewczyna nie mogła już krzyczeć. Nie, przez jej płuca. Jedna z gałęzi strąciła kapelusz z jej głowy, który upadł tuż obok klaczy.

    - Uch... cóż to za cacko? - uśmiechnęła się chytrze i uniosła kapelusz. Wyleciała z niego karta - Szóstka Pik, której użyła na początku dziewczyna.

    Karta, powoli zmieniała się w wielkie, grube łańcuchy, które już miały zabierać się za Hidoi. Ona jednak odleciała na 2 metry od nich. Opuściła wzrok. Łańcuchy również, upadły na dół. Klacz miała plan. Uniosła wzrok na uwięzioną Koschei. Łańcuchy wtedy zaczęły unosić się na dziewczynę, a później ją całą oplotły, zaciskając wszystkie kończyny. Wtedy zaczęła płynąć rtęć.

    - Tak, bardzo dobrze... - mruknęła do siebie zaciekawiona Hidoi. Spojrzała na korzenie drzewa. Powoli przymykała oczy, aż drzewo runęło na ziemię z głośnym hukiem. Dziewczyna oczywiście nadal była uwięziona. Z jej oczu również zaczęła płynąć rtęć.

    Klacz wyczarowała czerwony flakonik, do którego przelała całą rtęć. Później, "otworzyła" buzię rywalki i przelała ciecz, która pozbawiła jej mocy do 80%.

    Łańcuchy lekko się poluzowały, lecz rywalka wciąż była nabita na drzewo. Kapelusz wrócił do niej.

    - Pomyślałam, że nie będą Ci potrzebne te wszystkie przedmioty. Chcę, byś walczyła bez kart - uśmiechnęła się chytrze Hidoi, która usunęła magiczne właściwości w tym kapeluszu.

×
×
  • Utwórz nowe...