Onyksis zaczął szarżować na swojego przeciwnika, jednak on nie dawał za wygraną , zgrabnym ruchem odparł cios Onyksisa, lecz prędkość szarży zmusiła go do wycofania się. Onyksis spojrzał na swojego przeciwnika, a następnie ponownie ruszył pełnym pędem na niego. Na twarzy jego wroga było widać złowrogi uśmiech który wyraźnie nie przypadł mu do gustu. Nagle ponownie zatrzymał się czas sygnalizując przybycie dobrze znanej postaci.
- Proszę, proszę, patrzcie kto tu zaraz umoczy. - Powiedziało złowrogie alter ego Onyksisa siadając obok niego na mantykorze.
- Odejdź! Nie potrzebuję twojej pomocy!
- Oczywiście że nie, ale przed chwilą prawie umoczyłeś, czyż nie? - Spytało złe odbicie uśmiechając się.
- Nie masz wpływu na moje reakcje! Wygram tę walkę sam!
- Ale wiesz, że jeśli przegrasz, to nie uratujesz swojej kochanej Clover.
- Clover...
- Jesteś żałosny! Chcesz ja uratować?! Chcesz być nieśmiertelny?! A więc zabij go! Bądź bezlitosny! Pokaż swoje prawdziwe oblicze! - Krzyknęło odbicie.
- Tak... Tak! Nic mnie nie powstrzyma! Będę nieśmiertelny i nikt mnie nie powstrzyma!
- Dobrze. A teraz go wykończ.
Wtedy czas zaczął ponownie płynąć, a na twarzy Onyksisa pojawił się szaleńczy uśmiech. Napełniony nieznaną siła zaczął z wielką determinacją szarżować na wroga. Tymczasem jego nieprzytomne ciało zaczęło pulsować czarną energią nieznanego pochodzenia.