Pegazie przedszkole... Pamiętam to jakby to było wczoraj... Z początku nie miałam dużej ilości przyjaciół. Pewnie dlatego, że latanie nie było moją mocną stroną. Do czasu...
Około drugiego dnia nastąpił czas pierwszego treningu. moim zadaniem było jak najszybsze dolecenie do mety oraz wymijanie przeszkód. Celem tego treningu było nauczenie młodych pegazów równowagi. Podeszłam do linii startu. Kopytka miałam jak z waty... Wtedy pomyślałam, że muszę wziąć się w garść. Wzięłam głęboki wdech, rozprostowałam skrzydła i poleciałam równo z innymi kucykami. Moje odczucia były niezapomniane. Wiatr w grzywie, trzepot piór w skrzydłach. Od razu się w tym zakochałam! Dosłownie na sekundę spojrzałam w tył i zobaczyłam inne kucyki daleko w tyle. Zwolniłam trochę, żeby się nie przemęczyć, aż w końcu doleciałam do mety. Inne pegazy strasznie mi zazdrościły i od razu chciałyby się ze mną zaprzyjaźnić, a Derpy Hooves została moją fanką! Od tamtej pory treningi były moim ulubionym zajęciem w przedszkolu. Wiadomo, czasami poszło się podenerwować nauczycieli w postaci robieniu im psikusów, ale latanie zawsze było moim celem pobytu. Co do przyjaciółek... Pamiętam ich wygląd, lecz bardzo się zmieniły. Nie jestem w stanie rozpoznać ich na ulicy. Z wyjątkiem Fluttershy, która została moją przyjaciółka do dziś. Ona jako jedyna mi nie gratulowała, zawsze była nieśmiała oraz miała duże problemy z lataniem. Od czasu do czasu pomagałam jej w nauce, lecz nie przynosiło to dużych efektów. Czułam, że byłam jej jedyna koleżanka w przedszkolu.
Te czasy wspominam bardzo dobrze. Uważam, że były to jedne z najlepszych lat w moim życiu.