Skocz do zawartości

Fistach8

Brony
  • Zawartość

    86
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Fistach8

  1. Dobrze, to będę pierwszy. Opowiadanie ma 13 obserwatorów, więc myślę, że jednak ktoś zauważy aktualizację. Brak komentarzy? Zmora większości tematów. Trzeba zacisnąć zęby i robić dalej to, co sprawia przyjemność. Jeżeli chodzi o LOR LoLa to niestety nie pomogę, bo się nie znam. Co do fabuły, musisz mi wybaczyć, ale niepotrzebnie zalogowałem się na google doca — zamiast ściągnąć sobie tekst i spokojnie przeczytać na czytniku, zająłem się zaznaczaniem błędów, które rzuciły mi się jakoś w oczy. Dodatkowo pora późna, dzień długi, tag random nie ułatwił mi sprawy… obawiam się, że będę musiał przeczytać to dugi raz, zanim będę mógł się z czystym sumieniem wypowiedzieć. Teraz będę poruszał sprawy techniczne, bo to one najbardziej spowalniały mnie w czytaniu. Widziałem powtórzenia, brak polskich znaków w wyrazach, które bez nich mają inne znaczenie i takie tam. Zapis dialogów uległ poprawie. Znaki interpunkcyjne chyba zawsze były tam gdzie powinny. Przez pierwsze kilka akapitów nie widziałem żadnego błędu. Potem od około 1 /4 tekstu zaczęły pojawiać się błędy wielkiej / małej litery w kwestiach narratorskich. Naturę błędów poruszyłem w poprzednim poście, linki zostały podane, poprawa jest widoczna. Prawie osiem tysięcy słów, rozumiem, że jeden korektor może wszystkiego nie wyłapać. Jednak uczulam, żeby zwrócić na to większą uwagę. Takie zdanie: – ZOSTAWCIE NAS!! – Rainbow Dash krzyknęła, kopytami odbijając granat. Rozumie tak: Rainbow Dash wykrzykuje „Zostawcie nas!!”, potem krzyczy (już zupełnie coś innego, nie koniecznie artykułowalnego) podczas odbijania granatu kopytami. Jeżeli Rainbow Dash miała wykrzyczeć „Zostawcie nas” podczas odbijania granatu, trzeba byłoby to zapisać tak: – ZOSTAWCIE NAS!! – krzyknęła Rainbow Dash, kopytami odbijając granat. Przykład drugi: – Obyś nie zawiódł, zrozumiałeś? – Summoner warknął. Rozumiem, że Summoner zapytał, a potem z jakiegoś powodu warknął. Zaś podejrzewam, że chciałeś napisać, że wywarczał pytanie (zadał je w nieprzyjemny sposób). Wtedy należałoby to zapisać: – Obyś nie zawiódł, zrozumiałeś? – warknął Summoner. Kwestię poruszyłem, bo czasami naprawdę nie wiedziałem, czy dobrze rozumiałem to, co chciałeś przekazać. Kolejną sprawą jest stosowanie półpauz i pauz do zaznaczania rozbudowanych wypowiedzi bohaterów (wyjaśnienia, wtrącenia itp.) w kwestiach dialogowych. Wprowadza to niepotrzebny zamęt. Jak widzę, że akapit zaczyna się półpauzą, to zakładam, że wypowiedź trwa do końca akapitu lub do drugiej półpauzy. Lepszym rozwiązaniem będzie użycie dwukropków, średników, przecinków albo nawiasów. Przy okazji — jeżeli dana kwestia nie jest wypowiedziana przez bohatera tylko pomyślana, to otwarcie jej półpauzą jest dla mnie mylące, postawienie jej na końcu i dopisanie „pomyślał” jest jak najbardziej w porządku. Niektórzy zaznaczają to też kursywą, inni czasem dają w cudzysłów. Ważne, żeby było to spójne. A tutaj kombo z dwóch poprzednich akapitów: – Teemo i Shaco mają problem... – Zamyślił się Breorn. Pierwsza półpauza sugeruje kwestię wypowiedzianą. Słowo „Zamyślił” sugeruje, że jednak nie. Szyk „Zamyślił się Breorn” sugeruje, że jednak zamyślenie ma miejsce w chwili mówienia / myślenia kwestii, ale duża litera sugeruje, że ma to miejsce jakiś czas po jej wypowiedzeniu. Bardzo rozbudowane zdania złożone. Warto zastanowić się nad wykorzystywaniem średników do grupowania ich w większe całości, bo same przecinki nie zawsze dają radę. W takie zdania wkradają ci się czasem błędy gramatyczne, innym razem niejednoznaczność. Czasami miałem wrażenie, że niektóre słowa były niepotrzebne, nadmiarowe: wymieniasz cechy jednej rzeczy, potem ją nazywasz i zestawiasz ją od razu z drugą. Czarno-czerwony — w takich przypadkach wyrazy łączy się dywizem (-) a nie półpauzą (–). Mała rada: jak nie chcesz, żeby ci półpauzy uciekały do nowej linii, albo żeby uciekały; to zamiast nie dawać w danym miejscu spacji, wystarczy wstawić spację niełamliwą. W Wordzie kombinacja ctrl + shift + spacja. Na razie na tyle moich przemyśleń. Nie chcę obiecywać, że dopiszę później coś o fabule, ale mam zamiar przysiąść do rozdziału jeszcze raz na spokojnie.
  2. Przyznam, że się zgubiłem: I „dlaczego synchronizacja tylko jednostronna?” Problem dotyczy synchronizacji forum -> mlpfiction w sytuacjach: • dla wszystkich tematów połączonych z mlpfiction, • czy tylko dla istniejących tematów, które zostały połączone (temat istniał wcześniej, został połączony z nową pozycją na mlpfiction)? I czy dobrze rozumiem, że problem dotyczy tego, że: • brakuje danych do zdecydowania, czy post na forum jest podpięty pod temat czy jest odpowiedzią na inny post w temacie? • czy chodzi o problem wykrycia dodania na forum komentarza w temacie podpiętym do mlpfiction bez grzebania w kodzie forum?
  3. Nowy wygląd strony podoba mi się o wiele bardziej, a to przede wszystkim chyba przez to, że jest tam kilka komentarzy. Podoba mi się połączenie systemu gwiazdek z komentarzem. Reszta to chyba kosmetyka. Przyznam się szczerze, że nie korzystam z MLPFiction. Może byłoby inaczej gdybym sam pisał, to wtedy siłą rzeczy coś bym tam zamieszczał. Są tam pewnie gorsze i lepsze teksty. Baza wygląda na sporą, można łatwo wyszukać po tagach interesujące nas opowiadanie, przynajmniej jeśli wiemy, czego szukamy. Można więc powiedzieć, że pod względem technicznym wypada to lepiej niż dział opowiadań na forum, na który jednak często zaglądam. Przeglądam, patrzę, co kto sądzi o danym opowiadaniu. Oceniam na podstawie komentarzy, co warto przeczytać. Na koniec zdarza mi się zostawić jakiś komentarz i w większości przypadków otrzymuję odpowiedź. Widzę często jak zawiązują się dyskusje między czytelnikami a twórcami i takie tam sprawy. Słowem, dział żyje. Nie wiem ile jest takich osób jak ja, ale to są właśnie główne powody, dla których to wolę przejrzeć najnowsze tematy na forum, niż wejść na MLPFiction. Jak to rozwiązać? Zaproponowane już funkcjonalności: połączenie konta MLPFiction z kontem forumowym i odpowiadanie na komentarze mogą pomóc, ale może się to okazać trochę za mało. Wydaje mi się, że głownie trzeba się zastanowić, jak zachęcić ludzi do aktywności pod zamieszczonymi opowiadaniami (na forum nie jest kolorowo, ale i tak zdaje mi się, że jest o wiele lepiej niż na MLPFiction). Nie wiem, być może to szalony pomysł, ale skoro ma być synchronizacja z kontem forumowym, to można by pomyśleć o pójściu krok dalej? Na przykład z synchronizacją z działem opowiadań? Pewnie coś takiego byłoby bardzo czasochłonne, tym bardziej, że sam do końca nie wiem, jakby to można było dobrze rozwiązać. Może utworzenie opowiadania na MLPFiction zostawiałoby na forum temat będący przekierowaniem do niego na MLPFiction? Naprawdę nie wiem, czy to dobry pomysł i jak ludzie by to przyjęli. Rzucam tylko pomysłem, może ktoś inny wpadnie na coś lepszego.
  4. Przeczytane. Jak się domyślam, przyszedł czas na zapłatę. Komentarz za rozdział — wygląda mi to na uczciwą wymianę. Czy fikcja dalej nie doczekał się korektora? Nie widzę żadnego wymienionego na pierwszej stronie. Literówki, fleksja, przecinki. Może jest ich więcej lub mniej, nie wiem, nie zaznaczałem, bo nie czytałem z google doca. Tak czy inaczej były i daję o tym znać. Coś powoli zaczyna się dziać. Tak, niech akcja zacznie się toczyć! Ale zanim to nastąpi… Bardzo mi się podobało budowanie klimatu. Historia o duchach. Nie wiem, czy gacek spytał o to, bo ma to jakieś uzasadnienie fabularne, czy też po to, żeby płynnie przejść do wspominek bohatera, które swoją drogą były takie realne. Naprawdę. Zastanawiałem się, gdzie przebiega granica pomiędzy fikcją a rzeczywistym zdarzeniem, które naprawdę miało miejsce i zostało tylko wykorzystane na potrzeby rozdziału. Prawdziwa, z życia wzięta historia dla prawdziwego, żywego bohatera. Dla mnie był to najmocniejszy fragment rozdziału, nawet lepszy niż zapowiedź jakieś większej akcji. Ponownie podpisuje się pod tym, co napisał Foley. Czekam na kolejny rozdział.
  5. Głos narratora: ładnie naśladujesz kolesia z „Nadawanie z Ponyville”. Do oryginału trochę brakuje, ale da się słuchać Głos zjawy: pierwsze zdanie wyszło beznadziejnie. „Jakiś problem panie oficerze?” Brzmiało jak głos jakieś pustej laski. Następne kwestie była dobre: dobrze się ich słuchało i pasowały do postaci. Ostatnia kwestia była chyba najlepsza: „— Ha, ha… zobaczysz — powiedział moimi ustami.” Głos głównego bohatera. Nic mnie nie przekona, że był dobry. Brzmiał jak głos stałego klienta sklepu monopolowego, lubującego się w napojach o najlepszym współczynniku: procent objętości alkoholu w trunku do jego ceny. Po prostu nie nadaje się do tej postaci z tysiąca różnych powodów. Nie i koniec. Edit: @KamilPL 94 Tak, wiem, że to on prowadził ten program. On, albo jego kot... Na podkreślenie żartu zastosowałem taką właśnie emotkę Zniknął, bo życie go zmusiło
  6. Dobrze już dobrze, masz swój haracz. Przypomina mi się pierwszy fanfik, który przeczytałem. Było to dosyć dawno, ale spodobał mi się tak bardzo, że chyba nigdy nie przeczytam go po raz drugi. A to z obawy, że podczas ponownej lektury na pewno rzucą mi się w oczy niedociągnięcia, które się tam czają, a których wcześniej nie zauważyłem, i cała magia pryśnie. Dlatego cieszę się, że piszesz coś takiego. Serio, jestem bardzo ciekawy, co szykujesz na następny rozdział. Wiążę z tym fikiem spore nadzieje. Dobra, nie chcę wywierać niepotrzebnej presji. Tagi: Slice of Life, human, postapocalyptic. Lubię wszystkie trzy, z czego pierwszy raczej jako dodatek niż główny punkt programu, choć i od tej reguły są pewne wyjątki. Trochę opowiadań o podobnej tematyce powstało, ale jakoś już tak jest, że większość fikcji z tagiem human, które wpadły mi w ręce, stoi na dość niskim poziomie. Dodatkowo duża część z nich jest prowadzona narracją pierwszoosobową… W tym przypadku o poziom mogę być spokojny. Myślę, że ten fik może być dość popularny Jeśli chodzi o bohaterów, to żebyś nie musiał czytać tego samego dwa razy, wiedź, że w całości podpisuje się pod tym, co napisał Foley. Kawałek życia w postapokaliptycznym świecie, naprawdę, to może być cokolwiek. Ciekawy jestem, w którą stronę posunie się fabuła, bo jak na razie nie wiadomo nic. Jedna wielka tajemnica. Lubię tajemnicę, a jeszcze bardziej niespodzianki.
  7. Moja niechęć do LoLa sprawiła, że nie miałem zbyt wielkich oczekiwań dotyczących tego rozdziału. Dlatego byłem zaskoczony tym, jak nieźle to wyszło. Może nieznajomość realiów tego uniwersum (mam o nim tylko ogólne pojęcie) sprawiła, że większość randomu mnie ominęło, albo po prostu było go mniej. Tak czy inaczej cieszę się. Uważam to za spory plus w porównaniu do poprzedniego rozdziału. Preferuję więcej komedii, mniej randomu. Podoba mi się, o ile dobrze przypuszczam, pomysł pociągnięcia kolejnego rozdziału w tym samym uniwersum. Perspektywa osadzenia akcji przez dłuższą chwilę w jednym miejscu wydaje mi się ciekawsza, niż skoki co rozdział w zupełnie inne realia. Powoli zaczyna się coś dziać: roboty się buntują, a Breorna czeka w końcu jakieś konkretne zadanie. Wydawało mi się już trochę nużące, że Breornowi ciągle dzieje się krzywda, a Aria ma wszystko, bez żadnej szczególnej przyczyny, gdzieś. Być może teraz dostaną trochę charakterku, którego paradoksalnie więcej wydaje się mieć robot niż człowiek. Przykułeś moją uwagę co najmniej na następny rozdział. Można się zastanawiać, czy w tym wszystkim znajdzie się jeszcze miejsce dla kucy, ale myślę, że jakoś to poukładasz, albo już poukładałeś. W sumie gdyby się już wcale nie pojawiły, to chyba nie byłoby z tym większego problemu. Po tym jak wyszedł ci LoL, jestem przekonany, że pozostałe uniwersa, na które się zdecydujesz, też wyjdą ciekawie. Co do przypisu z „Polish Liebers”… Musiałem się chwilę zastanowić, czy przypadkiem mnie nie obrażasz. Tak czy inaczej masz rację — pisz jak chcesz. Tylko raczej trzymaj się konsekwentnie jednej wersji zamiast stosować je wymiennie. Dalej niepoprawny zapis dialogów. Kropki są już raczej na swoim miejscu, ale rozpoczęcie od wielkiej czy małej litery wygląda na… randomowe. Raz jeden typ jest zapisany prawidłowo, a drugi raz identyczny typ jest źle. Podarunek dla Ciebie i ewentualnej ekipy korektorów, żeby było wiadomo o czym dokładnie mówię: [1, 2, 3] Błędów interpunkcyjnych nie zauważyłem. Czasem przytrzymałeś alt tam gdzie nie trzeba było, czasami napisałeś ze zamiast że. Niektórym zdaniom można byłoby poprzestawiać szyk, żeby brzmiały lepiej, ale jest tego mniej niż widziałem ostatnio. Przebijanie czwartej ściany. Bardziej podobają mi się bardziej subtelne próby, na przykład wplecenie w dialog Arii niż to, co miało miejsce na samym końcu rozdziału. Ponownie — masz rację, pisz jak chcesz, ale nie omieszkam takich akcji wytykać, gdy będą mnie raziły w oczy.
  8. Ja strzelam, że Word właśnie sam zaproponował wstawienie w to miejsce przecinka. Co jak co, ale podpowiedzi interpunkcyjne w Wordzie należy traktować jako sugestię, bo często stawiałby przecinki tak, gdzie nie potrzeba. Często też pomija miejsca, w których są one niezbędne.
  9. 2. Najlepszy Wielorozdziałowiec: Zegary, Alberich 3. Najlepszy Oneshot: Ostatni Lot, Triste Cordis 4. Najlepsze tłumaczenie: Pinki Pie Is Dead, tłumaczenie: aTOM 5. Najlepsze opowiadanie komediowe: Alone in the Forest, Foley 6. Najlepsze opowiadanie z tagiem [slice of Life]: Shylitude, Triste Cordis 7. Najlepsza fabuła: Cała seria Legend tysiąca snów. Jeśli nie można całej serii to tylko pierwsza część: Legendy Początku, Martini963 8. Najlepsze opisy (styl i jakość): ----- 9. Najlepiej stworzona postać niekanoniczna: Kozacy, Si Deus nobiscum, Gandzia 10. Najlepiej oddana postać kanoniczna: Pinki Pie, Zegary, Alberich 11. Najlepsze tłumaczenie nieukończone: Fallout: Equestria, tłumaczenie: Poulsen 12. Najlepsze opowiadanie nieukończone: Trzy Strony Medalu: Extended Edition, Pillster
  10. Odpowiedź jest prosta: z tego samego powodu, dla którego ludzie oglądają filmy, seriale, czytają książki, organizują sesje rpg, albo robią cokolwiek innego (na przykład prowadzą dyskusję), co sprawia im przyjemność. Co do armii, zgadzam się, że jest trochę bezużyteczna, ale nie zgodzę się z tym, że jest bezbronna. Po prostu w takiej formie w jakiej jest przedstawiona w serialu, nie jest w stanie przeciwstawić się przeciwnikowi takiego kalibru. Nadają się bardziej jako symbol, służby porządkowe, wartownicze, wsparcie dla mieszkańców w przypadku jakiejś katastrofy, albo jakby było potrzeba „pokojowo” zapanować nad wściekłym trudem. Pod tym względem może się wydawać, że są bezużyteczni, ale nie można wykluczyć, że nie będzie (lub nie było) takich sytuacji. Co do walki z wrogiem. Moim zdaniem też nie można ich spisywać od razu na straty. Gdyby chodziło o starcia bardziej na poziomie zwykłego żołdaka, powiedzmy z podmieńcem, który nie jest jakąś nadjednostką taką jak Chrysalis, Tirek czy Nightmare Moon. Są oni jednostkami ponadprzeciętnymi i potrzeba do walki z nimi podobnych środków nic więc dziwnego, że zwykła armia nie miała szans. Ale wydaje mi się, że jest to przede wszystkim wina logistyki — zabunkrujmy się w zamku, poczekajmy, aż przeciwnik urośnie w siłę i zaatakuje, jak będzie gotowy. Myślę, że gdyby to dobrze rozegrać, to nie byłoby tak łatwo. Gdzie ludu kupa tam i Herkules… Myślę, że sama armia jest w porządku. Nie potrzebują żadnych czołgów czy karabinów. Stara dobra magia, lotnictwo w postaci pegazów i pozostali mogą zrobić swoją robotę. Co najwyżej można byłoby ich szeregi uzupełnić o jakieś wyjątkowo utalentowane jednostki, albo zorganizować wyspecjalizowany oddział. To, co przede wszystkim należałoby zmienić, to wymienić dowództwo, albo chociaż doradców, bo w takiej postaci nie widzę tego zbyt dobrze.
  11. Dobrze podejście drugie, mam nadzieje, że mi takie przysługuje. Nie edytuję poprzedniego wpisu, bo minęło od niego już 5 dni. Wszystkie aksjomaty są bardzo intuicyjne, więc nie ma się co nad nimi rozwodzić. No może poza ostatnim — skoro pułapki są ruchome, to zakładam, że są wielokrotnego użytku. Dlatego też odrzucam pierwszą informację. Stwierdzenie "koniec z zasadzkami", sugeruje, że nie planują żadnych pułapek, nawet gdyby miało się to wiązać z rozmontowaniem już istniejących. Takie działanie byłoby dziwne. Nie wiem czy czwarta informacja jest prawdziwa, ale jest skrajnie nieużyteczna. Dzieje się tak z jednego powodu. Wiadomo, że tam nie będzie jabłek z powodu aksjomatu drugiego. Jedyna przydatna informacja, która wynika z tej wskazówki, o ile zostanie uznana za prawdziwą, to ta, że pułapek nie może być więcej niż trzy. Wskazują na to też dwa pozostałe tropy: dokupienie jednej pułapki sugeruje, że pozostaną tylko dwa bezpieczne miejsca. Dodatkowo bardziej prawdopodobne jest umieszczenie jej w piwnicy skoro wiadomo, że w młynie nie będzie jabłek. Dla kogo ta pułapka miałaby być? Ponadto stary młyn już ma pułapkę po poprzedniej rundzie. Rozmontowywać ją, żeby umieścić na jej miejsce nową? Nie sądzę. Więc, gdyby uznać tą wiadomość za prawdziwą, w piwnicy zamiast jabłek powinna znajdować się pułapka.magazyn główny i pośredni, w pozostałych miejscach pułapki. To sugeruje dokładnie trzy pułapki. Tylko z tą informacją jest kilka problemów. Nie wiem, co mam rozumieć przez magazyn pośredni, ale aksjomat trzeci mówi, że jabłka mogą znajdować się tylko w jednym magazynie. Drugi problem, że nie zostały wymienione żadne miejsca, co w ogóle nie sugeruje gdzie mogą się znajdować jabłka.Krótko podsumowując: cokolwiek się nie wybierze, jest pewne, że mamy do czynienia dokładnie lub co naj miej z trzema pułapkami. Dodatkowo jedyna podpowiedź, która choć trochę zawęża obszar poszukiwań, to informacja druga. Wybierając mniejsze zło, to właśnie ją uznaję za prawdziwą, wybranie którejkolwiek z pozostałych prowadzi donikąd. No może nie zaciera potencjalnego miejsca ukrycia jabłek — piwnicy. Informacje z trzeciej ręki to jak głuchy telefon. Bardzo trudno dopasować cokolwiek do całości, jeśli nie wie się jak była oryginalna wiadomość. Łatwo zaś dopasować wszystko do własnych podejrzeń. To nie wróży nic dobrego. No właśnie: planują przenieść jabłka do jabłonarium, czy też nie? Wynajęli ślusarza, a może nie? A jeśli tak, to czy chodziło o pułapkę? Informacja pomocna jak dzisiejsza prognoz pogody na przyszły miesiąc.Informacja ciekawa, bo mogłaby pasować do informacji od dwóch magazynach — pośredni i główny.Big Mac szedł do piwnicy. Ta informacja jest bardzo ciekawa. Po pierwsze chcą rozmontować stamtąd pułapkę. Fajnie, tylko że w poprzedniej turze była tam skrzynia czerwona, pusta. Czy chcą tam ukryć jabłka? Może. Jako, że informacje należy rozpatrywać częściami, dalej jest to prawdopodobneTak więc mamy trzy informacje, które są w równym stopniu prawdopodobne i sprawdzalne. Każda sugeruje jedno z trzech możliwych miejsc wskazywanych przez aksjomat drugi. Piękna robota. Nie pozostaje nic innego jak strzelać. Szanse są jak jeden do trzech. Tak, tak. Sekretu zagadki, tego mi trzeba! Tylko, czy warto się zastanawiać nad rozwiązaniem, skoro już z analizy pierwszej puli wynika, że pułapek prawie na pewno jest trzy? Prawie na pewno, bo stwierdzenie „Ej... jedna zasadzka to w sumie nie taki spory koszt.” nie wyklucza, że nie zostanie zakupiona czwarta pułapka. Ale lubię zagadki, rozwiąże sobie: Po długim procesie tentegowania w głowie, traktując przeciwieństwo Applebloom pod względem logicznym, stwierdziłem, że z praw De Morgana wynika: nie koniecznie, albo jak kto woli "... to w sumie nie jest prawda". Tak więc Applebloom ma rację. Szybkie sprawdzenie, tak — Applebloom: są aż cztery pułapki. Tak, żadnego zaskoczenia, kolejne zwycięstwo — nic nowego z tego nie wynika… no może jedna rzecz — obala to wszystkie informacje z grupy pierwszej, które sugerują, że pułapek jest dokładnie 3 lub 0(2). Jedynie drugą informację z grupy pierwszej można jakoś naciągnąć do rozwiązania zagadki. Wniosek — coś jest nie tak: albo źle rozwiązałem zagadkę (Science Woona pospiesznie sprawdzając stosy kartek ze swoimi obliczeniami, zarzeka się, że jest to niemożliwe, mamrocząc jednocześnie coś o tym, że żaden szanujący się stary matematyk nie uznałby odpowiedzi cząstkowej za prawidłową. Kim ja jestem, żeby się z nią nie zgadzać?), albo żeglarz zadał zagadkę dwa w jednym. „Pod właściwym numerem kryje się wskazówka.” Pięknie, teraz muszę przeszukać cały temat w poszukiwaniu cyfry cztery… daty postów, nie to nie to…wpisy z rozdawaniem czterech jabłek, to też nie to…czwarty post w temacie, o mój, z podpunktem cztery wskazujący na piwnicę, do której wpadł listonosz. Czy jest to test na moje ego? Jeżeli wybiorę piwnicę, to znaczy, że… ?czwarte informacje z każdego podpunktu z #7 posta:"W Pawilonie na pewno nie umieszczono czerwonej skrzyni" — niezwiązane z tematem. "Jabłek na pewno nie ma w Jabłonarium" — ciekawe. "Jabłka są gdzieś blisko domu rodziny Apple, albo w Twierdzy, albo w Pawilonie" — jeszcze ciekawiej. "Informacja jest pewna i prawdziwa" — zbieg okoliczności? Nie sądzę. A może szukać bliżej, w poście z aktualnymi wskazówkami: „4. Arkane Whisper + 2 jabłka | To samo co powyżej. (tak trzymać, następnym razem się uda) ”. Sprawdzam, co typował Arkane — zaskoczenie: „Twierdza - zielona – jabłka”To może sprawdźmy po odległości magazynów: czwarty to młyn — odpada, bo tam już jabłka były. To może licząc od tyłu: piwnica — wcześniej ją typowałem, ale może lepiej policzyć w zwykłej kolejności z pominięciem miejsc, w których już jabłka były: Twierdza.To chyba podpada po numerologię, i nie najlepiej się z tym czuje, jednak postanawiam wytypować twierdzę z trzech powodów.Żaden aksjomat jej nie wykluczaWystępuje częściej niż PiwnicaWszyscy, nawet ja, głosowali dotychczas na piwnicę. Pora popłynąć pod prąd
  12. Cała analiza się rozpadła… Będę musiał przeprowadzić ją od początku. Gdy będzie gotowa, umieszczę ją w tym miejscu…
  13. Tak, cieszymy się, choć jednocześnie jesteśmy zaskoczeni, że zdecydowałeś się na kontynuację. Ale to miłe zaskoczenie. Miejmy nadzieje, że dotrzymasz terminów, i że masz na myśli koniec tego roku… Zapowiada się historia prowadzona z kilku punktów widzenia. Dobrałeś bohaterów, którzy intrygowali i budzili zainteresowanie tym, co działo się równolegle do prowadzonego wątku. Podoba nam się. Miejmy nadzieje, że uporasz się z trudnościami i opowiadanie wyjdzie jeszcze lepiej.
  14. Szyfr faktycznie prosty, ale chwilę zajęło mi odgadnięcie odpowiedniego klucza. Błędem było pod NYOB podstawianie słowa “jest”. W drugiej próbie już jakoś poszło. Wiem, że dwie skrzynie są puste, dwie zdradliwe, jedna nagradzana. Z pierwszej części na pewno wynika, że pusta jest fioletowa i czerwona. Zielona i fioletowa trafiła do twierdzy i Jabłonarium w dowolnej kolejności. W starym młynie jest zaś niebieska, która jest pułapką. Wynika to z tajnej wiadomości i z tego, że nie jest pusta. Zaś w pawilonie handlowym nie ma czerwonej skrzyni, wiec jest tam pomarańczowa. Do rozdysponowania została jeszcze czerwona, trafia ona do piwnicy. Zielona lub pomarańczowa wygrywa lub zdradza. TW (twierdza) -> F -> pusta lub Z -> ?M (magia) -> F -> pusta lub Z -> pułapkaSM (stary młyn) -> N -> pułapkaPH (pawilon handlowy) -> Po -> ?P (piwnica) -> Czerwona -> pustaMożna z tego ułożyć następującą tabelę (Po(x)-> pomarańczowa pułapka, Po(v) -> pomarańczowa wygrana, F – pusta skrzynia, Z(x) -> zielona pułapka, Z(v) -> zielona wygrana)TABLICA(TW, M, PH) -> { (F, Z(x), Po(v))(Z(x), F, Po(v))(Z(v), F, Po(x)) }Teraz trzeba porównać to, ze zdaniami z grupy II i III i sprawdzić kiedy wyjdą co najmniej dwa zdania prawdziwe (II) i dwa fałszywe (III). Sprawę ułatwia to, że zdania II.4 i III.4 zawsze jest prawdą. Zaś III.1 zawsze fałszem o ile dobrze rozumiem zdanie: To znaczy: w dwóch z trzech wymienionych lokacji zamontowano pułapki.Bo jeśli nie, to dobrze dla mnie. Jeśli tak, to trochę ryzykuję. Jeśli tak, to po rozwiązaniu wychodzi, że wszystkie odpowiedzi z tablicy są prawidłowe (Nauko, czemu mnie tak doświadczasz?!), i pozostajemy z wyborem, który daje nam tajna wiadomość. No dobra, można się jeszcze dowiedzieć, że jedna opcja wygrywa albo jest pusta, druga zaś wygrywa albo jest pułapką. Skoro rozum zawodzi, czas skorzystać z serca Strzelam, że pomarańczowy jest bliski Applejack i to tam schowała jabłka, w pawilonie handlowym. Jeśli zaś nie tam, to czeka mnie kara :(
  15. Po konsultacjach z niejaką Science Wooną, która cały czas powtarzała: ostatecznie doszedłem do następującego rozwiązania: Stary młyn. Rozwiązanie w 3 krokach: Zakładając, że dwa zdania są pod względem logicznym prawdziwe, a jedno fałszywe, sprawdzić, które kombinacje nie dają sprzecznych rozwiązań (jabłka znajdują się w kilku miejscach na raz, znajdują się i jednocześnie nie znajdują w danym miejscu) lub nie generują żadnego miejsca. Do sprawdzenia są tylko 3 kombinacje: (1, 2, ~3), (1,~2,3), (~1,2,3).Po tym kroku wychodzi, że Big Macintosh albo okoliczni farmerzy oszukują. W ten sam sposób, sprawdzić, które zdanie z drugiej grupy jest prawdziwe (zał. Tylko jedno prawdziwe, pozostałe fałszywe). Są tylko cztery możliwości (1, ~2,~3,~4), (~1, 2,~3,~4), (~1, ~2, 3,~4), (~1, ~2,~3, 4).Po tym kroku wychodzi, że albo cykl „O czym szumią jabłonie” ma kontakty z kryształową kulą, albo że szemrany listonosz w tej jednej sprawie jest całkiem szczery. Wyznaczyć część wspólną obu rozwiązań.Można dojść do następujących wniosków:Big Macintosh nie będzie nigdy elementem szczerościCMC puki co dalej mogą się spokojnie bawić w okolicach Jabłonarium„O czym szumią jabłonie” nie jest rzetelnym pismem.Szemrany listonosz zyskał swoją reputację nie bez powodu, jest bardzo dobrze poinformowany. Swoją drogą, co robi w godzinach pracy przy wejściu do sadu?Stary młyn będzie miał nieproszonego gościa
  16. Czy ja wiem, czy Fluttershy potrzebuje jakiejś szczególnej uwagi. Kiedy naprawdę zajdzie taka potrzeba, to potrafi zrobić o wiele większe rzeczy, niż zwrócić na siebie uwagę przyjaciółki. Nie jest też jakimś płochliwym zwierzątkiem, żeby przestraszyć się wybuchów radości Twilight. Może kiedyś, ale nie teraz. Poza tym nie wydaje mi się, żeby Twilight była bardziej zajęta od Fluttershy, w końcu opieka nad tyloma zwierzakami musi być dość czasochłonna. Opieka nad zwierzakami wymaga pewnej wiedzy. W Equestrii nie ma jeszcze Internetu. Z tego właśnie powodu obstawiałbym, że jest jednym z najczęstszych gości bibliotekarki. Samo wypożyczenie książki nie jest może jakąś interakcją zaciskającą więzi, ale kiedy w grę wchodzi Twilight, to niczego nie można być pewnym... Całkiem prawdopodobne, że wypożyczenie książki wiąże się z odpowiednim wykładem na temat jej zawartości, czym ona się wyróżnia na tle innych, czy zejściem z tematu na cokolwiek innego, naturalnie też związanego z książkami. Nie wykluczałbym nawet przyjacielskich ostrzeżeń, co się stanie, kiedy spóźni się z terminem zwrotu, albo uszkodzi własność biblioteki. W końcu rozrywka w godzinach pracy nie jest zabroniona, prawda? Tak czy inaczej, Fluttershy jest pod pewnymi względami idealną osobą dla Twilight — dokładnie wysłucha, co ta ma do powiedzenia, a jeśli temat zahaczy choć pośrednio o jakiekolwiek żyjątka, to może się nawiązać całkiem ciekawa dyskusja. Prawdopodobne jest, że obie rozmawiałyby zupełnie o czymś innym, ale dalej byłaby to spokojna, kulturalna dyskusja. To jest coś, czego może brakować Twilight i pewnie zrewanżowałaby się tym samym. A Fluttershy przecież musi czasami robić przerwy w zachowywania milczenia. Nie chciałaby się w końcu przetrenować i utracić przez to tytuł czempiona. Dodatkowo Twilight jest pierwszą osobą, która dowiaduje się o najlepszej wiadomości jaką Fluttershy dostała w życiu — wiadomość o Zefirkach, odcinek There’s a Crowd. Mogła pójść do kogokolwiek, ale ta przeszła przez całe miasteczko właśnie do Twilight, to chyba coś znaczy? W końcu obie mają skrajnie nietypowe zainteresowania, więc można zakładać między nimi nić zrozumienia.
  17. Nieporozumienie. Chciałem pokazać uzasadnienie dla zdań, które Mordecz umieścił w spoilerze: Z tego co zacytowałem, konstrukcja: „- Cześć. - Powiedział ktośtam.” Jest niepoprawna, ponieważ "powiedział" jest „czasownikiem oznaczającym mówienie” i w takich przypadkach, trzeba użyć małej litery i pominąć kropkę przed drugą pauzą. Zaś pogrubione fragmenty zaliczają się do punktów a – d, dlatego są pisane z wielkiej litery i zawierają kropkę przed pauzą. Edit: ort
  18. To może dorzucę coś od siebie, bo mam podobne wątpliwości co Nicolas. Kiedy ja kiedyś szukałem jak powinno się poprawnie zapisywać dialogi, to, jak się pewnie domyślacie, znalazłem wiele szczegółowych reguł, co jak powinno wyglądać w różnych sytuacjach. Uważam jednak, że najlepsza reguła to taka, która jest jak najbardziej ogólna i jednocześnie ma bardzo mało wyjątków. Udało mi się taką znaleźć i brzmi ona po prostu: Źródło: 1 2 Dodatkowo w kwestiach oznaczających mówienie, czasownik zawsze występuje przed podmiotem. Źródło: 3 W mojej skromnej opinii, jednoznacznie tłumaczy to, dlaczego pogrubione przez Mordecza fragmenty pisane są z wielkiej litery.
  19. Jest to kolejne opowiadanie o człowieku w Equestrii, z tą różnicą, że pod wieloma względami jest wyjątkowo solidne. I to porównując do ogółu fikcji, a nie tylko tych o podobnej tematyce. No i, chyba tradycyjnie, są obrazki! Fabularnie nic wyjątkowego, zwykłe szare życie klaczy wierzącej w Antropologię. Choć z tego co zauważyłem, już samo to wyróżnia opowiadanie na tle innych, które mierzą raczej w przygodę lub akcję. Dodatkowo to szare życie jest pokazane całkiem zgrabnie. Wypełnione jest ciekawymi, aktualnymi, wydarzeniami i, mimo wszystko, występują pewne niespodziewane (oryginalne) zwroty akcji. Bardzo podobały mi się momenty o zabarwieniu humorystycznym. Był to ten typ komedii, który całkowicie mi odpowiada: sytuacyjny, naturalny i niewymuszony. Najlepszym tekstem tego epizodu pozostanie chyba ten o osiadaniu kurzu na oczach Nie wiem, może jestem przez to złym człowiekiem, ale uważam, że całkiem zabawnie ukazałeś sytuację (dochodzenie ludźia do wniosku, co się właściwie stało), która w rzeczywistości taka wesoła by nie była. Bohaterowie, Lyra i ludź, całkiem zgrabnie dobrani. Kreacja Lyry najbardziej mi się podobała. Niepozbawiona wad, powiedzmy, że po przejściach, uparta klacz. Jej działania wydają mi się jak najbardziej realne. Jeżeli chodzi o ludzia, sprawa wygląda troszkę gorzej. O ile przez większą część tekstu wydaje się być przedstawiony dobrze — jego sceptycyzm, zagubienie i reagowanie żarcikami — to w pewnych chwilach wydał mi się zbyt spokojny i pogodzony z losem. Przykładowo mam na myśli „oddawanie kamienia” oraz pogodzenie się z tym, co spotkało go na końcu. Rozumiem, że Lyrze odpuścił, ale w sytuacji gdy wydaje się, że Celestii chyba wcale nie zależy… Tak, kreacja księżniczki była dla mnie najsłabsza. Jeśli chodzi o Bon Bon, to wykreowana została raczej zgodnie z tym, co widziałem w Antropologii. Styl jak na mój gust jest przyjemny w odbiorze. Kiedy jest to konieczne, znajduje się obszerny opis. Zauważyłem jednak, że niektóre były zbyt długie i można je było podzielić na dwa lub trzy akapity. Na początku miałem też wrażenie, że ta sama myśl została przekazana dwa razy, akapit pod akapitem, tak dla pewności(?) Bardzo mocną stronę stanowią dialogi, chociaż w pewnej chwili wdarł się chaos przez błąd w zaznaczeniu kto, do kogo mówi. Tekst wygląda na poddawany wielokrotnej korekcje przez samego autora. Być może idea zajęcia się samemu poprawianiem własnych błędów, zamiast obarczać kogoś trzeciego tym przykrym obowiązkiem, jest godna pochwały. O tyle skuteczność takiego sprawdzania rzadko dąży do poziomu, jaki może osiągnąć ktoś inny sprawdzając tekst choćby tylko dwa razy. Rzuciły mi się w oczy błędy, które powstały raczej podczas kolejnego poprawiania tekstu, niż podczas samego pisania. Zastanawia mnie też stosowanie formy grzecznościowej (Ci, Twoje, Cię…) w dialogach. Raczej czegoś takiego się nie stosuje. Z drugiej strony „wasza”(wysokość) już została tej formy pozbawiona.
  20. Dobrze, oto nadeszła chwila, do której przegotowywałem się od dwóch miesięcy, bo tyle właśnie zajęło mi zabranie się za całą serię. Mogę się pochwalić, że przeczytałem całość. Z tego właśnie powodu roszczę ( ) sobie prawo do podjęcia w tym miejscu próby podsumowania całości serii „Band of ponies”, zamiast ograniczenia się do „The Only Easy Day... Was Yesterday”. Pewnie zdarzy się, że powtórzę część tego, co napisałem pod poprzednimi częściami, albo że zaprzeczę temu, co pisałem wcześniej. Jak by to powiedzieć, po przeczytaniu każdego kolejnego tekstu apetyt rósł coraz bardziej, a z czasem przychodzi zastanowienie. I tutaj pojawia się chyba najważniejszy plus, choć być może nieco ponad programowy, opowiadania. Skoro po przeczytaniu pojawiają się pewne refleksie zamiast smutnego, natychmiastowego zapomnienia, to chyba tekst coś w sobie miał. Był dobry. Na wypadek, gdyby miały być to moje ostatnie pozytywne słowa o serii i autor nie doczytał do końca tego przydługawego postu, zawczasu stwierdzam, że jestem miło zaskoczony postawą autora, który śledzi swoje stare teksty i znajduje czas choćby na krótką odpowiedz na komentarz. To w pewnym sensie całkowicie wynagradza czas poświęcony na sklecenie jakiegoś sensownego komentarza. Koniec, czas przejść do rzeczy. Na pierwszy rzut pójdzie to, co mi się podobało w każdej z części. Opis i prowadzenie akcji stoi na wysokim poziomie. Wyraźnie odniosłem wrażenie, że po prostu dobrze się w tym czujesz. Wiesz co, i masz pojęcie (przynajmniej większe ode mnie) o czym, chcesz napisać. Mam wątpliwości czy szybkie, konkretne i zwięzłe prowadzenie akcji jest najlepszym sposobem. Czytałem równie dobre fragmenty prowadzone w zupełnie odwrotny sposób. Jest to kwestia raczej nie rozstrzygalna, i skoro w twoim przypadku sprawdza się całkiem sprawnie, to chyba nie ma sensu się tego czepiać. Mimo to, sygnalizuję tylko, że osobiście wolę bardziej rozwiniętą formę. To, co mi się nie podobało w całej serii, to sposób łączenia poszczególnych scen. W niektórych przypadkach są po prostu zbyt odległe w czasie. Chodzi mi o to, że pojawiają się przez to dziury, które można byłoby wypełnić ciekawymi, pasującymi do całości scenami. Czułem się jakbym grał w kampanię „Call of duty” (dokładnie MW 1 albo 2, tylko w te grałem, więc trudno mi porównywać do całej serii). Poszczególne misje są raz całkiem dobre a inne trochę gorsze, ale ogólnie trzymają poziom. I mimo, że są ze sobą powiązane i każda kolejna prowadzi do zakończenia, to jako całość trudno to nazwać dobrą grą. Ot, niezły shooter, ale nic więcej. Tak i opowiadanie wydaje mi się przez podobny zabieg spłycone. Zbyt po macoszemu traktowałeś motywy, które ściśle nie dotyczyły głównego wątku. Zasadniczo były tylko jeden albo dwa, i to do tego krótkie, wątki poboczne na część serii. Ponadto za każdym razem pierwsza akcja mająca stanowić wprowadzenie (w czym spisywała się dobrze), nie miała znaczenia fabularnego. Przydałoby się, żeby takie sceny były jakoś podparte i to solidniej, niż jeden akapit wprowadzony w ostatnim albo przedostatnim rozdziale. Zarzut głownie dotyczy się „The Only Easy Day...”, ale równie dobrze można go podczepić pod tajemnicę Fearlessa w pierwszym rozdziale „BlackPegasus Down”. Wolna od tego zarzutu pozostaje chyba tylko część: „Band of ponies”, bo jest to w końcu pierwsza scena pierwszej części serii… Tak czy inaczej, widzę tu duże pole do wzbogacenia i jednocześnie poprawienia przyszłych części serii. Nie rozumiem też, dlaczego skracać ucieczkę z więzienia do kilku zdań. Opisy. Z części na część jest chyba coraz lepiej. Tak samo z wątkiem fabularnym, który staje się coraz bardziej ciekawy. Była mała wpadka w „BlackPegasus…”, ale o tym już wiesz. W „The Only Easy Day...” zauważyłem chyba próbę rozbudowania historii poprzez wprowadzenie pod koniec pewnych niespodziewanek. Właśnie, pod koniec… Polecałbym odważniejsze rozszerzanie fabuły oraz nieograniczanie się do tak krótkich części. Zastanawiałbym się też nad zmienieniem nieco schematu prowadzenia historii. Jak to mówią: razy — nie często, dwa razy — nie zawsze, ale trzeci raz już może być nużący, a co dopiero czwarty… Tak tyko przestrzegam. Jeszcze jedno, najważniejsze: — Gdzie tak pędzisz!? Nie chodzi o to, że akcja poszczególnych scen dzieje się szybko. Za szybko kończy się opowiadanie. Może właśnie wprowadzenie wątków pobocznych rozwiązałoby ten i poprzednie problemy. Na koniec skupiając się nieco bardziej na się „The Only Easy Day...”: Cieszy mnie, że jest to bezpośrednia kontynuacja poprzedniego opowiadania. Daje odpowiedź na chyba najważniejsze pytanie nasuwające się po części drugiej. Daje też nadzieję, że tendencja będzie podtrzymywana, bo porzucenie serii po takim zakończeniu zakrawa na sadyzm i nie jestem pewien, czy nie jest to zabraniane jakimś regulaminem Najbardziej zaskoczony byłem samą sceną odbicia więźnia. Nie jestem wstanie sobie wyobrazić, kto o zdrowych zmysłach w taki sposób rozstawiłby ludzi w pomieszczeniu, które zaraz będzie szturmowane. Ba, nie wyobrażam sobie nawet takiego ustawienia do pilnowania przetrzymywanego wewnątrz więźnia 627. Najsłabsza scena w części. Scena szpiegowska wyszła o wiele lepiej niż średnio udana przez skrócenie wyjścia, scena odbicia więzienia. Zakończenie zaś satysfakcjonujące i chyba najlepsze jak do tej pory. Zapowiedz kontynuacji, bardzo dobrze. Traktuje to jako wiążącą obietnicę i liczę, że na trzytysięczny post szykujesz kolejną niespodziankę. Mam nadzieję, że pokusisz się o rozbudowanie swojego schematu pisania i nadasz swojej tendencji zwyżkowej sporego przyśpieszenia.
  21. Szczerze powiedziawszy, mam poważny problem — jak skomentować kontynuację Band of Ponies bez powtarzania tego, co napisałem pod częścią pierwszą. Tak naprawdę mógłbym chyba ograniczyć się do krótkiego „więcej tego samego”, ale spróbuję się jednak trochę wysilić. Jak dla mnie, konstrukcja fika jest identyczna: krótkie wprowadzenie, akcja, zwrot, akcja, zakończenie. Konstrukcja tyleż prosta, co skuteczna. Styl chyba jednak nieco się zmienił: jest trochę bardziej obrazowy, przynajmniej w chwilach poza ścisłą akcją, która jest dalej prowadzona szybko i nie ma na to po prostu czasu. W tekście znajduje się chyba jeszcze więcej nawiązań, co w porównaniu do pierwszej części jest jednak minusem. Być może w Band of Ponies przegapiłem, albo po prostu nieznane mi były źródła, do których nawiązywałeś, ale tutaj od razu rzucały mi się w oczy. Słowem, oglądałem Helikopter w ogniu i przez to wiedziałem, co się stanie i jak to się skończy. To tak jakby przed przeczytaniem książki poprosić kogoś, żeby ci ją opowiedział, w całości, skupiając się na najfajniejszych motywach. Jedni coś takiego lubią, ja jednak nie. To, co wyszło lepiej to samo wprowadzenie. Jest ono spokojne, jest czas na opis otoczenia, ukazanie czegoś ciekawego prócz walki. Zakończenie też o wiele bardziej mi się podobało, z tym jednym zastrzeżeniem, o którym wspominałem w poprzednim akapicie. Akcja zaś była równie dobra, z jednym wyjątkiem — teraz faktycznie można było mieć wątpliwości, czy ostatecznie paczka kucyków przeżyje. W tym jednym aspekcie było lepiej. Podsumowując w jednym zdaniu: BlackPegasus Down jest nieco lepsze technicznie i ciekawsze, jednak Band of Ponies było bardziej oryginalne i nie zawierało, według mnie, spoilerów. Ciekawy jestem, czy następna część będzie bezpośrednią kontynuacją, czy jednak będzie opowiadać o zupełnie innej misji. Chyba czas się przekonać i przejść do opowiadania, od którego moja przygoda z drużyną kucyków miała się rozpocząć.
  22. Czas na skomentowanie następnych rozdziałów. Na początek — cieszy mnie, że nie trzeba było długo czekać na aktualizację. Najsłabszą część drugiego rozdziału dla mnie stanowi nawiązanie do John Maynard Keynesa. Jestem mądry teraz, kiedy wiem czego i gdzie szukać. Szczerze, to nie znałem wcześniej ani tych dżentelmenów ani ich dzieł. Te fragmenty są dla mnie trochę trudniejsze w czytaniu, więc może dlatego mi się nie podobają. Pozostała część rozdziału jakoś niczym się nie wyróżniła, była po prostu w porządku. Przede wszystkim można było poznać bliżej bohaterkę, a rozdział skończył się zapowiedzią czegoś większego. Dlatego jestem daleki od stwierdzenia, że był to słaby zapychacz, albo zupełnie nieistotny rozdział. Powiedziałbym raczej, że był on zwyczajny. Za to interludium wydało mi się bardzo ciekawe. Mieszanka korespondencji i protokołu z posiedzenia, która podczas czytania budziła różne emocje. Od ciekawości, poprzez zrozumienie, czasem zdziwienie czy rozbawienie, skończywszy na małej dozie niepokoju... Widać, że machina poszła w ruch i że większość graczy zajęła swoje stanowiska. Teraz dyskretnie orientują się w sytuacji i szukają sposobów, aby ich własne machinacje zakończyły się powodzeniem. Najważniejsze, że jeszcze nic nie jest do końca jasne, nawet to, kto po czyjej jest stronie. Szczerze, nie jestem pewien ile tych stron jest. Domyślam się za to, że nadszedł czas zmian. Puddinghead i reakcja słuchaczy, według mnie, oddana realistycznie. Zastanawiam się tylko, czy w przyszłości nie zgubie się w natłoku postaci. Szczerze mówiąc, miałem kilka takich chwil, podczas których zastanawiałem się, czy dana postać pojawiła się pierwszy raz, czy już gdzieś o niej czytałem. Może z czasem przywyknę. Tymczasem, oczekuję na następne rozdziały.
  23. Bardzo trudny temat, bo zasadniczo mógłbym się zgodzić z wami obojga. Wydaje mi się, że niewiele by to wniosło do dyskusji, dlatego spróbuję trochę pokombinować, a może nawet poobalać niektóre teorie. Gdybym miał grupować przyjaciółki w pary, wyglądałoby to mniej więcej tak: Rainbow Dash + Pinkie Pie, Rarity + Fluttershy, Applejack + rodzinka / farma, Twilight + książki. Być może ostatnie przyporządkowania są trochę wredne z mojej strony, ale taka właśnie byłaby moja pierwsza odpowiedz na pytanie, kto z kim w grupie jest związany najbardziej. Tak jakoś mi dość dawno zapadło w pamięć z powodu pierwszego sezonu (Griffon the Brush-Off, Green Isn't Your Color, dwa ostatnie, bo tak). Wynikałoby z tego, że na pierwszym miejscu znajduje się bezapelacyjnie Rarity, gdzieś bardziej z tyłu Applejack i Twilight — słowem opinia podobna do Albericha. Jednak problem tkwi w tym, że to wszystko jest bardzo płynne. Posłużę się przykładem Sosny z odcinkiem The Super Speedy Cider Squeezy 6000. W tym przypadku faktycznie można wywnioskować, że lepszym przyporządkowaniem byłoby Fluttershy + Rainbow zwłaszcza, że moje poprzednie dopasowanie jej do Pinkie można by obalić na przykład tym, że prowadzą pewnego rodzaju rywalizację: Pinkie zawsze załapuje się na co najmniej jeden kufel cydru, a Rainbow jest odsyłana z kwitkiem. Na pewno znalazłoby się jeszcze kilka odcinków, dzięki którym można byłoby stworzyć inne pary. Na przykład Rainbow Dash + Applejack (Fall Weather Friends), co teoretycznie mogłoby wciągnąć Applejack nieco wyżej na wykresie przyjaźni z Fluttershy, ale zaś słabsze relacje Applejack z Rarity (Look Before You Sleep) mogłyby nieco na tym wykresie obniżyć. Co ciekawe, cały czas obracam się wokół sezonu pierwszego (no prócz Speedy Cider Squeezy 6000), co by dopiero było jakbym wziął większy zbiór odcinków? Tak jak mówiłem jest to dość płynne, zależne od sytuacji. Dlaczego Rainbow przyleciała od razu do Fluttershy w przykładzie Sosny? Odpowiedź jest prosta — Fluttershy jest skrycie równie wielką fanką cydru jak Rainbow. Obie cenią sobie jego legendarny smak mimo tego, że nigdy im się nie udało go spróbować — Rainbow przez spóźnialstwo, a Fluttershy z braku odwagi. Ale czy oznacza to, że są najlepszymi przyjaciółkami w grupie? Moim zdaniem nie. Ale ciągle krążę w okuł tematu skupiając się głownie na pozostałej piątce. Gdzie w tym wszystkim Fluttershy? A no, moim zdaniem Fluttershy złośliwie utrudnia całą sprawę z powodu swojej natury. Jest tak życzliwa, że nie jestem pewien, czy sama mogłaby ocenić, kogo lubi bardziej, zaś pytając pozostałych z paczki o Fluttershy usłyszelibyśmy coś w stylu: „to Fluttershy, jedyna w swoim rodzaju”, oczywiście w superlatywie. A prawda jest taka, że najlepszą przyjaciółką dla Fluttershy jest Twilight z powodu zamiłowania do lektury. Prawda Rainbow też lubi książki, ale tylko te o Daring Do. Dość nietypowa teoria prawda? A to tylko dlatego, że daliście się zwieść niepozornej Fluttershy, która pilnie strzeże swoich tajemnic, ukryta w domku na skraju lasu. Dowody? Proszę bardzo Eh… pomimo tych wszystkich rozważań, dalej najbliższa jest mi teoria Albericha :(
×
×
  • Utwórz nowe...