Skocz do zawartości

Parabellum Edge

Brony
  • Zawartość

    408
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Parabellum Edge

  1. -Sztygar... - Odparł krótko mężczyźnie. - I nie wydzierałbym się ta na twoim miejscu biorąc pod uwagę sytuacje w jakiej jesteśmy. - Dodał po chwili. Gdy weszli na most coś zaszumiało w jego komunikatorze. Poczekał na koniec transmisji i nacisnął przycisk mikrofonu. - Tu Sztygar spod dowództwa sierżanta Stilla. Czy ktoś mnie słyszy? - Mówił wyraźnie i powoli. Miał nadzieję, ze nie wszystko szlag trafił choć i takie sytuacje się zdarzały.

  2. Sztygar otrząsnął się po ocuceniu przez towarzysza. To coś musiało mieć sporo siły skoro uniosło jego w cały sprzęcie. Sprawdził czy niczego w czasie krótkiego lotu na ścianę nie zgubił oraz stan amunicji i czy jest w jednym kawałku lub nie krwawi. Rozejrzał się dookoła widząc bałagan jaki się narobił i westchnął. Przytaknął Rayowi na temat zmiany ich obecnego położenia.

  3. [sztygar - nadal jestem i będę. Mam po prostu chwilowo urwanie głowy w związku z końcem semestru i kolokwia i prace zaliczeniowe są jedna po drugiej i zapominam tutaj odpisać, sorki za kłopot]

     

    Sztygar widząc stwora pokręcił z frustracją głową, odrzucił karabin w górę i zaczął siać seriami. Więcej was matka nie miała? - Pomyślał krótko. Choć tego nie okazywał jego myśli odkąd zaczęli strzelać były dość chaotyczne. Wspomnienia i pytania stanowiły ich fundament. Niestety czegoś brakowało - Odpowiedzi na te wszystkie pytania.
     

  4. [Hahaha! Dawno się ta nie uśmiałem :D Tłumaczę: cal .50 to na nasze 12,7 mm. Jest niewiele broni tego kalibru, którą można wymontować z maszyny, a co dopiero nosić jako piechur. Jednakże odsyłam do lektury Kord 12,7 mm ;) Z kolei 20mm...No cóż... Tylko Anzio 20mm. Jeśli natomiast 20 było w calach, to gwarantuję, ze Sztygar ma znacznie lepszą broń niż .20 ;) Zatem jeszcze raz - Co możemy wymontować, a co zostaje przy maszynie? :)]

  5. Sztygar westchnął. Te stworzenia zaczynały być bardziej już uciążliwe jak straszne. Plus był jedynie taki, ze momentami było ich tak dużo ze nie trzeba było celować, a jedynie trzymać spust. Poderwał karabin i Seriami pruł do nadlatujących potworów wycofując się i dając czas na to innym

  6. Gdy Sztygarowi udało się dobiec do grupy natychmiast schowa nuż i latarkę. Nowa skrzynka. Pokrywa. Stara Skrzynka. Nowa skrzynka. Pierwsze ogniwo. Pokrywa. Przeładować. Całość kilkanaście sekund. Ponownie przygotował nóż w lewej dłoni, odwrócił się do wroga i seriami ostrzeliwał stwory dając czas na znalezienie wyjścia.

  7. Sztygar czując, że któryś stwór go złapał puścił karabin, który zawisł na pasie nośnym na jego ramieniu. Wyszarpną nóż drugą ręką, wbił go w ramię potwora, a gdy uścisk zelżał uderzył go odpychając od siebie. Ponownie chwycił karabin prawą ręką i rozpruł serią przeciwnika. Lewą ręką odczepił od karabinu latarkę i trzymając ja wraz z nożem w jednej dłoni pobiegł do sierżanta.

  8. -Zajmijcie się wyjściem! Idę do nich! - Krzyknął Sztygar, po czym wstał i strzelając seriami ruszył w kierunku dowódcy. - Sierżancie, tutaj! - Krzyczał starając się zwrócić jego uwagę. W drodze zauważył reakcję stworów na światło i sam odpalił latarkę podczepioną do boku broni.

  9. Sztygar natychmiast podbiegł kawałek w stronę dowódcy i zaczął siać seriami z KM'u we wroga. By to bardziej zaporowy niż mierzony ogień, by dać czas na wycofanie się kompanom. Słysząc pytanie towarzysza przekrzyczał warkot karabin: - Pieprzyć co to - Jak jucha leci, znaczy ze może zginać!

  10. ((SandroX - Nie ty, tylko jeden z moich klonów z dachu zamienił się w metal ;) Damok - Przyznaje realiów świata nie znam ale sądziłem, ze wpadnięcie na pomysł, że zamieniłem się w tą klatkę jest łatwe Jak widać pomyliłem się. Inna sprawa - myślisz, ze czemu piłem tyle kaw? No ale trudno, życzę miej gry ;) ))

  11. ((Jego inni nie obchodzą w obecnej chwili Damok. Wszyscy, którymi nie jest w danej sytuacji zainteresowany mogą biadolić co chcą. On ma inny cel i tego się będzie trzymał.))

     

    -Sprytnie... Ale ja jestem sprytniejszy... - Zza okna dobiegła was brakująca nuta i słowa: - BURN BABY BURN! - W pomieszczeniu wszędzie przy ścianach wstrzeliły jęzory ognia tworząc klatkę z płomieni. Osoba na dachu jak i złapana w ziemię zaczęły się topić, a po chwili zmieniły w kałuże ciekłego metalu. - Nie znasz mnie... Ich też nie znałaś... - Rozniosło się po pomieszczeniu dziwne metaliczne echo, a krew, która napadała zebrała się najpierw w kałużę, potem w cztery mniejsze. Krew zaczęła się piętrzyć, aż utworzyła cztery urny. - Nie znałaś ich imion, nazwisk... Mojego też nie poznasz... Jak dużo zabiłaś semantów? A ilu ucierpiało przy tym niewinnych? - Głos był wszędzie w pomieszczeniu razem z ognistą klatką. - ILU!?

  12. ((Do wszystkich w mieszkaniu))

     

    Nagle u sufitu zaczęty zbierać się szare niczym ołów burzowe chmury. Nie było to zaskakujące, lecz niepokojące było to co stało się po chwili. Spadła pierwsze kropla prosto na twarz dziewczyny. Potem druga... trzecia... To nie była woda. Płyn miał kolor szkarłatny i był przesiąknięty żelazem. Padało krwią. Postać na dachu nadal grała. Dało się zauważyć ze wypowiada jakieś słowa, po czym usłyszeliście z przedpokoju mieszkania słowa: - Hello me, meet the real me. - Po chwili krótka wyraźna solówka dobiega wraz z kolejnymi słowami: - In the hands of death... - Głos urwał się i wyszedł jego właściciel. Trzymał w rękach gitarę przygotowany do zagrania konkretnej nuty. - Wreszcie Cię znalazłem. Teraz już nikt Cię nie ochroni demonie. Poślę Cię prosto w otchłań piekła skąd przybyłaś. - Powiedział patrząc na dziewczynę. Kompletnie nie zwraca uwagi na pozostałych

  13. ((Fakt, Ciebie nie było widać. Jednakże wiadomym było że szwenda się przy Tobie dwóch innych semantów. Z tego co kojarzę jeden ruszył do kryjówki,a drugi po pizzę. Biorąc pod uwagę, że moja postać nie urodziła się wczoraj i jest drugą co do wieku założyłem, że paru ludzi zdążyła poznać. Dzięki informacji od jednej z takich osób wystarczyło znaleźć sznurek, a nie kłębek.. Jeśli Cie to uspokoi nikogo nie zamierzam zabijać, a raczej ujawnić motywy i cześć historii mojej postaci ;) ))

  14. -Tu Cię mam... Wreszcie. Jesz? Dobrze... Potraktuj to jak ostatni posiłek skazańca. Choć to i tak zbytek łaski. - Doviculus stał na szczycie dachu obserwując wszystko przez okno. Wypił pierwszą z trzech kaw. Energii miał, aż w nadmiarze, ale wolał być pewnym, ze zrobi co będzie trzeba. Chwycił gitarę i zaczął grać niskie, ciężkie dźwięki przygotowując odpowiednią oprawę wizualną.

  15. -Tak znalazłem... Mhm... Poczekam... Zaprowadzi mnie... Wiem... Zrobię co będzie trzeba... Wreszcie odpocznie... Na razie. - Doviculus zakończył rozmowę i schował telefon. Trochę wiało na dachu budynku, ale przynajmniej mia ładny widok. Teraz wystarczyło tego widoku pilnować. Wziął do reki gitarę, namyśli się i zagra kilka dźwięków. - Nobody else can see you the same way as myself. - Zanucił krotko Teraz był pewien, ze znajdzie to czego szuka.

  16. W końcu nadszedł wieczór. Podróżny grajek zakończył swój występ na scenie, odebrał zapłatę i udał się coś zjeść. Kupił sobie kolejną kawę oraz pizze, torą zajadał ze smakiem. Siedział przy stole i nagle zadzwonił jego telefon: - Ta słucham... No witam. Masz coś? .. Mhm...  - Przestał przeżuwać i słuchał. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego. -  Gdzie... Zaraz tam ruszę... ZNAJDŹ JĄ. Zadzwonię na miejscu. - Rozłączył się i schował telefon. Dokupi jeszcze trzy kawy i ruszył pędem przez miasto.

  17. Doviculus pożegnał skinieniem głowy chłopaka i zaszedł do właściciela klubu. Udało mu się wytargować  sumę za granie do wieczora. Zaszedł więc na scenę na której zapalono światła. By tam wysoki taboret na, którym usiadł i zaczął szykować gitarę. Po kilku minutach stwierdził, ze ujdzie - w końcu nie sztuka grać na nastrojonej... Zaczął grać ciche i spokojne, lecz pełne werwy improwizacje.

  18. -Dzięki, ale daje sobie radę. - Powiedział już bardziej przyjacielsko i dopił trunek. - Jeśli będzie trzeba zgłoszę się. Za to Ty daj znać jakbyś miał robotę da grajka. - Zaśmiał się i zamilkł. - Swoją drogą skąd wiedziałeś, ze to moja robota była?

  19. -Skoro chciałbym Cię kropnąć to po co bym Ci ratował skórę? Dla drinka i kawy? - Chwycił szklankę z whisky i normalnie upił trochę. Ewidentnie wyluzował się po tym. - A o tym czary mary to nie na głos... Wiesz jak jest...

  20. Doviculus przyjrzał się chłopakowi poważnym spojrzeniem. Chwycił za podana kawę i wypił ją tak jak poprzednie dwie. - To, ze Ci uratowałem skórę to w podzięce za kawę, ale bez przesady, okej? Stawiasz mi drinka... Chcesz się czegoś dowiedzieć o mnie... Wygląda ja tani sposób na poderwanie mnie, a jestem hetero, ostrzegam. I czy Ty w ogóle jesteś "legalny"? - Facet ewidentnie mówił serio. Nie co dzień spotyka kogoś, kto nagle ni z tego ni z owego chce się czegoś o nim dowiedzieć. Nie wydawało mu się to normalne to też zaczął nabierać podejrzeń ale jeszcze nie uciekał.

  21. -Z chęcią. Barman - Jeszcze jedną kawę i whisky z colą. - Rzekł z uśmiechem do człowieka za kontuarem, po czym zwróci się do młodego człowieka. - A zatem o co im chodziło, ze musiałem grać? Nie każdego zaszczycam swoja twórczością.

×
×
  • Utwórz nowe...