EDIT: Kingu nie umie w cytaty i spoilery, toteż formatowanie może być nieco pokiełbaszone. Nie chce mi się już tego zmieniać, więc po prostu wyrażę nadzieję, że jakoś uda się odczytać, co jest cytatem, a co nie.
Zaprawdę, dobry jest dziś dzień. Trudno o lepszą rzecz dla początkującego pisarza niż rozwlekły, dokładny, krytyczny komentarz od jednego z najbardziej znanych pisarzy fandomu. Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się nad tym, kto będzie ową niespodzianką - postanowiłem nie wnikać w to za bardzo, żeby faktycznie była to niespodzianka. No i się udało.
Muszę przyznać, że pomimo oczywistej krytyki czytało mi się twój komentarz bardzo miło. Może to dlatego, że idealnie lałeś wodę od początku (Ten wstęp na trzy akapity... :D), starałeś się załagodzić jak najbardziej swoją opinię, a wyszło na to, że ciężko byłoby mi się obrazić za jakąkolwiek, potocznie mówiąc, "zj**kę" - każdy negatyw zaraz usprawiedliwiałeś argumentami, które były logiczne z punktu widzenia czytelnika/kogoś, kto w fanfikach siedzi już jakiś czas.
Ale mimo wszystko jestem skłonny nie zgodzić się z paroma twoimi argumentami. Większość oczywiście ma swoje miejsce i sens, aczkolwiek z paroma z nich jestem skłonny polemizować. Przykłady poniżej, nie po kolei.
Dalszej części nie ma sensu przytaczać, bowiem jest irrelevant. (Tak, uwielbiam anglicyzmy i wtrącenia z innych języków.) Zabawną sprawą jest tu fakt, że wiek Cezarego z czasu trwania wspomnianej powieści nie jest podany dokładnie - szacuje się na ok. 11-13 lat od początku głównego wątku.
Ale wracając do głównej myśli: Kiedy pisałem ten fragment, mówiący o tym, że nie brakowało mu matki, miałem w głowie przede wszystkim Cezarego. I wiem, że to tylko fikcja literacka, ale Żeromskiego ciężko posądzić o pisanie nierealistyczne, przynajmniej w moim mniemaniu. Dlatego też zdziwiłem się, gdy czytałem ten argument.
Trafiłeś w samo sedno już w pierwszym akapicie. Ambicje. Będąc trzy i pół roku w tym fandomie nauczyłem się sporo odnośnie siebie i tego, jak pisać, co pisać, komu pisać. Przez dwa lata tłumaczenia Project Horizons nauczyłem się, jak powinno pisać się dobrą, klimatyczną historię. No i przez ponad rok w stałym kontakcie z osobami, które piszą wiele różnych rzeczy - Cahan i jej krótkie fiki, Zodiak ze swoją "Wiedźmą", Dolar ze swoimi tłumaczeniami, Poulsen - główny tłumacz Fallout Equestria - miałem sporo przykładów, którymi mogłem podążać albo chociaż obserwować.
Chciałem dorównać Somberowi (autorowi Project Horizons), pójść jego śladem (Choć w pewnym momencie z mojego idola przeszedł w osobę przeze mnie znienawidzoną, ale to zupełnie inna historia). Jednocześnie wiedziałem, że nie od razu Rzym postawiono. Zamierzałem zacząć od czegoś małego; nie popełniać tego błędu, który popełniłem trzy lata temu: pisząc swojego pierwszego długiego fika, gdzie błędów rzeczowych było w bród, stylistyka nie powalała, a fabuła nie trzymała się kupy.
Dlatego napisałem krótkiego one-shota, myśląc sobie - zobaczymy, jak to wyjdzie. I wyszło tak, że przerosło to moje oczekiwania - naprawdę nie spodziewałem się tak pozytywnego odzewu. Zresztą jak pisałem, po przeczytaniu fika kilka dni później wciąż miałem wątpliwości co do oceny ludu, patrząc krytycznym okiem na drobnostki, zdania, które nie pasowały, fabularne głupotki które możnaby rozwiązać lepiej. O nich również wspominałeś w swoim wywodzie i całkowicie się z tobą zgadzam. Ale wracając do tematu: rzeczona ambicja spowodowała faktycznie, że chciałem napisać coś świetnego, coś, co poruszy ludzi. Nie byle komedyjkę na parę minut. Trafiłeś w sedno, powtarzam, w pierwszym akapicie - tematyka jaką obrałem, stylistyka, to wszystko było przygotowane pod napisanie czegoś poważnego.
No i tu przychodzi drugi przytoczony przeze mnie akapit, równie doskonale podsumowujący, gdzie jest problem. Zdawałem sobie sprawę, że prędzej czy później ktoś wyleje na mnie kubeł zimnej wody. Ty zrobiłeś to z taktem, a jednocześnie dobrze przekazałeś, co miałeś do przekazania. Dlatego właśnie miło mi się to wszystko czytało.
No, sam rozpisałem się całkiem obszernie. Dzięki jeszcze raz za krytykę. Podsumowanie wezmę sobie do serca, a rady postaram się zapamiętać. Wygląda na to, że to tyle.
PS. Pisząc tego posta prawie całkowicie zapomniałem o wcześniejszym fiku. Dlatego dopiero po komentarzu Omegi ("To naprawdę twoje pierwsze podejście do pisania?") nieco się nad tym zastanowiłem.