Skocz do zawartości

Bosman

Brony
  • Zawartość

    1941
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Bosman

  1. Kater spodziewał się, że ten plan nie przebiegnie w 100% po ich myśli. Jednak nic nie mówił, tylko czekał. Obserwował, jak Izefet wchodzi do środka. Po 30 minutach na twarzy Katera pojawił się lekki uśmiech, kiedy zobaczył jego towarzysza prowadzącego rannego Twi'leka. Jednak widząc strażników za nimi od razu spoważniał. W pierwszym odruchu już chciał złapać za miecz. Jednak powstrzymał się. W końcu tamci jeszcze nie zaczęli strzelać. Tak więc czekał. Słysząc słowa Mężczyzny warknął pod nosem. 

    - Ani mi się śniło! - Rzucił tylko po czym skupił moc w rękach. Tak samo, jak zrobił to wcześniej, w domu jego ofiary. Jednak teraz przelał w to jeszcze sporo nienawiści i złości. Przed oczami przeleciał mu obraz tych wszystkich martwych dziewczyn, co jeszcze bardziej wypełniło go nienawiścią do tego mężczyzny. Następnie posłał w jego stronę pioruny. Liczył, że to go zabije na miejscu. Może nawet usmaży. Teraz liczyło się dla niego tylko to, żeby ten Twi'lek zginął, spłonął, spopielił się. Cokolwiek. On miał po prostu umrzeć w męczarniach. Żeby raz na zawsze zapamiętał, że to co robił było obrzydliwe. 

  2. Niewiedza krasnoluda, który budynek był kostnicą ani trochę nie przeszkodziła Saskii w odnalezieniu jej. Przed niskim budynkiem z ciemnej cegły, który samym swoim wyglądem nawiązywał do śmierci i martwych ludzi stała nieduża tabliczka, która informowała, że właścicielem kostnicy był mężczyzna o imieniu Horacy Kolins. 

    Po wejściu do środka Saskię ogarnął chłód. W budynku panowała niższa temperatura niż na zewnątrz. Pomieszczenie, w którym znalazła się dziewczyna było bardzo skąpo umeblowane. Na przeciwko wejścia stał szeroki stół z ciemnego drewna oraz krzesłem z wysokim oparciem. Po lewej stronie drzwi znajdowały się dwa proste krzesła oraz nieduży stoliczek pomiędzy nimi. Za biurkiem, ale przed drzwiami do kolejnego pomieszczenia stał wysoki mężczyzna w czarnym fraku. Miał zupełnie białe włosy, które teraz sterczały we wszystkie strony. Bawił się czymś, co przypominało monetę, jednak nie było na niej widać nominału. 

    - Witam panią. W czym mogę pomóc? - Zapytał patrząc na nią. Miał cichy, zimny głos. Raczej nie wyglądał na osobę towarzyską. 

  3. Kater zamyślił się. W milczeniu wysłuchał słów mężczyzny. Widząc jego gestykulację zastanawiał się czemu on to robi. Ale nie skomentował tego. Kiedy ten skończył oparł głowę o rękę. 

    - Twój pomysł mi się podoba. A raczej ja na ten moment nie mam innego - Przyznał mężczyzna. Po chwili dodał, opierając się wygodniej na kanapie - Myślę, że będę w stanie wyśledzić go mocą. Trzeba szukać spanikowanego Twi'leka, który stracił lewą dłoń przez miecz świetlny - Wyjaśnił Zabrak. Na szczęście pamiętał jaka energia towarzyszyła nieszczęśnikowi, który oszukał jego pracodawczynię. - Zabicie go w parku jest ryzykowne. Jeśli są tam kamery czy inne czujniki, to możemy mieć problem. Jego dom też nie istnieje. Spalił go, zanim zdążyłem po niego wrócić - Wyjaśnił Zabrak, klnąc w myślach, że nie zabił go wtedy. No ale polecenie było inne. - Tak więc najlepiej zmusić go, aby wyszedł przynajmniej za teren sektora szpitalnego - Powiedział obserwując mężczyznę. Zastanawiał się, czy ten plan ma w ogóle szansę wypalić. Ale na razie nie miał innego. Tak więc zaczął się zastanawiać nad dwiema innymi rzeczami. Jak zdobyć statek i czego będzie chciał od niego Stegh. 

  4. Kater wszedł do środka. Zaprowadził gościa do salonu po czym pokazał ręką, zeby ten usiadł. Dopiero wtedy odpowiedział na jego słowa. 

    - Tak wiem. Trzeba się śpieszyć. Ale niestety są sprawy, które muszę załatwić. Ten Twi'lek, Frea musi umrzeć - Powiedział spokojnie po czym podniósł głowę i spojrzał w oczy Izefeta - Jeśli chcesz to możemy spróbować załatwić to teraz, skoro mówiłeś, że jesteś w stanie mi pomóc z tym. Potem trzeba będzie szybko skołować statek. Bo tak jak mówiłem. Ja mam tylko jednoosobowego V-winga. A we dwójkę może być tam ciasno - Powiedział. - Poza tym muszę jeszcze pogadać ze Steghiem, bo wiszę mu przysługę - Dodał wzdychając cicho, po czym popatrzył na mężczyznę. - Masz jakiś pomysł? 

  5. Horadin, zanim coś powiedział zamyślił się. Potem splunął za wóz.

    - No cóż, dobrze. Ale musisz być przekonująca. Słyszałem, że właściciel kostnicy jest taki... skostniały - Zaśmiał się cicho. Widać było, że nie chce jechać ciągle w grobowej atmosferze. - Tak czy inaczej wierzę, że ci się uda - Powiedział po czym do końca drogi milczał. 

    Kiedy minęli bramy wjazdowe krasnolud pokazał ręką w lewą stronę.

    - Kostnica jest tam. Musisz iść tą drogą. To jest bodajże ostatni budynek po prawej. Albo przed ostatni. Nie jestem do końca pewny, bo ostatni raz byłem tam 10 lat temu, kiedy wujek zmarł. No ale na pewno sobie poradzisz - Powiedział po czym zatrzymał wóz - Tak więc Saskie pośpiesz się. Bo nie wiem ile będziemy mieli czasu, zanim ktoś zacznie coś podejrzewać - Dodał i poszedł w kierunku budynku, który był chyba kolejną karczmą. Kiedy Saskia włożyła rękę do kieszeni swojej sukni poczuła dwie rzeczy. Srebrny krzyżyk oraz list, który dostała od Lorena. 

  6. Horadin zdziwił się mocno, słysząc słowa dziewczyny. Chyba nie spodziewał się takich słów z jej ust. Jednak odchrząknął i zeskoczył z murka. Podszedł do powozu, który był już przygotowany. Wskoczył na przód i pokazał dziewczynie, żeby usiadła obok niego. Ruszyli a wóz powoli jechał przed siebie. Dopiero, kiedy odjechali od zamku krasnolud zaczął mówić. 

    - Widzę, że zarówno ciebie to niepokoi - Powiedział cicho. Nadal się obawiał, żeby nikt ich nie podsłuchał. - Tak wiem, gdzie jest kostnica. I jeśli chcesz to mogę ci powiedzieć. Ale w razie czego nie wiesz tego ode mnie. I niestety będziesz musiała iść tam sama. Mnie w mieście trochę za bardzo znają. Za często jeżdżę - Zaśmiał się cicho po czym dodał już normalnym tonem. - Ale jedna sprawa. Będziesz miała czasu, bo jak odbierzemy tą dziwną przesyłkę to trzeba będzie wracać. Mogę po nią iść, żebyś miała trochę czasu - Dodał, a po chwili jakby sobie o czymś przypomniał - Aha w powozie jest czarny płaszcz z kapturem Felicji. Zapomniała go. Polecam ci go założyć, bo w tym stroju sprzątaczki od razu będą wiedzieli skąd jesteś. A to będzie podejrzane - Widać było, że woźnica chce pomóc Saskii jak tylko jest w stanie. W końcu chodziło młodą dziewczynę, którą wiele osób lubiło. 

  7. Kater westchnął z lekkim uśmiechem. Wierzył, że Stegh się zgodzi i liczył się z tym, że on będzie miał u niego dług. Cóż będzie go musiał jakoś spłacić. Tak więc teraz nie zostało mu nic innego jak lecieć na miejsce. Wskoczył do ścigacza i poczekał aż jego towarzysz dołączy do niego. 

    - Rozumiem. Cóż nie było mnie na mojej rodzinnej planecie wiele lat. Niestety popęd za wiedzą wiedzie mnie przez całą galaktykę - Powiedział prowadząc pojazd. Na szczęście rozmowa i prowadzenie było mniej wymagające niż prowadzenie i używanie mocy. - Mój przyjaciel się zgodził. Ale ostrzegł mnie, że jeśli nie będziesz miał poczucia humoru i nie będziesz wytrzymywał jego żartów to polecisz - Powiedział z uśmiechem. Wierzył, że nic się nie stanie.

    Kiedy dolecieli na miejsce, a Kater zobaczył, że Stegh był już w pracy pomyślał, że to w sumie nie tak źle. Teraz mogli w miarę spokojnie porozmawiać. Zresztą Kater był bardzo ciekawy fragmentu mapy, który Izefet trzymał przy sobie. Podchodząc przyłożył dłoń do skanera, licząc, że jednak jego przyjaciel wprowadził jego dłoń do bazy danych. W innym przypadku będzie trzeba iść do baru i się dopytać tego i owego. 

  8. Horadin siedział na niedużym murku przy powozie w czasie, kiedy dwójka młodych chłopaków prowadziła dwa konie do powozu. Wyglądał na bardzo zamyślonego. Oraz smutnego. Słysząc i widząc dziewczynę podniósł głowę i westchnął ciężko. 

    - A witaj Saskio. Smutna sprawa naprawdę. Bardzo lubiłem Klarę. Czasami przychodziło do mnie porozmawiać. Była naprawdę kulturalna i uprzejma - Powiedział po czym zniżył głos, jakby się obawiał, że ktoś go usłyszy. - A jeśli by się mnie ktoś pytał, to coś mi tutaj śmierdzi. Nie chcę mi się wierzyć, że bandyci mogli od tak po prostu ją zaatakować i zabić - Dodał, patrząc na dziewczynę. Saskia mogła zobaczyć, że był on w tym momencie bardzo poważny. Co jeszcze bardziej upewniło dziewczynę w myślach, że coś tutaj było nie tak. Że musiała coś przeoczyć, lub ktoś coś przed nią ukrywał. 

  9. Kater, zanim wyszedł na wyższe piętra naciągnął kaptur na głowę. Rozmyślał w czasie drogi do ścigacza, co powie Steghowi. W końcu zrobił od dla Katera przysługę. Nie był pewny, jak zareaguje na drugiego, takiego samego jak on. Słysząc o ukrywaniu swojej mocy spojrzał kątem oka na mężczyznę.

    - Rozumiem. Cóż teraz nie jest dobry moment, żeby się tego uczyć. Musimy poczekać aż dotrzemy gdzieś, gdzie będzie trochę spokojniej - Powiedział spokojnie po czym znowu patrzył przed siebie. Po chwili zapytał się Isefeta, nie patrząc jednak na niego. 

    - Po co ci ta maska? Co w niej ukrywasz? - Kater był ciekawy. Zastanawiał się czy ta maska miała dla niego jakieś znaczenie czy nosił ją po prostu w celach ochronnych. 

    Po dotarciu do ścigacza uruchomił komunikator. 

    - Stegh mam do ciebie ważne pytanie. Znajdziesz miejsce dla jeszcze jednego widzącego duchy? Tylko na kilka dni. Wyjaśnię ci wszystko, jak wrócę. - Powiedział po czym poczekał na jego odpowiedź. W końcu od niego zależało, czy będzie musiał szukać innego miejsca dla swojego "towarzysza"

  10. Tak więc piątka wyruszyła, aby zdobyć jedną część z artefaktu, który może zatrzymać to, co jest nieuniknione. Jedynie człowiek, mężczyzna, który swoim wyglądem przypomina niewiastę został w obrębie murów Bractwa, zapewne po to aby lepiej przygotować się do nadciągającej wojny. Bo wojna nie jest miejscem dla tych, którzy boją się walczyć. (Clocky jest zawieszona z powodów nauki i kilku ważnych spraw. Jest nadal w grze, ale wróci do niej później. Reszta nadal gra)

     

    Wszyscy

    Mimo nieznajomości otoczenia, czy choćby chęci spojrzenia na mapę, kiedy była jeszcze rozłożona Harald obrał właściwy kierunek. Konie ruszyły za nim, taszcząc w jukach zapasy oraz sprzęt wojaka. Reszta kompanii, zapoznana co prawda z mapą, ruszyła wraz z nim. Droga, którą poruszali się wybrańcy była często uczęszczana przez kupców, którzy jechali nią do kolejnego miasta, tak więc była wyraźna, prosta i sprawdzona. Ale mimo tego atmosfera nie napawała optymizmem. Każdy z wybranych wiedział, że zmierza do miejsca, gdzie śmierć odcisnęła swoje piętno. Było to widać nawet tutaj, wiele mil od celu podróży Wybrańców. Przy drodze można było zobaczyć drewniane krzyże, zniszczone przez czas, deszcze, burze czy silne wiatry. Kolejnym elementem, który świadczył o tym, że śmierć dotarła nawet tutaj były... maki. Niewinne, czerwone kwiaty rosły przy drodze w mniejszych lub większych skupiskach. Kwiaty te kojarzone ją przez ludzi jedynie ze śmiercią, przelaną krwią i cierpieniem. Na domiar wszystkiego, jeśli ktoś potrafił wyczuwać magię, mógł odczuć, że magia na tej drodze jest wypełniona bólem, krzykiem i cierpieniem. Jakby nieżyjący już wojownicy chcieli przekazać innym, co czuli, kiedy umierali. 
    Słońce nadal wisiało wysoko na niebie. Do zachodu było nie mniej niż 5 długich godzin. 

  11. Szybkie info a dla ścisłości 2.

     

    1. Dopadła mnie praca w cały Weekend, więc odpis będzie dopiero w poniedziałek. Ale od poniedziałku jedziemy już na poważnie. :v Tak więc bądźcie przygotowani. A cytując klasyka. "Zostaliście Ostrzeżeni" 

     

    A teraz drugie info, może mniej ważne, ale wolę napisać. 

    W poniedziałek lub wtorek dodam nową zakładkę do pierwszego postu z opisem mechaniki walki, która tutaj obowiązuje, oraz co wpływa na poszczególne elementy, takie jak siła ataku, kondycja itd. I tym będę się kierował w czasie wszelakich potyczek, walk, batalii itd. Jeśli będziecie mieli wtedy jakieś zastrzeżenia/pomysły/opinie itd to będę czekał na nie tutaj. Tak więc mam nadzieję, że wytrzymacie :) 

  12. Loren skinął głową po czym wrócił do papierów. Wyjął z nich jakiś dokument, podpisał go po czym złożył i podał dziewczynie. 

    - Proszę. Oto pismo, które będziesz musiała dać osobie, która ma tą przesyłkę. Horadin jest już gotowy. Jednak potrzeba zastąpić konie nowymi. Jeśli chcesz możesz już zejść do stajni. Horadin pewnie już się tam kręci. Zdążyłem go powiadomić, że ma wyruszyć najszybciej jak się da - Powiedział po czym znowu zanurzył się w dokumenty. - To tyle. Możesz wyjść - Rzucił na pożegnanie. Kiedy dziewczyna wychodziła z gabinetu mogła usłyszeć, jak pan Loren prycha. Jakby się czymś zakrztusił. Co było o tyle dziwne, że Saskia ostatnio bardzo dokładnie posprzątała gabinet, więc nie było nawet mowy o kurzu lub jakichkolwiek pyłkach. 

  13. Kater przemyślał słowa mężczyzny. Jednak po chwili skinął głową. 

    - Dobrze. Skorzystam z twojej propozycji. Potrafię pilotować, ale musisz znaleźć statek, który pomieści więcej niż jedną osobę. Bo posiadam jedynie swój myśliwiec. A co do ukrywania się - Zawiesił się na chwilę. Widząc gęstniejącą mgłę zastanowił się co to było. Nie do końca znał się na ciemnej stronie mocy, więc jeszcze nie wiedział, w czym może ona pomóc. Jeszcze. - Nie. Jeśli mówisz o jakiś zdolnościach, dzięki którym mógłbym się ukryć w cieniu to nie potrafię tego. Dopiero poznaję tajniki Ciemnej Strony Mocy. Ale mogę się po prostu stąd ulotnić i ukryć u swojego człowieka - Powiedział po czym zastanowił się. - Zróbmy tak. Teraz się oboje stąd ulotnimy a jutro załatwimy sprawę z tym cholernym Twi'lekiem. Potem ustalimy co dalej - Zaproponował. W sumie to był dość rozsądny pomysł. Lepiej teraz zniknąć, żeby trochę przycichło. Poza tym musiał poinformować Stegha i Maady. 

  14. Pan Loren popatrzył na Saskię. Nawet uśmiechnął się lekko na chwilę. 

    - Cieszy mnie twoje zaangażowanie i chęć do pracy. Cieszę się, że wybrałeś mój zamek, jako miejsce swojej pracy - Powiedział z nieukrywaną radością po czym dodał już mniej entuzjastycznie. - Chciałbym, abyś zrobiła dla mnie dwie rzeczy. Po pierwsze proszę miej oko na Liandrę i Regusa. Oboje znali się dobrze z Klarą i obawiam się, żeby ta dwójka nie zrobiła czegoś głupiego. Szczególnie Regus. Bo nie wiem czy wiesz, ale on i Klara byli parą - Powiedział i popatrzył na dziewczynę, czekając na jej reakcję. - A po drugie potrzebowałbym, żebyś przyniosła mi z miasta pewną paczkę. Normalnie wysłałbym Aleksandra, ale on wyjechał. A paczka jest dla mnie bardzo ważna. Razem z tobą pojechałby Horadin, oraz jeden ze strażników. Nie mogę pozwolić, żeby bandyci od tak napadali na moją służbę - Powiedział z nieudawanym niezadowoleniem. Chyba odczuł ten atak na Klarę dość personalnie. 

  15. Kater popatrzył na mężczyznę. czuł, jak krew powoli spływa mu po twarzy. Ale zignorował to. Nawet nie kwapił się, żeby ją wytrzeć. 

    - Kater - Odpowiedział i uścisnął mu dłoń. - Tak jak widzisz. Jestem Zabrakiem. Więc pochodzę z Iridonii. Ale trochę latałem po świecie i w domu nie było mnie wiele lat. Cóż nie każdy Zabrak jest brązowy. Mamy wiele odcieni skóry. Jak widzisz ja jestem żółty. Ale może wrócimy do spraw bieżących. Nie mogę od tak wejść do sekcji szpitalnej i go zabić. Wtedy musiałbym spadać stąd jeszcze szybciej niż bym chciał - Powiedział po czym zaczął się zastanawiać. Przez chwilę milczał po czym spojrzał w oczy mężczyzny. - Skoro nie jesteśmy wrogami to spróbujmy jakoś razem przeżyć. Ja mam tutaj w miarę bezpieczne schronienie, oraz muszę dokończyć kilka spraw. Nie wiem, co ty chcesz tutaj zrobić, więc zróbmy tak. Spotkajmy się na Nal Hutta. Ty polecisz po mapę, ja dokończę swoje sprawy tutaj i po spotkaniu się razem polecimy na Korriban. Rozdzielając się teraz trudniej będzie nas złapać lub namierzyć. - Powiedział mężczyzna. Musiał dokończyć sprawy z tym Twi'lekiem. Nie chciał odpuszczać tej sprawy, a jednocześnie liczył, że po załatwieniu tutaj wszystkiego Maada będzie mu na tyle wdzięczna, że w razie powrotu na Coruscant będzie mógł liczyć na jej gościnę. Nie do końca liczył na to, że mu się to uda, no ale zawsze warto było próbować. 

  16. Heron wzruszył ramionami. Widać było, że albo go to nie interesuje, albo wie co się mogło stać ale nie chce tego pokazać. 

    - Nie wiem. Dla mnie to też jest dziwne. Najbardziej boli fakt, że musiała zginąć niewinna dziewczyna. Jej rodzina będzie pewnie teraz załamana. Najpierw jeden pogrzeb a teraz to - Westchnął po czym zatrzymał się z dziewczyną przed gabinetem pana Lorena. Zapukał, a kiedy usłyszał pozwolenie otworzył drzwi i puścił dziewczynę przodem. Pan Loren siedział w swoim fotelu za biurkiem i podpisywał jakieś papiery. 

    - Dziękuję Heronie. Zostaw nas samych - Powiedział nie podnosząc głowy znad papierów. Mężczyzna skłonił się lekko po czym wycofał się i zamknął drzwi. Wtedy to Loren podniósł głowę i popatrzył na dziewczynę. 

    - Mimo, że okoliczności nie są najprzyjemniejsze chciałbym cię o coś poprosić. Mogłabyś dla mnie zrobić jedną rzecz? - Zapytał. Miał bardzo poważny ton głosu. Więc sprawa wydawała się poważna. 

  17. Zabrak spodziewał się dziwnych ruchów czy ukrytych zagrań, ale mimo wszystko nie dał rady się ani utrzymać, ani przygotować na coś więcej. W normalnej walcu już byłby martwy. 
    Czując ból głowy rozejrzał się. Słysząc tylko swój miecz wyłączył go, a widząc rękę mężczyzny po chwili złapał za nią i pozwolił mu sobie pomóc przy wstaniu. 

    - Przysięgam na Moc, że dopadnę tego kolesia i osobiście zrzucę go z najwyższej wieży na tej planecie - Powiedział, kiedy wstał. Poprawił swój strój i spojrzał na mężczyznę. - Dzięki. Teraz pytanie kto wie i co z tym zrobi. Bo w tym momencie raczej wiedząc, że nie zginąłeś. A jeśli chodzi o opuszczenie tej planety dwie sprawy. Pierwsza z nich to cel podróży. Jedyny słuszny to Korriban, o ile twoja mapa zawiera współrzędne. I drugie. Muszę dokończyć jeden biznes, niestety mój cel jest w części szpitalnej i czekam aż on go opuści - Powiedział Zabrak patrząc na mężczyznę. Był ciekawy co ten powie. Najbardziej go interesowało czy owa mapa będzie jakkolwiek pomocna. 

  18. Mnich spojrzał po kolei na każdego z zebranych. Widząc, że większość z nich zbiera się do drogi uśmiechnął się lekko. 

    - Tak więc w drogę. Niech Marcus was błogosławi - Powiedział po czym usiadł na swoim krześle. Popatrzył na wilkołaka, który jakoś nie kwapił się do drogi. Jednak nic nie powiedział. Czekał na to co on zrobi. 

    Kiedy wszyscy pozostali przybysze wyszli z klasztoru mogli zobaczyć dwa czarne konie z dużymi, skórzanymi jukami po obu stronach. Torin od razu wyczuł, że w jednym z juków było trochę ludzkiej krwi. Tak więc Felicjusz pomyślał także o nim. Konie wyglądały, jakby każdy z nich mógł nieść jeszcze rosłego człowieka. Jednak problem był jeden. Konie nie miały siodeł czy ogłowia. Tak więc raczej nie były przeznaczone do jazdy na nich. Obok nich stał mnich, który głaskał jednego z nich po grzbiecie. Widząc wychodzących z Katerdy podszedł do nich i skłonił się. 

    - Konie już czekają na was. Są dobrze wyszkolone, więc wystarczy, ze wydacie im proste polecenie - Poinstruował wszystkich mnich - A w razie czego znają drogę powrotną tutaj, więc nie bójcie się, jeśli je zgubicie - Uśmiechnął się lekko po czym podszedł do zwierzaków, poklepał je i odszedł zostawiając wybrańców samych, gotowych do drogi. Wystarczyło tylko wyjść za teren Bractwa i obrać właściwą drogę do Krypty. 

     

    (Postać Arekeena zostaje w klasztorze. Jeśli nie odpisze na ten post jego postać zostanie tam na dłużej, a na jego miejsce wskoczy nowy wybraniec)

  19. Zabrak, słysząc o tym, że nie przebywał w towarzystwie żadnej dziewczynki zdziwił się. Zacisnął dłoń mocniej na mieczu. Jednak słysząc mowę Sithów o mało nie upuścił miecza. To zrobiło na nim takie wrażenie. Zupełnie nie spodziewał się, że ten mężczyzna będzie znał zapomniany język Sithów. Ale słysząc o pluskwie szybko przeanalizował, kiedy mógł ją dostać. Jedyną opcją był gabinet jego zleceniodawcy. Prawdopodobnie dostał ją, kiedy siedział na fotelu lub w czasie, kiedy miał wizję od chłopaka. Jednak teraz musiał się skupić. W końcu miał wypaść wiarygodnie. Zacisnął dłoń na mieczu a na usta przywołał lekki uśmiech.

    - Wybacz. Ale za twoją głowę dostanę niezłą nagrodę. I nie zamierzam tracić takiej forsy - Powiedział po czym rzucił się w kierunku mężczyzny. Złapał miecz obiema rękami i podniósł je nad głowę. Chciał zaatakować z góry. Był to prosty cios do zablokowania, a jednocześnie dawał mężczyźnie dostęp do jego klatki piersiowej i płaszcza. Mimo faktu, że nie do końca ufał mężczyźnie, to teraz nie miał zbytnio innego wyboru. A w głowie już układał plan jak zemścić się na biznesmenie. 

  20. Liandra kiwnęła głową po czym wstała i pobiegła do łazienki. Kiedy Saskia stała już przy Heronie dziewczyna wróciła. Tym razem bez pluszowego misia. Nadal była smutna, ale przynajmniej nie było widać na jej twarzy łez. Heron uśmiechnął się lekko do niej. 

    - Liandra możesz iść do kuchni? Regus trochę źle się poczuł i Patrick potrzebuje kogoś do pomocy - Powiedział. Dziewczyna skłoniła się lekko po czym poszła do kuchni. Heron tym czasem zaczął iść z Saskią w stronę wyższego piętra zamku. Po chwili milczenia mężczyzna przemówił. 

    - Myślisz, ze ona to wytrzyma? - Zapytał poważnym tonem. Chodziło mu o Liandrę i jej stan psychiczny. Widać było, że Heron też się martwił o dziewczynę. A tym czasem Heron i Saskia weszli już na 2 piętro. Kierowali się do gabinetu Lorena.

  21. Liandra westchnęła z bólem po czym przełknęła ślinę. Trzymała ręce na swoim pluszaku i patrzyła na dziewczynę. 

    - Dobrze. Spróbuję - Powiedziała cicho. - Saskia dziękuję ci - Dodała po czym przytuliła się do niej. 

    Po chwili dziewczyna mogła zobaczyć, że w drzwiach stoi Heron. Patrzył na obie dziewczyny. Chyba chciał coś powiedzieć, ale widząc ich zachowanie zatrzymał się przy wyjściu z pokoju wspólnego i czekał w milczeniu. Wyglądało na to, że dostał jakieś polecenie od pana Lorena, bo po chwili czekania zaczął przestępować z nogi na nogę. Poza nimi w pokoju nie było nikogo innego. Z kuchni za to dobiegał słodki zapach. Chyba Patrick piekł ciasto. 

  22. Zabrak wysłuchał mężczyzny. Nie był do końca pewny, czy  ten jest świadomy tego co robi czy mówi. Przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Ale skoro na razie nie wykazywał się agresją, to postanowił porozmawiać. Ale nadal trzymał miecz włączony. Cóż może trochę przesadna ostrożność, ale lepsza taka niż żadna. 

    - Wiem, że masz miecz świetlny. Widzę go dobrze - Powiedział z ironią po czym dodał już normalnym tonem. - Nie. Jestem pierwszym, który chce mapy do Korriban. Poprzednia trójka została wysłana aby cię zgładzić. Córka pewnego biznesmena została uduszona. A ostatni raz widziano ją z tobą. Dlatego ten chce twojej śmierci. Jest nawet skory zapłacić 15 tysięcy kredytów, abym ja to zrobił - uśmiechnął się lekko. - Ale ja nie o tym. Muszę się dostać na Korriban, aby znaleźć wiedzę i moc. Kredyty za twoją głowę byłyby przyjemne, ale potrzebuję cię żywego. Jesteś Czwartym użytkownikiem Ciemnej Strony Mocy, o którym mówił Lord Kaan. Bez współpracy z twojej i mojej strony żadne z nas nie pożyje długo - Powiedział obserwując Mężczyznę. Nie wiedział jak ten zareaguje. Ale liczył, że nie okaże się stratą czasu. Musiał w końcu jeszcze zabić tego Twi'leka, który teraz siedzi w części szpitalnej. 

  23. Dziewczyna patrzyła uważnie na Saskię. Przez chwilę widać było na jej twarzy zmieszanie. Jakby potrzebowała czasu na przetworzenie słów starszej koleżanki. Kiedy już to zrobiła wytarła policzki ręką i popatrzyła na pluszaka. 

    - Boję się. Strasznie się boję. Ale... Ale chcę ci pomóc. Chcę się dowiedzieć co się stało Klarze - Powiedziała cicho po czym przytuliła do siebie pluszaka. Po chwili znowu popatrzyła na dziewczynę. - Saskia... W-Wiesz gdzie jest teraz ciało K-Klary? Ch-Chciałabym się z n-nią pożegnać - Dodała jąkając się trochę. Taki widok chyba nie był zbyt dobry dla tak młodej dziewczyny. No ale Saskia wiedziała, że ciało dziewczyny jest w kostnicy w mieście. Tak więc wystarczyłoby się tam przejść. Zresztą teraz żadna z nich nie dostała żadnego polecenia. 

  24. Zabrak patrzył na mężczyznę, kiedy ten się do niego odwrócił. Przyjrzał się jego twarzy. Miał teraz pewność, że to właściwy mężczyzna. Wszystko się zgadzało. Patrząc na niego uśmiechnął się lekko. 

    - Wybacz. Wizja odejmuje wzrostu i dodaje kilogramów - Odpowiedział spokojnie, z nutą sarkazmu. Przejechał wolną ręką po tatuażu - Mam je od kiedy dorosłem. Świadczą o mojej przynależności. Ale najczęściej tłumaczę innym, że to są ostatnie wzory, które ktoś zobaczy w życiu - Powiedział po czym sam spojrzał na swój miecz. Po chwili znowu popatrzył na mężczyznę. - Normalnie już bym cie zaatakował. W dzisiejszych czasach trzeba być zawsze gotowy na wszystko. Aczkolwiek ostatnie rozmowy z duchami sprawiły, że trochę zmieniły się moje plany - Powiedział bacznie obserwując mężczyznę. Widział, że jego miecz jest dłuższy, więc zastanawiał się jakim stylem może walczyć. - Masz mapę do miejsce, gdzie chcę się dostać. A gdyby nie fakt, że jest nas w galaktyce tylko czterech nie rozmawialibyśmy teraz - Dodał po czym zamilkł, czekając na to co powie mężczyzna. Był ciekawy jak zareaguje. Jednak był gotowy na ewentualny atak z jego strony. 

×
×
  • Utwórz nowe...