Skocz do zawartości

Cień

Brony
  • Zawartość

    46
  • Rejestracja

  • Ostatnio

2 obserwujących

O Cień

  • Urodziny 05/03/1997

Informacje profilowe

  • Płeć
    Ogier
  • Miasto
    Konstancin- Jeziorna

Ostatnio na profilu byli

720 wyświetleń profilu

Cień's Achievements

Źrebaczek

Źrebaczek (1/17)

2

Reputacja

  1. Spacetime w milczeniu obserwował rosnącego przeciwnika. Widok był naprawdę przerażający, ale mimo to czuł się dziwnie spokojny. Niepasujące elementy układanki grzecznie ułożyły się we właściwych miejscach, a wątpliwości rozpłynęły się. Potężny demon, mimo iż niezaprzeczalnie groźny był czymś zrozumiałym, czymś dla czego posługiwanie się taką mocą jest w pełni naturalne. W walce z nim czuł się dużo pewniej niż przeciw jego poprzedniczce, której niewyróżniające się ciało skrywało nieludzką świadomość. Tak więc Dancer stał i patrzył. A potem zaczął śpiewać. Nie, nie oszalał. Teraz, gdy jego przeciwnik atakował go nienawiścią i nicością śpiew był czymś, co dodawało mu otuchy, przypominało iż poza nimi istnieje coś jeszcze, że demon nie zdołał zniszczyć wszystkiego. Przez chwile wspomniał swoją przedwieczną walkę, gdy przez chwile czuł przepełniającą go pełną moc istnienia, i z tą świadomością niewzruszenie stał naprzeciw pustce. Wtedy nie poznał jeszcze żadnego dźwięku, więc milczał- a szkoda. To zadziwiające jak prosta melodia pozwala oczyścić myśli, i oderwać się na chwile od strachu, który przeciwnik usiłował sączyć w jego umysł każdym słowem. Paszcza wilka zbliżała się jednak nieubłaganie, i zorientował się, iż pozostało mu zaledwie kilka sekund. Nie było sensu stawiać barier, jakąkolwiek by wybrał stałaby się tylko pokarmem dla nienasyconej paszczy. Na krótką chwile całe jego ciało zadygotało, straciło swoją zwartą budowę, a gdy się uspokoiło pokrywała je gruba „ skóra”- jałowe wymiary wypełnione niemalże idealną nicością. Gdy upewnił się, że jest gotowy sięgnął po jeden ze swoich najwspanialszych znalezisk- wymiarowi kumulującemu, o takiej mocy, że musiał trzymać go w innym, niematerialnym wymiarze. Teraz pewnym myślowym rozkazem sięgnął po niego i wydobył go na powierzchnie. Po czym zniknął. Tak przynajmniej musiało wydawać się obserwatorom z zewnątrz. W rzeczywistości wymiar błyskawicznie skupiał jego ciało, do pojedynczego atomu, neutronu, kwarka- a w końcu do tworów jeszcze mniejszych, niezmiennych, niepodzielnych. W tym momencie dosięgnął go napastnik. Został wchłonięty, ale nie rozbity- bo i na co. Unosząc się w pustce odliczał czas- czekał aż znajdzie się w samym sercu demona. W końcu uznał, iż już wystarczy. Zwolnił wymiar kumulujący, i uwolnił zgromadzoną materie w potężnej eksplozji. Tak jak w czasie Wielkiego Wybuchu, który dał początek światu, w którym znajdowała się arena, tak i teraz uwolniła się przy tym niewyobrażalna energia. Fala uderzeniowa parła przez ciało wilka, rozdymając je coraz bardziej. Pustka usiłowała ją wchłonąć, ale utrudniały jej to jałowe wymiary, pędzące w awangardzie wybuchu. A wszak potrzebny był tylko ułamek sekundy. „ A więc to ja popełniłem błąd? Na drugi raz bardziej uważałbym co jem. Tym razem wybrałeś bardzo niezdrową dietę” - pomyślał ze złośliwą satysfakcją.
  2. Widząc nadciągającą fale robali Spacetime cofnął się odruchowo, ale po chwili się opamiętał i na jego twarz powrócił szeroki uśmiech, będący tam od czasu, gdy wysłuchał słów swojej przeciwniczki. W pierwszej chwili zaniepokoił się efektem swych działań, lecz paradoksalnie, mowa czarodziejki która miała jeszcze ten niepokój powiększyć uspokoiła go, co więcej podsuneła mu pewien pomysł... Najpierw należało jednak zatrzymać wroga. Mimo swojego przerażającego wyglądu owady wyglądały na czysto fizyczne zagrożenie, i co ważniejsze żywe organizmy. A skoro tak... Jego ciałem wstrząsnął dreszcz, będący niechybną zapowiedzią przywołania kolejnego wymiaru. Tak też się stało. Nieduża sfera wystrzeliła z okolic grzbietu, i zawisła kilka metrów przed nim. Przy odrobinie skupienia zaczął ją rozszerzać, formując z niej ścianę o promienieniu kilkunastu metrów, i kilku metrach grubości. Nie była to zbyt wyrafinowana zapora- ot, wymiar wypełniony cyjanowodorem- jednak była wystarczająco skuteczna. Kilka pierwszych owadów które do niej dotarły zwaliły isę na ziemie martwe. Inne powoli zaczęły obchodzić ścianę, grożąc iż za chwile tak nędzna przeszkoda przestanie być dla nich problemem. To jednak nie miało teraz większego znaczenia- liczyło się to, iż dzięki temu Dancer zyskał kilka cennych chwil. Nadszedł czas na na wielki finał. Rozciągnął uśmiech jeszcze bardziej zawierając w nim całe swoje samozadowolenie z wymyślonego ruchu i radość z kłopotów jakie zgotuje czarodziejce. Chyba że nadal jej nie doceniasz- zakołatało mu się gdzieś w głowie, ale zaraz stłumił tą myśl. " Szaleniec mówisz? Ależ oczywiście, jakim szaleńcem trzeba być by zakłócać delikatną równowagę czasu ! Cóż za lekkomyślność i nieodpowiedzialność z mojej strony. No ale cóż, nie potrafię dorównać ci w twej spaniałej sztuce operowania naturą, czy jak to nazywasz- tu skrzywił się, używając obcego sobie terminu- planami. Zaprawdę, potrafisz ukształtować ten świat jednym gestem według swojej woli. Ale,ale- powiedz mi proszę, czy aby coś kształtować nie należy mieć tworzywa? Nie wydajesz się zmartwiona zakłóceniem równowagi- co jednak stanie się gdy równowaga rozpryśnie się w drobny mak?" Dla dodania teatralności swoim działaniom ( i ze zwykłej próżności ) porozszerzał w swym ciele wymiary o mniej gęstej budowie materii, i w ten sposób uniósł się lekko nad ziemią, po czym przystąpił do ich właściwej części. Nie zamierzał naprawiać szkód wyrządzonych swoim niefortunnym czarem- zamierzał je wykorzystać do swoich celów. Przywołał wymiar starszy od naszego o eony, do tego stopnia, iż cała w materia w nim zdążyła z powrotem zwinąć się do pojedynczego atomu sprzed wielkiego wybuchu. Jednocześnie przekształcił swoje ciało- okrył je wymiarem bliźniaczo czasowym, tak by móc obserwować teraźniejszość areny, a jednocześnie by temporalne zmiany nie mogły na niego wpłynąć. Zrobiwszy to triumfalnie wyciągnął przed siebie rękę z unoszącym się nad nim pierwszym wymiarem. Przetrwaj to- powiedział dramatycznym tonem, i zerwał strefę ochronną wymiaru. Czas oszalał- gdyby przedtem powiedzieć że się cofał teraz gnał w przeszłość ogromnymi susami. Roje owadów skurczyły się, by po chwili zniknąć bez śladu Piasek areny formował się ponownie w skały, z których powstał. Wymarłe stworzenia formowały się z pyłu, by po chwili z powrotem się w niego obrócić. Spacetime obawiał się, że góra, w której wykuto arenę z powrotem się zamknie, ale najwyraźniej fluktuacje magiczne będące wynikiem pojedynku powstrzymały ją od tego. Zresztą po chwili biegnące w tył ruchy górotwórcze zaczęły się spłaszczać. Dancer w duchu zaklinał wszystkie siły wszechświata by magiczne bariery wokół areny okazały się dość potężne, i to ,co widzi okazało się swoistą burzą w szklance wody- ograniczoną rozmiarem pola walki. Teraz jednak najbardziej interesował go los przeciwniczki- niecierpliwie wpił wzrok w chaos starając się ją dojrzeć.
  3. Spacetime szykował się właśnie do wyjścia na arenę gdy jego przeciwniczka w spektakularny sposób go uprzedziła. Przez kilka chwil oszołomiony przyglądał się imponującemu pokazowi czystej mocy. Jego uwagę w szczególności przykuł stworzony przez czarodziejkę portal- czyżby odnalazł się ktoś, kto tak jak on rozumiał niewiarygodny potencjał międzywymiarowych manipulacji? Mimowolnie poczuł do niej sympatie, z uśmiechem obserwował wyglądającą najzupełniej zwyczajnie, zdawałoby się niepasującą do bitewnych pól i magicznych starć dziewczynę. Z podwiniętymi rękawami bluzy, i w poplamionych trawą dżinsach sprawiała wrażenie jakby pojedynek był dla niej tylko urozmaiceniem leniwego, majowego pikniku. Jednocześnie zdawał sobie sprawę iż skoro dotarła tak daleko musi ona dysponować niepospolitymi umiejętnościami, a nade wszystko niezłomną wolą zwycięstwa. Dobrego wrażenia nie zakłóciły nawet jej gniewny okrzyk- zarówno jego ton, jak i treść zdawały się do niej nie pasować. Przynajmniej do chwili gdy napotkał jej wzrok. Szykując się do tego pojedynku Dancer przybrał postać względnie humanoidalną- nie uznał jednak za stosowne odtworzenie ludzkiego układu nerwowego. Mimo to, patrząc w oczy czarodziejki poczuł przerażenie wychodzące wprost z głębi jego jestestwa. Nie z powodu natężenia negatywnych emocji- w nieskończonej czasoprzestrzeni spotykał istoty utworzone wyłącznie z nich, i wymiary w których to one spajały ich mieszkańców- ale po prostu przez fakt u kogo je odnalazł. Nie obcował z rasą ludzi zbyt długo, ale jedna rzecz sprawiła że garnął się do ich towarzystwa- nie zostali oni stworzeni do wszechogarniającej nienawiści. A tylko tym mianem można było określić to co dostrzegł w oczach dziewczyny. Szybko otrząsnął się z szoku, i skupił się na czarach swojej przeciwniczki. Podsumowując… Po arenie krążyły dziesiątki kucy, na oko iluzji, ale było w nich coś, co kazało mu się zastanowić. Uznał iż lepiej wykazać się nadmierną ostrożnością i narazić się na kolejne kpiny ze strony czarodziejki niż śmiało wejść prosto w przyszykowane przez nią pułapki. Wypuścił przed siebie kilkanaście „wymiarów markerowych”. Każdy z nich był wyjątkowo wrażliwy na konkretny rodzaj anomalii- eteryczne, przestrzenne itp.- reagując na kontakt z nimi gwałtownymi zmianami swojej struktury. Miał nadzieje iż dzięki temu choć wstępnie rozezna się w typie rzuconych przez przeciwniczkę czarów. Zwiad przyniósł Spacetime’owi więcej pytań niż odpowiedzi. Iluzje były w jakiś sposób związane z czasem, założył więc że są to po prostu przywołany obraz przeszłości. Gorzej jednak, iż przeciwnik najwyraźniej w jakiś sposób wpłynął na całość areny. Metoda markerowa była jednak zbyt nieprecyzyjna by ustalić szczegóły, co jeszcze bardziej go niepokoiło. Dobrze… Po kolej. Najpierw to co widzę. W stronę iluzji poszybował wachlarz wymiarów odmiennych od naszego pod względem czasu. Ostrożnie przesunął wachlarzem po iluzji, przyspieszając gdy tylko zauważał tworzące się czasowe paradoksy. Po chwili odnalazł wymiar spójny z czasem iluzji, i jednym mentalnym szarpnięciem zwinął je do pojedynczego atomu. Dancer uznał, iż przyszedł czas na jego ruch. Jego ciało zafalowało, a następnie wystrzelił z niego niewielki obiekt. Był to wymiar charakteryzujący się skrajnie odmienną budową od wymiaru areny. Jego obecność wywoływała silny dysonans. Efekt pogłębiały inne, otaczające go wymiary- nie posiadające materii, ale za to z silną granicą przejścia. Działały one jak pudła rezonansowe, odbijając w swoim wnętrzu fale dysonansu , wzmacniając je. Fale rozeszły się po arenie zakłócając strukturę świata, co miało dla Spacetima podwójne znaczenie. Osłabiały i komplikowały one zaklęcia przeciwniczki, gdyż magia była przez nie rozpraszana i częściowo wchłaniana. Co więcej uderzając w czarodziejkę mogły zakłócić budowę jej materialnego ( i jednowymiarowego ciała. Acha, był jeszcze jeden aspekt- miał nadzieję iż pobudzą one choć w najmniejszym stopniu golemy, i ułatwią mu próby wyrwania ich z letargu. Dumnie wyprostowany, z unoszącą się nad głową kilkuwymiarową konstrukcją czekał na ruch przeciwniczki.
  4. Dancer spokojnie wysłuchał kolejnej tyrady przeciwnika. Tym razem nie zamierzał na nią odpowiadać. Nauczył się cenić milczenie, było mu wiernym towarzyszem podczas stuleci wędrówek. Uważnie obserwował kolejne zaklęcia przeciwnika- gdy spieniona woda odcięła drogę jego czarowi przez twarz Spacetima przebiegł lekki grymas- odrobina gniewu, ale złagodzona błyskiem w oku świadczącym iż wpadł już na kolejny pomysł. Wcześniej jednak należało rozwiązać nader palący problem- przeciwnik pędził w jego stronę z niesamowitą szybkością, a od jego broni bił nieziemski blask rozdzierający na strzępy nieźle już rozrośniętą zasłonę ciemności. Ta broń... Skoro wpływa na rzecz tak niematerialną jak ciemność, i to ciemność inter wymiarową musi być niemalże całkowicie utkany z zaklęć. Ciekawe... Przyszedł czas na jego ruch. Obserwując pędzącego w jego stronę przeciwnika przygotował się do Podmianki. Była to jedna z jego ulubionych sztuczek, dająca ogromne możliwości, i zazwyczaj kompletnie dezorientująca przeciwnika. Opierała się na widmie wymiarów- delikatnych anomaliach, wywołanych przez wymiary graniczące z tym, w którym aktualnie się znajdował. Umiejętne wzmocnienie ich pozwalało na tworzenie na ułamek sekundy międzywymiarowych przebić. Dzięki temu mógł błyskawicznie przemieścić się na niemal dowolny dystans. Co więcej- jego poprzednie miejsce zajmowała dowolna wybrana przez niego materia. Dancer przygotował się, ale z aktywacją poczekał niemal do ostatniej chwili- chciał mieć pewność, iż wszystko przebiegnie zgodnie z planem. Gdy miecz przeciwnika niemal dosięgnął już celu sylwetka Spacetima zafalowała, a Sardo, zamiast rozstrzygnąć losy pojedynku sam znalazł się w tarapatach. Wybrana przez jego przeciwnika materia charakteryzowała się niewyobrażalną siłą przylegania, oblepiając nie tylko miecz, ale i całego wojownika, a więc unieruchamiając go w miejscu. Oczywiście Dancer nie byłby sobą gdyby na tym poprzestał- tak jak jego poprzedni wymiar nie pozwalał istnieć światłu, tak ten unicestwiał magię, która miała z nim bezpośredni kontakt- w pierwszej kolejności płomienie na mieczu.Jako że wymiar nie oblepił Sarda całkowicie nie odbierał on przeciwnikowi możliwości czarowania, ale nie taki był jego cel- zaklęcia zbyt ambitne zwykle były łatwiejsze do skontrowania. Chwilowo będący poza zasięgiem przeciwnika mag nie zamierzał spocząć na laurach. Stara wojenna maksyma- " Obserwuj swojego wroga"- jeszcze raz wykazała swoją przydatność. Przyzwane przez przeciwnika wody odcięły macki od ich celu- ale bynajmniej ich nie zniszczyły. Co więcej, dostarczyły im nowego celu... Błyskawicznie zaczęły zasysać wezbrane strugi, przez co wymiar w ich centrum zgromadził ciecz pod ciśnieniem tysięcy atmosfer. Dancer obrócił się w stronę wroga. Nie uśmiechał się- jego twarz wyrażała jedynie spokój i skupienie. Oto najcenniejsze owoce ciszy. Teraz jednak muszę ją przerwać, wyjaśnić jeszcze jedną rzecz. Spokojnym, jakby trochę zmęczonym głosem odezwał się do przeciwnika.Twierdzisz że służę komukolwiek? Mylisz się. Wybrałem żywot wiecznego wędrowca nie z powodu uwielbienia samotności, czy też żądzy wiedzy- wybrałem go bo cenie sobie wolność. Oglądałem miliony władców, feudałów, dyktatorów i przywódców, a każdy z nich niezależnie on swoich słów , czy działań tylko utwierdzał mnie w moim wyborze. Czemu miałbym się poddać władzy jednego z nich, nawet najpotężniejszego? Nie obawiaj się, nie wspieram twego wroga- mimo że poznałem nieco jego czyny i motywy, nie wpłynęły na mnie bardziej niż historia kogokolwiek innego. Jedynym moim panem jestem ja sam, a dziś nakazuje sobie by stoczyć z tobą bitwę- a być może pokonać... Po tych słowach, wykorzystując wodnomagnetyczny wymiar cisnął kulą w przeciwnika.
  5. Spacetime Dancer poczuł potężne uderzenie... prosto w swoją dumę. Z niedowierzaniem patrzył jak światło wyczarowane przez przeciwnika niszczy wymiar który teoretycznie miał je unicestwić. Najwidoczniej przeciwnik użył jakiejś eterycznej odmiany blasku. Sprytne. Naprawdę sprytne. Jednakże rozwiązanie tego problemu nasunęło się niemal natychmiast- skoro nie znał właściwości użytego przez przeciwnika zaklęcia należało odpowiedzieć czarem uniwersalnym. Zebrał resztki wymiaru ciemności, i wplótł w nie kolejny, nakładając ich efekty na siebie. Nowy wymiar dostosowywał się do mającej z nim kontakt fali czy materii, a w połączeniu z poprzednim sprawiała iż ten umiał zmodyfikować się tak, by pochłaniać cząsteczki magicznego światła, a jego nadzwyczajną energie wykorzystać do dalszej produkcji mroku. Dancer z satysfakcją obserwował swoje dzieło, które znów zaczęło zmierzać w stronę przeciwnika, nie miał jednak zamiaru na tym poprzestać. Jego kolejne działanie wymagało fuzji dwóch wymiarów. Pierwszy z nich był wymiarem jałowym, pozbawionym zawartości, potrafiący za to świetnie przenosić inną materie. Sformował go w kilka macek, które posłał w stronę ognistego pierścienia. Drugi ich koniec podłączył do kolejnego wymiaru charakteryzującego się wysoką antygęstością- sprawi to, iż zacznie on wysysać przy pomocy macek rozgrzaną plazmę, a raz rozpoczęty proces zgromadzi ją w gęstości umożliwiającej użycie jej jako ładunku wybuchowego o olbrzymiej sile. Po ukończeniu czaru zwrócił się do przeciwnika. Najwyraźniej trafił mu się mag- poeta, skoro więc chce grac w tą słowną grę wypadałoby mu odpowiedzieć. Wychwalasz blask Silmarilliów , zapominasz jednak, iż zostały one zdobyte przez Władce Ciemności, i przez stulecia ich blask rozświetlał salę Angbandu. Są tylko odblaskiem dawno utraconej potęgi, którą Melkor, najpotężniejszy z Valarów unicestwił jednym czynem. Nawet one nie dadzą ci zwycięstwa. Odpowiedz więc! Jaką jeszcze broń z trzewi Ardy zamierzasz skierować przeciwko mnie? A jeśli nie z tam to gdzie zamierzasz ją znaleźć?
  6. Spacetime Dancer wbiegł na arenę przeklinając swoje spóźnienie- Zapamiętaj sobie, pierwsza zasada pojedynków- świętujesz dopiero po ostatniej walce. No, ale cóż nie ma co rozpaczać, należy czym prędzej brać się do roboty. Przyjrzał się uważnie przygotowaniom poczynionym przez przeciwnika. Dobra... zaczniemy od tej osłony.To nie powinno być zbyt trudne. Wybrał wymiar o mniejszym stopniu realności niż ten, w którym znajdowała się arena, po czym delikatnie rozszerzył go na ziemię w okolicach bariery. Dzięki różnej realności wymiar gładko wszedł w grunt, ale po chwili nastąpiła reakcja- potężny dysonans wymiarowy, który wywołał wstrząsy tektoniczne rozbijające kamienną barierę na kawałki. Dużo bardziej zainteresowało go drugie zaklęcie przeciwnika. Wsłuchał się w jego treśc, i przyjrzał się efektą. Chwila, chyba znam źródło tej inkantacji. A czy ty rozpoznasz moją? Lecz mrok gęstnieje i zwycięża Valinor krew czerwona plami Tam, gdzie w przystani Noldorowie Zabili braci swych, Żeglarzy I białe statki im ukradli W przystani jasnej od latarni Wiatr jęczy, wyją wilkołaki Kruki czekają już na żer. Lód chrzęści w twardej paszczy morza Jeńcy w Angbandu lochach płaczą Grzmot się przetacza, ogień bucha Sardo pada u stóp tronu ​​​ Ostatni wers wypowiedział ze szczególną groźbą i jakby delikatnym szyderstwem. Następnie przygotował swoją odpowiedź. Przywołał wymiar zupełnie pozbawiony fotonów, a te które się do niego dostaną ulegają natychmiastowej degradacji. Przekształcił przy tym swoje oczy tak, by mogły widzieć wykorzystując normalnie niewidzialny dla ludzkiego oka zakres promieniowania elektromagnetycznego. Wymiar rozszerzał się coraz bardziej, niedługo mając dotrzeć do jego przeciwnika. Dzięki temu nie tylko uczyni bezużytecznym jego zaklęcie, ale też uniemożliwi mu widzenie.
  7. Shadow spojrzał na leżącego przeciwnika. Doceniał kunszt jego czarów- przez chwilę poczuł nawet coś w rodzaju żalu, iż tak potężny mag ginie w zwykłej ulicznej potyczce- jednakże pobudzona czarami magia chaosu krążąca w jego ciele błyskawicznie wyciszyła wszelkie emocje. Zaś rozumowo sprawa była jasna- byli na terenie kontrolowanym przez rebeliantów, zostawienie tu żywego maga mogłoby być dla grupy wyrokiem śmierci, gdyby tylko znaleźli go jego pobratymcy. Wzięcie go do niewoli nie wchodziło w grę- utrudniałby ich marsz, a gdyby się ocknął mógłby sprawiać problemy. Nie mogli darować mu życia. Dobranoc towarzyszu w magii, może jeszcze kiedyś się spotkamy. Gdy te słowa przemknęły mu przez myśl poczuł się trochę nieswojo- jeśli nawet istnieje jakaś forma egzystencji jego raczej nie czeka w niej nic dobrego. Uznał jednak, że to nie najlepsza pora na rozstrzyganie takich kwestii. Trzeba było działać. Fagu, wyssij z niego każdą krople życia. Rośnij i nabieraj sił, wszak czerpiesz je z nie byle kogo. Tymczasem zwrócił uwagę na wołającego go Changelinga, oślepionego pierwszym zaklęciem maga. Nie ruszaj się spróbuje coś na to poradzić. Mówiąc to uwolnił odrobinę magi chaosu, i błyskawicznie rozproszył ją tak, by otrzymać niskie jej natężenie, po czym przeszedł do zaklęcia, które miało być sprawdzianem jego innowacyjnej koncepcji wykorzystania mocy chaosu. Czym wszak był chaos jak nie przemianą? A cóż wywołało w oku żołnierza zaklęcie rozbłysku jeśli nie przemianę? Wniosek nasuwał się sam- jeśli podda oczy działaniu osłabionej magii chaosu przywróci im poprzedni stan- teoretycznie... Miał na uwadze, iż gdyby teraz uszkodził pacjentowi wzrok los żołnierza nie wyglądałby za wesoło, w związku z tym zaczął ostrożnie, w każdej chwili gotowy do przerwania zaklęcia.
  8. (Mag Chaosu pomagający rannemu? Spróbuje, ale dopiero po walce i nie odpowiadam za efekty )
  9. Shadow skrzywił się, widząc, iż nie udało mu się obezwładnić przeciwnika, ale po prawdzie sam na to nie zbytnio nie liczył. Czuł za to wielką dumę, patrząc jak ładunek antymagiczny wciąż unosi się nad polem bitwy. Zasłona dymna utrudniała mu widzenie, lecz po odgłosach walki wnioskował, iż jego towarzyszę zatrzymali przeciwnika w jednym miejscu. Nie wątpił, że doświadczeni w walce wręcz wojownicy szybko poradzą sobie z magiem- chyba że przygotowuję on jakąś paskudną niespodziankę... To już jednak była jego robota- kolejny raz pchnął energię w pochłaniający wrażą magie czar, jednak czuł, iż musi też bezpośrednio pomóc swoim towarzyszą. Gdy więc upewnił się, iż przeznaczył odpowiednią energie na utrzymanie poprzedniego zaklęcia zaczął budować kolejne, kompatybilne z pierwszym. Skupił się i zaczął biegnące od wsysającej magię dziury, do źródła wsysanej energii macki- miały one połączyć się z aurą maga światła, w ten sposób dziura oprócz magii jego zaklęć zaczęłaby też wysysać energie życiową, z każdą chwilą go osłabiając. Jeszcze zanim skupił się na czarze wysłał jeden prosty myślowy rozkaz, rozkaz który usłyszeć mogła tylko jedna istota- znajdujący się w jego torbie Wampirzy Fag. Leć w stronę maga, kiedy otrzyma kolejną ranę zaatakuj- przyssij się do niej, wypij tyle energii ile dasz radę.
  10. Bynajmniej nie dobierałem zaklęcia pod twój post! Co więcej, wiele mnie to kosztowało by nie zmienić swoich wcześniejszych planów. Chciałbym zauważyć, iż uciekasz jak najbardziej fizycznie, z użyciem zasłony dymnej, a nie czarów. Gdybym naprawdę dobrał zaklęcie pod twój post całą energie włożyłbym w zaklęcie atakujące, a tak większość zmarnowałem na przeciwdziałanie czarą, których ty nie zamierzasz użyć. Plan mojego ostatniego posta wymyśliłem zaraz po odpisie Kapiego.
  11. Wykończcie go! Po prostu go wykończcie!- głos Shadowa rozbrzmiał na polu bitwy. Jednocześnie skupił już swoją uwagę na swoim magioujemnym ładunku. Uznał, iż póki przeciwnik żyje od istnienia tego zaklęcia zależeć może życie lub śmierć jego towarzyszy. Posłał więc w niego strumień mocy i zaczął go odbudowywać aby mógł wessać kolejną dawkę magi. Było to o tyle prostsze, iż musiał po prostu odnowić już istniejące zaklęcie. Jednocześnie popchnął nieważki ładunek w głąb pola bitwy- jako czar nie przytwierdzony do niczego powinien poddać się temu bez problemu. Kiedy upewnił się, iż wlał w niego odpowiednią porcje mocy zebrał resztę energi ze strumienia, i posłał go śladem ciągnącej do ładunku energii. Przekształcając energie chaosu w czas zaczerpnął jednocześnie odrobinę lecącej mocy wrogiego maga- nie na tyle dużo by wpłynęła na jego zaklęcie, potrzebował jej po prostu jako wzorca. Rozcieńczając ją wplótł ją w całą osnowę zaklęcia- tworząc czar zatrucia aury. Gdyby czar się udał wplotłoby się ono w jego aurę utrudniając koncentracje, osłabiając, a przy wyjątkowo udanym zaklęciu- pozbawiając przeciwnika przytomności.
  12. Nieźle. Naprawdę nieźle- stwierdził Dancer. Jego przeciwniczka z pewnością nie należała do amatorów, i zrozumiał że bezpośrednie ataki niewiele dadzą- zbyt łatwo można je skontrować, a w dodatku szybko wyczerpują- delikatne, ale już wyczuwalne mrowienie w całym ciele dobitnie przypominało mu iż zabawa z wymiarami nie jest ani łatwa, ani całkiem bezpieczna. Szybko przemyślał swoje położenie- przeciwniczka była niezłą czarodziejką, ale jej moc była jest związana z jej rodzimym wymiarem- gdyby tylko udałoby się mu przenieść obszar areny do innego wymiaru... Jednak nie było to takie proste. Operowanie takim obszarem wymagało niczym nie zakłóconego skupienia, trwającego dłuższy czas- a więc rzeczy podczas pojedynku absolutnie niedostępnej. Jednakże istniał pewien sposób by to obejść.Z jałowego wymiaru ( tzn. jeszcze nie uformowanego) wydobył garstkę atomów macierzystych, co nie wymagało praktycznie żadnego wysiłku. Następnie cisnął je gdzieś na bok areny. Atomy, pozbawione wzorca, które znalazły się w gotowym wszechświecie zachowały się dokładnie tak, jak tego oczekiwał. Wirowały i przeobrażały się starając się upodobnić do uporządkowanej, materialnej struktury w ich zasięgu- a więc areny ograniczonej magicznymi polami. Dancer uśmiechnął się- po niedługim czasie utworzą kopie areny w skali mikro- kopię którą będzie mógł użyć do małej międzywymiarowej podmiany. Tymczasem skupił się na bieżącym ruchu- wiedział już, iż nie przebije się przez obronę przeciwnika, mógł jednak spróbować ją zniszczyć. W tym celu utworzył portal, przez który mieli przedostać się jego nowi sojusznicy. W tym miejscu należy się małe wyjaśnienie- w czasie swoich podróży Spacetime napotkał wymiary, w których to o mało nie postradał życia- wymiar Wchłaniaczy. Wchłaniacze de facto nie były formą życia- raczej nagromadzeniem antymagii, istniejącej na tej samej zasadzie co antymateria. Wyczuwały one Eter, i starały się go wchłonąć jak najwięcej, przetwarzając go na siebie samych. Z racji dosyć powolnych ruchów nie nadawały się do walki z zaklęciami- były one w większości zbyt szybkie- jednak stacjonarne konstrukcje magiczne- w rodzaju pól ochronnych ,artefaktów, czy właśnie run- były narażone na ich ataki. Oczywiście wcześniej upewnił się, iż owe istoty nie potrafiły pokonywać barier wymiarowych- on sam był ( jak na razie ) bezpieczny. Atom stworzony z ich wymiaru ukrył odpowiednio głęboko we własnym ciele, jednak wydawało się to zbytnią ostrożnością- wielowymiarowa tarcza była wystarczającą barierą. Z zadowoleniem patrzył jak pierwsze kształty- przypominające po prostu jak drgające nad ogniskiem powietrze- przechodzą przez portal, i kierują się w stronę jego przeciwniczki.
  13. Dancer spokojnym wzrokiem śledził atak przeciwnika. Intencje tego czaru były dosyć oczywiste, i w sumie sam chętnie by przetestował skuteczność swoich barier, ale ujawnienie swoich atutów już na początku walki mogłoby okazać się nierozsądne. W związku z tym na drodze kuli utworzył niewielką czarną dziurę pochodzącą z jednego z wymiarów eterycznych- oznaczało to, iż nie zasysały materii a magie- i po chwili po obu nie pozostał ślad. Spokojnym wzrokiem zlustrował przeciwnika. Nie podobał mu się runiczny krąg- na jakiej zasadzie działał? Czego można się było po nim spodziewać? Czy służył jedynie do obrony, czy też miał jakieś dodatkowe przeznaczenie? Nie zamierzał dać się zaskoczyć. Skulił się w bezgłośnej inkantacji i po chwili z jego ciała wystrzeliły 2 kolejne wymiary z których po chwili uformował na kształt biczów. Pierwszy z nich był wymiarem materialnym charakteryzującym się ogromną gęstością, a co za tym idzie sformowany z niego twór ważył kilkanaście ton- jednocześnie ponieważ Dancer operował nim niejako z zewnątrz mógł mu nadać sporą prędkość zadając potężny cios. Drugi wymiar był eteryczny- to ogólna nazwa wymiarów których budulcem jest nie materia, a magia. Miało to tą zalete, iż przenikał przez wszystkie materialne twory.Ten konkretny był magicznie niestabilny- gdyby udało mu się uderzyć w ciało maga przeniknął by przez niego, ale zostawiłby po sobie szereg zawirowań, utrudniających mu koncentracje, tworzenie zaklęć, a nawet- wskutek zaburzeń aury- formułowanie myśli. Gdy był już gotowy wykonał nimi szeroki zamach, i posłał je w kierunku przeciwnika, uderzając jednocześnie z dwóch stron.
  14. Shadow skrzywił się, rozdrażniony działaniami swoich towarzyszy. Zachowywali się jakby walka była już wygrana, nie spieszyli się z atakiem. Rozumiał ich, faktycznie sytuacja przeciwnika wyglądała nieciekawie, jednak Dark już raz gorzko przekonał się, iż że lekceważenie wciąż zdolnego do walki przeciwnika może mieć katastrofalne konsekwencje, zwłaszcza gdy przeciwnikiem jest tak potężny mag. Szybko ocenił sytuacje. Żołnierze świetnie sobie radzili w walce wręcz, jednak byliby bezradni wobec czarów przeciwnika, nie mówiąc już o tym że mógł wykorzystać magie do ucieczki. Należało mu w tym przeszkodzić. Skupił kolejny ładunek chaosu, i nadał mu silnie magioujemny charakter, przez co miał wyssać on skupiającą się w jego pobliżu magie przeciwnika. Zadbał jednocześnie by nie zasysał on magii która go stworzyła- nie chciał przecież paść ofiarą własnego dzieła. Formujący się ładunek czym prędzej popchnął w stronę maga.
  15. Spectime Dancer pewnie wkroczył na arenę. Głęboko zaczerpnął powietrza, chcąc poczuć ów charakterystyczny zapach areny, a także by upewnić się czy płuca jego wielowymiarowego ciała działają w pełni sprawnie. Przyjrzał się dokładnie antymagicznym polom które ochraniały publiczność- oględziny wypadły pomyślnie, powinny bez problemu dać sobie radę z jego modyfikacjami wymiarów. W końcu skupił wzrok na przeciwniku. Na jego rozświetlonej rozbłyskami tysięcy wymiarów twarzy wykwitł tajemniczy, a mimo to w dziwny sposób serdeczny uśmiech. Następnie postanowił zrobić pierwszy ruch. Skupił się, cała jego sylwetka zafalowała po czym wystrzeliły z niej trzy kolejne wymiary. Wprawnie pochwycił je by nie rozszerzyły się za bardzo i zaczął je formować. Na pierwszy ogień poszedł środkowy- wybrał wymiar o diametralnie różnej budowie zarówno materii, jak i pustki. Tak, tak, o odmiennej budowie pustki, długo się go naszukał. Sam w sobie nie był zbyt wartościowy militarnie, jednak wiązało się z nim pewne ciekawe zjawisko- gdy tylko jakikolwiek materialny twór przekraczał granice między nim a wymiarem areny tor jego lotu ulegał zagięciu, jak promień światła padający na wodę. Gdy skończył przeszedł do wymiaru wewnętrznego- cząsteczki w nim upakowane były niewiarygodnie gęsto, przez co jakikolwiek przedmiot, promień, czy fala które do niego wlatywały zwalniały dając Dancerowi czas na reakcje. Jako ostatni uformował wymiar zewnętrzny- jeden z jego ulubionych. Atomy tworzące ten wymiar były ze sobą ściśle połączone, i bardzo wrażliwe na wszelkie przejawy magii- gdy przechodziło przez niego zaklęcie gromadziły cześć jego energii- energii której mógł potem użyć do wyprowadzenia potężnego ataku. Zadowolony sprawdził swoje dzieło by upewnić się , że nie zawiedzie go w krytycznych chwilach, po czym śmiało oczekiwał na działanie przeciwnika.
×
×
  • Utwórz nowe...