To i ja zaproponuję aby przeczytał każdy, kto jeszcze nie czytał, choć tej książki chyba nie ma potrzeby polecać nikomu A o jakiej to księdze mowa? "Dune", znana pod polską nazwą "Diuna" autorstwa Franka Herberta. Akcja książki toczy się w fikcyjnym uniwersum science-fiction w odległej (nawet bardzo) przyszłości, ale nawiązania do starej dobrej Ziemi także w niej są. Fabuła obraca się wokół spisków, mordów (na własnej rodzinie nawet), wierzeń oraz ogólnej walki o władzę; a to wszystko głównie na powierzchni pustynnej planety Arrakis (tytułowa Diuna), jedynego źródła melanżu (substancji pozwalającej bezpiecznie nawigować podczas tzw. popularnie "skoków w nadprzestrzeń", choć w tej książce odbywa się to nieco inaczej) w całej galaktyce. Książka ma około 620 stron (chyba nieco ponad), bez dodatków w postaci wyjaśnień niektórych kwestii oczywiście. Ostrzegam: naprawdę wciąga i nie można się od niej oderwać. A to ile czasu zajmuje jej przeczytanie... cóż to kwestia dyskusyjna; zależna od czytelnika i czasu jaki jej poświęca
Muszę także od razu zaznaczyć, że uniwersum "Dune", jest jednym z najlepszych fikcyjnych światów science-fiction, jakie dane mi było poznać