-
Zawartość
864 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez Arkane Whisper
-
[Dyskusja] Czemu większość Bronies woli Lunę od Celestii
temat napisał nowy post w Ogólna dyskusja na temat kucyków
Cóż, zgadzam się z przedmówczynią. Mieszanie naszej polityki do MLP to... nie tyle "zuo", ile rzekłbym ZUO A co do tematu, to ja jedynie nie lubię... wróć. Nie przepadam za Cadance; przy okazji bo nie ogarniam. Czemu nazywa się ją gdzieniegdzie Kredens? Coś przegapiłem czy jak? Jakieś mroczne sekrety ma księżniczka miłości? Zakładam, iż chodzi o zbieżność wymowy? Ponownie wracając do tematu to zarówno Celestia, jak i Luna są fajnymi postaciami, ale jeśli mam wymienić którą lubię bardziej to jednak Lunę. Powody są następujące: - rzadziej występowała w serialu, a jej charakter jest bardziej... zarysowany tylko niż jakoś konkretnie ustalony, i jeszcze się zmienia. Daje to większe pole do popisu dla rozwijania jej osobowości w fanfikach, - ma wgląd i wpływ na sny kucyków, a nigdy nie wspomniano o takiej zdolności u Celestii; cóż fajna sprawa - dość trywialny powód, ale uwielbiam ciemnoniebieskie odcienie błękitu - potrafi zmieniać kształty... a przynajmniej przybierać postać swego złego alter ego, - kolejny banalny argument, ale ja naprawdę lubię obserwować nocne niebo; kosmologia i ogółem astronomia wliczają się do moich zainteresowań, - Celestia wydaje mi się bardziej taka sztywna i... idealna, a Luna ma swoje wady i zalety jak normalny kucyk - no i jestem za NLR, bo nie znoszę dyktatury (a nie dlatego, że zawsze sprzyjam rebeliantom), Przy okazji nie rozumiem czemu i nie podoba mi się przedstawienie Celestii jako tyranki. Zwłaszcza, że lubię ją taką, jaką jest, czyli dobrotliwa władczyni krainy. Nie wspominając już o co poniektórych oszczerczych pseudonimach, wymyślonych dla niej No i fakt. Żadna z sióstr nie jest jakimś wybitnym strategiem, bo i jak ma być w skrajnie pokojowym królestwie? (nie biorę pod uwagę fanfików) Co do stwierdzenia, że Lunę lubią gimbusy... bez komentarza. A mroczny to jest Sombra, znany wśród niektórych jako Sauron "Ash nazg durbatulûk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulûk agh burzum-ishi krimpatul" -
Przy okazji, ja z chęcią zapisuje się do ewentualnej edycji rozszerzonej
-
Trylogia Marsjańska - czyli "Czerwony...", "Zielony..." i "Błękitny Mars" - dotycząca wiarygodnej wizji kolonizacji i terraformowania czerwonej planety. "Gwiazda" - Arthur C. Clarke - zbiór opowiadań o tematyce fantastyczno-naukowej. Znaleźć w nim można wszystko to, co fani science fiction lubią. "Nemezis" - Isaac Asimov - książka tocząca się jednocześnie na Ziemi i kolonii pozaplanetarnej Rotor. W tle tytułowy czerwony karzeł. "Eden" - Stanisław Lem - Grupa astronautów (zamiast imion w książce nazywani są jedynie po ich specjalizacjach) rozbija się na tytułowej planecie, gdzie spotykają obcych, a próby kontaktu kończą się nie tak jak zakładali. "Ogień nad Otchłanią" - Vernor Vinge - krótko: porządna space opera. Jest tu wszystko: obce rasy, sztuczna inteligencja (albo jakaś wyższa forma świadomości, zależy jak na to spojrzeć), bitwa kosmiczna (fajnie ukazana; moim zdaniem) no i rozbitkowie na obcej planecie; a wszystko z porządną, wielowątkową i zaprawioną intrygami fabułą. Mógłbym jeszcze sporo wymieniać, jak np.: "Planeta Wygnania", "Wyjście z cienia", "Cylinder Van Troffa", "Przenicowany świat" (i inne opowiadania braci Strugackich), "Dune", "Zapłata", ale nie chce mi się dalej opisywać...
-
Właśnie dzisiaj zasiadam do ostatniej części "Rzeczpospolita Obojga Narodów", czyli "Dzieje agonii", ale tak naprawdę to tylko czekam na "Kwantowy Wszechświat...", który ma mi zostać dostarczony lada dzień
-
[Zabawa] [Opis] [Wstrzymane] Wielkie Kompendium Magów Equestrii
temat napisał nowy post w Gry i zabawy z Twilight
Anette von Miksajo Szanowana czarodziejka, o wielu sukcesach w dziedzinie alchemii oraz magii przemian. Anette urodziła się w Manehattanie, zaś jej rodzice byli mieszaną parą: ojciec Kurios Hex był jednorożcem, natomiast matka White Flower, ziemskim kucykiem. W dzieciństwie młoda klacz nie wykazywała większego zainteresowania magią, choć posiadała pewien ukryty talent. W kręgu jej zainteresowań natomiast znajdowało się zielarstwo oraz warzenie różnorakich "mikstur". W szkole osiągała zadziwiająco dobre wyniki z dziedziny alchemii, co zwróciło uwagę nauczycieli, którzy zaproponowali jej rodzicom wysłanie Anette do Wyższej Szkoły Alchemii i Magii, znajdującej się w mieście. W latach nauki w tamtejszej uczelni, odkryła w sobie wyjątkowy talent do łączenia wytworów alchemicznych z magią przemian; innymi słowy talent w dziedzinie transmutacji. Po zakończeniu nauki przeniosła się na studia do Canterlotu, by pod okiem tamtejszych wykładowców dalej rozwijać własne umiejętności. W czasie studiów dokonała kilku odkryć w dziedzinie mikstur wpływających na postrzeganie świata; między innymi opracowała napar pozwalający przez krótki okres czasu dostrzegać aury istot magicznych, choć z racji nieprzyjemnych efektów ubocznych raczej się go nie stosuje; a także znacznie opanowała zaklęcia metamorfozy i polimorfii. W ramach pracy dyplomowej opracowała magiczny rytuał umożliwiający przemianę właściwości materii nieożywionej, jednocześnie nie wpływając na jej istotę; przykładowo umożliwiający nadanie drewnu cech magnesu. Studia ukończyła z wyróżnieniem, zaś po otrzymaniu dyplomu wróciła do rodzinnego Manehattanu, gdzie objęła stanowisko dziekana na wydziale Alchemii w swojej starej starej szkole. W tym okresie swego życia, Anette niewiele czasu poświęcała pracy naukowej, skupiając się na prowadzeniu wykładów, oraz na studiowaniu w ramach kursu z magii stosowanej, którego to podjęła się z niewiadomych do końca pobudek. Sama twierdziła, jakoby potrzebowała podszkolić się w magii stosowanej w codziennym życiu, której niewiele uczono na jej kierunku studiów. W trakcie kursu jednakże podupadła na zdrowiu i choć zdołała go ukończyć, choroba zmusiła ją do wzięcia urlopu i wyjechania z miasta, do górskiego uzdrowiska. W trakcie dwutygodniowego pobytu tam, poczyniła znaczne postępy w dziedzinie alchemii leczniczej. Stało się tak, gdyż podczas własnej niewydolności organizmu zainteresowała ją przyczyna chorób oraz sposoby ich zapobieganiu. Cały swój wolny czas poświęcała na zgłębianie ksiąg traktujących o ziołach i własne eksperymenty. Wiadomo także, iż w tym czasie prowadziła ożywioną korespondencję z uznaną i wielokrotnie nagradzaną Rose Cure, specjalistką w dziedzinie mikstur leczniczych. W ramach badań ponadto zamówiła także kilka rzadkich okazów roślin z najdalszych zakątków Equestrii. Nie do końca wiadomo czy na jej chorobę pomogła zmiana otoczenia, czy też własne mikstury, lecz nigdy już więcej nie złapała nic cięższego od zwykłego przeziębienia. Kiedy wróciła na uczelnię, zaczęła mniej uwagi udzielać uczniom, natomiast więcej czasu poświęcając na badania. Wtedy to właśnie zaczęła spisywać swe największe dzieło, zatytułowane "Transmutacja - czyli kształtowanie rzeczywistości", na tworzenie którego poświeciła ponad 4 lata. Księga ta jest opasłym tomem objaśniającym wszelkie zawiłości łączenia sztuki alchemii z magią przemiany, a na jej stronicach znaleźć można mnóstwo przepisów i zaklęć powiązanych z tematem, wraz z przykładami zastosowań. Po tym okresie swego życia stała się bardzo znaną osobistością w kręgach naukowych oraz była wielokrotnie nagradzana; i choć pisała jeszcze wiele artykułów dotyczących swych zainteresowań, to nigdy już nie stworzyła nic na miarę swego największego dzieła. Przyczyny tego stanu rzeczy należy upatrywać w fakcie, że niedługo po ukończeniu swej księgi założyła rodzinę i oddaliła się nieco od problemów trapiących naukowców. Wciąż jednakże prowadziła wykłady, a nawet wyjeżdżała na konferencje naukowe; zwłaszcza należy wspomnieć o konferencji w Canterlocie, gdzie wygłosiła fascynujący wykład o istocie tego, co większość kucyków uznaje za rzeczywistość; jej rozprawę z tejże konferencji dziś można znaleźć w bibliotece w pałacowej. Po kilku latach jednakże, wraz z rodziną przeprowadziła się do Trottingham, gdzie objęła stanowisko nauczycielki magii dla młodych jednorożców i pozostała tam do końca swych dni, lecz nigdy nie zarzucając rozwijana własnych pasji; prowadziła ożywioną korespondencję z jednorożcami rozwijającymi jej teorie, lub z różnymi uczonymi szukającymi u niej porady, a jej listy z tychże rozmów, za przyzwoleniem jej potomków, znalazły się w bibliotece w Canterlocie.- 30 odpowiedzi
-
- Kompendium
- Mag
-
(i 3 więcej)
Tagi:
-
Kłamczuszysko zmyśla wszystko, czyli Chwalipięta. [Zabawa fajna taka]
temat napisał nowy post w Scena Trixie
A później przyszło to rozczarowanie, gdy się obudziłeś... Pogoda odzwierciedla mój nastrój... nawet dość dokładnie... wiem że dziwne, ale tak jest. -
Kłamczuszysko zmyśla wszystko, czyli Chwalipięta. [Zabawa fajna taka]
temat napisał nowy post w Scena Trixie
Wiem, nawet udało mu się zjednać sobie przychylność fanatyków z Nowego Jorku, ale "był" jest bardziej na miejscu. Rozwalił go zbłąkany pocisk taktyczny Molocha. Swoją drogą fajna sesja w Neuroshimie wyszła z tego Wczoraj otrzymałem świeżą dostawę cydru prosto z Equestrii; z pozdrowieniami od Applejack -
Niedawno zacząłem czytać biografię fizyka Erwina Schrodingera; jednego z twórców fizyki kwantowej; a dokładniej: "Skąd się wziął kot Schrodingera...". Poza przybliżeniem życia naukowca jest to także dobre wprowadzenie do zrozumienia fizyki kwantowej. Polecam
-
Kilka książek w innych tematach i działach już zdaje się polecałem, więc teraz nieco z innych niż zwykle klimatów Otóż polecam Wam przeczytać serię książek Pawła Jasienicy, to jest: "Polska Piastów" "Polska Jagiellonów" oraz trzy tomy "Rzeczpospolita Obojga Narodów" (niestety na razie jeszcze nie czytałem 3 tomu, ale jak tylko znajdę czas ) Nie ma co dużo opisywać. Są to książki traktujące o historii naszego kraju przed rozbiorami. Napisane jednakże są bardzo ciekawie, tak że naprawdę wciąga, przybliża postacie i wydarzenia i niekiedy w naprawdę humorystyczny sposób. Można powiedzieć, że połączenie przyjemnego z pożytecznym (fajnie się czyta i historie się poznaje). Szczególnie jednak z serii polecam część pierwszą, bo dynastia Piastów była... cóż sporo się wtedy działo. Jako przykład; chyba znany; podam tylko, iż Leszek Biały tłumaczył się papieżowi, iż na krucjatę wyruszyć nie może, ponieważ w ziemi świętej nie ma piwa i wina bez których żyć się nie da
-
"Mur Strachu" Zaklęcie ze szkoły magii iluzji, a dokładniej; jako, iż jest to obszerna szkoła magii; jest to czar wpływający na umysł. Nikt do końca nie wie, kto i w jakim celu opracował owe zaklęcie, lecz wiadomym jest, kiedy zostało utworzone. Otóż, powstało ono krótko po założeniu Equestrii, w czasach, kiedy poszczególne plemiona kucyków jeszcze nie były zdolne do całkowitego zaufania sobie wzajemnie. Istnieją niejasne przesłanki, jakoby zaklęcie to z założenia miało chronić siedziby jednorożców przed wścibskimi przedstawicielami innych plemion; lecz bardziej popularna i rozpowszechniona jest opinia, iż czar ten miał służyć do utrzymywania niebezpiecznych lub wrogich stworzeń z daleka od pierwszych wspólnych osad kucyków. Jakakolwiek nie byłaby prawda, zaklęcie owe przetrwało do dziś dnia, choć obecnie jest bardzo rzadko wykorzystywane. Inkantacja "Mur Strachu" ma na celu przywołanie ledwie dostrzegalnej ściany, o której istnieniu świadczy jedynie nieznaczne falowanie powietrza i delikatna, prawie niezauważalna mgiełka. Bariera ta pozostaje w uśpieniu dopóki nie dojdzie do jej kontaktu z żywą istotą, starającą się ją przekroczyć. Wpływ muru na osobnika przechodzącego przezeń jest różnorodny i w głównej mierze zależny od jego siły woli, odwagi i łatwowierności. Opisywane tu zaklęcie stara się wpłynąć na umysł podmiotu, zatem osobnik, który ma wystarczająco silną wolę lub nie uwierzy w prawdziwość wpływu ściany, przejdzie przez nią, bez szkody większej, jak lekki dyskomfort psychiczny. Ponadto przy każdym następnym przekraczaniu ściany, nic mu się nie stanie, gdyż będzie już wiedział, iż jest to tylko iluzja. W przeciwnym niż powyższy przypadku natomiast, zaklęcie działa jak następuje. Ściana na oczach podmiotu przybiera postać stwora wyjętego wprost z koszmarów sennych osobnika, z którym wejdzie w kontakt; lecz należy zaznaczyć, iż dzieje się to tylko w jego umyśle. Jeśli podmiot jest na tyle odważny, że dalej stara się sforsować mur, ten ogranicza jego pole widzenia za pomocą złudzenia nieprzeniknionej mgły, zaś na krawędzi pola widzenia krążą koszmarne kształty i otaczają go niepokojące dźwięki; ma to na celu zdezorientowanie podmiotu i sprawienie by zawrócił. Ostatnim etapem, dla tych najwytrwalszych, jest bezpośrednie wprowadzenie w stan paraliżującego strachu; przy wykorzystaniu najbardziej ponurych i straszliwych obrazów. Podmiot, który nie odeprze na czas zaklęcia popada w letarg i jedynie inna osoba może go wybawić z wpływu zaklęcia, chyba że ono dobiegnie końca. W tym ostatnim przypadku, osobnik powoli dochodzi do siebie. Należy jednakże zaznaczyć, że w każdym momencie podmiot może wyzwolić się spod wpływu zaklęcia, jeśli uświadomi sobie, iż jest to tylko iluzja, np. wchodząc w bezpośredni kontakt z materialnie nieistniejącymi stworami. W takim przypadku, po chwili obrazy zanikną i podmiot zacznie wracać do normalnego stanu. Rytuał przywołania ściany jest dosyć prosty i nie wymaga posiadania skomplikowanych czy też kosztownych komponentów; a dokładniej to nie wymaga żadnych obiektów materialnych. Całość składa się z inkantacji, w trakcie której należy określić długość i wysokość muru (nie dłuższy jak 100 i nie wyższy jak 20 metrów; lecz zaklęcie o tych wymiarach będzie wymagało sporych umiejętności, dlatego też zwykle są one mniejsze), a także obrazować w umyśle koszmarne istoty i przerażające obrazy, które zostają wplecione w materię zaklęcia. Nie jest to wprawdzie wymagane, lecz jako, iż mur ten czerpie swą moc z koszmarów podmiotów wchodzących z nim w kontakt, warto by pierwsza osoba czyniąca tak (jednorożec tworzący mur) także zasiliła jego energię jak zdoła najlepiej. Inkantacja trwa chwilę, po której materializuje się wspomniana bariera, zaś mag przywołujący ją zawsze jest jej świadom i może ją dowolnie przekraczać, bez efektów negatywnych. Ponadto jeśli przeprowadza on kogoś przez ścianę, to na żadnego z nich zaklęcie nie ma wpływu. Czar utrzymuje się od kilku godzin do pełnej doby, zależnie od wielkości ściany. Jednakże pamiętać należy, iż ściana czerpie moc z koszmarów i strachu podmiotów, które wejdą z nią w interakcje, dlatego też każdy osobnik taki wydłuża czas trwania zaklęcia o kilka do kilkunastu minut; pod warunkiem, iż nie odeprze zaklęcia. Zaklęcie powyższe obecnie praktycznie nie jest wykorzystywane z racji specyficznych wad. Pierwszą z nich jest oczywiście brak możliwości sprawienia, by nie wpływało ono na wszystkich, którzy przypadkiem znajdą się w jego pobliżu, tzn. nie da się sprecyzować konkretnie istot na jakie ma oddziaływać. Drugą wadą jest łatwość w przebiciu się przez nie. Nie blokuje ono teleportacji, co jest oczywiste, jako, iż miało ono ponoć chronić przed innymi kucykami, które to jednorożcami nie są. Ponadto jeśli kilka podmiotów wchodzi w interakcje ze ścianą, to wystarczy by jeden oparł się zaklęciu i bez problemów może pomóc innym zrozumieć, iż to tylko iluzja. Trzecią kwestią jest niechęć księżniczki Celestii do powyższego zaklęcia, która uważa (skądinąd słusznie), iż istnieje wiele pewniejszych i zarazem mniej negatywnie wpływających na podmioty zaklęć ochronnych. Głównym powodem nie korzystania z powyższego zaklęcia chyba jest właśnie ostatnia jego wada, a dokładniej, że istnieją o wiele skuteczniejsze metody ochrony przed zarówno niebezpieczeństwem, jak i wścibstwem innych kucyków. Jednakże zaklęcie to w dalszym ciągu jest stosowane, jako, np. dodatkowe zabezpieczenie przed niebezpiecznymi stworzeniami, tak na wszelki wypadek. Ponadto naucza się go uzdolnione magicznie jednorożce, choćby dla przykładu, że nieraz wystarczy odwołać się do najprostszych tylko iluzji by sprawić, by nawet najgroźniejszy przeciwnik uciekł w popłochu.
- 172 odpowiedzi
-
- twilight sparkle
- twilight
- (i 3 więcej)
-
Ciekawy podział na dobrą i złą magię, jeśli mogę wtrącić słówko. Po pierwsze występuje w tym temacie typowy błąd nazewnictwa. Magia jako energia/siła/potęga/żywioł/czy jak to jeszcze nazwać nie jest ani dobra, ani zła. To tak jakby twierdzić, że ogień jest dobry i zły, podczas gdy jest to jedynie bezrozumny żywioł. Chodzi mi o to, że magia jako energia, a nie istota świadoma, nie może być brana pod uwagę w kategoriach moralnych. Dobry lub zły może być użytkownik tej mocy. Dlatego też, w ten sposób klasyfikować można zaklęcia wytworzone przez poszczególnych użytkowników. Ale i to nie jest do końca poprawne, ponieważ to znowu tak, jakby nazwać narzędzie złym czy też dobrym. Uważam zatem, iż przy klasyfikacji należy jedynie rozpatrywać użytkowników. A więc Twilight wykorzystała jedynie magię w sposób dla siebie nowy. Czy było to złe zaklęcie? Cóż, a czy ktoś na nim ucierpiał? Jak widać raczej nie. Druga sprawa to podział biała/czarna magia. Biała magia to wg rozumu magia, której celem głównym jest bezinteresowna pomoc innym. Pomijając fakt, iż coś takiego jak bezinteresowność działań w ogóle nie istnieje, o czym kiedyś pisałem esej na studiach; a to z racji iż nawet jeśli nie mamy zysku materialnego, to pomagając innemu poprawiamy własne poczucie wartości, czy spełnienia obowiązku, czyli już mamy zysk... mentalny. Dlaczego telekineza miałaby należeć to tej białej magii? Zdolność operowania obiektami na odległość może być wykorzystana na mnóstwo sposobów, ale jej istotą nie jest pomaganie innym, lecz właśnie lewitowanie obiektami. Tak więc do białej jej zaliczyć nie można. Jakby wprowadzić pojęcie szara magia, to tam by pasowała. Zgodzę się co do zaklęć leczniczych i obronnych, że takie można nazwać białą magią, ponieważ ich podstawowym celem jest ochrona i pomaganie innym (względnie tylko sobie). Teraz czarna magia, której definicję kolegi SolarlsEpic pasuje rozbudować. Otóż powinno się twierdzić, iż jest to: wszelkie działanie za pomocą zaklęć, które ma na celu zaspokojenie wszelkich egoistycznych potrzeb użytkownika, kosztem innej istoty. Poprzez potrzeby mam także na myśli skłonności sadystyczne i inne tego typu odchyły psychiczne. Teraz Kolega pisał, iż mogą to być, np. powodowanie strachu; ale dlaczego ma to być złe zaklęcie, skoro można je wykorzystać do ochrony poprzez przerażenie przeciwnika, a nawet więcej, w ten sposób można uniknąć walki, więc jest to tym bardziej "dobre" zaklęcie. Przywołania demonów i animacje martwych swoją drogą są czynem przeciw naturze, ale powiedzmy sobie szczerze, jakie zaklęcie nie działa przeciwko naturze? Tak naprawdę każde wpływa na otaczającą rzeczywistość, zmieniając ją zgodnie z wolą użytkownika, wbrew wszelkim prawom natury. Wracając do demonów i nie-martwych; otóż utworzenie armii takowych, żeby nie posyłać na śmierć żołnierzy jest czynem moralnie dobrym, czy złym? Albo inaczej, wysłalibyście do walki z wrogiem armie dronów/robotów, czy żywych ludzi, wiedząc, że straty wyniosą minimalnie 30%? To pozostawiam Koledze do namysłu. Prosiłbym tylko o doprecyzowanie pojęcia "magia cieni" bo mi się na razie kojarzy z iluzją. Zgadzam się natomiast, iż zaklęcia sprowadzające zarazy, czy w inny sposób powodujące niepotrzebny ból innym; co jest głównym efektem zaklęcia; można określić jako czarną magię. To tyle. Nie wiem czy nie zboczyłem za bardzo z tematu, bo dotyczył głownie MLP i zaklęcia Twilight, w sposób pośredni się łączy. I też nie wydaje mi się, aby te incydenty w jakiś istotny sposób wpłynęły na serię.
-
Kłamczuszysko zmyśla wszystko, czyli Chwalipięta. [Zabawa fajna taka]
temat napisał nowy post w Scena Trixie
Nie sztuka zapamiętać, jak się ją w całości oznacza. Sztuką było ją opracować. A jako autor tejże zapewniam, iż nie było to proste zadanie, ale mu podołałem. -
Kłamczuszysko zmyśla wszystko, czyli Chwalipięta. [Zabawa fajna taka]
temat napisał nowy post w Scena Trixie
Ehem... tak... a ile lat zajęło Wam opanowanie tejże jakże ekscytującej i niebywałej sztuki? Właśnie skończyłem budować mój własny komputer kwantowy, bazujący konstrukcją na ludzkim mózgu, ale przewyższający go mocą obliczeniową, i sterowany za pomocą interfejsu nerwowego. -
To ja ze swojej strony podam powieść "Pies Baskerville'ów", ale więcej chyba nie przytoczę...