Dzisiaj jest ten dzień, ten właśnie dzień, w którym poważnie zastanawiam się nad amputowaniem sobie kolana :| Albo ewentualnie trzaśnięciem się w łeb, żeby przestało boleć. Giń, kolanie, giń! :/
Wilgoć w powietrzu, więc od razu dostaję +60 do metryczki i zamieniam się w staruszkę :/ Chore stawy :/ A najbardziej daje mi popalić kolano, które sobie kilka lat temu skręciłam i które ma pozrywane więzadła krzyżowe. W taką pogodę szczególnie daje się we znaki.
Bardzo lubię jesień, ale kiedy jest piękna, pełna słońca i ciepła. Niestety, w drugiej połowie listopada ciężko spodziewać się takiej pogody. Byle do wiosny :c