Skocz do zawartości

Arekeen

Brony
  • Zawartość

    180
  • Rejestracja

Posty napisane przez Arekeen

  1. - Bóg nie żyje. Umarł na wojnie, o której tak ochoczo mówisz - powiedział zmęczonym tonem Walker. "Ciekawe jak ostry byłby jego jęzor jakby posiedział parę miesięcy w okopach wśród brudu, smrodu, chorób, wszędobylskiego wariactwa i stałego poczucia zagrożenia od artylerii." - Póki co jedynym nierozgarniętym człowiekiem jesteś ty. Jeżeli się to nie zmieni, będę zmuszony wyeliminować złośliwy element. - Walker powiedział to bez żadnej złośliwości w głosie. Czyste zmęczenie życiem.

  2. Walker podszedł do dawcy alkoholu, wziął butelkę i napił się z niej z gwinta. Aż się cieplej na sercu robi. Kiedyś pił naprawdę wiele topiąc swe smutki. Teraz też mu się zdarzało, ale już rzadziej. Mimo wszystko przeszłości łatwiej jest go dogonić, kiedy jest trzeźwy. Po paru solidnych łykach oderwał się od butelki dziękując Aleksiejemu kiwnięciem głowy.

  3. Imię:John
    Nazwisko: Walker
    Wiek: 36
    Płeć: M
    Specjalizacja: “Zwykły zabijaka. Nic więcej i, niestety nic mniej.”
    Charakter: Trudno określić. John jest osobą, która poddała się w życiu. Patrzy tylko z boku na rozwój innych czekając na rozkaz, aby jego umiejętności jeszcze się na coś przydały. Jest wymagający i melancholijny, często błądzi we własnych wspomnieniach. Nie ma sumienia. “Już nie”
    Krótka Historia Postaci:

     

    Spoiler

     

    “Ciekawiło cię kiedyś uczucie, które się w tobie tworzy kiedy na twoich oczach cały oddział, który był ci jak rodzina, z którym przetrwałeś naprawdę piękne chwile, który znasz od podszewki ginie w wybuchu? Jeżeli cię zaciekawi to zapraszam. Jestem mistrzem tego uczucia.”

     

    John Walker był urodzony w Wielkiej Brytanii w roku 1894 w Thirsk’u. Jego dzieciństwo było w porządku. Nie można nazwać ojca pijaka przyjemną częścią dzieciństwa, ale John dawał sobie z tym radę. W wieku 20 lat (1914 r.) wybuchła wojna światowa. Walker niewiele myśląc dołączył do armii w obronie swojego kraju i rodziców.

    Wojna światowa trwała 4 lata, chociaż dla tego człowieka były to całe wieki. Wieki przelanej krwi i łez. Walker uczestniczył w obronie Perskiej w Iraku pod dowództwem Johna Nixona, gdzie wraz z armią zabezpieczył Zatokę Perską, oraz był jednym z czołowych żołnierzy podbijających Basrę. Potem poprzez konwercję dołączył wraz ze swym plutonem pod dowództwo majora Charles’a Townshend’a, który zaprowadził ich do Kut-el-Amary, czy też piekła. W tych słowach nie ma różnicy, ponieważ właśnie pod tym miastem zmierzyli się z armią Turecką. Wygrali, chociaż John przetrwał jako ostatni ze swego plutonu.

    Na tym oczywiście się nie skończyło. John wędrował przez jeszcze parę frontów zabijając i tracąc wielu ludzi. W końcu w 1918 roku nastąpił pokój trwający do dzisiaj. Walker za sprawą dobrych “przyjaciół” Niemców został uznany za zmarłego. Przez dwa lata żył z pewną rodziną lecząc pewną poważną ranę, aby w końcu opuścić Europę.

    Wyjechał do Nowego Jorku aby zapomnieć o przeszłości. Głupi błąd. Przeszłości nie można zapomnieć. Niektóre wspomnienia wypalają się w głowie nie dając spać w nocy.

    Po tych wszystkich spokojnych latach, które spędził w domu, zaczął odczuwać zmęczenie. Wygodne łóżko, ciepłe posiłki, stała praca i względna cisza w nocy znacznie różniła się od wielogodzinnych wart, kilometrowego czołgania się w błocie, jedzenia sucharków jak zabrakło kucharza i codziennego, miarowego stukotu butów w wyrównanym marszu przy akompaniamencie śpiewów i śmiechów. On był zmęczony życiem i przeszłością.

    Jakkolwiek się to nie stało, dołączył do Vongolii, okolicznej mafii. Ten człowiek, nie oszukujmy się, chciał umrzeć. Lecz przed śmiercią koniecznie chciał wykonać jeszcze jakiś rozkaz. Jego ostatni rozkaz.

     



    Broń: Stary, niemiecki karabin Gewehr 98 stworzony w 1898 r. Pamiątka po pewnym Niemcu, który poświęcił dla niego swe życie. Pomimo, iż byli wrogami. “Broń sentymentalna.”

    Spoiler

     

    17gew-010134_10.jpg

     


    Wygląd: “Stare zdjęcie, nowszych nie mam. Może się jeszcze nada.”

    Spoiler

    12623380833_60b85051c7_b.jpg

     

  4. Aron rozejrzał się po lokacji. I zobaczył to, co zwykle. Masa wirtualnych reklam, które tylko zapychają przestrzeń i tyle samo taksówek gotowych wycisnąć go do ostatniego kredytu. "Jak to mawiał na reklamy Jack: "Nawet Polsat miał więcej serca"." - pomyślał podchodząc do jednej z taksówek. Zapukał o dach wozu.

    - Panie, sprawa jest. Muszę dostać się do handlarza, żeby mi ten złom upchał - powiedział wskazując na plecak. Gdzieś tam w głębi duszy miał nadzieję, że trafił na dobrego kierowcę, który nie będzie żądał setek kredytów za parę przecznic. Tacy ludzie już powoli go irytowali.

  5. Imię: Zacharij

    Nazwisko: Rotyrnov

    Wiek: 16

    Płeć: Mężczyzna

    Charakter: Otwarty, chętny do pomocy, z wiecznym uśmiechem irytującym parę osób. Potrafi ugryść, chociaż nie łatwo go zirytować. Bywa chaotyczny. Potrafi zrobić coś inaczej.

    Krótka Historia:

    Spoiler

     

    Zacharij Rotyrnov pochodzi z wielkiej, rosyjskiej rodziny. Już od małego lubował się w pomaganiu innym nie chcą niczego w zamian. Mimo, iż jego dalsza rodzina jest bogata, jego rodzice nie byli zbyt majętni. Doprowadziło to do paru sytuacji typu, że na spotkaniach rodzinnych mógł tylko patrzeć na wspaniałe rzeczy , które posiadali jego kuzyni. Nie zrażało to go jednak. Nigdy nie czuł prawdziwej zazdrości. Wmówił sobie, że to, co ma jest tym, czego mu potrzeba. I jest mu z tym dobrze.

    W dzieciństwie nie lubił ludzi, którzy zachowywali się dziwnie. Drażnił go ich styl wymowy, oraz nieprzewidywalność. Nigdy nie wiedział, jak takiemu pomóc lub o czym porozmawiać. Lecz gdy miał dziesięć lat poznał pewnego człowieka. Szybko się z nim zaprzyjaźnił. Widywali się praktycznie codziennie mimo paru kilometrów, które trzeba było przejechać rowerem jadąc pod górę. Chłopak ów miał swój własny, nie określany przez schematy styl. Niektórzy mogli nazywać go łamiącym ogólnie pojęte zasady życia. Narażał się na niebezpieczeństwo, kiedy mógł. Mówił co chciał, robił, co chciał. W dodatku kiedy i jak chciał. Zacharij’owi podobał się jego styl. Był taki… niepowtarzalny. Jedyny w swoim rodzaju. odróżniał go od reszty. przyjaciel zapytany o swój styl powiedział tylko, że trzeba go wyrobić samemu.

    Tak więc Rotyrnov zaczął grać tworząc swoje karty. Zaczął ubierać się w to, co chce i chodzić drogami, jakimi chce. Zaczął też łączyć te drogi. Skakać między nimi. Zdobywał po trochu doświadczenia z na prawdę wielu dziedzin. Pomagało mu to potem w pomaganiu. Podczas jednej z dróg otworzył sobie furtkę do innej. Odkrył bowiem, że ma potencjał na zostanie magiem. Ta ścieżka spodobała mu się najbardziej. Wiedział, że będzie ciągnęła się dalej, niż inne, lecz to mu nie przeszkadzało. Tak więc po kłótni z rodzicami, która utwierdziła go w przekonaniu przebycia drogi potencjału dołączył do akademii z nadzieją na nowe doświadczenia.

     

    Archiwum: Invidia - Zazdrość

    Temat: Sześćdziesiąt sześć przepisów na pomoc własną zazdrością.

    Grimoire: Pseudomonarchia Daemonum

    Zaklęcia: 

    Spoiler

     

    Naturae Dominatorem - Przyzywa miecz zdolny do przemiany w łańcuch zdolny sięgnąć na 4.23 metra.

    Spoiler

    Scorpion_by_malmida.jpg.fe886a402c8e07b6

     

    Princeps Sanguinem - Przyzywa dwa ostrza. Ostrze raniąc wroga wysysa pewną część jego krwi stając się ostrzejszym i lżejszym.

    Spoiler

    Thirst_of_Eztzhok_Bundle.png.8c50cbbb555

    Wygląd: 1.89m wzrostu, zawsze nosi słuchawki na uszach.

    Spoiler

    zacharij.jpg.797261959261c7995fbabd87e60

    Forma Magus: Daje mu Jebitną Zbroję™

    Spoiler

    57bc953b0d6e3_jebitnazbroja.thumb.jpg.1e

    Dodatkowe Informacje: Co można powiedzieć o nim dodatkowego? Stał się tym, czego nie lubił. Biały kolor jest jego ulubionym.

  6. 4 godziny temu NekoRex'Monster' Crusader napisał:

    Tutaj pytanie nuber uno: Ma to jakieś szczególne znaczenie jaki grymuar wybiorę?

     

    20 godziny temu Dead RadioMan napisał:

    Gdy będziecie dawać zaklęcia podam wam co dają wam w dodatku wasze Grimoire.

    Cóż... Tak.

  7. Imię: Aron

    Nazwisko: Smirnov

    Wiek: 41

    Rasa: Cyborg

    Klasa: Strzelec

    Krótka (:ming:) historia postaci:

    Spoiler

    “Strielaj towariszu” - Powiedział nieznajomy do Arona kucającego z karabinem maszynowym w oknie starej stacji benzynowej. Ten posłuchał rady i posłusznie zaczął dziurawić okolicę marnując jeden z ostatnich pasków z nabojami. Atakujący odpowiedzieli ogniem zalewając lokację obronną morzem śrutu i ołowiu. Smirnov padł na ziemię licząc, że ten budynek  wytrzyma. Nie wytrzymał. Kilkadziesiąt kilogramów przestarzałego materiału spadło prosto na nogi jego towarzysza skutecznie go unieruchamiając. “KURWA MAĆ” wywrzeszczał z widocznym zaciskiem zębów. Aron wychylił głowę na zewnątrz w poszukiwaniu wroga. Ten jednak zaczął oddalać się od swojej zdobyczy.

    - I jak tam? - spytał się nieznajomy ignorując ból.

    - Spierdalają w trybie expresso.

    - Pomyśleli, że nie żyjemy.

    - Bardziej wystraszyli się.

    - Nas?

    - Nie. Tej dmuchawicy - powiedział Aron wskazując na zbliżającą się burzę piaskową w oddali. - Twoje imię?

    - Mów mi Blink. I zabierz ze mnie te cholerstwo. Boli jak diabli. - powiedział Blink wskazując na zwały betonu. Aron spróbował uwolnić swego towarzysza, lecz bezskutecznie. - Nie da rady, huh? No trudno. I tak nie przeżyłbym tej burzy. Nie z takim typem astmy. Prędzej wyplułbym płuca wraz z przełykiem. A więc… Opowiedz mi swoją historię.

    - Chcesz, aby nieznajomy opowiadał Ci swoje życie? - zapytał Aron z nutką ironii w głosie.

    - A czemu nie. I tak tu zdechnę. Daj mi wieczorynkę. Jakąś książeczkę na dobranoc.

    - Masz dupne poczucie humoru. - Blink uśmiechnął się tylko zachęcając Arona głową.

    - Niech Ci będzie. Ostatnia wola…

    “Za górami, za lasami, w małym, nieistniejącym już obozie ukrytym przed światem urodził się chłopczyk. Był to białoskóry malec. Nazywał się Aron, po swoim ojcu, który został rozstrzelany przed jego narodzinami. Wychowywał się w biedzie i głodzie szybko zdobywając samodzielność, oraz będąc opoką dla chorej matki. W wieku ośmiu lat bandyci napadli na jego obóz niszcząc wszystko. Dosłownie i w przenośni. Nie można jednak powiedzieć, że zniszczyli mu życie. Tak właściwie to nawet, patrząc z perspektywy czasu pownien im podziękować. Wracając pochował swoją matkę i wyruszył w przygodę.

    W tych czasach, kiedy to technologia i promieniowanie dokuczają niemiłosiernie trudno o przeżycie na twardych, afrykańskich piaskach. Jednak temu dziecku się udało. Jak? Już tłumaczę.

    Po paru tygodniach tułaczki, kiedy to padał z wyczerpania, głodu i pragnienia dostrzegł ratunek. Mały obóz rozłożony pomiędzy dwoma wydmami. Zakradł się więc do nich w nocy z zamiarem podkradnięcia prowiantu. Niestety złapano go. Jednak zamiast śmierci otrzymał wybór, który zaakceptował. Wybór dołączenia do grupy, która potem okazała się wędrownymi bojownikami o niekoniecznie-jedną-rzecz.

    Od tamtego czasu minął rok. Rok pełen ćwiczeń, trudu i przyzwyczajeń budzenia się od najlżejszego dźwięku, aby nie zostać zasztyletowanym we śnie. To był słoneczny dzień i patrząc w niebo nikt nie spodziewałby się piekła na ziemi. Rozgorzała tam batalia pomiędzy dwoma wioskami. Nocowali w jednej z nich, przez co też zostali wciągnięci w konflikt. Młody Aron oczywiście nie był Herosem i nie brał udziału w walce. Przynosił tylko broń i amunicję, oraz opatrywał rannych. Wtedy w walce zginęła większość ekipy. Po tej akcji reszta grupy nie mogła pozbierać się psychicznie i odpadali jeden po drugim. Cóż, w końcu w tamtej bitwie umarł im dowódca, a człowiek to tyko człowiek, niezależnie od opakowania. Wkrótce młody opuścił resztkę grupy z cyborgiem, którego każdy nazywał Jack, lecz nikt nie znał jego prawdziwego imienia. Jack to była typowa góra stali. Przestarzałe, brudne części, nadszarpane w wielu miejscach. To tworzyło na prawdę specyficzny wygląd.

    Aron podróżował z nim przez sześć lat. Nie tylko z nim zresztą. Krótko po wyjeździe załapał się kolejny człowiek na gapę. Czarnoskóry młodziak w tym samym wieku, co Aron. Jack miał teraz dwa bachory do pilnowania. Heh. Wracając przez te sześć lat Smirnov wiele się nauczył. Mógł już celnie strzelać, znał komendowy język migowy, umiał wspiąć się na skałę i miał “brata”. Niestety Jack też nie skończył za dobrze. PUF. Jeden, nagły strzał starczył, aby głowa wypełniona setkami tysięcy wspomnień ulotniła się z karku opiekuna.

    Lecz, wtedy piętnastoletni już chłopcy nie poddali się. Dalej parli przed siebie. I nawet dawali sobie radę. Chociaż często przymierali głodem, chorowali, unikali śmiercionośnych pocisków i stawali przed trudnymi wyborami, udało im się przetrwać do śmiertelnej dwudziestki. Wiesz, dwadzieścia lat to taki wiek, w którym ciągle jesteś zbuntowanym nastolatkiem, ale możesz więcej, niż wcześniej. Aron oraz jego “brat” pomyśleli “hmm, łatwy zarobek, ukraść coś z wielkiego miasta, z dobrze strzeżonej posesji. Na pewno damy radę.”

    No nie dali. Znaczy dali, ukradli przedmiot o dobrej wartości na czarnym rynku. Tylko co z tego, skoro “brata” Arona rozpierdoliły działka, a on sam wdepnął w minę jak farmer w gówno. No i Arona rozerwało. Ale!

    Właściwi ludzie zauważyli w Aronie potencjał. Złożyli go z mechanicznych części i kazali dla siebie pracować.

    Ehh, Aron nigdy nie chciał być cyborgiem. Słyszał od jacka wiele na ten temat. Zrobotyzowani ludzie jeszcze na długo po amputacji kończyny czują tą prawdziwą. A ta sztuczna nie jest taka łatwa w obsłudze.

    Wracając, do trzydziestego roku życia Smirnov pracował dla dużej marki. Eliminował kogo trzeba, brał udział w strzelaninach, robił za ochroniarza i coraz to mniej się zaskakiwał. Lecz po dziesięciu latach pracy miał lekko dość. Chciał odpocząć. Dlatego po jednej z akcji “wybuchy everywhere” ulotnił się i został uznany za zaginionego w akcji/zabitego. Tak sądzę. Potem osiadł na parę lat w małym, jednoosobowym przyczółku na środku pustyni. Cisza i spokój. No tak jakby. Co najmniej raz na tydzień musiał bronić się przed szkodnikami różnej maści. A w wieku trzydziestu sześciu lat wyruszył w świat pomagać i zabijać. W końcu tylko to umie. Zadowolony?” - Smirnov skończył opowieść rzucając pytające spojrzenie druhowi. Ten jednak siedział nieruchomo z uśmiechem, jakby odszedł szczęśliwy z ostatniej woli. - Przynajmniej mi nie przerwałeś - powiedział do trupa. Potem wstał i spojrzał przez okno. Dmuchawica była już blisko. Chciał wyjść, lecz jego uwagę przykuła kasa fiskalna. Wyjął z kieszeni starego dolara i położył na ladzie. - Dziękuję za gościnę - powiedział, po czym wyszedł z, tak właściwie to już ruin budynku. Spojrzał wprost na burzę piaskową. “Zapowiada się kolejny ciężki dzień”

    Umiejętności: Ogólne: Broń maszynowa (2), Pistolety (1), Akrobatyka (2). Indywidualne: Podwyższona Tolerancja: zwiększa tolerancję na wszczepy. (1), Trafienie Krytyczne - zwiększa szanse na większe obrażenia. (3)

    Ekwipunek: Karabin maszynowy, pistolet, amunicja, racje żywnościowe, trochę pieniędzy.

    Profity: Obserwator, Jeździec Pustkowi, Szrot

    Znaki szczególne: Szrama przechodząca przez klatkę piersiową - pamiątka po usuwaniu "szkodnika" ze swego "domu" na pustyni.

×
×
  • Utwórz nowe...