Skocz do zawartości

Pawlex

Brony
  • Zawartość

    1057
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Pawlex

  1. Wampir na pytanie Aug coś tam jęknął, coś tam burknął, ale niewiele dało się z tego zrozumieć, o ile cokolwiek. Bardziej teraz przypominał ochlejusa, który zdecydowanie wlał w siebie za dużo i był już tylko o krok o zafajdanie siebie oraz całego stołu. Chwycił coś, nie miał nawet siły podnieść łba i spojrzeć co trzyma, ale z samego wyczucia mógł określić że była to jakaś chusta i coś szklanego. - Szo to? - Zmusił się by wypowiedzieć coś w miarę zrozumiałego, nie mając pojęcia co zrobić z tymi przedmiotami. Wylać na chustę i wdychać? Wypić i wytrzeć twarz? Chustę wsadzić w butelkę i podpalić? Na cóż miałby to robić i to w takim stanie?
  2. - Kurw... - Jęknął, kiedy mało co nie wyłapał drzwiami w twarz. Cofnął się o kilka kroków. Karzełek popędził tak szybko, że nawet nie zdążył zaprotestować. Grunt, że parszywy odór ustąpił. I dobrze, jeszcze chwila, a być może wampir rozważyłby omdlenie i przeczekanie tego będąc nieprzytomnym. Z braku zajęcia i pomysłu na siebie, wrócił do stołu, by poczekać na Torna i jego sprowadzoną pomoc. W międzyczasie cały czas zerkał kątem oka na bogina, czy ten przypadkiem nie robi czegoś złowrogiego. Takie złowrogie stworzenie to mogło przynieść nieszczęście, nawet wtedy, gdy tylko wygrzewało się przy palenisku. Było w miarę znośnie, póki znów Pete'owi się nie pogorszyło. Głowę oparł o blat stołu, rękoma ściskał brzuch, i zastygł tak w tej pozycji, złorzecząc raz to na guzdrzącego się krasnoluda, a raz na tę dziwkę, przez którą stał się wampirem. Kiedy jeszcze swoje trzy grosze postanowił dołożyć bogin, wampir mało co nie osunął się z krzesła na ziemię. - Przymknij się, cholerny demonie! - Wykrzyczał niewyraźnie, nadal nie podnosząc głowy.
  3. - Co jest? Zrzygałem się, nie widać? - Zapytał rozdrażniony, przecierając usta rękawem. Dlaczego bycie wampirem musi być takie skomplikowane? Skoro niby ma to być znak, że pora zatankować trochę krwi, to dlaczego na samą jej myśl robiło mu się coraz słabiej? Wcześniej wszystko było proste. Chciało się żreć, to się żarło, chciało się pić, to się piło. Cała filozofia. A już na pewno niedobór pierwszego czy drugiego nie przemieniało w łaknącą krwi bestię. - Nawet nie wiesz, jak ja ci zazdroszczę, że nie czujesz tego smrodu. Przecież wystarczy, że każdy człowiek nosiłby to w kieszeni, a wampiry zdechłyby z głodu! - Pete zacharczał, po czym splunął przed siebie, pozbywając się resztek nieczystości z jamy ustnej. - To ja może faktycznie lepiej pójdę do mojej mamusi, zanim zaczną się ze mną dziać jeszcze gorsze rzeczy...
  4. Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć krasnoludowi, smród który właśnie zaatakował jego nozdrza był tak potężny, że mało co go nie wyrzuciło z butów. Zakrył usta, próbując ze wszystkich sił nie zwymiotować. Śmierdzący Meer po kąpieli w kanale, w porównaniu do tego gówna, pachniał jak najlepsze perfumy. I w dodatku ten odór szybko chłopakowi przypomniał co oznacza. Porę na obiad. Pete przeszedł przez drzwi, zatykając nos, dławiąc się, rzucając kurwami co 0.10 sekundy. W tym momencie nie jeden szewc skinąłby głową z uznaniem. - Muszę... muszę żreć! - Wysapał ledwo. - I to szybko, dopóki jeszcze nie straciłem kontroli!
  5. - Ja? - Zapytał, zwijając jedną z kiec, którą akurat trzymał, po czym rzucił nią krasnoludowi w twarz, rechocząc pod nosem. - Ja dzisiaj proszę ciebie idę na randkę z wampirzycą! - Pete z hukiem trzasnął skrzynią, by ją zamknąć, po czym otrzepał dłonie z kurzu. Odwrócił się do Torna. - Nie no, żarcik. Nie na randkę, tylko na bardzo ważne wampirze sprawy. Tak ważne, że jeżeli dzisiaj w nocy nie wstawię się tam, gdzie wstawić się mam, to będzie ze mną krucho. - Wampir nie brzmiał na zbyt zadowolonego. Nie dlatego, że nie chciał spotkać się z swoją tak zwaną "macochą", a raczej tym, że kompletnie nie wiedział, czego może się spodziewać. - No, mniej więcej będę miał co do roboty. Ale co do tej twojej ochrony... stary, jakiej ochrony? Ty nie wiesz do czego taki bogin jest zdolny? Lepiej zajmij się jego tresurą, bo jak będzie musiał zająć się jakimś... niegrzecznym klientem, to załatwi i jego i przy okazji połowę dzielnicy. A ty byś jeszcze drugiego takiego chciał?! Ha! No i ja oczywiście też powinienem być od czasu do czasu w pobliżu, a do karczemnej bijatyki nie trzeba mnie zachęcać, przecież wiesz! - Młody wąpierz udał się do drzwi, otworzył je i gestem ręki zachęcił krasnoluda, by ten wyszedł pierwszy.
  6. Niby wampir wiedział, ale jednak się łudził, że znajdzie tu coś ciekawego. Niestety, żadna ze znalezionych rzeczy go nie interesowała. Zwłaszcza to srebro. Warzywa w słoikach teraz bardziej przypominały broń biologiczną, więc Pete nawet nie zamierzał się do nich zbliżać. Z braku laku wampir zaczął rozkładać i przyglądać się żeńskim fatałaszkom. Może przy następnej okazji, gdy Meer zaleje się w trupa, za karę przebierze się go w te szmaty. - Mimo iż przedarliśmy się przez strażnika tego strychu, nie ma tu żadnych fajnych rzeczy... - Stwierdził z niesmakiem. - No ale hej! Za tę biżuterię będzie można wyciągnąć dość sporo kabony! A ją mógłbyś zainwestować w ten przybytek, nie? - Odwrócił się do krasnoluda, po czym spojrzał na niego dosyć złowrogo. - Tylko nie próbuj przepieprzyć tych pieniędzy na chlanie, bo siłą założę ci jedną z tych kiec i wyprowadzę na dwór, w południe, by każdy mógł się ponabijać z krasnoluda tranwestyty. A zobacz, te cichu to tak wzrostowo dobre na ciebie...
  7. - Wcześniej też nie mógł się zmienić bez tych specjalnych efektów? - Pomyślał. No, ale teraz chociaż był fajnym, małym kundelkiem. Słysząc niezbyt zadowolonego krasnoluda, Pete nieco się skwasił. Przecież dopiero co zaczęli zabawę. - Ech, no dobra, nie gotuj się już tak. Zresztą widziałeś, nic mu nie zrobiłem. Teraz jest psem, i jak każdy dobry pies będzie tu stróżował. Ej! To skoro teraz strych został oczyszczony, a zły duch jest teraz dobrym duchem, to może teraz sprawdzimy, czy są tam jakieś fanty do zebrania, hm?
  8. Skoro był to pierwszy bogin, jakie Pete widział, oczywistym było, że nie wiedział, jak wygląda ich proces zmiany postaci. Teraz się dowiedział, i jak nietrudno jest się domyślić, niezbyt mu się ten widok spodobał. Gdy cielsko tego potwora zaczynało być coraz większe i większe, niczym nadmuchiwany balon, łowca wampirów coraz to bardziej się od niego oddalał. Nie był pewny, czy to niby na pewno jest zmiana postaci, czy może bogin postanowił się wysadzić w powietrze, razem z całą karczmą i wszystkimi w środku. Na widok wielkiego, czarnego, potężnego rumaka w małej karczemce, Pete mało co nie wyszedł z siebie i stanął obok. Bądź co bądź nie prosił akurat o taką formę, nie mógł jednak odmówić, że wyglądał imponująco. Krzyk Torna nieco wybudził go z rozmysłów i niedowierzania. - Cóż... wow! - Odezwał się po chwili, całkowicie ignorując pytanie krasnoluda. Bo niby co musiałby potrafić, by zamienić kota w konia? Wampiry to nie cudotwórcy. - Może nie chodziło mi o konia, ale kuźwa, jakby wjechać na takim na plac główny w godzinach szczytu, to te wszystkie nadęte szlachetki posrałyby się z zazdrości! - Stwierdził, by w końcu zdecydować się na ponowne zbliżenie się do bogina. Najwyżej jak dostanie w pysk z takiego kopyta, to pewnie nawet nie poczuje, że umarł. - Tylko że no wiesz. Jesteś oczywiście bardzo ładnym koniem, ale dla takich potężnych ogierów ta przestrzeń jest trochę taka... no mała, nie? Więc jakbyś mógł wrócić do swojej poprzedniej postaci, bylibyśmy zobowiązani. No, chyba że mógłbyś się zamienić w psa! Psy zawsze nad kotami! Wampir, mimo iż miał w planach odwrócić wzrok, by znów nie widzieć tej nieprzyjemnej transformacji, jednak tego nie zrobił. Po przeżyciu swojej bolesnej przemiany w wampira, takie rzeczy nie brzydziły już go tak bardzo. No, przynajmniej nie do takiego poziomu, by musiał zwymiotować.
  9. Pawlex

    ACTA 2.0

    To inaczej. Uważasz, że w tych czasach ludzie nie pozwolą sobie ocenzurować internetu?
  10. Pawlex

    ACTA 2.0

    @fallout152 W tym co wkleiłem wyżej, chodzi właśnie o to, że PIS zagłosował przeciw, i te wodogłowia z Peło czy innych kodów twierdzą, że PIS jest be, bo głosowali przeciwko cenzurze w internetach.
  11. Pawlex

    Cyberpunk 2077

    Tak, dokładnie. Zdecydowana większość graczy nahajpowała się tylko i wyłącznie dlatego, że robią ją Polacy, którzy zwojowali przemysł growy swoim Wiedźminem. A potem ta zdecydowana większość graczy, która pewnie zanim zobaczyła pierwszą zapowiedź 2077 nawet w ogóle nie słyszała o takowym uniwersum, pisze, że czemu to jest wszystko takie kolorowe, skoro zapowiedź z 2012 była taka mhoczna i ciężka, piszą że całe to uniwersum stworzyło sobie CDPR, albo mój faworyt, że czemu tu niby jest dzień i świeci słoneczko, skoro akcja rozgrywa się w "Night City"
  12. Pawlex

    Cyberpunk 2077

    To może najpierw się doinformuj, zamiast wypisywać głupoty. 2077 jest komputerową adaptacją gry fabularnej "Cyberpunk 2020" autorstwa Mike'a Pondsmitha.
  13. - Ta, do widzenia! - Odpowiedział wychodzącej staruszce, lekko machając ręką. No, to co teraz? Przecież z takim nadnaturalnym kociskiem na pewno będzie można porobić coś ciekawego, o ile oczywiście ten nie strzeli focha i nie zdemoluje całej okolicy, z ludźmi i wampirami włącznie. - Ej! Ta babuszka mówiła, że taki bogin to się umie zamienić też w coś innego! - Odezwał się po chwili. Zbliżył się na bezpieczną odległość do kota, po czym spoczął w słowiańskim przykucu. - A umiałbyś się zmienić w coś bardziej... ludzkiego? A umiałbyś wtedy mówić? Co, panie kocie? - Oczy Pete'go świeciły się jak u małego smarkacza, który dostał wymarzony prezent. Jak wiadomo, łowcy wampirów nie zajmują się duchami, boginami, upiorami czy innymi zjawami, toteż interakcja z takim jednym, a zwłaszcza przyjaznym, wprawiała go w niemałe podniecenie. To, oraz fakt, że chłopak nigdy jeszcze nie miał do czynienia z czymś takim. - Rany, jeden wieczór, a ile przygód...
  14. Zdumienie. Tak można było opisać wyraz twarzy młodego wampira. Przetarł nawet oczy z niedowierzania. Po chwili Pete odchrząkał, po czym zaczął powoli kiwać głową, z dziarskim uśmieszkiem, jakby wszystko poszło według jego planu. Przecież musiał jakoś ukryć to, że przez chwilę zamartwiał się o Meera. Spojrzał na krasnoluda, po czym lekko pacnął go w tył głowy. - Widzisz, flejo? Nawet dla bogina było tu tak brudno, że ten aż postanowił wziąć sprawy w swoje ręc... w swoje łapy! - Odezwał się pewnie, próbując stłumić tą aurę strachu i niepewności. Wolnymi krokami zbliżył się do Meera, cały czas strzelając oczami w każdą możliwą stronę, nie mogąc uwierzyć że jeszcze kilka sekund temu był tu taki chlew. - No co? Kotek przyszedł i posprzątał. Dzień jak co dzień, nie? - Odparł, próbując brzmieć tak, jakby wcale a wcale nie dziwił go ten stan rzeczy.
  15. Pete nawet nie zdążył skomentować, że jeden dzień wolnego na tydzień to wyzysk, a Torn zaczyna być złym i diabelskim kapitalistą, ta ruda demoniczna kula wystrzeliła w kierunku schodów, przez co wampir schował się za krasnoludem. Słysząc cały ten raban z dołu, wampir aż bał się odwrócić. Tak to się kończy, jak proponujesz demonowi nieludzkie warunki. Tfu. Kiedy hałasy ustały, chłopak skamieniał jak reszta. Spojrzał na Torna, i po chwili go olśniło. - Ja pierdolę! Meer! - Krzyknął, po czym rzucił się do zejścia, mało co przy tym nie zlatując z tych schodów. Jeżeli ten sierściuch rozerwał biednego Meera, a Jone się o tym dowie, Pete i Torn prawdopodobnie skończą powieszeni na hakach, przed fortecą łowców.
  16. Cholerne duchy i ten ich cholerny dobry słuch! Zawsze usłyszą to, co mają nie usłyszeć! Dlaczego chociaż raz nie puszczą czegoś obok uszu? - Rany! Dobra już, dobra! Nie wściekaj się tak, kitka! No już, przepraszam! To tylko takie te, żarty malutkie były! - Mówił spanikowany. Wiadomo że nic tak nie potęguje strachu, jak coś niebezpiecznego za plecami. - Na przeprosiny będziesz... będziesz... - Pete szukał czegoś, co mógłby wykorzystać, byleby tylko ducha udobruchać. I nagle znalazł! - Zobacz! - Wampir złapał za brodę Torna, aby zacząć miętosić te wszystkie kudły. - Zobacz jaki świetny drapak! Koty lubią drapać, nie? Jak zanurzysz kudły w tym lesie, to będziesz w siódmym niebie!
  17. Wampir teraz leżał na schodach, wystawiając tylko oczy by widzieć co się dzieje. Chyba jeszcze w życiu nie uciekał tak szybko. Aż cud, że zdążył się zatrzymać, by nie zlecieć z tych schodów. Kiedy duch im się ukazał, cały strach który Pete czuł, zniknął. Co więcej, czuł się teraz tak, jakby ktoś robił sobie z niego jaja. Kot? Rudy, wielki sierściuch? Tego się bali? Wampir resztkami sił opierał się, by nie rzucić w tego kocura butem. Słysząc, jaką to Torn składa ofertę temu obsranemu zwierzakowi, wampir podreptał do niego, po czym złapał go od tyłu za ramiona. - Co ty? Zwariowałeś? - Wyszeptał, zdenerwowany. - Każ temu futrzakowi spieprzać! Najwyżej da się mu Meera to pożarcia i niech idzie precz!
  18. - Że ja?! - Zapytał, zdecydowanie głośniej niż zamierzał. Niestety, Torn miał rację. Wiadomo było że krasnoludy do szybkich nie należeli, co innego wampir. Młodociane wampiry może jeszcze nie miały jakieś wielkiej przewagi w szybkości nad ludźmi, ale już sami łowcy wampirów byli zdecydowanie szybsi od zwykłych ludzi. No, a wampirzy łowca wampirów? Taki to będzie dopiero szybki. Oby tylko nie w łóżku... - Szlag! No dobra, pójdę, ale jeżeli przyjdzie mi tam zdechnąć, to obiecuję że nie tylko ten bogin będzie tu straszyć! Wampir ostrożnie przeszedł przez framugę drzwi, cały czas myśląc, że zaraz coś się na niego rzuci. Prawie co czołgał się do jednej ze skrzyń. Będąc przy niej zerknął ku górze, wymamrotał coś pod nosem, po czym wstrzymał oddech i sięgnął ku niej...
  19. Nie to, by wampir bał się iść na strych, ale na pewno nie było mu tam śpieszno. Zwłaszcza po wspomnieniu, że wykwalifikowani ludzie z dużym stażem i tak nie mają stu procent szans na wypędzenie takich potworności. Już łatwiej byłoby po prostu spalić tę budę do gołej ziemi. - I co teraz? Pójdziemy na górę i powiemy coś w stylu "Hej, panie bogin! Weź sobie strzel ten napitek." - Po głosie chłopaka można było ocenić, że był dość sceptycznie nastawiony do tego planu z miksturą. Zwłaszcza że je składniki były dość... tandetne. Krew jakiegoś zwierzaka, sól i zielenina. Czy ta baba chciała ugościć bogina czerniną? - Cóż, ja będę stał przed wejściem i obserwował z bezpiecznej odległości...
  20. - Ech, przydałoby się jeszcze zrobić coś z tymi szmatami... - Powiedział, patrząc na ubrania Meera. - No ale płukanie ubrań w kanale to raczej nie jest dobry pomysł. A to oznacza Meer, że wracasz do karczmy w samych galotach! Podczas powrotu, wampir nie mógł się powstrzymać, by na plecach łowcy zrobić czerwony odcisk otwartej dłoni, toteż przypieprzył mu tak mocno, że aż echo poszło. Nie obyło się również bez skrytykowania dość miernej postury Meera, i zalecania mu by żarł więcej. A o tajemniczych obserwatorach ani widu, ani słychu. Pete coraz bardziej był zdania, że to była tylko bujda. Od tak żeby go nastraszyć, albo żeby pięć razy pomyślał, zanim zrobi coś durnego. W środku karczmy ten zapach ziół, który unosił się z góry, był nawet całkiem znośny. Najlepsze, że nieco zabijał smród alkoholu. - Bogin? Ciekawe... - Odezwał się, gdy staruszka wytłumaczyła co tu jest grane. - Tak, już byliśmy świadkami tego, co się stanie, jeżeli czegoś dotkniemy. Śmiesznie nie było. Więc pozostaje nam tylko ta mikstura. Jakich składników potrzeba?
  21. - No już już, nie wierzgaj tak, cuchnący ogierze! Prrrr! - Wampir zerknął na krasnoluda, złośliwie się uśmiechnął, po czym wyszedł z karczmy. Przecież oczywistym było, że Pete nie szedł doprowadzić Meera do porządku z dobrego, złotego serduszka. O nie, nie, nie! Robił to tylko dlatego, że ani myślał wracać na ten przeklęty strych. Tutaj nic im nie grozi, a jeżeli coś tam pójdzie nie tak, to krwiopijca nie będzie niczemu winny. Działanie godne prawdziwego przyjaciela. Każdy łowca, lepiej bądź mniej, znał rozkład kanałów. Wiadomo, czasami zaszyje się tam jakiś niski rangą wampir, czasami można sobie skrócić drogę, czasami wykorzystać jako drogę ucieczki. Pete akurat nie bał się kanałowych zapaszków, toteż od czasu do czasu z nich korzystał, dzięki czemu mniej więcej orientował się, w którym miejscu jest czyściej, a w którym nie. I na jego szczęście, te najbliżej rudery Torna były wystarczające, by "umyć" kogoś tak cuchnącego jak Meera. Wampir, wciąż trzymając i pchając chłopaczka, zataszczył go tam bez problemu. - Dobra śmierdzielu, robimy tak - Odezwał się. Zamiast jednak podziwiać kanał, bardziej skupiał się na otoczeniu nad sobą. Jeżeli faktycznie ktoś niby go miał obserwować cały czas, to nie mógł się przecież kryć tak dobrze, by Pete, zwłaszcza teraz jako wampir, nie mógł dostrzec czegokolwiek. A kto wie, może Aug po prostu robi go w balona? - Albo sam wejdziesz do tej czyściutkiej, pachnącej wody, i doprowadzisz się do jako takiego porządku, albo ja cię tam wrzucę, a uwierz mi że zrobię to tak, by bolało. To jak?
  22. - Brak kultury?! To nie ja nawaliłem się w trupa, i nie spałem na środku tej tak zwanej "karczmy"! - Odparł, a raczej odkrzyknął na swoją obronę. Do powrotu krasnoluda Pete siedział już bez słowa, cały czas czujny i skupiony na schodach. Gdyby był wierzący, pewnie przez cały ten czas bełkotałby coś do tych tandetnych bożków. Wampir już wcześniej usłyszał odgłosy kroków, zbliżające się do drzwi, toteż odwrócił się w tamtym kierunku. Doskonale wiedział że jedną z osób jest ten zarośnięty krasnal. Tych charakterystycznych ciężkich kroków nie pomyliłby nawet po pijaku. Za to nie miał pojęcia kto mu towarzyszy. Kiedy już weszli do środka, Pete zastanawiał się, czemu to zawsze staruszki muszą być powiązane z magicznymi tajnikami. Najpierw ta stara wieszczka z sabatu, teraz ta dziwna Pani z workiem. Cóż było w tym worze, nie miał pojęcia, toteż próbował swoim super węchem wyczuć co jest w środku. Niestety, coś mu w tym przeszkodziło. Coś, o czym właśnie staruszka wspomniała. Jebiący Meer. Kiedy śpioszek wstał, uwolnił się cały ten alkoholowy odór który kisił się pod nim, przez co Pete mało co się nie zrzygał. Wampirzy łowca wampirów podszedł do ludzkiego łowcy wampirów, po czym złapał go za kark, a złapał to tak mocno, że aż plasnęło. - Całkowita racja, psze Pani! Torn, zaprowadź Panią na górę, a ja pójdę coś zrobić z tym menelem! - Powiedział, siłą ciągnąc Meera na zewnątrz.
  23. Jaką wielką ochotę miał, aby zataszczyć tego ochlejusa na górę i go tam zamknąć. Z drugiej jednak strony, lepiej tych złych mocy nie prowokować. No, ma się rozumieć, że też nie chciał mieć kolegi po fachu na sumieniu, ale jednak to prowokowanie bardziej zniechęcało. - Dobra dobra, pijaku. Lepiej trzymaj się swojej wersji że to bujda, i nam nie przeszkadzaj. Twój pijany mózg i tak by nie nadążał z tym, co tu się dzieje. Lepiej wracaj do spania i dotrzeźwiej
×
×
  • Utwórz nowe...