Skocz do zawartości

Pawlex

Brony
  • Zawartość

    1057
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Pawlex

  1. I właśnie w tej chwili Pete przeklinał swój bardziej wyczulony węch. Cały ten nieprzyjemny zapaszek obornika czuł zanim nawet jego oczom ukazało się podgrodzie. A im bliżej był, tym coraz bardziej jebało. Zaskoczony był, że wieśniaki właściwie to go ignorowały. Przecież już jego wygląd był całkiem wampirzy, no a ludzie przecież bali się wampirów. Tak przynajmniej mu mówiono. Lepsze to oczywiście, jakby zaraz mieli na niego rzucić się z widłami, pochodniami, krzyżami, czosnkiem i kołkami. Szedł, zaciskając nos, dopóki to nie spostrzegł kogoś znajomego. Przystanął na chwilę, patrząc na tę osobę, chcąc upewnić się że ona to na pewno ona. Tak, nie było mowy o pomyłce. Toż to Aug! Jego zastępcza, wampirza mamusia. Nie miał bladego (heh) pojęcia co tutaj robiła, dlaczego była tu sama jak palec, dlaczego biło od niej takim jakimś smutkiem i niezadowoleniem, no a najważniejsze, dlaczego dokarmiały kury, które wyglądały tak jakby codziennie dostawały więcej żarcia, niż mogłyby pochłonąć. Odetkał nos, odchrząknął i ruszył do niej. - Och, macocha! - Powiedział, chcąc brzmieć na miłego i uradowanego.
  2. W takim miejscu jak ten zagajnik, czas aż zadziwiająco się dłużył. Pete głównie zajmował się w tym czasie obserwacją traktu, unikaniem słońca, wylegiwaniem się w grocie, ale szczególnie unikaniem słońca. No i przez cały ten czas jechał tylko o wodzie. Gdy w końcu minęło dość sporo czasu, słońce przestało tak smażyć i świecić, a na trakcie ruch mimo iż przez cały dzień nie był jakiś specjalnie duży, zmalał jeszcze bardziej, wampir mógł w końcu ruszyć stąd cztery litery. Oczywiście nie szedł samym środkiem drogi tylko nieco na uboczu, w końcu nie wiadomo na kogo można się natknąć w takim lesie. W końcu jakieś dzikie zwierzęta też musiały tu żyć, a do młodego, niedoświadczonego wampira może byłyby w stanie jeszcze fiknąć.
  3. Dotarcie do tej wody było jednym, jak nie najlepszym momentem w życiu młodego, wampirzego łowcy wampirów. Najpierw powoli, powoli zamoczył w niej tylko usta, a kiedy to zrobił, jego ciało przeszła tak mocna pozytywna energia, że od razu bez chwili namysłu wsadził do wody całą głowę. Pił w najlepsze, mył oczy, włosy, twarz i szyję. Kto by mógł się spodziewać, że taka szybka, niepełna kąpiel może przynieść tyle radości, a nawet woli do dalszego życia. Kiedy w końcu zaczynało mu brakować powietrza, energicznie wynurzył głowę, po czym triumfalnie ryknął, jakby właśnie osiągnął coś nieosiągalnego. Niby zwykła woda. Bez żadnej magii, chemii czy czegokolwiek, a jak potrafiła ożywić. Czując się teraz znacznie lepiej, Pete przypomniał sobie o parzącym go słońcu, i lekkim, a jeżeli nie zaspokojonym, coraz to większym głodzie. Głos uderzających kopyt, które to jego czujne wampirze uszka wykryły, jasno mówiły że jest tu trakt, który nie może prowadzić nigdzie indziej, jak do miasta. Nie mógł jednak oczywiście tak po prostu sobie go znaleźć i nim iść. Słońce cholernie dawało się we znaki. Nie miał innego wyboru, jak tylko kontynuować swoją taktykę krycia się w cieniach i krzakach. Teraz jednak napojony, opłukany i chętny do przeżycia, poruszał się zdecydowanie szybciej, a zwłaszcza już nie na czworaka. Wciąż jednak musiał przysłaniać sobie oczy przed tym jak na złość za ostrym światłem.
  4. Odleżał chwilę, czekając na moment aż jego beznadziejny stan jako tako się poprawi, na tyle, aby mógł stąd wyczłapać. Plan był prosty. Chować się w cieniach drzew, w krzakach, gdziekolwiek gdzie tylko słońce nie będzie dawać się tak we znaki. Strumień słyszał nawet stąd, i to oczywiście najpierw do niego zamierzał się dostać. Dźwięk wody jeszcze bardziej wzmacniał jego i tak już potężne pragnienie. Gdy tylko wystawił łeb z groty, te parszywe słońce mało co go nie oślepiło. Syknął i zakrył oczęta dłonią. Wiadomo, nie mogło być łatwo. Zrobił parę szybkich oddechów, po czym ruszył przed siebie, a właściwie to pełzł na czworaka, wciąż kryjąc oczy przed tym jebitnie mocnym światłem. Liczył na to, że droga do strumienia będzie wyłożona krzakami i cieniami drzew. - Ostatni raz! - Sapał, jęczał i charczał. - Ostatni raz jakiś pieprzony sabat!
  5. Bez żartów. Jesteśmy NAJGORSZĄ drużyną na tym turnieju. 

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [1 więcej]
    2. Cipher 618

      Cipher 618

      Proponuję takie powitanie na lotnisku:

      Spoiler

       

       

    3. Pawlex

      Pawlex

      Powitanie na lotnisku? Te głąby powinny z buta wracać do polszy. XD

    4. ByczekPazerny

      ByczekPazerny

      Egipcjanie też się nie popisali - przegrali z Arabią Saudyjską i mają 0 pkt. w najłatwiejszej grupie. Może powinniśmy pomyśleć o jakiś wspólnych rozgrywkach?

  6. Wampir spojrzał na rękaw, na którego to własnie padała ta mała strużka światła, która nie wiedzieć skąd się wzięła. Po krótkiej chwili co prawda zaczynał odczuwać ból w tym miejscu, to jednak nie doznawał aż takich obrażeń, jakich się spodziewał. Pewnie to tylko dlatego, że ta strużka była naprawdę mała. Zabrał rękę. W końcu nie był masochistą i nie odczuwał przyjemności z bólu. Chłopak zastanawiał się, czy tylko on sam tak w pobliżu leży i zdycha. To przecież nie było możliwe by inni po takiej imprezie obudzili się rześcy i wrócili do domu. Chociaż może to byli sami weterani sabatów, i takie dzikie harce to dla nich chleb powszedni? Mimo obaw co do wychodzenia na słońce, Pete nie miał zamiaru siedzieć w tej grocie i czekać, aż mu się polepszy, a na pewno mu się nie polepszy, jeżeli czegoś nie wypije. Podparł się na łokciach, lecz nim zdołał się podnieść, nagłe zawroty głowy skutecznie mu w tym przeszkodziły. Także znów wrócił do pozycji leżącej, i na tą chwilę nie zamierzał tego zmieniać. - No żesz kurrr... - Zaczął złorzeczyć, trzymając się za głowę. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły mu, że prawdopodobnie zaraz się zrzyga.
  7. To była pierwsza taka sytuacja, aby Pete wlał w siebie tyle alkoholu. W końcu alkohol osłabiał organizm, a łowca wampirów nie mógł sobie na coś takiego pozwolić. No oczywiście zdarzały się jakieś wyjątki... ale one zginęły z rąk wampirów. Gdy młody, wycieńczony wampir ocknął się, pierwsze co wydobyło się z jego ust to mniej więcej "Oższzs kuurfrfbbblll". Kiedyś śmiał się w najlepsze z tych, którzy zdychali przez kaca. Dzisiaj jednak karma go dopadła. Skoro będąc wampirem czuł się tak koszmarnie źle, to nawet nie mógł oszacować, ile alkoholu spożył. Gdyby był człowiekiem, prawdopodobnie zapadłby w śpiączkę. Ból głowy, szum w uszach, pustynia w ryju, wszystkie atrakcje które miał do zaoferowania kac. Próbował chociaż zdrapać spod powiek ten syf, kiedy w końcu dotarło do niego, że leżał w jakiejś grocie. Bardzo dobrze, wydawać się mogło, że słońce które świeciło sobie jak pierdolnięte wręcz krzyczało "Tylko postawisz nogę na moim świetle to spalę cię na popiół". - Ja pierduhl... - Jęknął, próbując podnieść się do pozycji siedzącej. Przez to tylko jeszcze mocniej zadzwoniło mu we łbie. Niestety, wyglądało na to że jak na razie jest uwięziony w tej grocie. Spalenie w świetle słonecznym to jedno, ale będąc palonym mając kaca? To było niehumanitarne. W samej grocie również nie mógł dostrzec niczego, co mogłoby mu pozwolić stąd wyjść, nie ryzykując poparzeń. Ale wychodzenie stąd nie było na razie priorytetem. Pete był tak spragniony jak nigdy w życiu, i w cale nie chodzi o krew. Cały czas miętolił jęzorem, chcąc zwiększyć produkcję śliny. Zawsze coś. Aktualnie nie mógł zrobić nic lepszego, jak tylko oddać się swoim bardzo niepełnym, aczkolwiek bardzo przyjemnym wspomnieniom z sukkubem. Pamiętał aż zadziwiająco niewiele, ale to co jego pamięć zachowała, pozwalała chociaż nieco odwrócić uwagę od kaca i pragnienia. Żałował że sobie poszła.
  8. Pawlex

    Kuźnia Snów

    @Kruczek 1. Pawlex 2. Łóżko 3. Pikanteria
  9. Coraz to głośniejsze odgłosy kopyt były kolejnym, co dzisiejszego dnia przeszkodziło Fergalowi w oddaniu się swoim mniej lub bardziej nieprzyjemnym myślom. Jego oczy niechętnie zwróciły się ku oknu. I akurat zrobił to wtedy, gdy właśnie ten wytatuowany, czerwony akrobata postanowił od tak po prostu wskoczyć przez okno pędzącego pociągu. Mężczyzna mało co nie zachłysnął się powietrzem. Instynktownie uniósł rękę, w której to trzymał rewolwer, sądząc że ten indianin to kolejny oponent, a może nawet osoba która stała za całym atakiem na pociąg. Nie ciągnął jednak za spust. Oni on, ani inni pasażerowie nie wydawali się atakować. Zdecydowanie nie przeskakuje się z konia do pociągu przez otwarte okno bez celu, toteż gdy ten czerwony chłopaczek nie kwapił się z wytłumaczeniem, Fergalowi od razu skoczyło ciśnienie. Spojrzał na kolesia obok, tego z karabinem. Nie umknęło jego ostrożnym oczom to, że mocniej zacisnął dłonie na swej broni. Mimo wszystko, on też nie zamierzał strzelać. Przynajmniej nie teraz. Znowu skupił wzrok na wytatuowanym akrobacie. - E! - Krzyknął, chcąc odwrócić jego uwagę od tych leżących kości, jakby chciał w nich dostrzec coś więcej... niż kości.
  10. Gdyby do tego czasu Pete nadal byłby człowiekiem, teraz zdecydowanie po tych całych dzikich tańcach padłby na ziemię i walczył o każdy oddech. Na szczęście do niczego takiego nie doszło. Chociaż zmęczony oczywiście był. Ale na samą myśl o tym, gdzie się udają i co będą robić, jego energia regenerowała się z dwa razy szybciej. Kiedy ta muzyka i światła kompletnie namieszały mu w głowie, prawdę mówiąc ledwo co ogarniał gdzie jest i co robi. Jego zmysły zaczęły wracać i wyostrzać się. A wtedy spojrzał na idącą obok niego Moirę. Za nic w świecie nie mógł oderwać od niej wzorku, a jej zapach uderzał w młodego, niewyżytego wampira tak mocno, że ledwo co się powstrzymywał, by tak jak inne niektóre pary, nie zawracać sobie głowy dyskretnością i przystąpić do działania teraz, tutaj. Toteż, kiedy tak sobie szli, Pete zastanowił się nad jedną rzeczą, która nie dawała mu spokoju. Jeszcze nigdy nie słyszał, a tym bardziej nie widział, aby wampiry polowały na coś innego, niż na ludzi. Wszystkie wampiry jakie spotkał, a przynajmniej ich "przykrywkowe" formy, były zdecydowanie o ludzkiej budowie. Nigdy jeszcze nie widział, aby ktoś kto został zamieniony w wampira, wcześniej był krasnoludem, elfem, czy chociaż succubem. A całe to rozmyślanie prowadziło do jednego pytania. Co by się stało, gdyby skosztował jej krwi? Co prawda posilał się całkiem niedawno, więc jako takiej potrzeby nie miał, no ale chociaż w ramach testu. Może smakowała inaczej niż ludzka? Może by się nią struł? A może nie stałoby się absolutnie nic i całe to główkowanie jest nic nie warte? - Moiro... - Odezwał się po chwili, kiedy znów z tych rozmyślań został wyrwany przez swoje pierwotne żądzę. Oczywiście sam również wcześniej przedstawił się kobiecie. Zaraz potem złapał ją od boku i za nogi, po czym gwałtownym ruchem uniósł ją. - Szybciej! - Warknął. Nic dziwnego że nie mógł wytrzymać. Przy takiej urodziwej kózce mało kto zdołałby się tak długo opanować.
  11. Na sabacie takim jak to zdecydowanie można było zapomnieć o wszystkich bólach i smutkach. Pete jeszcze nigdy nie czuł się taki zrelaksowany i wyluzowany. Bynajmniej nie dlatego że był sztywniakiem, ale gdy łowca wampirów postanowi uśpić swoją czujność, zwykle kończy martwy. Dlatego też wampir czuł, że ten cały relaks nie przyszedł sam z siebie, tylko coś mu go narzucało. Muzyka którą słyszał nie proponowała mu zabawy, tylko wręcz rozkazywała by tańczyć. Mógł postawić połowę swoich pieniędzy, że albo była w jakiś sposób "podkręcona magicznie" albo do ogniska wrzucono coś ekstra, coś czego dym mógł namieszać w głowie. Pytanie tylko, czy chłopak się tym przejmował. No przecież oczywiście, że nie. Nawet więcej, nie walczył z tym. Szedł iście tanecznym krokiem a uśmiech nie znikał mu z twarzy. Jeżeli tak wygląda każdy sabat, to ten zdecydowanie nie będzie jego ostatnim. I po chwili był przekonany, że nie wiadomo skąd, dosłownie kula ognia buchnęła mu przed oczami. Tylko że takie kule nie posiadają rąk, więc wampir szybko zdał sobie sprawę że to nie ogień, a włosy. Nie protestował, gdy dziewczyna go zabrała. Przeciwnie, nawet był szczęśliwy, bo został wyrwany przez marzenie każdego mężczyzny. Gdy spojrzał w dół, serce walnęło mu tak mocno, jakby miało wyskoczyć z piersi. Osobiście Pete nie znał nikogo, kogo nie kręciłby sukkuby. On sam nie był tu wyjątkiem. Teraz wampir już zupełnie pozwolił muzyce, by ta już do końca go porwała. Magiczne bibeloty mogą poczekać. Teraz miał przed oczami coś, czego nie mógłby tak po prostu nabyć... no w sumie mógłby, ale jego mieszek który miał na pewno by nie wystarczył. - Nie darowałbym sobie, gdybym nie zapytał takiej śliczności o imię! - Odezwał się, nie przerywając tańca.
  12. Kamień z serca. Co prawda za takie widzenie, a zwłaszcza wiarygodne, można było zażądać pieniędzy, i to wcale nie małych. No ale skoro nie, to nie. Wampir i tak wolał wydać te pieniądze na coś bardziej... materialnego. - Raczej nie mam problemów z robieniem sobie kumpli, droga pani - Odpowiedział, wstając powoli. Ukłonił się, i zaczął kierować się do tej głośniejszej części sabatu. I przez te rozmyślanie o pieniądzach przypomniał sobie o tych całych magicznych bibelotach, które tu sprzedają. Na to zdecydowanie był wydać swoje "ciężko" zarobione pieniądze. Udał się właśnie tam, lecz teraz, po tym całym widzeniu, o wiele dokładniej przypatrywał się każdej osobie, która tylko nawinęła mu się na wzrok.
  13. Pete usiadł przed wiedźmą, wyjątkowo pewny umiejętności tej staruszki. Raczej sprawiała wrażenie, jakby jej przepowiadanie przyszłości nie było zwykłym leceniem w kulki, a raczej miał cichą nadzieję, że nie jest. Wampir pokiwał twierdząco głową, na pytanie o podwójnym szpiegu, po czym oczekiwał rezultatu, wpatrzony w kobietę jak w obrazek. Wszystko byłoby w porządku, gdyby to nie trwało tak długo. Już po minucie uśmiech na twarzy krwiopijcy gdzieś się zgubił. Już wychodziła na wierzch jego niecierpliwość. To całe mamrotanie i kiwanie się wcale nie pomagało wampirzemu łowcy wampirów w zatrzymaniu tego powoli nadchodzącego uczucia, że to wszystko to tylko jedna wielka szopka. Skierował głowę w dół, odetchnął głęboko i zacisnął pięści. Już miał się poderwać, skarcić babcię i wrócić do całej hucznej zabawy, która jakimś cudem w tym miejscu nie sprawiała wrażenia hucznej. W zasadzie to z tyłu ledwo co słyszał. Jednakże, na głos staruszki chłopak nieco opamiętał się. Znów wlepił w nią taki wzrok, jasno wręcz komunikujący, że Pete nie ma zamiaru wysłuchiwać żadnego, tandetnego pieprzenia. Gdy jej wysłuchał, zdziwił się. Pozytywnie się zdziwił. To co mu przewidziała naprawdę było wiarygodne. - Aha... yhymm... - Wymamrotał, podtrzymując głowę na ręce. - Rozumiem, rozumiem. Cóż, oczywiście nie spodziewałem się że w jakąkolwiek stronę będzie łatwo, ale warto mieć taką ściągawkę. Zapamiętam! Zaraz po chwili chłopak powrócił wzrokiem na kobietę, z tą różnicą że jego wzrok sprawiał wrażenie dość zimnego i nieprzyjaznego. - Mam tylko nadzieję że nie muszę za to płacić. Nie mam pieniędzy. - Odezwał się niezwykle szorstkim głosem. I w zasadzie mogło to brzmieć dość przekonująco, gdyby nie to, że zaraz potem Pete zakrył dłonią swój mieszek złota od alchemików, i w zasadzie to nawet się z tym nie krył.
  14. - Chciałem... - Odezwał się, ale potem od razu się zaciął. To łoże zdecydowanie wybiło go z tematu, a to dlatego, że tak jak o tym wspomniała, to nagle ta kwestia zrobiła się niezmiernie interesująca. Wampir patrzył się na kobietę jak ciele na malowane wrota. Może jednak zapytać o życie prywatne? Przecież to równie ważna kwestia, czyż nie? - Taaaaa... NIE! - Krzyknął nagle, machając głową. - Rany, nie! Żadne łóżka, skup się do cholery! - Dodał pod nosem, klepiąc się po policzkach. - Można powiedzieć że właśnie coś w kategorii kariery, droga pani. Otóż widzisz, takie jedne pewne wampiry chcą, abym pomógł im uporać się z jeszcze innymi wampirami. No a jakby tego było mało, natknąłem się jeszcze na łowców wampirów, a ci chcą bym obracał się w towarzystwie krwiopijców i miał oko i ucho na wszystko, co by łowców mogło zainteresować. - Zaczął tłumaczyć, co prawda może niezbyt szczegółowo i dokładnie, ale ogólnie raczej wiadomo było o co chodzi. - Więc, chciałem dowiedzieć się, do czego to wszystko doprowadzi. Chyba że dałaby pani radę przewidzieć jeszcze inne opcje, na przykład gdybym nie mówił łowcą co robią wampiry, albo gdybym nie wkręcał się w małą wojenkę domową wąpierzy, albo gdybym rzucił to wszystko i wyjechał w... w jakieś miasto na "B", nie pamiętam jakie...
  15. Fakt że nie było absolutnie nikogo kto byłby chętny dowiedzenia się czegoś o swojej przyszłości sprawił, że wampir na chwilę się zawahał. Ale tylko na chwilę, ciekawość o tym cóż go czeka w najbliższym czasie była zbyt mocna, by miał zrezygnować. Po samym jej wyglądzie można było śmiało stwierdzić, że kobieta swoje najlepsze lata ma zdecydowanie za sobą. Pete zbliżył się, tak jak nakazała, po czym wyprostował się i splótł dłonie za sobą. - Więc... - Zaczął, rozglądając się na boki. - Doszły mnie słuchy że potrafi pani przewidzieć przyszłość. Co jak co, ale mnie bardzo interesuje cóż może mnie spotkać, tak więc, o ile oczywiście nie będzie z tym kłopotu, chciałem skorzystać z pani... usługi.
  16. Chłopak uważnie słuchał czarownicy oraz przyglądał się wszystkiemu, co dookoła niego się działo. Wszyscy wyglądali tak beztrosko i szczęśliwie. No dobra, może i pomagali sobie alkoholem lub inną substancją, ale i tak widok takich radosnych ludzi pozwalał chociaż na chwilę zapomnieć o wszystkich problemach. Usłyszawszy o kobiecie, która to niby potrafi przewidzieć przyszłość, wampir natychmiast odwrócił głowę w tamtym kierunku. - Widzenie przyszłości? - Zapytał z wielkim zainteresowaniem. Przecież teraz w sytuacji takiej jakiej był, taka usługa była wręcz idealna! Oczywiście jeżeli nie jest to jakiś kicz w stylu "widzę w twej przyszłości wielkie bogactwa, zdrowie, miłość, szczęśliwą rodzinę" bla bla bla... - Postanowione! Cel stara Maggie! - Zarządził.
  17. - Kopyta? - Zapytał w myślach samego siebie, mrugając oczami na ten niezwykły widok. To oczywiście nie wynikało z tego, że nigdy nie widział inkuba, fauna bądź czegokolwiek co miało kopyta. Ale skąd on do cholery wytrzasnął ten habit? Przecież jakby zobaczyli to jedni i drudzy z tych ludzkich religijnych fanatyków to kazaliby spalić całe miasto, bo siedlisko zła, herezji, zarazy i bóg wie czego jeszcze... Pytanie zadane przez kopytnego w cale nie wyrwało wampira z wpatrywania się na jego końskie nóżki. - Ta... tak! Z miasta też. Super! - Uniósł kciuk w górę. Co prawda nie mógł powiedzieć czy dobrze się bawi czy nie, bo dosłownie dopiero co się tu pojawił. Widok nieludzia w habicie jednak podpowiadał mu, że zabawa będzie przednia. - Co mnie sprowadza? A no wiesz. Zauważyłem że coś się tutaj dzieje, to postanowiłem sprawdzić. Zwłaszcza że jeszcze nigdy nie miałem okazji by wziąć udział w sabacie. A przynajmniej to pierwszy, na którym mogę się zabawić...
  18. Całość wyglądała dokładnie tak, jak to sobie wyobrażał. Mnóstwo alkoholu, skąpo odziane podpite dziewuchy, zabawnie, błogo i wesoło. Po przeżyciu bolesnej transformacji w wampira, użeraniu się z psychopatycznym Wielkim Mistrzem, i kompletnym niezdecydowaniem, z którą to grupą lepiej trzymać, Pete miał chyba prawo domagać się chociaż chwili relaksu i zabawy, a taki sabat mógł dać mu to wszystko. No i już na samym wejściu zaczepiła go jakaś babka, która zdecydowanie była już po paru głębszych. Wampir chcąc nie chcąc musiał wziąć kubek. Nie miał pojęcia co to, ale cokolwiek by to nie było, nie zamierzał tego pić. Mimo to nie wylał tego za sobą, ani nie cisnął kubka w kogo lub cokolwiek. Szybko spostrzegł że chyba kompletnie wszyscy mieli te trunki przy sobie, więc źle by było robić z siebie wyjątek. Chłopak szybko spostrzegł coś, co kompletnie mu tutaj nie pasowało. Skrzywił głowę, wpatrzony ze zdziwieniem na człowieka w habicie. Co on tu robił? Ci cali tak zwani wierzący często domagali się palenia czarownic i heretyków, robili pogromy na nieludzi i takie tam inne fajne rzeczy. Pete skierował się w jego stronę, bardzo zaciekawiony tym, co ten wysłannik wiary tutaj robi.
  19. Avicii umarł. ;___;

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [7 więcej]
    2. PainChillerPL

      PainChillerPL

      Btw. Ta animacja z Waiting for love to jedna z bardziej depresyjnych animacji którą widziałem. Dzięki :) 

    3. Lemi

      Lemi

      Może i umarł, ale za to muzyka będzie żyła. Cóż, niewiele więcej da się zrobić

    4. Pawlex

      Pawlex

      Strzelam że ta animacja była inspirowana grą "Valiant Hearts: The Great War"

      Tak, ryczałem przy tej gierce ;__;

  20. Wampir szybko zdał sobie sprawę, że ten dystans był znacznie większy, niż przedtem przypuszczał, co znacznie go zdziwiło. Skoro nawet miał problemy z oszacowaniem takiej rzeczy, to oznaczało to że jeszcze długa, długa droga przed nim do stania się doświadczonym wampirem. Oczywiście nie oznaczało to, że przez to odechce mu się sprawdzić, cóż się w tamtej okolicy wyprawia, co to to nie. Szedł dalej. Ciekawość nie pozwalała mu się zatrzymać choćby i na chwilę. Gdy do uszu chłopaka doszedł gwar, było wiadomo że to coś o wiele większego niż wojna dwóch żuli. To znaczy wtedy też byłby gwar, ale ten był zdecydowanie większy. Musiał raz za razem nieco schylać głowę, bo cały czas coś latało mu nad łbem. Nie miał pojęcia co. I w końcu doszedł, patrzy, jest! Zrobił iście zaskoczoną minę, ale to było to z tych pozytywnych zaskoczeń. - O! Sabat! - Odezwał się sam do siebie. Poprzyglądał mu się chwilę. Jego oczy świeciły jak perełki. Zawsze chciał wziąć udział w takim sabacie. Raz już nawet na takim był. Z tym że niestety nie było to wzięcie udziału, a przepędzenie go, czego Pete w głębi duszy żałował. No ale teraz? Teraz to hulaj dusza! Jedyne, co jednak wampirowi się trochę nie podobało, to to że ten sabat był dość taki... grzeczny. Chociaż osobiście miał nadzieję, że te całe balety się dopiero zaczęły, i musiały się rozkręcić. Chłopak potarł energicznie dłońmi, po czym ruszył do nich dołączyć. Już wcześniej sam wychwycił, że został już dostrzeżony, więc nawet nie było co się czaić.
  21. Oddaliwszy się od przybytku alchemików na wystarczającą odległość, aby Pete mógł uznać że nic mu już nie grozi, odetchnął z wielką ulgą. Każdy kto chociaż trochę poznał się na alchemikach, dowiedział się że tacy ludzie absolutnie nie pieprzą się w swojej robocie. Gdyby tylko przeprowadzali na nim badania, przeżycie ich było raczej niemożliwe. Zapewne na koniec, nawet gdyby jednak zdołał to przetrwać, to i tak wyleciałby w powietrze. A bo czemu nie? Teraz, kiedy zagrożenie zostało zażegnane, mógł w spokoju nacieszyć się pieniędzmi. Chociaż nie na długo, bo coś innego zwróciło jego uwagę. Wampir zmrużył oczy, wpatrując się w tą świecącą łunę. Jego uszu doszedł gwar, oraz oczywiście spostrzegł, że tutaj jest tak jakoś nienaturalnie pusto. To oznaczało jedno. Coś tam się działo, i wampir był cholernie ciekawy co. Schował mieszek z pieniędzmi, naprawdę nie chcąc go zgubić, i nieco ostrożnie zaczął tuptać w tamtą stronę. Może jakaś publiczna egzekucja? Palenie czarownic? Dwóch meneli się tłukło? A może ktoś najechał miasto i akurat w tamtym miejscu było miejsce walki, chociaż w sumie teoretycznie powinno w takiej sytuacji wrzeć w całym mieście, a nie tylko w części, przez co była to najmniej prawdopodobna opcja. Młody wampirzy łowca wampirów zdecydowanie stawiał na meneli. Nie ma nic lepszego niż bitka dwóch, pijanych dziadów!
  22. Aż pięćdziesiąt? Chłopak stawiał coś około trzydziestu, no góra czterdziestu. Nie żeby narzekał że dostał więcej, rzecz jasna. - Wow - Wymamrotał pod nosem, biorąc mieszek od człowieka. Dopiero co je dostał, a już zaczął rozmyślać, jak je tutaj dobrze przepieprzyć. Kiedy znów podniósł wzrok na alchemika, autentycznie się wystraszył. Ten typ patrzył się na niego w taki sposób, jakby zaraz miał go zgwałcić. Dodatkowo krzyki jego kumpli z tyłu tylko pogłębiały ten lęk. - Spadówa! - Krzyknął, cofając się błyskawicznie, lekko przeskakując nad leżącym, wielkim, martwym ciałem. - Po moim trupie, wariaty! Mam za dużo spraw na głowie by rzucić to w cholerę i zostać królikiem doświadczalnym! - Dodał, po czym zaczął pośpiesznie oddalać się, jednak nie spuszczając wzroku z alchemików. - A spróbujta za mną pójść, to łby ukręcę! - Zagroził na pożegnanie, po czym zaczął uciekać, gdziekolwiek byle jak najdalej stąd.
  23. Powiedzmy sobie szczerze. Kto chciałby fikać do wampirzego łowcy wampirów, w dodatku targającego martwego olbrzyma na grzbiecie? No właśnie... Zaoszczędził sporo czasu dzięki skrótom które znał, no i zwłaszcza dzięki temu że absolutnie nikt nie zawracał mu głowy. Do miejscówki alchemików dotarł nawet szybciej, niż zakładały jego wcześniejsze obliczenia. Ruszył ku drzwiom wejściowym, pozwalając sobie na zignorowanie staruszków. Starzy ludzie zwykle gadali o wszystkim i o niczym, zrzędzili i śmierdzieli. Błękitny płomień w latarni był o wiele bardziej interesujący. Pete wyciągnął rękę, aby zapukać, jednak gdy te otwarły się nim ich dosięgnął, pośpiesznie cofnął dłoń. Gdy wysłuchał tego blondaska, chłopak energicznie zaczął kiwać głową - Tak! Dokładnie tak! - Odpowiedział bardzo zadowolony, że nawet nie musiał odezwać się słowem po co tu przylazł. Pozwolił by cielsko chłopa zsunęło się z jego ramion i gruchnęło o ziemię. - Doskonały okaz, muszę rzec! Chłop jak stodoła, organizm nie skalany tytoniem, alkoholem czy używkami! Jedyne czego mu brakuje to krew. Była pyszna. - Zachwalał stan "towaru", licząc że uda mu się za to dostać jak najwięcej mamony. - Trudno o bardziej dorodny, nieuszkodzony okaz, drogi panie! Obydwoje wiemy, że jest wart sporo... ale też obydwoje wiemy, że warto!
  24. Kiedy już Pete wyszedł z siedziby łowców wampirów, do tego czasu przypomniał sobie gdzie urzędowali alchemicy, i niestety niezbyt specjalnie mu się to podobało. Było to całkiem daleko. Z drugiej jednak strony w cale się nie dziwił. Co prawda wszyscy, albo przynajmniej większość była świadoma, że alchemicy nie wysadzają czegoś w powietrze specjalnie, ale gdy coś spieprzą i dojdzie do takiej sytuacji, cała straż miejska przechodzi w stan najwyższej gotowości, i to czasami nawet na kilka dni. Byłoby świetnie gdyby miał jakiegoś konia. Tak to musiał dymać taki kawał, i to jeszcze z tym wielkoludem na barkach. Trudno, im szybciej tam ruszy, tym lepiej. Łowca był świadom tego, że będzie wyglądał dość podejrzanie, spacerując od tak ulicami z ograbionymi z krwi zwłokami. Oczywista oczywistość że zamierzał trzymać się bardzo na uboczu, może nawet korzystając z paru ciemnych uliczek. Co prawda wciąż był ubrany w stylu łowców wampirów, ale co jeżeli jakiś wyjątkowo tępy strażnik uzna, że to nie wystarczy by Pete'a zostawić w spokoju. Teraz, jako wampirzy łowca, takiego strażnika poskłada w trymiga, no ale wolał nie robić sobie problemów z prawem. - A chuj tam! - Machnął ręką, pozbywając się wszystkich myśli. Jeżeli mu nie dawało spokoju, najlepszym sposobem było pozbycie się wszelkich trosk i pójście na żywioł! Toteż młodociany wampir ruszył ku alchemikom, nosząc na grzbiecie człowieka większego od siebie, co jednak w ogóle mu w niczym nie przeszkadzało.
×
×
  • Utwórz nowe...