-
Zawartość
472 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Posty napisane przez Selenium v.2
-
-
Ok, jedziem:
@Świeży rekrut Bo to ty przywitałeś mnie na forum, bo uczestniczymy we wspólnych tematach, bo sesje, bo dyskusje o wszystkim i o niczym i bo tak naprawdę nie chcę Cię zabić, ale kusisz jak koza Syryjczyka.
@Ziemovit Dash Wiadomo ,że sesje. Poza tym, kiedyś gadaliśmy nieco o naszych dzielnicach i na tym się tak właściwie skończyło.
@Matil No cóż, przywitałam Cię. Nie wiem czemu Cię lubię i tyle
@Oksymoron Nie znamy się za dobrze, ale szacun za... wszystko.
-
1
-
-
-
Nie
A więc kogo przydzielacie dla Amper?
-
W związku ze zbliżającym się sercowym świętem, przydziel użytkownikowi forumowego partnera. Nie bierzcie niczego na poważnie, w końcu to tylko zabawa :3
-
- Umrzeć?! To nie czas na umieranie, braciszku. - oznajmił z typową dla młodszego rodzeństwa pogardą w głosie. Odetchnął słysząc słowa kota, lecz co go zdziwiło, to to ,że on mógł powiedzieć takie coś.
- Jak się reszta czuje? - spytał po chwili patrząc po kolei na każdego.
-
( Ty jeśli możesz)
- To... to ty...? - zająkał się oszołomiony widokiem Charlie. Już nie w głowie były mu dziewczyny. Jego serce drżało a ciało zdawało się być w pół sparaliżowane. Po policzku spłynęła mu łza, którą i tak szybko wytarł.
-
- Dlaczego nie mogę iść z dziewczynami? Stanowiliśmy by dobre trio. - wzniósł się nieco Charlie, przypominając tym w pewnym sensie zachowanie Simona.
- Masz. - powiedział chłopak podając niezbyt chętnie nóż Ziemowitowi.
-
Nick: Zbyt ruski. Ale ogółem to nawet fajna wiązanka słów.
Avek: Propsy za miecz świetlny.
Sygnatura: Nie widzę....
Użytkownik: Bardzo (aż za) aktywny w zabawach i... chyba tyle o Tobie wiem.
-
- Że jaa-a? - spytał onieśmielony, choć było to pytanie czysto retoryczne. Cieszył się ,że brat jest w związku, ale nie do końca w to wierzył. Stresował się przed ożywieniem Simona. Wtedy będzie mógł wreszcie dowiedzieć się o szczegółach jego śmierci oraz spotka go, a po to tu był. Przez tą całą sytuację nie zauważył nawet aniołów, które i tak po chwili znikły...
-
Biere Doktorka, sorry Derpy.
-
- Człowieku, mi niesienie jej nie przeszkadza. Ale jak chcesz. - burknął w stronę Jacka. Kiedy on niósł Luizę, Charlie cały czas obserwował stan koleżanki i wytrzymałość niosącego. Nie chciał wyjść na słabego.
-
Charlie tylko szedł obok grupy oddalony z dziewczyną na plecach. Ten widok mógł wydawać się naprawdę dziwaczny i śmieszny. Niestety, dla niego nie był. Liczył ,że w końcu się odezwie, coś powie. On sam jednak nic nie mówił, i tylko głośno oddychał.
-
No cóż. Temat jest o waifu, a co z husbando?
Żaden by nie pasował.
Big Mac - jak tu z takim gadać?
Shining Armor - Zajęty.
Sombra - Zbyt badass.
Braeburn - Zbyt irytujący.
Pipsqueak i Button Mash - prokuraturable.
Dr. Whooves - chyba też zajęty...
Flim & Flam - alkoholicy i biznesmeni typu sąsiedzi z bimbrownią. Nie mój typ.
Double Diamond i Party Favor - tacy jacyś niewiadomi .____.
Tak na serio, to nie mam husbando. Trudno takiego znaleźć w serialu gdzie 85/100 to płeć żeńska
-
1
-
-
- Dobra. Zrobię swoje. - powiedział Charlie biorąc na barana w pół żywą Luizę. Sam się czuł bardzo dobrze, więc niesienie dziewczyny nie sprawiło mu problemu. Rzucił tylko żałosnym wzrokiem na ofiecera SS.
-
- Będziemy mogli Cię wskrzesić, naprawdę.... - oznajmił cicho patrząc na osłabioną dziewczynę. Wyglądała katastrofalnie, już prawie nie żyła, ale Charlie miał nadzieję ,że jednak uda się ją uratować. Jego oczy zrobiły się mokre, ale łzy nie ociekały po jego twarzy. Po chwili przytulił ją.
-
- Pora umierać? Jeśli umrzemy, to wszyscy razem, niezależnie od tego jak bardzo niezorganizowani jesteśmy. - odpowiedział starając się pocieszyć koleżankę.
-
Albo może latać jak Starlight w finale
-
- A co Ci niby da zabicie Luizy?! - krzyknął chwytając się za broń. Musiał zachować ostrożność, nie chciał być ponownie uśmiercony. Żal mu było Luizy, na której tak właściwie wszyscy się wyżywali. Stanął obok niej.
-
Charlie tylko zrobił przysłowiowe wielkie oczy. Po chwili odrodził się jako duch, a następnie znowu był człowiekiem. Kompletnie nie rozumiał co się dzieje, wszystko odbywało się za szybko.
- O co Ci kuźwa chodzi?... - zapytał dotykając się w czoło gdzie pozostała pamiątka po strzale.
- Nie ma co marnować naboi i wskrzeszania. Walter ma rację. Jak chcesz mnie ubić, chociaż nie wiem po co to strzel, a nie takie coś odpierdalasz... - dodał nieco zirytowany. Wiedział ,że nie mają dużo tego i tego ,więc postawa Polaka wydawała się mu bez sensu.
-
- Że co?... Ona z nim, pfff. - zakpił Charlie patrząc w tym czasie na innych.
- No, przynajmniej odnaleźliśmy obydwóch. - powiedział chcąc nieco uspokoić sytuację.
- No to idziemy. - dodał potem. Był ciekawy co znajduje się jeszcze niedaleko.
-
- Coś czuję, że nie skończy się to dobrze... - wyszeptał chłopak do siedzącej obok koleżanki. Nieco bał się tej napiętej sytuacji, choć lepszym słowem na podsumowanie wydarzeń byłby stres połączony ze zmieszaniem, które ogarniało głowę Anglika. Próbując odwrócić swoje skupienie na awanturę, po czym wziął kartkę i napisał nazwisko swojego brata. Teraz to było jego celem, kłótnie mimo ,że go lekko irytowały i przerażały jednocześnie musiały umknąć jego uwadze. Oddalił się więc trochę od grupy. Podczas zapisywania dłonie lekko drgały.
- Oby to była prawda... - powiedział wylewając wskazaną połowę buteczki. Czekał na efekt.
-
- Nie jesteśmy w podobnej sytuacji. Ja go prawie nie znałem, a to była twoja przyjaciółka. - Charlie spojrzał na dziewczynę, przygryzając kiełbasę.
- A wiesz w ogóle jak wygląda wskrzeszenie? Nie wiem czego się po tym wszystkim spodziewać... - zapytał Ziemowita spuszczając głowę.
-
- Nigdy nie będę jak mój brat. Przykro mi. Był ale go już nie ma, jestem za to ja. - powiedział pewnie. Jakoś tak bardziej docenił Niemca, gdy usłyszał ,że ten dobrze wypowiada się o bliskiej mu osobie. Od razu Charlie'emu zrobiło się lżej na sercu. Posłusznie schował broń, i ruszył za resztą. Gdy usłyszał co powiedział kot, od razu zabrał kartkę w swoje ręce. Chciał tam zapisać nazwisko Simona. Musiał go odnaleźć po to tam był.
- Ma ktoś coś do pisania? - zawołał nieco zestresowany, ale wyraźnie ucieszony.
- Lunaris, postaram się Cię informować. Ale widzę, że jesteś zdolną dziewczyną, więc pewnie wszystko wypatrzysz sama. - mrugnął do dziewczyny chłopak.
-
- Jak tu nie mieć ich dosyć... - westchnął Charlie. Po chwili zauważył jak ostro zareagowała dziewczyna. Nie mógł stać tak sam, więc wpadł na pewien pomysł. Dołączył do niej i sam też wyciągnął broń, trzymaną na pasku. Nie unosił jej jednak do góry.
- Więc załatwmy co musimy. A ty człowieku, co tu robisz do cholery skoro wszystkich atakujesz i skłócasz?... - zwrócił się do Waltera, który i tak był w beznadziejnej sytuacji. Miał zamiar iść bez niego, uważał ,że to on był głównym inicjatorem awantury. bezsensowne wydawało się Brytyjczykowi, to w jaki sposób oni tu są, skoro nikt nic nie robi. Chciał też dowiedzieć się dlaczego tutaj się inni wybrali. Jego zastanowieniu podlegała też owiana tajemnicą śmierć brata, w którą niedowierzał.
[GRA] Poszukiwanie trumny anioła 2: Zatrzymać Apokalipse
w Luźna gra ról
Napisano
Charlie tylko spał, ale po chwili się obudził, bo zebrało mu się na ,,filozofowanie".
- Wiem, że nikt nie ma zamiaru zapewne słuchać moich wywodów, ale po jakiego kija tym aniołkom koniec świata? Jak się chce niszczenia to raz dwa, a nie odwalać takie coś... - powiedział wstając i przy okazji obserwując zaspanych towarzyszy.