Skocz do zawartości

Cahan

Moderator
  • Zawartość

    4021
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    132

Cahan wygrał w ostatnim dniu 17 Luty

Cahan ma najbardziej lubianą zawartość!

O Cahan

  • Urodziny 12/24/1995

Informacje profilowe

  • Płeć
    Klacz
  • Zainteresowania
    Botanika, ichtiologia, felinologia, jeździectwo, fantasy, gry komputerowe.
    W zasadzie... Interesuję się wszystkim. Lubię uczyć się nowych rzeczy.
  • Ulubiona postać
    Serialowe:
    1. Chrysalis Queen of Changellings
    2. Celestia
    3. Rarity, Starlight Glimmer
    4. Sombra, Luna (Nightmare Moon), Sunset, Zecora

    Nie lubię:
    1. Fluttershy
    2. Tirek
    3. Maud Pie
    4. Apple Bloom

Ostatnio na profilu byli

131270 wyświetleń profilu

Cahan's Achievements

Starszy stajenny

Starszy stajenny (11/17)

3.6k

Reputacja

  1. Dobrze widzieć wielki powrót. Tęskniliśmy. I może nawet doczekamy się zakończenia Nowoczesnej Baśni o Księżycu? Fika, którego uważam za arcydzieło. Czemu? Bo ma w sobie coś intrygującego. Tajemnicę, drążącą i nie dającą spokoju. Ma też klimat. Ma swego rodzaju mrok i jest zwyczajnie dobrze napisany. A jak nowości w fanfiku? Przeczytałam teraz 3 ostatnie rozdziały, bo czytałam to już kiedyś. Czy planuję przewertować ponownie całość? Oczywiście. Także jeśli palnę jakąś głupotę, to pewnie przez zawodną pamięć. A co myślę o tym, co przeczytałam teraz? Dziwnie, mgliście, tajemniczo i coraz więcej pytań, jak zawsze. Ale też w końcu dostaliśmy jakieś odpowiedzi i trochę więcej z przeszłości księżniczek. Wychodzi na to, że ktoś rzeczywiście je wygnał. I przynajmniej niektóre z nich sądzą, że na to zasłużyły i to kara. Za co, dlaczego i czy faktycznie tak jest? Nie wiem. Zastanawia mnie trochę kiedy to było. Bo Twilight brzmi jakby jej rodzina mogła być wciąż żywa. Ale z drugiej strony... Cadance świętuje dwusetne urodziny? Czy Cadance była tak stara, kiedy zajmowała się małą Twi? Patrząc na to jak starzeje sie Flurry... jest to możliwe. Ale istnieją też inne opcje. Pierwsza, najprostsza - Twilight nie czuje upływu czasu. Na Księżycu nic nie ma, ma tylko wspomnienia z młodości, które przeżywa i przeżywa. Także ma to sens. Ale ja sądzę, że kluczem jest co innego. Czemu Celestia miałaby kłamać o urodzinach Cadance? Trochę bawi mnie to jak odebrałam ślub Twilight z Thoraxem. Oczywiście, Twilight po latach trochę obwinia Celestię. Tylko no... Celestia w tej części historii zachowuje się jak typowa ciotka/matka/babka. I w zasadzie do niczego Twilight nie zmusiła. Nawet jakoś nie naciskała, tak naprawdę. Jak dla mnie, księżniczka przyjaźni uprawia wieczny scenariusz "co by było gdyby". Bo, z opisów o jej relacji z Thoraxem przed ich ślubem, da się stwierdzić parę rzeczy. 1. Tak, kochali się. Nawet jeśli była to miłość przyjacielska, bez motylków w brzuchu, itd. Ale szanowali się, lubili bardzo swoje towarzystwo i byli dość bliscy. Przynajmniej Twi. 2. Uprawiali seks. W najgorszym razie masz tu friends with benefits, ale takich prawdziwych przyjaciół, których łączy miłość. I nie zdziwiłabym się jakby starsza, bardziej doświadczona Celestia też to zobaczyła i uznała, że czemu nie? Taka zachodnia miłość romantyczna i tak szybko się kończy. A czasami nigdy nie zaczyna/nie działa jak w komedii romantycznej. Czy Twi po prostu nie nadinpretuje? Bo zaczęła to robić dopiero po pytaniu Starlight. Tylko że pytanie Starlight bardziej odnosiło się do tego, że Twi nie chce ślubu. Ale ten ślub nie jest zły - skandalu się uniknie (nie wiem jak zareagowałaby opinia publiczna, że Twilight uprawia pozamałżeński seks z królem podmieńców), politycznie korzystnie, dla Twilight w sumie wiele się tu nie zmienia. Twilight się tu buntuje nie dlatego, że nie kocha Thoraxa, Twilight się buntuje, bo nie zależało jej na ślubie i nawet głupią kiecę ślubną wybiera pod Celestię. Tylko znowu - to nie jest wina Celestii, że Twilight nie jest asertywna. Twilight miała cały czas możliwość przegadania tego z paroma osobami, ale póki co nie wyczytaliśmy, by zrobiła to z najważniejszą osobą tutaj. No nie wiem, ze swoim przyszłym mężem . Nawet, że nie jest jeszcze pewna i gotowa, cokolwiek. Swoją drogą, to podmieniec, on wyczuwa miłość, a ma takich jak on na pęczki, czy Twilight nie mogłaby tego wybadać u nich, jak ma wątpliwości. Czy on w ogóle chciałby z nią być jakby go nie kochała? A może to fik o tym, że... Naprawdę, nie wiem, co o tym myśleć, poza tym, że to wyborny fanfik i liczę na to, że jak najprędzej dostaniemy kolejne części. A i głosuję na EPIC.
  2. Cahan

    Zmierzch for internetowych

    Tak, tylko fora to twór dla takich starych zgredów jak my. Tu jest porządek, zasady i jeszcze trzeba czasem korzystać z opcji SZUKAJ. Smartfonowe dzieciaki (uspokajanie niemowlaków smartofnami, to widuję regularnie w robocie), mają bardzo krótki czas uwagi i szukają w sieci krótkich i intensywnych treści. Na forach trzeba sobie samemu pokopać i nie ma tak szybkiego pobudzania ośrodka nagrody w mózgu.
  3. Cahan

    Zmierzch for internetowych

    Powiem Ci, że osobiście wolę, by takie dzieciaki stąd uciekały. Dla własnego dobra. Ba, uważam, że dziesięcioletnie dzieci w ogóle nie powinny łazić po forach internetowych oraz social mediach. Ludzie są okrutni, wyśmieją jakieś krzywe, adekwatne do wieku obrazki, będą takiego dzieciaka podpuszczać by robił z siebie idiotę, itd. Nie mówiąc o zjawisku groomingu. Trudno kontrolować wszystko, co się dzieje na takim forum, szczególnie co użytkownicy robią na PW. Dziesięcioletnie dziecko może się też łatwo natknąć tu na treści niebezpieczne - tu są jednak głównie dorośli i starsze nastolatki, które nie stają na rzęsach, bo gdzieś kręcą się dzieci. Swego czasu autorami clopów były w dużej mierze dzieci (ówczesny regulamin zabraniał im czytania treści +18, ale nie przewidział, że będą je robić). Rekordzistka miała 9 lat. Chyba nie muszę pisać co o tym myślę i jakie to niesie za sobą zagrożenia. Oczywiście, zostało to wszystko posprzątane i jest bardziej pilnowane. Ale tak, uważam, że poniżej pewnego wieku dzieci bez nadzoru rodziców nie powinny się pałętać między dorosłymi. Szczególnie, że niestety, ale w fandomach różne rodzaje przemocy w stosunku do małoletnich istnieją - w Polsce na szczęście nie spotkałam się z niczym gorszym niż zjechanie obrazka czy fanficzka (co wciąż jest przykre, ale z drugiej strony dzieciak zasługuje na szczerość i konstruktywną krytykę, a niektórzy mylą to z hejtem i vice versa), ale z zza wielkiej wody słychać sporo dużo gorszych wieści. Zgadzam się, że komentarze "To gówno, przestań pisać xD" są żałosne i nie powinny mieć miejsca. Bo nic nie wnoszą. Są też autorzy, którzy na konstruktywną krytykę zaczynają się ostro rzucać, bo są dzieciakami/mentalnymi dzieciakami, dla których jedyną niehejterską reakcją jest "OMG ale piękne 10/10" i dosłownie się obrażają i płaczą na cokolwiek innego. Obserwuję to zwłaszcza na grupach rysunkowych u bardzo młodych ludzi. Hejt sprawia, że autor dalej nie wie, co ma poprawić itd., więc jest zły. Ale... realia są takie, że każdy twórca zetknie się z nimi prędzej czy później. Jeśli ktoś odpuszcza po pierwszym razie, to tak czy siak by odpuścił. Bo pisanie/rysowanie/cokolwiek, to w dużej mierze nudne ćwiczenia i niewdzięczna harówa. I już to, a nie złośliwe komentarze, odsiewają większość ludzi, którym się coś krótko wydawało. Często dostaje się przy tym zerową atencję. Żeby wytrzymać ten proces, to to musi być coś więcej niż przelotne hobby. I motywator też musi być lepszy niż ciągłe pochwały od ludzi. Jeśli ktoś tak łatwo odpuszcza, to to nigdy nie było to. Styl stylem, oczywiste braki podstaw i oczywiste błędy błędami. Oczywiście, nie wszystko musi się wszystkim podobać i jeśli coś nie jest zepsute, tylko nie w naszym guście... to lepiej to olać albo powiedzieć właśnie to - wykonanie spoko, ale mi nie podeszło. Niestety, ale parę rzeczy zostało poświęconych, by forum w ogóle mogło przetrwać i zostać załatane. Brakuje też ludzi, którzy by je robili. Idealnym byłoby przywrócenie wszystkich nagród, ale nie wydaje mi się, by to było możliwe. A czemu fora wymierają? W dużej mierze przez zmiany pokoleniowe. Mam wrażenie, że ludzie o dekadę ode mnie młodsi pochodzą z zupełnie innego świata niż ja i są mi dużo dalsi niż ludzie o 10 lat starsi. I wydaje mi się, że to efekt wychowania się ze smartfonami od przedszkola i przyklejeniem do social mediów od maleńkości. Wszystko musi być już, teraz, szybko, natychmiast, nie za długie i zero wysiłku. Młodzi ludzie nie rozumieją dlaczego moderacja zabrania offtopu, spamowania emotek itd. I wszędzie widzą hejt i atak na siebie. Do tego social media dają szybszy, ale często płytszy kontakt, który daje szybszą gratyfikację. No i łatwiej robić fanpage/wydarzenie na fejsiku. I coś tam znaleźć. Ale za to relacje na tych grupach... Fora internetowe bardziej zbliżały ludzi.
  4. Póki co tak. Cadance to serialowo niewiadoma - nie zostało powiedziane skąd Celestia ją wytrzasnęła i to jako źrebaka alikorna. Ale ciekawe jest to, że kryształowe kucyki rozpoznały ją od razu jako kryształową księżniczkę - może jej serialowa poprzedniczka też była alikornem? Szczególnie, że książki i komiksy są niekanoniczne. Są też inne alikorny z legend - pojawiają się na ilustracjach w książkach pokazanych w serialach i G4 i G5. Prawda. Ale inne opowieści z tych książek już tak. W którejś z nich zebry sobie mają wiochę w lesie Everfree. Okej, to jest niby do pogodzenia, ale naciągane jak stare gacie. Te książki były pisane trochę jak fanfiki, czasem też opierały się na jakichś starych konceptach, które odrzucono - i to dotyczy wiele rzeczy z oficjalnego merchu od Hasbro. Chociaż Cadance pierwotnie miała być jednorożcem. Warte uwagi jest to, że ta książka powstała po Magical Mystery Cure i pisali ją ludzie niezwiązani z Hasbro, chociaż konsultowali się w sprawie czegoś z Meghan McCarthy. W sprawie czego? Nie wie nikt. Co im powiedziała, też nie. Nie zdziwiłabym się, jakby Hasbro nie miało żadnego backstory dla Cadance w serialu i powiedzieli "róbcie co chcecie", jak to było w komiksach. Twilight nieironicznie wygląda jak postać pisana tak żeby była w spektrum autyzmu. U niej to nawet nie jest brak umiejętności. Tylko to jak ona te umiejętności nabywa. Poza tym, że opornie. Cóż, cały ten serial był tak robiony, że... coś mogło cały czas być, ale nie było pokazane i o tym nie mówiono. I jasne, to pewnie znaczyło, że nie było tego wtedy w planach, ale nie tylko. My Little Pony to kreskówka, którą dzieci oglądały w telewizji, przez co nie można od niej było wymagać jakiejś wielkiej ciągłości fabularnej, bo przy takich kreskówkach łatwo pominąć wiele odcinków. Odcinek ma też 20 minut, a to mało czasu, by ulepić jakąś fabułę i rozwinąć to, co jest. Wciskanie na początku brata Twilight czy jakiegoś lore alikornów (kiedy nie jest to nawet odcinek o tym) nie miało sensu. Przecież jak późno poznaliśmy rodziców Mane 6 czy Scootaloo. Albo brata Fluttershy. Mniej mnie dziwi, że jest więcej alikornów i że się nimi rodzi niż parę innych rzeczy - Spike i jego trzy różne dorosłe designy w G4. Ten dorośnięty magią Twilight, ten pod wpływem chciwości (na inne smoki, które mają skarby już to jakoś nie działa...) i ten na koniec serialu. I przede wszystkim - podmiana modelu Luny między sezonami i to na takie, że nawet nie jest zbyt podobna. Nawet w przeszłości, kiedy pokonała Discorda z Celestią, to tak nie wyglądała jak w pierwszym sezonie. Biednym alikornom się dostaje raczej dlatego, że fandom ma swoje headcanony, które tak głęboko wbił sobie do głów, że uznał je za prawdę i że tak być musi. I potem płacz, bo Cadance, bo Flurry Heart, bo jak to młoda Celestia nie miała różowych włosów? Uważam, że headcanony są spoko i często lepsze od tego, co twórcy wymyślą, ale nie róbmy prostytutki z logiki i nie dopisujmy sobie rzeczy do serialu jako "no na 100% tak było, jeśli twórcy mówią inaczej, to są gupi i siem nie znajo".
  5. Jakby co, event oczywiście się zakończył i został już podliczony. Wrzucam wyniki i tu: I Obsede 1018 punktów II Sun 676 punktów III Ziemniakford 656 punktów Diamond 50 punktów Nepaxor 21 punktów Darth Evill 3 punkty Temat niedługo zamykam i archiwizuję, a niezdecydowanych zachęcam do dołączenia do KKPF, szczególnie, że mamy aktywne inne eventy i konkursy. Oraz kolejne w planach.
  6. Dawno nie było tu takiego posta, aż czuję się dziesięć lat młodsza Raczej tak, Lauren Faust przyznała to w jakichś wywiadach lata temu. Po prostu cały proces przyspieszono, kiedy nie wiedziano, czy trzeci sezon nie będzie ostatnim. Magical Mystery Cure było planowane jako finał całego serialu. Nie, nie wygląda to tak. Celestia i Luna były pierwszymi alikornimi księżniczkami Equestrii. G5 nawet mówi, że tych alikornów było więcej, po prostu nie w Equestrii. A i Celestia i Luna nie są equestriańskimi alikornami. Ale zważywszy na to, że księżniczka z baśni o truciźnie miłości była alikornem, a i nikt nie powiązał (poza Twilight) Nightmare Moon z Luną, podobnie jak jej siostry z legendy z Celestią, to pewnie kiedyś było ich więcej, tylko nie na tronie. Czemu nie ma ogierów alikornów? Lorowo, to może są, ale to bajka kierowana dla dziewczynek i twórcy w ogóle nie silą się na robienie postaci męskich. Zwłaszcza w pierwszych sezonach prawie ich nie ma. Także brak ogierów, to raczej kwestia produkcji merchu pod zabawki, a nie tego, że ich nie ma fabularnie. Podczas alikornizacji Twilight, Celestia jej mówi, że Twilight dokonała czegoś, co nigdy nie zostało dokonane wcześniej. Możliwe, że Twilight jako pierwsza została alikornem i księżniczką. I, patrząc na lore z G5 ma to sens. Skyros, kraina alikornów powstało już w czasie prac nad G4, tylko nigdy nie zostało zaimplementowane w serialu. Serial też nie mówi o tym, skąd wzięła się Cadance, ale widzimy ją po raz pierwszy jako źrebaka. Flurry jest pierwszym alikornem urodzonym w Equestrii. W Equestrii, a nie w ogóle. Celestia mogła być zdziwiona, zważywszy na to, że Cadance ma dziecko z jednorożcem i wcześniej z takich miksów nie rodziły się alikorny. Nie wydaje mi się też, by Twilight od początku była planowana na księżniczkę przez Celestię. Raczej pierwotnie była planowana na następczynię Elementów Harmonii, bo miała symbol Elementu Magii na zadku. Sądzę, że pomysł z alikornizacją pojawił się później - by unieśmiertelnić Elementy Harmonii i kiedy wróciła Luna, a Celestia zrozumiała, że ma dość tych obowiązków i chce wrócić do domu. Ale to się zbierało przez kolejne sezony. Twilight po zostaniu księżniczką bardzo długo nie miała praktycznie żadnej władzy. Raczej Twilight dzierżyła Elementy Harmonii, a Celestia już nie. Celestia i Luna prawdopodobnie mogłyby rozwiązać większość tych problemów samodzielnie, ale jakim kosztem? Ich problemem jest trochę to, że użycie ich mocy może oznaczać odpowiednik zrzucenia atomówki. W końcu, kiedy ostatnim razem odwiedziły Sombrę, to ten uciekł na 1000 lat. Scena podczas alikornizacji również sugeruje, że Celestia po prostu mogła wbić i interweniować, po prostu nie chciała. Ale chodziło o coś jeszcze. O trening Twilight w jej domenie - Przyjaźni. A Twilight zawsze miała problemy z przyjaźnią. Nietrudno się domyślić czemu laser przyjaźni >>> zrzucenie wrogom słońca na głowę. Nie przypomniała. Twilight jej powiedziała, że nie jest gotowa. Ale tak naprawdę była. Celestia zawsze traktowała sporą część tej roboty jako bzdury. Sorry, jeśli Twilight zawali jakąś imprezę dla łabędzi, to świat się nie zawali, serio. Da ciała? Następnym razem się poprawi. Celestia zawsze wolała, by Twilight popełniała błędy i wyciągała wnioski. I nauczyła się polegać na innych. To zresztą była odpowiedź na problem w tamtym odcinku. Jak księżniczki radzą sobie z tym same? No nie radzą, od tego mają dworzan. Trochę pokory, Twilight, słuchaj czasem doświadczonej służby i jakoś to będzie. A jak coś zawalisz, to co ci zrobią? Obsmarują w gazecie? Nawet nie wiemy, czy Cadance była zmieniona. A wychowywała się z Celestią, bo prawdopodobnie nie miała rodziców. A trochę głupio zostawić sobie jakiegoś wolnego alikorna, by popitalał bez kontroli po świecie. Szczególnie, że dla zwykłych kucyków alikorn = księżniczka. Mają to wdrukowane od pokoleń. Z tego powodu, każdy inny alikorn musi pochodzić od Celestii, bo inaczej to zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju. Chyba że jest oczywistym wrogiem. Możliwe, że Cadance robiła za nianię Twilight z dużo bardziej prozaicznego powodu - by nie była samotna i miała powód do luźniejszych interakcji z zamożniejszymi rodzinami Equestrii. A Twilight nie może być plebejuszką już choćby dlatego, że ma dom w Canterlocie (biedota tam nie mieszka) i jej rodzice mieli na czesne do najlepszej szkoły w kraju. Wysłała Cadance, bo Cadance ma zupełnym przypadkiem Kryształowe Serce na zadku i przypomina fizycznie poprzednią władczynię Imperium. Łatwo wzbudza miłość i lojalność, co jest potrzebne do aktywacji Serca. Wydaje się naturalnym wyborem, by ją tam wysłać. A i ona oraz Shining znają się na magicznych tarczach. Celestia i Luna pewnie mogłyby zmiażdżyć Sombrę, ale nie chciały by znowu im uciekł. Obawiam się, że to mogło być zaklęcie na alikornizację. I Kryształowe Imperium było wstępnym testem. Wtedy widzimy jak Celestia i Luna oglądają ten dziennik Star Swirla. Prawdopodobnie wierzyły, że to możliwe, ale chciały sprawdzić jedną rzecz - czy Twilight umie przełknąć własną dumę i poświęcić się dla dobra poddanych, nawet jeśli oznacza to złamanie rozkazu.
  7. Jest i jego założeniem, było pisanie jednego rozdziału dziennie. Co jak najbardziej ma pewien sens - zmuszanie się do pisania i wyrobienie pewnej regularności, zabawę i zobaczenie co z tego wyniknie. Ponoć leci kilka milionów słów, a ile jest rozdziałów, to nie wiem, bo nie liczyłam. Bardzo dużo. Jest też opowieścią, która jest o czymś więcej niż locie RD na wschód. Oczywiście, trudno byś o tym wiedział na tym etapie powieści. Bo niestety, ale to, co dotychczas widziałeś, to dopiero przedsionek przedsionka sagi Austraeoh. I tak jak uważam, że tajemniczość i rzadkie dozowanie pewnych informacji jest zaletą, tak ten fik przegina ostro. I w sumie bym się zgodziła, że trudno go nazwać [randomem]. Może był nim w początkowych założeniach? Owszem, największą bolączką Austraeoh jest też jedna z jego głównych targ przetargowych. To było pisane jako projekt 1 rozdział dziennie, a nie fanfik. Przez co nie zostało zredagowane i widać, że niektóre rozdziały były pisane na siłę, bo dosłownie nic się w nich nie dzieje. I niestety, ale ten wstęp jest niewyobrażalnie wręcz nudny. Jakbym nie była zmuszona do przeczytania całości, to bym po nim tego fika rzuciła. Bo materiału jest tu na stron 50, od biedy 100, nie więcej. Mimo wszystko, nie ma co porównywać ze sobą dwóch różnych tekstów, należących do dwóch różnych gatunków. Austraeoh to przygodówka, która ma nas zabrać w podróż z RD... I jest tu udana. Czytelnik doskonale czuje te dni i trudy lotu na wschód. Łącznie z nudą tego lotu na wschód. Ma to swój klimat, mimo wszystko. Czy sama droga nie może być celem? Czy sama droga nie jest równie ważna, a czasem wręcz ważniejsza niż cel? Czy fik nie może być o drodze? Dodatkowo, wbrew pozorom, Austraeoh ma bardzo rozbudowaną fabułę i lore, serio. I są wciągające, są zabawne i w ogóle... Problem w tym, że jakbym przestała czytać na tym samym etapie, co Ty, to też bym miała wątpliwości. I znowu, jest to bolączka tego jak to było pisane, i że nie zostało potem poddane ostrej redakcji, która ograniczyłaby rozdziały typu "Rainbow Dash ogląda krzaki", albo chociaż bardziej spięła je w jedno (i skróciła), by nie były aż tak rażące. Czasami opakowanie bywa ważniejsze od treści. Pomyśl o tym. Gwarantuję Ci, że można napisać powieść, w której Rainbow Dash znajduje amulet, ratuje karawanę i ratuje wioskę w taki sposób, by zapierała dech w piersiach, cieszyła bogactwem opisów i czytelnik żałował, że nie ma tego więcej. Nie porównuj ostryg do schabowego, bo się tym tylko ośmieszasz. Na podstawie małego (procentowo) wycinka fanfika stwierdzasz, że jest zupełnie bezsensu? Odważnie. Rozumiem skąd ta myśl, ale jest absolutnie błędna. Bo mimo swych wad (BRAK REDAKCJI) i rozwleczenia jak "Moda na sukces", to jest to opowiadanie średnie/dobre, które ma momenty wybitności. I błyszczy zwłaszcza kreacją postaci, ich interakcji oraz odkrywania lore. Szkoda tylko, że chyba zostało porzucone. Forma? Jest bardzo okej jak na coś, co za bardzo nie miało korekty. W powodów by je czytać... Niech każdy ma własne, ale potencjalnie widzę ich znacznie więcej niż konkurs. To jednak klasyka i to klasyka, która zatrzymała przy sobie wielu członków tego fandomu. Klasyka, która potrafi wciągnąć. Klasyka, która przynosi wiatry nostalgii i kto wie, może doda nam drugiego wiatru? To powiem Ci, że później są. I są świetne. Nie brakuje, tylko tam nie dotarłeś. Jakby tak pisali nowicjusze, to członkowie fandomu MLP zdobyliby już z dziesięć literackich Nobli. xD Pozdrawiam, Cahan I Jadowita
  8. Event komentarzowy sprawił, że odkryłam to opowiadanie. Komentarz Ziemniaka sprawił, że wydało mi się ciekawe... Okej, to opowiadanie nie było ciekawe, ale to nic. Było zbyt niepoważne i durne, by być ciekawe. Okazało się za to znakomitą komedią, której humor bardzo mi podpasował. Jest czarny, jest sarkastyczny i jest brutalny. Znakomicie. Bohaterowie? Zupełnie niekanoniczni, chyba że uznamy, że przemiana w demona sprawiła, że Sunset zamieniła się na mózgi z rozwielitką. Od razu domyśliłam się tożsamości Wapniaka, to było dość oczywiste. Co by tu jeszcze... Zastanawia mnie nieco, czemu Sunset jest tu taka durna. Szczególnie, że była dość inteligentna, by mieć wielkie armie, które się nie rozpadły i nie zaczęły tłuc między sobą. Jasne, Wapniak jej w tym pomógł (z jakiegoś powodu), ale i tak, to wymaga pewnej inteligencji od dyktatora, a Sunset zachowuje się jakby urodziła się wczoraj. W sumie ciekawe jaki był oryginalny plan Wapniaka? Trzymać system Sunset we względnym porządku, by ona sama bardziej nie poszła mordować, a jej armie dało się względnie łatwo posprzątać po tym jak już się je wykorzysta do przywrócenia porządku, a jeszcze wcześniej zasztyletuje demonicę? Pewnie za dużo o tym myślę... Dostrzegłam parę drobnych potknięć, ale nic ważnego. Gorąco polecam!
  9. Chwała bogom! I autorowi, i aTOMowi, i Sunowi! Osobiście nie lubię zakończenia CRISISa, które dla mnie mocno zniszczyło cały fanfik, ale i tak dobrze, że wersja polska została domknięta. Btw. Sun, czy mam zmienić [NZ] na [Z]?
  10. I przeczytane. Uwaga, spoilery! Forma ma nieco niedoróbek - dywizy zamiast półpauz, a i spacji po nich brak. Do tego trochę innych błędów (np. Pinki, chodziarz), ale nie jest źle. Styl jest miejscami fajny, a miejscami dziwny - pierwsza rozmowa Twilight i Zecory. Wypowiedzi Twilight brzmią jak jakaś hipsterska poezja. Rozumiem, że ten tekst jest symboliczny i nawiązuje do różnych rzeczy, chociażby Biblii, ale tutaj to naprawdę wyszło słabo. A sama historia? Podoba mi się to, że długo nie do końca wiadomo, o co tu tak naprawdę chodzi, w końcu wszystko wygląda normalnie, a człowiek się zastanawia, co jest z Twilight i czemu akurat biały wilk. Ale dość szybko zaczęłam podejrzewać, że wszyscy nie żyją, tylko nie wiedziałam, czy są duchami, czy Twilight ma zwidy i ciągle wspomina minione dni. A może powtarza w kółko jeden dzień, dlatego codziennie próbują zorganizować wyjście do Zecory. To że sama Zecora nie żyje było dla mnie jasne w zasadzie od początku. Ale nie rozumiałam, co trzyma te ich dusze ( na szczęście to wyjaśniono) i czemu muszą iść do Zecory, żeby Twilight mogła je odesłać? Dlaczego stanowiły zagrożenie w Ponyville? Te pytania nie dały mi spokoju. W ogóle sama podbudowa pod to, co się dzieje teraz, wydaje się bardzo ciekawa. Czemu księżniczki walczyły? Czy zabiły się nawzajem? Czy Cadance nie przeżyła, bo miała magię słabszą od Twilight? Czemu Słońce urosło, czyżby Luna walczyła z Daybreaker? Czemu Twilight nie odprawiła Zecory i nie zabiła się/nie przeszła w te zaświaty, skoro wygląda na to, że już je widziała. Bo tak jakby, co ona będzie robić na tym świecie? Wygląda na to, że została tylko ona, demony i biały wilk. Te pytania nie są wadą ani niedosytem. Po prostu chciałabym wiedzieć więcej. Chciałabym czytać więcej. Klimat jest dość nierówny, ale kiedy uderza, to robi to solidnie. Szkoda, że autor już jest nieaktywny, bo chciałabym zobaczyć to opowiadanie po paru drobnych szlifach, bo wtedy mogłoby mierzyć się z wieloma apokaliptyczno-smutnymi klasykami. Polecam.
  11. Kolejny fik, który odkryłam dzięki eventowi komentarzowemu. Znaczy, wiedziałam, że coś takiego istnieje, ale nigdy nie wiedziałam o czym jest. Komentarz Ziemniaka brzmiał zachęcająco, opis brzmiał zachęcająco, autor brzmiał bardzo zachęcająco... No to se przeczytałam, a co! I powiem szczerze, że ten tekst do mnie za bardzo nie trafił. Trochę się zestarzał, a i to, że był pisany na konkurs odcisnęło swoje piętno. Czy to znaczy, że "Siewczyni niezgody" jest złym opowiadaniem? Absolutnie nie. Do formy nie ma co się przyczepić, jest dobra. Do treści... Jakby z tych 3 stron zrobić chociaż 10, a może i 30, to sądzę, że bawiłabym się lepiej. Bo humor opiera się na dwóch rzeczach - na narratorze (i tu się nawet uśmiechnęłam, jego teksty były zabawne, zakończenie również na plus) i na tym, że Applejack jest dupkiem. Problem w tym, że Applejack podbijająca do wszystkich i jeżdżąca po nich w nieco gimnazjalnym, prostackim stylu jak po łysych kobyłach mnie nie bawi i jest to w dużej mierze kwestia podania tych żartów w skondensowanej formie. - Jesteś głupia i śmierdzisz - powiedziała Applejack. - Applejack, co ty bredzisz?! A w ogóle, to jesteś niemiła - odpowiedział każdy. ^tak to widzę Brakuje jakiegoś rozwinięcia, pokazania tej niezgody. Bo tu w zasadzie jedyna niezgoda jest na linii wszyscy kontra Applejack. No, dostaliśmy interakcję z narratorem (która ciągnie fik do góry) i interakcje z Rarity i Fluttershy, które są tak skrócone, że moja reakcja na nie to "ok". Tak jakby... Nikt się nie zainteresował, o co chodzi, czemu z nią jest coś nie tak? Nikt jej nie przywalił, nikt się nie zebrał? No, brakuje mi więcej opisów i interakcji, bardzo. Czuję się jakbym przeczytała jakiś pomysł na opowiadanie, a nie opowiadanie. Pomysł dobry, ale niezrealizowany do końca. Myślę też, że dla osób z innym poczuciem humoru niż ja, ten fik może bardziej dotrzeć. Ja po prostu potrzebuję tego całego kontekstu sytuacyjnego, klimatu i podbudowy, by obrażanie się było śmieszne, a właśnie tego mi tu zabrakło. Bo chociażby - czy Rarity naprawdę nosi w tym fiku tapetę i ma licznych kochanków? Ale zakończenie to złoto.
  12. Przeczytałam, bo krótkie (i sprawdzam event) i chciałam powiedzieć, że jest bardzo spoko. Zarówno fik jak i tłumaczenie. Bardzo ładnie naprawia jaki jako rasę i ten nieszczęsny odcinek. Aż szkoda, że to się naprawdę nie wydarzyło w serialu, bo cały wątek Yakyakistanu był po prostu fatalny. Zakończenie trochę odstaje, puenta mogła być lepsza, to wydaje się urwane w złym miejscu. Daję okejkę.
  13. Fanfik został usunięty. Archiwizuję.
×
×
  • Utwórz nowe...