Skocz do zawartości

Za Wszelką Cenę [Oneshot][Mature][Violence][Kryminał][Dark]


Scarred

Recommended Posts

Kiedyś w końcu musiało się to stać.

 

Witam wszystkich. 

 

Chciałbym zaprezentować swój pierwszy Fan-fic, nad którym spędziłem dobre trzy tygodnie, jednak sądzę że czas który poświęciłem na napisanie go nie był zmarnowany. Pomysł wpadł podczas tworzenia OC, który to następnie zamienił się w opowiadanie.

W tekście występują jedynie postacie które sam stworzyłem, aby pasowały do jego rodzaju.

 

Tym jakże krótkim wstępem przejdę do rzeczy:

 

Opis: 

 

Thunder Dust już drugi rok należał do Pegazowej Policji Służbowej, i nic nie zapowiadało aby stało się coś ciekawego. Los jednak postanowił dać mu szansę na rozwiązanie zagadki sprzed lat. Wszystko zaczyna się od tajemniczej śmierci niejakiej Alleny, klaczy pracującej w rodzinnej bibliotece.

Kiedy główny bohater odnajduje powiązanie między tą sprawą a zabójstwem jego matki, wszystko zaczyna się układać w logiczną całość… Czy odkryje kto stoi za śmiercią bibliotekarki? Wypełni przysiężoną sobie zemstę? A może znajdzie to, czego szuka przez całe życie?

 
Preread i korekta: niebieskiVampir
 
 
Przepraszam za brak okładki, nie miałem na nią pomysłu.  :flutterblush:
Na koniec, cóż - zapraszam do czytania, jak i oceniania!  :lunahug2:
 
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno czas nie był zmarnowany. :) Z pewnością stałeś się lepszym pisarzem, przez pisanie tego opowiadania. Widzę, że jest tu kryminał. To dobrze. Mało jest takich ff i na dodatek, dobrych ff. Przeczytam i zaraz ocenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam, to znowu ja.

 

Mamy tu do czynienia z dość niecodziennym ff, dobrym, lecz zepsutym przez straszliwie głupie błędy.

 

Czytając ten ff zauważyłem, że przechodzi on z fazy do następnej fazy. To znaczy:

 

Na początku mamy kryminał, tak do około 13 strony. Kryminał dobrze poprowadzony. Dajesz czytelnikowi odpowiednią ilość wskazówek, zmuszając go do myślenia. Na początku to naprawę wyglądało na zawiłą sprawę, która obudzi moje szare komórki odpowiedzialne za dedukcję. Szkoda, że jednak już za parę stron wiadome jest o wiele za dużo. Myślałem, że chcesz mnie wprowadzić w błąd, że będzie jeszcze jakiś zwrot akcji, lecz nie doczekałem się. Szkoda, naprawę szkoda, że wątek detektywistyczny jest taki płytki.

 

Druga faza to fanfik "akcji". Mamy szturm na pewne miejsce, nie wyjawię jakie i są walki. Na sztylety? PPS powinno mieć jakąś bardziej zaawansowaną technologicznie broń. W końcu to legalna formacja Equestrii do zwalczania groźnych przestępców. Policjant ze sztyletem? Jak już to z pałą. :D Sztylet mi pasuje do jakiś skrytobójców czy kogoś innego.

 

Po szturmie mamy romans. Po krótkim romansie mamy krótki powrót do wątku detektywistycznego i wtedy sobie pomyślałem, że jeszcze nie wszystko stracone, że jeszcze to nie wszystko. Że jednak wszyscy byli w błędzie wraz ze mną. Ale niestety. Zbyt szybko wykryli tego przestępce i do końca to był ten właściwy. Zostały wyjaśnione pewne kwestie. Owszem, było zaskoczenie, jak pewne informacje wyszły na jaw, lecz to trochę za mało.

 

A na koniec:

 

−  Najpierw chcę abyś coś wiedział. Nie obchodzi mnie to, co sobie pomyślisz. Ja… Ja… Kocham cię. Wiedziałam to od dawna, jednak dopiero teraz… Po tym co dla mnie zrobiłeś… Poczułam to. Możesz mnie uznać za wariatkę, ale jestem świadoma tego, co czuję.

−  Widzisz, chodzi o to że… Najwidoczniej czujemy to samo.

Tuż po tych słowach z lekkim niedowierzaniem rzuciła mi się na szyję. Deszcz przestał padać, a na niebie rozbłysła kolorowa tęcza.

 

Eee, hura? :rainderp:
 

 

To był taki wstęp do tego, co chciałbym jeszcze dopowiedzieć. O ile dobry wątek detektywistyczny zajmuje większość tego ff, to niestety lakoniczność jest bardzo wyraźna i towarzyszy od początku do końca. Zabija to klimat, który został zduszony w zarodku. Tak samo z dialogami. Po jakimś czasie zauważyłem, że pędzą z zawrotną prędkością błyskawicy, czy Formuły 1. Zdarza się, że następuje taka seria dialogów, nie opatrzona żadnym komentarzem, która wykracza poza jedną stronę. Przez to bohaterowie często mówili coś bezbarwnym głosem i stali nieruchomo w miejscu. A trzeba pamiętać, że każdy dialog odbywa się przy jakieś okazji. Oni nie są zawieszeni w czasoprzestrzeni, tylko żyją. Niestety tutaj także zostało to zniszczone.

 

Cóż powiedzieć. Miało to energie potencjalną, jak kamień zawieszony gdzieś wysoko. Niestety ten kamień, spadając, zatrzymał się o wiele za wcześnie. Nie wolno zapominać o dobrych stronach tego opowiadania. Ja daję takie 50%. Czyli przeciętniak. Gdyby nie wymieniona powyżej wada, mogłoby by być o wiele wyżej. A gdybyś jeszcze głębiej poprowadził wątek kryminalny, ładniej wplątując w niego akcję i romans, to byłby to godne 100%.

 

Zachęcam do dalszej pracy i pozdrawiam! :)

Edytowano przez Grentonumanuma
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całkiem, całkiem, jednak dla mnie za szybko się dzieje. Gdybyś pododawał opisy budynków i miejsc, byłoby nieco lepiej. Z wątkiem romansu też sobie poradziłeś.

Kryminał jest, jednak Wind Bane powinien mieć troszkę czarnego humoru, ale cóż, to twoje opowiadanie. Gdyby była skala od 1/10, dostałbyś ode mnie 7 jednak... dziwnym trafem nie widziałem błędów ortograficznych, interpunkcyjnych też, więc masz u mnie 8+ :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

SPOILERY BARDZO.

 

Z rzeczy, które rzucają się w oczy zaraz po zajrzeniu do dokumentu:

 

– Och, Thunder Dust. Dobrze cię widzieć, jest sprawa. − Powiedział tuż po zauważeniu mnie.

 

– Może pójdziemy do knajpy? – zaproponował Mike; nie:

– Może pójdziemy do knajpy? – Zaproponował Mike.

 

Po prostu stwierdzenia typu powiedział, mruknął, zaproponował są dalszą częścią tego samego zdania. Zdanie dużą literą w dialogu piszemy, gdy dana postać wykonuje jakąś czynność niezwiązaną z mówieniem.

 

I jeszcze masz linka. Od razu do tej podstrony, o którą chodzi – taka jestem uczynna ^^.

 

Dlaczego, do diabła, rozmowy są zapisane kursywą?

 

Wind Bane, którego znam od 2 lat, zbierał materiały dowodowe.

 

Liczby (poza nielicznymi wyjątkami) zapisujemy słownie.

 

Od początku przemyślenia głównego bohatera wydały mi się suche i sprawiały wrażenie streszczenia Za mało jego myśli, jakichś charakterystycznych gestów, czegokolwiek, co dałoby efekt książki, a nie kwitu z pralni. Jest to grzech tym bardziej, że narracja prowadzona jest z perspektywy pierwszej osoby, a w takim przypadku rozbudowane refleksje bohatera są po prostu konieczne, bo bez tego czytelnik nie ma szans się z nim utożsamić. Genialny przykład wyśmienicie wykonanej narracji pierwszoosobowej z budującymi klimat spostrzeżeniami bohatera to besterowskie „Save me”.

 

Dalej – dialogi. Zazwyczaj krytykuję zbyt rozwlekłe didaskalia, zbyt łopatologiczne didaskalia, brak równowagi między słowami postaci i didaskaliami… A tutaj problem stanowi ich brak.

Wypowiedzi odnarratorskich jest strasznie mało, co zauważyłam już na trzeciej stronie, a dla pewności przejechałam sobie jeszcze suwakiem po opowiadaniu. Rozmowy po prostu „wiszą” w powietrzu, niepodparte żadnymi opisami.

 

– Witam. Aspirant Thunder Dust, czy to pani znalazła zwłoki?

– T..tak. To byłam ja. Przelatywałam tędy przypadkiem, spieszyłam się w odwiedziny do przyjaciółki, a w pewnym momencie zobaczyłam ją, leżącą w tej kałuży.

– A widziała pani może kogoś? Albo słyszała jakieś krzyki?

– Nie, było zupełnie pusto. Krzyków także nie słyszałam.

– Znała pani ofiarę?

– Skądże, widzę ją pierwszy raz na oczy, nie pochodzę z tej części miasta.

– Proszę powiedzieć mi jeszcze jedno… Jak się pani nazywa?

– Kimira, mieszkam w środkowej części miasta, na tej samej ulicy co ratusz.

– Dziękuję. Kolega spisze zeznania.

 

No błagam. To przesłuchanie jest napisane TRAGICZNIE. Żadnych interakcji między nimi nie ma. Przepytywana klacz jedynie odpowiada na pytania, a mogłaby przecież denerwować się, przełykać ślinę, drżeć, szlochać – robić COKOLWIEK, co wskazywałoby, że dopiero co ujrzała trupa w kałuży krwi. To samo tyczy się ogiera. Na razie to jest sprawozdanie, a nie opowiadanie.

 

No nic, czytamy dalej.

 

– Dzień dobry, PPS  z tej strony. Czy mógłbym rozmawiać  z właścicielem biblioteki?

 

Przeczytałam „PMS” ;-;

A tak serio: w tekście przy tym skrócie jest przypis, a w przypisie wytłumaczenie, że oznacza on Pegazową Policję Służbową. Autorze, łap hinta: wystarczyła jednolinijkowa kwestia odnarratorska w stylu: „wyciągnąłem w jego kierunku legitymację, na której krwistą czerwienią jarzyły się słowa Pegazowa Policja Służbowa”.

 

– Chciałbym się dowiedzieć, czy pracował tutaj pegaz o imieniu Allena?

– Tak, powinna teraz pracować, jednak nie przyszła. Dlaczego pan o to pyta?

– Mam złe wieści… Pańska pracownica… Nie żyje.

– Ja pierdolę… − Szepnął po zrozumieniu, czego właśnie się dowiedział. − Ale jak to możliwe?

– Był pan z nią powiązany?

– To moja córka.

 

NOŻ DO $^#&@$.

W przypadku, kiedy ofiara została zidentyfikowana, PIERWSZĄ RZECZĄ jest zawiadomienie o jej śmierci rodziny, żeby potem nie było takiej sytuacji, kiedy przychodzi buc bez serca i oznajmia suchym głosem, że „ta i ta nie żyje, ale w sumie gówno mnie obchodzi, czy to pańska córka czy konkubina, szlochaj, cieciu”.

A ten ojczulek to też niezły. Nie dość, że nie ma syndromu wyparcia, to na dodatek pozwala przesłuchującemu ot tak wyjść, bez żadnych pytań, bez wątpliwości, nawet głosu ani razu nie podniósł, słabo mu się nie zrobiło, odpowiadał składnie… Kochał tę swoją córkę, widać.

 

Zawsze ciężko było mi informować bliskich ofiary o jej śmierci. Rozpacz, smutek, ból, pretensje do losu − to emocje które się zawsze pojawiają, a jednocześnie te których nienawidzę.

 

A tych emocji było tam tyle, że aż sam bohater musiał o nich wspomnieć, bo inaczej czytelnik by nie zauważył, że się pojawiły…

 

Jeżeli nie miała żadnych wrogów jawnych, to musiała być zamieszana w coś większego.

 

Bo zwyczajny napad rabunkowy oczywiście nie wchodził w grę…

 

– Jestem zmuszony pana poinformować, że pańska żona została zamordowana. Znaleziono ją dzisiaj rano.

– Cóż… Mówią, że na każdego przyjdzie czas. Jedni umrą naturalnie, a inni zostaną zabici, nieprawdaż? − Powiedział, jakby nie przejmując się śmiercią wybranki.

 

Lol, ten kolo robi wszystko, by być pierwszym podejrzanym w śledztwie :P.

 

Znajdowały się tam głównie zapiski dotyczące pracy i gruby zeszyt, który mnie zainteresował. Na okładce znajdował się napis “Prywatne zapiski”, napisany czarnym markerem, który był podkreślony dwukrotnie.

 

Jaka usłużna ofiara, nawet oznaczyła swój prywatny zeszyt w taki sposób, by detektyw nie miał wątpliwości, że jest ważny i że powinien go wziąć! Tak właśnie należy się zachowywać, kiedy ma się zamiar zostać zamordowanym w niewyjaśnionych okolicznościach!

A tak serio, mam deja vu z innym kiepskim fandomowym kryminałem, tytułu nie podam, żeby nie robić autorowi wstydu. Tam też tropy były tak oczywiste, że pożal się Boże. Widać pisanie kryminałów nie jest dla wszystkich.

 

Dlaczego jej mąż był taki oziębły na tą wiadomość? Może miał kochankę? Albo to on był związany ze śmiercią Alleny?

 

Chłopie, te pytania powinny ci się nasunąć już podczas rozmowy z tym mężem, a nie kilka godzin później, w łóżku i po kolacyjce…

 

Na pierwszej stronie był napis “Pamiętnik Alleny”, a tuż pod nim mniejszym drukiem “z życia w Dark Night Jokers”. Była to nazwa jednego z gangów działających w Nortale, należeli do niego sami zawodowcy.

 

:lol:

„Drogi Pamiętniczku. Nazywam się Allena i należę do jednego z najgroźniejszych gangów w okolicy. Piszę te słowa tylko po to, żeby taki mało domyślny pan policjant mógł w przyszłości rozwikłać tajemnicę mojej śmierci, bo on taki nierozgarnięty jest.”

 

– Cholera… − W głowie kotłowały się myśli. Ofiara zginęła tym samym sposobem co moja matka… Ale czy jest możliwe, że te dwie sprawy mają ze sobą coś wspólnego?

 

Łooo, i on ma jeszcze jakąś matkę, co też zginęła tragicznie… dobrze wiedzieć. Lepiej późno niż wcale. I fajnie, że go to w jakikolwiek sposób rusza.

 

Czytam dalej i… o kuźwa. Okazuje się, że to, co napisałam wyżej dla jaj, pokryło się z wpisem do pamiętnika Alleny:

 

Tuż po opuszczeniu biblioteki skierowałam się do naszej siedziby. Musiałam zachowywać się naturalnie, wybierając ścieżki, gdzie nikt mnie nie widział. Wybrałam leśną drogę, która zaczynała się niedaleko stawu. Obyło się bez problemów, nikt mnie nie zauważył podczas korzystania z przejścia, które znajdowało się w krzaku pośród drzew w parku.

 

Co lepsze, w tajnej siedzibie tajemniczej mafii akurat boss wymierza sprawiedliwość za to, że jakiś szczeniak wygadał się o istnieniu gangu. Allena nie pomyślała, że opisując tak dokładnie działalność mafii, też pośrednio papla ozorem i sama prosi się o zajebiste kłopoty?

Autorze, widzisz tutaj swój błąd? Czy jeszcze nie?

 

Dalej w pamiętniku jest wspomniane, że klacz została zmuszona do przyłączenia się do mafii i w związku z tym chce zostawić służbom policyjnym wskazówki, by rozbili tę szajkę. Jednak ten wpis pojawia się po dwóch latach pobytu Alleny w mafii… A ona od początku pisała takie bzdury.

 

– Pan coś sugeruje?

– Skądże panie Golden Bound. A może szefie Dark Night Jo...  − W tej samej chwili chciał mi wbić nóż w brzuch, ale w ostatnim momencie zablokowałem cios. − ...kers?

 

Dobra, pan policjant dowiedział się z pamiętnika, że szefem gangu jest mąż zamordowanej (woooow, nie domyślilibyśmy się, że ma z całą sprawą coś wspólnego po tym, jak rzucił oschle, że wszyscy umierają i ma to w dupie). Co robi pan na służbie? Idzie do domu podejrzanego i rzuca mu na wstępie w twarz, że na pewno ten jest bossem mafii. A pan boss, zamiast się koncertowo wyłgać i roześmiać się debilowi bez dowodów w twarz, chwyta za nóż i tym samym przyznaje się do przestępczej działalności. Taaak, wiarygodne.

 

– Znamy mordercę, mamy dowody

 

Ciekawe, skąd mają te dowody. Z tego pamiętnika, który był jedynym źródłem ich wiedzy?

 

– Thunder, mamy złe wieści − Dark Night Jokers zmienili swoje położenie, nie wiemy nawet, gdzie mogli się osiąść.

– Niech to szlag, nie przewidziałem tego.

 

Ojej, czyli jednak trzeba było trzymać gębę na kłódkę i nie przyznawać się do wiedzy na temat tożsamości podejrzanego?

No i jeszcze ta kwestia: „Nie przewidziałem tego”… Hue, hue, hue… Biedaczek nie przewidział… Co za dupa wołowa z niego. Jak on zdał testy psychologiczne?

 

Na ścianie wisiała kartka, na której było napisane: “Proces ws. Golden Bounda dnia 11 lipca 2014 r. o godzinie 11. Wszyscy uczestnicy rozbioru gangu proszeni o wstawienie się.”

 

Zapomnieli dopisać, że wszyscy członkowie rozbitego gangu również są uprzejmie proszeni o stawienie się :P.

 

Tymczasem na sali rozpraw…

 

− Panie Golden Bound, grzywna w wysokości 500 monet.

 

A potem…

 

− Proszę wstać, sąd idzie.

 

Kto więc wymierzył krnąbrnemu ogierowi karę grzywny?

 

Ech, no dobra, doczytałam do końca. Opowiadanie jest bardzo, okropnie, porażająco złe. Nie umiesz pisać kryminałów. Nie powinieneś pisać kryminałów. Wyszło naiwnie i infantylnie, akcja zdaje się rozpisana przez dwunastolatka, bohaterowie są papierowi, bez głębszych uczuć i rozmyślań, wszystko dzieje się za szybko, opowiadanie jest niczym kwit z pralni, bez opisów, bez didaskaliów, z miernymi, suchymi dialogami… Zagadka nie jest nawet zagadką, bo wszystko jest podane na tacy, czytelnik nie ma możliwości rozwiązywać śledztwa wraz z policjantem, który jest durny i niedomyślny i jedyne, co wywołuje, to politowanie. Próbowałeś wcisnąć tam jakieś zwroty akcji, nawet się udało, ale wszystko zostało opisane tak lakonicznie, że moją jedyną reakcją było wzruszenie ramionami i wymowne „aha”. Brak researchu i zwykłego ludzkiego rozsądku bił po oczach, zmuszając do regularnego walenia się otwartą dłonią po czole. Motyw z opracowywaniem trucizn jest nawet fajny, ale to fika nie ratuje. Żadna z postaci mi się nie podobała, ani jedna scena nie zapadła w pamięć, a na dodatek wybrałeś sobie jeszcze jeden z najtrudniejszych gatunków, kryminał… Uch, dlaczego ciągle trafiam na beznadziejne kryminały? Czy w tym fandomie naprawdę nikt poza nielicznymi chlubnymi wyjątkami nie potrafi ich pisać?

 

Jestem sfrustrowana, bo miałam nadzieję na coś dobrego, a jedyne, co osiągnęłam, to czoło zaczerwienione od facepalmów.

 

A idea była całkiem fajna… i ten motyw z tragiczną śmiercią matki głównego bohatera. To mogło być tak emocjonalne, że aż wciskałoby w fotel, ale ty chyba nie umiesz opisywać emocji.

 

Nie polecam i nawet tych pięćdziesięciu procent od Grento nie daję. Swoją drogą, jego komentarza nie czytałam przed napisaniem swojego, ale widzę, że zgadzamy się w większości kwestii. Cóż, możesz mu jedynie podziękować, że swoje uwagi przekazał ci w o wiele mniej sukowaty sposób niż ja.

 

Rada na przyszłość? Popraw dialogi. Wprowadzaj didaskalia. Akcja musi rozkręcać się wolniej. Opowiadanie to nie kwit z pralni. Szkolna rozprawka też nie. Bohaterowie muszą mieć przemyślenia i uczucia. Tekst nie może być łopatologiczny i traktować czytelnika jak idioty. I na razie nie bierz się za kryminały, tylko za coś prostszego.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Madeleine

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months later...
×
×
  • Utwórz nowe...