Skocz do zawartości

Znak Czterech [NZ] [Crossover] [Criminal]


Montego

Recommended Posts

Polowanie. Tak, to chyba najlepsze określenie wydarzeń z jesieni 1852. Loża Rozrywki znowu działa, zrzeszając znudzonych. Czterech łowców, wypuszczonych w otchłanie mafijnych i politycznych porachunków, wreszcie wolni, od przytłaczającej i wszechobecnej tępoty. Co nimi kieruje, zapytasz z ciekawością. Odpowiedź jest nad wyraz prosta i jeszcze bardziej rozczarowująca: Zabawa.


Część I

Znak Czterech

Część II

Znak Czterech II

Część III

Znak Czterech III

Część IV

Znak Czterech IV

 

Część V

 

Znak Czterech V

 

Część VI

 

Znak Czterech VI

 

Część VII - Część Pierwsza

 

Znak Czterech VII - Paillete / Magnifier
 

Część VII - Część Druga

 

Znak Czterech VII - Glimmer / Clairvoyant

 

 

 

 

Edytowano przez Montego
Poprawiony post główny zawiera wszystkie rozdziały
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma się co przerażać - widziałem, że to Twój pierwszy post, ale upominam wszystkich tak samo jeżeli zapomną o tagach :D

 

Nie przejmuj się i pisz dalej. Tagi są ciekawe, więc może i komentarzy się dużo pojawi - czego naturalnie życzę.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
  • 3 months later...
  • 1 month later...
  • 2 months later...

Naprawisz post otwierający? Link części IV prowadzi do części III. No i może wstawisz tam odsyłacze do reszty rozdziałów?

A dostęp do Znak Czterech VII Część Druga jest zablokowany.

Edytowano przez Johnny
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby nie było, że jakiś czas temu wpadłem tylko po to by wytykać błędy w linkowaniu…

 

Powiem Ci, Montego, masz wyczucie czasu. Znak Czterech jakiś dłuższy czas temu chodził mi po głowie, po czym przestał i przepadł w otchłaniach niepamięci, aż po dzień dzisiejszy kiedy udostępniłeś nowy rozdział, dokładnie w momencie gdy trzeba mi było czegoś nowego do czytania. A ponieważ tag [Criminal] brzmi bardzo obiecująco wziąłem się do lektury i chociaż na chwilę obecną mam za sobą tylko trzy rozdziały, czuję, że jest to dosyć by ocenić to opowiadanie, które, zdaję się, całkowicie niesłusznie jest tutaj przez wszystkich pomijane.

 

Khem, khem, spoilery, khem…

 

 Ok, już sam tytuł obiecuje czerpanie inspiracji z dzieł Arthura Conan Doyle’a i muszę powiedzieć, że choć w klasycznych kryminałach jestem słabo obeznany, to Sherlock Holmes jest wręcz moim idolem, a tym samym szykowałem się na jakąś jego mlpową wersję. Czy miałem w tej kwestii rację? I tak i nie. Główny bohater jest dziennikarzem, nie jest aż tak aspołeczny, jako tako zna się na żartach i to wystarczy by śmiało powiedzieć „To nie jest Sherlock Holmes”. I tutaj kolejne pytanie – Czy to źle?

 

Moim zdaniem absolutnie nie! Magnifier został w kilku zaledwie akapitach wykreowany perfekcyjnie. Owszem, jest podobny do Holmes’a ale jednocześnie jest cudownie odmienny. Ma swój charakter, posługuje się językiem innym niż jego literacki pierwowzór, lecz jednocześnie przejawia pewne jego cechy (nieśmiertelna sztuka dedukcji), które idealnie łączą się z osobistą wizją autora, zaś to jak Magnifier „wkracza na scenę” („t a c z a p k a” – padłem) jest genialne w swej prostocie. Uwielbiam motyw dokuczającej detektywowi nudy, a jeszcze bardziej gdy jest on przedstawiony z pewną dozą humoru, którego tutaj zdecydowanie nie zabrakło.

 

Równie zabawne jest pierwsze pojawienie się „Watsona”. Sand Glimmer wydaje mi się nieco bardziej wzorowany na swoim pierwowzorze, lecz ponownie udało Ci się wykreować bardzo ciekawego bohatera i to posługując się zaledwie kilkoma garściami zdań. Glimmer od razu przypadł mi do gustu, a te wszystkie wiążące się z nim nawiązania i żarty znacznie podwyższają walory opowiadania. Mówię poważnie, dialog między Glimmerem i Magnifierem jest pierwszorzędny.

 

Dalej są kolejni bohaterowie, kolejne świetne dowcipy i zlecenie sprawy, która jest wiarygodna, sensowna, choć dość odmienna od zadań, których zazwyczaj podejmował się Sherlock Holmes. Przyznaję, że problem właściwie narodowy, narkotyki oraz konieczność współpracy nieco mnie zaskoczyły (spodziewałem się nieco bardziej klasycznego problemu), ale absolutnie nie skreślam i nie potępiam z góry tego pomysłu. Jak mówiłem, wydaje się jak najbardziej sensowny i może z tego wyjść niezwykle ciekawy, złożony problem. Bardzo dobrze również, że nie trzymasz się kurczowo pierwowzoru i szukasz swoich dróg.

 

Zagadka wydaje mi się jednak jedynie tłem mającym (przynajmniej na razie) powolutku wprowadzić czytelnika w realia opowiadania. Przemawia za tym fakt, że zaraz po zleceniu, czwórka bohaterów nie bierze się od razu do roboty ale przechodzi do fajowo przedstawionej integracji z kolejnymi dowcipami i zabójczo ciekawymi wstawkami o tym jacy to są pan Clairvoyant  i pani Red Paillette, a oboje zostali przedstawieni (wiem, powtarzam się) perfekcyjnie. Dwa, bądź co bądź krótkie, związane z nimi opisy idealnie przedstawiają ich charaktery i od razu pozwalają wyrobić sobie o nich jakieś zdanie. Nie mam pojęcia jak to robisz, ale posiadasz niezwykłą zdolność szybkiego kreowania fajnych postaci i umiejętnego wplatania informacji pobocznych.

 

To właśnie chciałbym najbardziej pochwalić. Mnogość historyjek z przeszłości, opisów świata i nie tylko sprawia, że to opowiadanie czyta się szybko i chętnie. A jeśli całe te opisy są jednocześnie zabawne, wychodzi to tylko na zdrowie. Nie mogę również nie wspomnieć o czymś, co sam nazwałbym pewną dynamiką tekstu. Akcja jest szybka, choć na razie dość uboga w wydarzenia, a  przewijająca się przez cały tekst tajemnicza partia szachów sprawia, że czuć tutaj jakiś dziwny postęp. Jakby wszystko szło według czyjegoś planu, którego czytelnik jeszcze nie zna, ale nie uprzedzajmy faktów. Na pewno wiedziałbym więcej gdybym miał jakiekolwiek pojęcie o szachach, ale jestem pewien, że tkwi w tym potencjał.

 

Ciąg dalszy to dla mnie kolejne zaskoczenie. Choć opisy nadal są ciekawe i zabawne w stopniu, do którego zdążyłeś mnie przyzwyczaić, to jednak wciąż akcja idzie powolutku. To co jednak najbardziej mnie zaskoczyło to pojawienie się bandy najemników – całej gromady nowych, wcale nie nudnych bohaterów, z których ten największy wywołał u mnie nie małe parsknięcie śmiechem. Tak jawne zaczerpnięcie pomysłu z uniwersum DC Comic rozbawiło mnie, lecz osobiście byłbym z tym ostrożny – inspirację i plagiat dzieli cienka linia. No, ale większa część rozdziału drugiego to kolejne przedstawianie charakteru Red oraz tego, że posiada jakaś przeszłość. To bardzo dobrze i bardzo dobrze, że bohaterowie mają swoje historie. No i czyżby ostatni akapit miałby być zaczątkiem jakieś szerszej intrygi?

 

A rozdział trzeci? Krótki i równie zabawny jak jego poprzednicy. Pijany Clairvoyant na swoim miejscu pracy ponownie przedstawiony krótko i wymownie. Tak samo nocne ćwiczenia Maga i problemy w New Canterlot. Czuć, że powoli „coś tu zaczyna śmierdzieć”, a wpleciona umiejętnie historia miasta stanowi kolejny ciekawy smaczek budujący świat. Mam wielkie nadzieje, że już niedługo wszystko zacznie się ze sobą łączyć, a zagadka nabierze rumieńców.

 

Podoba mi się również to, że kreujesz własny, interesujący świat, ale nie zdradzasz czytelnikowi wszystkiego. Prezentowane przez Ciebie „informacje poboczne” ładnie się komponują z wizją serialową, ale jednocześnie pozwalają na to by wyobrazić sobie wiele rzeczy po swojemu. Pochwalam ten zabieg i powtórzę, że cała moc nawiązań i smaczków tylko zwiększa przyjemność czytania.

 

No ale jest też łyżka dziegciu – nie obyło się bez różnego rodzaju błędów. A to literówka, a to omyłka ortograficzna lub interpunkcyjna czy coś nie tak z formatowaniem. Niektórzy mogliby się również przyczepić do ubogich fragmentom opisujących to „jak wszystko wygląda”, ale ja sam uważam że specyfika tego fanfika doskonale to wynagradza. Gdyby opisów było więcej, opowiadanie wręcz by ucierpiało, także w tej kwestii wszystko jest moim zdaniem w porządku. Osobiście dziwnie mi jednak brzmi wykorzystywanie w świecie kucyków takich określeń jak „konwencja genewska” lub „chińska porodówka” – takie określenia pasują do naszego świata ale tutaj może lepiej byłoby je nieco sponyfikować by były bardziej, że tak powiem, lore-friendly?

 

Na koniec dodam, że opowiadanie jest po prostu fajne. Czyta się je szybko i przyjemnie. Nie raz można się zaśmiać, czytelnik za żadne skarby się nie zmęczy, a kto wie, może w dalszych rozdziałach natrafi się na jakiś nowy smaczek w śledztwie, jakiś zwrot akcji albo inną niespodziankę. Biorę się zaraz za dalszą lekturę i nie przewiduję by zajęła mi ona dużo czasu (czyt. Autorze, natychmiast dawaj więcej! :P)

 

Z mojej strony wielka pochwała dla autora i jeszcze większa zachęta dla pozostałych.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głosem Piotra Frączewskiego:

 

Ludu, mój ludu! Nie tak dawno temu mojemu skromnemu postowi wybiło ponad siedemset odsłon, za które jestem wam niewysławialnie wdzięczny! Mogę wam zagwarantować, że prace nad projektem nie zostaną wstrzymane aż do satysfakcjonującego zakończenia wszystkich wątków, a prace nad rozdziałem ósmym już się rozpoczęły... Pomyślałem sobie jednak że ma wdzięczność to nic ponad puste słowa, jakże żenująco pozbawione swej wartości jeśli nie mają żadnego realnego pokrycia; I tak jak pieniądz ma swe pokrycie w złocie, tak ma radość ma pokrycie w przepisaniu od nowa Znaku Czterech V ! Tak, tak, nie był to najszczęśliwszy rozdział tej opowieści, widząc tąpnięcie w liczbie wyświetleń po jego publikacji, jęczenie pewnego internauty ukrywającego swą działalność pod pseudonimem Dedal Tales, oraz brak jakichkolwiek komentarzy w następnych częściach mego opowiadania. Widząc motywację w zbliżającej się nieubłaganie celebracji 700+, jak i pozytywnym słowom od pana Johnny'ego, spiąłem plota w troki i prezentuję wam nowy, lepszy, wzbogacony Rozdział Piąty, który to możecie znaleźć pod jego starym linkiem. Dziękuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...
×
×
  • Utwórz nowe...