Jump to content

Przypadek Dr Time Turnera Whoovesa


Arkane Whisper
 Share

Recommended Posts

Akt I

Zaginięcie Doktora Whoovesa

10 września

 

grey_morning_in_ponyville_by_chaz1029-d5

 

Nad miasteczkiem Ponyville powoli wschodziło słońce, jakby niechętnie wynurzając się zza wzgórz. Zwiewny obłok mgły oraz cisza otulały budynki, których mieszkańcy wciąż jeszcze pogrążeni byli w niespokojnych snach. W powietrzu unosiła się aura napięcia, niepokoju i oczekiwania. Drzewa pobliskiego lasu Everfree kołysały się delikatnie na ledwo wyczuwalnym wietrze; ktoś mógłby powiedzieć, że same poruszając się; zaś ich cienie tańczyły szaleńczo, umykając przed światłem poranka. Jeden po drugim mieszkańcy opuszczali domy, zdążając pośpiesznie przez uliczki, po których wiatr przetaczał nieliczne jeszcze, pożółkłe, opadłe z drzew liście. Tego chłodnego poranka nie było słychać głośnych rozmów czy też śmiechów, które zwykle towarzyszyły kucykom z Ponyville, podczas ich porannych zajęć. Nie tym razem. Jeden z mieszkańców, znany naukowiec i wynalazca, Dr Time Turner Whooves, zaginął przed kilkoma dniami, pozostawiając po sobie jedynie domysły, plotki, niejasne ślady i wiele pytań. Wszyscy w milczeniu, z obawą w oczach, oglądali się w stronę lasu Everfree lub mieszkania zaginionego ogiera, jakby spodziewając się dostrzec tam... coś.

Przeciągły gwizd poniósł się echem po otaczających miasteczko wzgórzach, brzmiąc nienaturalnie, wręcz niepokojąco, pośród wszechogarniającej ciszy. Nocny pociąg z Canterlotu wjeżdżał na stację kolejową...

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

30min wcześniej

Mieszkanie Geara

 

Nie mogłem spać , nie dawało mi to spokoju to co się działo dookoła mnie to był totalny nonsens . Tajemniczy strażnik , listy i plotki , to wszystko nie trzymało się kupy .

Ale może doktor wszystko wyjaśni , z listu wynika że wraca dziś . Wstałem z łóżka i poszedłem skorzystać z łazienki po jakimś czasie wyszedłem z domu nie jedząc śniadania i kierując się w stronę stacji . Ulice były puste a i tak miałem wrażenie jakby ktoś mnie obserwował , ale nie stawałem . Dotarłem na miejsce , chwilę czekałem i w końcu wjechał na stacje pociąg . Ale po chwili uświadomiłem sobie że nie wiem jak on w ogóle wygląda . Drzwi się otworzyły i tak nikt nie wyszedł  , zacząłem się niepokoić .

Zapytałem konduktora który stał przy wejściu czy jest w środku Dr. Whooves ale niestety . Wyszedłem z budynku i szedłem przed siebie rozmyślając. Co do diaska , napisał że "... idzie na stacje..." , ale chwilę , napisał też ''...zobaczymy się za kilka miesięcy...'' więc może to nie dziś .

Od tego wszystkiego zaczęła mnie boleć głowa to wszystko nie trzymało się kupy . Nagle usłyszałem w krzakach odgłos łamanego patyka , lekko się zląkłem . Skierowałem się stanowczo w jego kierunku , zajrzałem do środka i wtedy coś mnie ogłuszyło ale nie na długo . Po jakimś kwadransie przebudziłem się i wstałem , rozejżałem się ale nikogo nie było .  Że i tak mnie bolała głowa to jeszcze w nią dostałem czymś . Ale kto to mógł być , to wszystko stawało się coraz dziwniejsze .

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Nie mogłem spać. Była około piąta nad ranem gdy stwierdziłem że muszę wziąć zimny prysznic. 

Gdy wyszedłem z łazienki, odłożyłem ręcznik na łóżko, a mój wzrok powędrował do torby, a dokładniej do kieszonki w której schowałem wisiorek. Mała, lekko wypukła, złota klepsydra. Znowu powróciły moje przemyślenia. "Gdzie D. Whoowes? I czemu był w lesie?" Niestety moja natura to znajdywanie odpowiedzi na własne pytania więc nie mogłem odpuścić. Poczułem, że wskazówkę znajdę tylko i wyłącznie w lesie Ever-Free. Postanowiłem, że pobędę w nim trochę dłużej niż do zachodu słońca dwa, może trzy dni? Ale mam pójść nie przygotowany?

-Musze się przygotować.- Powiedział na głos i wyciągając tele-kinezą przedmioty z szafy wymieniał- Namiot, kompas, scyzoryk, encyklopedia niebezpiecznych stworzeń, racje żywnościowe... chwila to muszę iść coś kupić.

Od kilku dni miałem chęć na muffiny, oraz pomarańcze. Pamiętając że najlepsze robiła Derpy i właśnie do niej się udałem. (zanim wyszedłem, wsadziłem torbę na grzbiet a naszyjnik założyłem na szyję [Wyznawca Doktora :pinkie4:])

Gdy dotarłem do małego sklepiku Derpy akurat otwierała. Kupiłem kilka muffinów, potem trochę z nią porozmawiałem, dowiedziałem się że Doktor uwielbiał eksperymenty i różne twierdzenia naukowe, a jego talentem był czas, ale nie chciała powiedzieć w jakim znaczeniu. Nie dopytywałem wiedziałem że nie jest przyzwoite naciskanie na kogoś z pytaniem, które unika. Pożegnałem się. Kupiłem trochę jabłek i pomarańczy. Teraz już byłem gotowy na dłuższy pobyt w lesie Ever-Free.

Przed wejściem spotkałem kilka moich znajomych Lyre, Bon Bon, Octavie i Viny.

-Wolf- zaczęła Lyra - Czy ty...

-Idę na dłuższy czas do lasu.- dokończyłem za nią.

-Po tym co się stało?! A poza tym to zbyt niebezpieczne!- Próbowała mnie zniechęcić Bon Bon.

-Ona ma rację nie słyszałeś co mówili Doktor wróci za kilka godzin- Poparła koleżankę Octavia.

-Słuchajcie nie mam zamiaru rezygnować nie po tym jak spotkałem Derpy i ewidentnie nie było jej wesoło że Doktor gdzieś zniknął, nie wiem czy zauważyliście ale ona się w nim zakochała. A tym bardziej że Doktor był w Ever-Free zanim zniknął.

-Skąd o tym wiesz?- Zdziwiła się Lyra.

-Halo! Straż zabroniła wstępy do lasu na czas śledztwa, zapomniałyście?!- Wtrąciła Viny. -A do tego ten strażnik który co jakiś czas się tu pokazuje. Coś jest na rzeczy.

-No właśnie. Za dużo pytań nie ma odpowiedzi. Poza tym nie będzie mnie raptem dwa może nie całe trzy dni. Mam wszystko rozplanowane, śpię w namiocie pod zaklęciem bariery, a gdy tylko coś znajdę to teleportuję się do domu.

Zapadła chwilowa cisza.

-Octavia masz dzisiaj koncert, nie powinnaś się przygotować?

-A jasne zapomniałam!- krzyknęła i pobiegła do domu.

-Proszę odciągnijcie jej myśli ode mnie bo może znów się pomyli w nutach na scenie.

-Nie ma sprawy- odpowiedziała Bon Bon

-Do zobaczenia.

-Bezpiecznej podróży!

Pomachały mi na pożegnanie po czym ruszyły by dołączyć do Octavi, a ja zaś pobiegłem do lasu by ktoś mnie nie chciał znów zatrzymać.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Przeglądając poranną gazetę i popijając latte w Ekspresie Manehattańskim szukałam jakichkolwiek wiadomości o zaginięciu Doktora. Wydawało mi się to więcej niż dziwne. Przez tamto wydarzenie tydzień temu miałam dziś koszmar senny, w związku z czym byłam zupełnie niewyspana i tylko kawa z syropem karmelowym mogła mi pomóc. Spojrzałam na swoją grzywę. Jej chyba też przydałoby się coś do rozbudzenia. Zniechęcona dalszymi rozważaniami na temat wyglądu weóciłam do gazety.

- Serio, czy podziurawiony kawałek chodnika w Vanhoover jest ważniejszy od zaginionego kucyka? - mruknęłam sama do siebie, biorąc duży łyk kawy.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

(Przepraszam, zamuliłem...)

-W końcu...

Mruknąłem cicho i ziewnąłem przeciągle, zasłaniając pyszczek kopytkiem. Ta jazda trwała zbyt długo by nie zacząć się nudzić i za krótko, żeby zasnąć... Zdołałem uciąć sobie po drodze tylko jedną małą drzemkę, a to nie było wystarczające...

- Daj spokój, to nie jest byle jaka sprawa...

Powiedziałem do samego siebie, wzdychając. Tak naprawdę sam nie znałem dokładnego powodu z którego się tu znalazłem, wiedziałem jednak że jest to coś ważnego. Wkrótce powinienem poznać szczegóły. Zastanawiałem się przy tym, kim dokładnie był tajemniczy Doktor o którym wspominała wiadomość i co było przyczyną jego zaginięcia. Logiczne wydawało się, że wiążę się to ze sprawą w której mnie wezwano, chociaż dopuszczałem możliwość braku powiązania między jednym i drugim, nawet jeśli mój stary przyjaciel miał inne zdanie. Miałem do tego prawo, skoro nie podał mi żadnych konkretów...

Podniósłszy się z siedzenia i poprawiwszy swój ciemny płaszcz, upewniłem się że wszystko co miałem ze sobą jest na odpowiednim miejscu. Następnie chwyciłem w kopyto swój bagaż i założyłem go na grzbiet. Miałem coraz dziwniejsze przeczucia... Stanąłem przed drzwiami, czekając aż te się otworzą i będę mógł wysiąść.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Gear

 

Po odzyskaniu zmysłów potarłeś się po obolałej głowie, zaś na twoim kopycie znajdowała niewielka ilość krwi. Zdałeś sobie sprawę, że otrzymałeś mocniejszy cios, niż ci się wydawało. Pociąg powoli ruszył przed siebie, kierując się... w sumie nie bardzo wiedziałeś dokąd. Rozejrzawszy się po okolicy zorientowałeś się, że właściwie zostałeś sam, nie licząc kasjera w okienku, lecz kucyk owy nie był w stanie dostrzec cię ze swojego stanowiska pracy. Zastanawiałeś się, co teraz.

 

Wolf

 

Tuż przed linią ciemnych drzew zatrzymałeś się na chwilę, wsłuchując się w ponury szum, kołyszących się koron. Przed tobą rozciągała się mroczna gęstwina lasu Everfree. Nawet ścieżka, tak dobrze ci znana, była zarośnięta, jakby nikt nie kroczył po niej od dziesiątek, jeśli nie setek lat. Zwiewny opar, ulotny niczym zjawa, spowił twoje kopyta, kiedy powolnym krokiem zanurzyłeś się pomiędzy powykręcane, milczące drzewa.

Jakiś czas wędrowałeś, rozglądając się uważnie naokoło, jak zwykle zresztą. Nie mogłeś oprzeć się wrażeniu, że idziesz dłużej niż ostatnio. W końcu, jednakże, dotarłeś do miejsca, w którym znalazłeś wisior. Otaczały cię gęste krzewy, zaś drzewa tworzył zwartą, żywą ścianę. Uschnięte drzewo pochylało się nad tobą, wyciągając drapieżnie gałęzie, jakby usiłując się pochwycić. Poczułeś lekki dreszcz na to porównanie, lecz jednocześnie wypomniałeś sobie w myślach, że to głupie.

Chwilę spoglądałeś na ułamaną gałąź drzewa, leżącą mniej więcej w miejscu, gdzie znalazłeś medalion.

 

Infinity

 

Przeglądasz poranną gazetę, szukając jakiejkolwiek wzmianki na temat "zaginięcia" Doktora, lecz zdawało się, że nikt nic na ten temat nie pisał. Jedynie jeden z artykułów, zwrócił Twoją uwagę.

 

Shadow

 

Wysiadłeś na stacji w Ponyville, po czym od razu zrozumiałeś, co miał na myśli Twój przyjaciel mówiąc, że na pewno go znajdziesz. Miasteczko rzeczywiście nie jest duże, a gwardzista z Canterlotu, raczej będzie się wyróżniał. Konduktor życzył Ci miłego dnia, po czym skierował się w stronę budynku stacji. Zauważyłeś, że jesteś jedyną osobą, która wysiadła tutaj z pociągu. Wzruszywszy jednakże ramionami, skierowałeś się w stronę miasteczka.

Po krótkiej przechadzce wyraźnie wyczuwałeś dziwną aurę niepokoju w mieście. Zdajesz sobie sprawę, skąd ona się bierze, zaś niesławny las Everfree w pobliżu na pewno nie pomaga, lecz teraz lepiej rozumiesz, co miał na myśli Twój przyjaciel. Uznałeś, że najlepiej będzie znaleźć go jak najszybciej. Od czego tylko zacząć?

Edited by Arkane Whisper
  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

(Psze pana, przepraszam za spóźnienie, autobus zjadł mi psa)

 

Potwór? W Canterlocie? Serio? Jakby nie mieli ważniejszych spraw do opisania. Tak samo jak z tymi chodnikami. Nic tylko miejskie legendy. Ostatnim razem, gdy pisali o podobno zaplanowanym zamachu 13 maja nic się nie stało. Pewnie potwór to twór wyobraźni jakiejś podstarzałej paniusi, która boi się ciemności, a dziwne dźwięki pochodziły z filmu, który oglądali jej sąsiedzi z mieszkania poniżej.

- Stacja Canterlot! - zawołał donośny, niski głos przez głośniki. Rzeczywiście, przez gazetę i zmęczenie nie zauważyłam gdy Ekspres dotarł do celu. Dopiłam kawę, wyrzuciłam kubek do kosza na śmieci, spakowałam gazetę do plecaka i gdy pociąg gwałtownie przyspieszył wyskoczyłam na peron. Spojrzałam na zegar - do rozpoczęcia lekcji zostało półtorej godziny.

- Dziwne... - mruknęłam. Przecież nastawiłam budzik na szóstą trzydzieści, z domu wychodzę pół godziny później, a mniej więcej dwadzieścia minut później jestem już w Canterlocie! Może nastąpiła nagła zmiana czasu, czy coś w tym rodzaju...? Nie, na pewno napisaliby o tym w tej cholernej gazecie. Wzięłam głęboki wdech. Od kiedy Doktor zniknął, moje życie stało się pełne niespodzianek. Zupełnie jak w jakimś filmie...

Postanowiłam kupić sobie drugą kawę w kawiarni na rogu, lekko zmodyfikować gazetę poprzez dopisanie kilku śmiesznych informacji i dorysowane Agentki Finii w tle każdego zdjęcia i poczekać na Librettę. Jej pociąg powinien przyjechać o 7.40 - tylko kiedy to będzie w obecnej sytuacji? Wciąż za 20 minut czy za  godzinę? Ziewnęłam szeroko niczym pies. Zaraz zasnę na dworcu jak jakiś menel, muszę iść po tę kawę albo się załamię...

Link to comment
Share on other sites

Z miejsca, w którym siedziałaś, bez problemu dostrzegłaś zbliżający się do stacji pociąg. Rzuciłaś okiem na zegar: 7:37. Pomimo kawy wciąż odczuwałaś senność i to może ona odpowiadała za to dziwne uczucie, które zakiełkowało Ci w myślach. Przez lekko przykurzone, jakby brudnawe szyby widziałaś puste wagony. Dziwne, myślisz sobie, w tym pociągu zawsze jedzie spora liczba kucyków, do pracy, szkoły, czy jakichkolwiek innych zajęć. Lecz nie dostrzegłaś nikogo.

Pociąg powoli, coraz wolniej wtoczył się na stację, jakby wytracając prędkość, nie zaś celowo hamując. Jego widok przyciągnął uwagę pracowników stacji i obecnych w okolicy kucyków, którzy to przyglądali się, jak powoli mija peron, by zatrzymać się kawałek dalej, ostatnimi wagonami jedynie pozostając na stacji. Po chwili otworzyły się ze zgrzytem drzwi, lecz nikt nie wyszedł. Pociąg zamarł, jakby nigdy się nie poruszał. Wyglądał niczym dawno zapomniany, porzucony wrak.

Wiedziona ciekawością i niepokojem o swą przyjaciółkę, zbliżyłaś się do grupki kucyków, ze zdumieniem patrzących na pojazd. Z bliska mogłaś lepiej się przyjrzeć maszynie. Nie przypominał on pociągów kursujących pomiędzy największymi miastami Equestrii. Właściwie, to nie byłaś nawet pewna, jakim cudem to mogło się poruszać. Cały pociąg zdawał się być oblepiony brudem, jego kolory były wyblakłe i starte w wielu miejscach, dach i niektóre wagony pokrywała wyraźna warstwa rdzy. W jednym z wagonów migotała żałośnie lampka, budząc osobliwe wrażenie opuszczenia. Poprzez rdzę i brud dało się jednak odczytać nazwę pociągu i jego trasę. Nie było wątpliwości. To był pociąg Twojej przyjaciółki, Libretty, tylko co się z nim stało? A co ważniejsze, gdzie ona jest? Gdzie jest załoga pociągu?

Usłyszałaś, jak ktoś woła straż.

 

(Nie wiem, czy ktoś jeszcze będzie grał, więc na razie zamieszczam wszystko tutaj, na ogólnym)

 

P.S. Wydaje Ci się, że nie minęła godzina. Być może zegar faktycznie był zepsuty, a ktoś go naprawił i nastawił, choć z drugiej strony, nie jesteś pewna.

Edited by Arkane Whisper
Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

- Przepraszam - prześlizgnęłam się pomiędzy szeptającymi kucykami tak, że znalazłam się tuż przed pociągiem. Gdzie jest Libretta? Zajrzałam do środka i zmarszczyłam nosek. Nikogo nie było.

- Co ty robisz, dziecko? - klacz stojąca obok mnie spojrzała na mnie z dezaprobatą. Rzuciłam jej przepraszające spojrzenie, po czym wyciągnęłam telefon. Wybrałam numer Libretty.

Cześć, tu Libretta Bookmark. Nie odbieram, bo czytam albo mój telefon ukradły kucykozombi. Żartuję. Nie ma zasięgu. Ale i tak pewnie czytam. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału biip. BIIP. - odezwała się sekretarka. Westchnęłam. 

Podeszłam do lokomotywy, aby upewnić się czy ktokolwiek prowadzi ten pociąg - widmo. 

Edited by Velvie
Link to comment
Share on other sites

Zbliżając się do lokomotywy czułaś na grzbiecie spojrzenia zgromadzonych w pobliżu kucyków. Kątem oka dostrzegłaś, jak parę innych osób podchodzi do wagonów na stacji. Od pojazdu biła nieprzyjemna woń, choć nie potrafiłaś dokładnie jej określić.

Wspiąwszy się na metalowe stopnie, zajrzałaś do środka. Omal nie odskoczyłaś instynktownie, kiedy uderzył w ciebie ten dziwny odór. W następnej chwili Twoją uwagę zwróciły zaplątane w stare, przegniłe szmaty szczątki. Nie miałaś wątpliwości, że były to kości kucyka, lecz nic więcej nie byłaś w stanie o nich powiedzieć. Przyłożyłaś kopyto do ust, rozglądając się dalej. Wnętrze wyglądało na tak samo zniszczone i stare, jak reszta pociągu, choć na ścianach wyraźnie można było dostrzec jaką ciemną, zaschniętą ciecz. Może to ona wydzielała ten fetor? O ścianę oparta byłą wyżarta przez rdzę łopata, jakby odłożona na chwilę. Chłód tu panujący wskazywał wyraźnie, że kocioł dawno wygasł. W jego mrocznym wnętrzu zalegała gruba warstwa ciemnego popiołu i węgla.

W pewnej chwili dostrzegłaś, że na wyciągnięcie kopyta, zwisający z jednej z dźwigni, kołysze się niepasujący do całości obrazu zegar.

Po chwili usłyszałaś, jak ktoś, spokojnie choć stanowczo, woła: "Proszę się cofnąć!". Spojrzawszy w stronę stacji, widzisz, że ochrona kolei stara się zrobić miejsce, zaś na peron wchodzi właśnie grupka gwardzistów. Chyba nie zwrócili na Ciebie jeszcze uwagi.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

[Przepraszam, że nie odpowiadałam przez dwa miesiące. To wina szkoły :< ]

 

Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam, że się duszę. Wyskoczyłam z pociągu i popędziłam w stronę gwardzistów.  Co innego mogłam zrobić. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą zobaczyłam...

- Proszę panów, tam... są... zwłooki... - wycharczałam, po czym upadłam na ziemię i zaczęłam kaszleć. Nagle poczułam dziwne ciepło z tyłu głowy.

Ktoś krzyknął: "Ona krwawi!". Ktoś inny: "Lekarza!"

I wtedy przypomniałam sobie zegar. Piękny, czarno-miedziany, z widocznym całym mechanizmem. Zegar...

Westchnęłam.

A potem zemdlałam.

*Dziwne, ja przecież nie mdleję.

Ale w sumie co mnie to obchodzi, wydarzyło się już za dużo dziwnych rzeczy, abym mogła uznać to za ewenement*

Link to comment
Share on other sites

Ocknęłaś się na ławce, zaś nad Tobą pochylała się jakaś klacz; na jej twarzy malowała się troska; zaraz obok niej stał ogier, który spoglądał gdzieś ponad klaczą.

- O! Budzi się - powiedziała dość miłym głosem klacz, zwracając się do ogiera, po czym znów spojrzała na Ciebie, uśmiechając się ciepło - Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?

Ogier spojrzał na Ciebie szybko, po czym znów się odwrócił.

- Czekają na coś. Chyba nie bardzo wiedzą, co robić - stwierdził.

Rozejrzawszy się wokoło, spostrzegłaś, że kawałek dalej zebrało się sporo; rozmawiających ze sobą przyciszonymi głosami; kucyków, oddzielających Cię od pociągu. Samą maszynę widziałaś jedynie częściowo. Ktoś musiał Cię tutaj przenieść. Nie jesteś pewna, jak długo byłaś nieprzytomna, ale zdaje Ci się, że nie mogło minąć zbyt dużo czasu.

Link to comment
Share on other sites

- Dziękuję, już wszystko w porządku - odwzajemniłam uśmiech. - A, i dziękuję za pomoc. Chyba doznałam szoku... No tak. Zegar. Jakieś flaki. Zawirowania czasowe... - umilkłam, widząc odrobinę zdziwioną twarz klaczy.

- Właśnie, co z moją głową?

Kątem oka zerknęłam na pociąg. Co tam robił ten zegar?!

Nagle przypomniałam sobie o Libretcie. O słodka Celestio. A jeśli tymi zwłokami w pociągu była wlaśnie ona...?

- Czy mogłabym jednak poprosić o szklankę wody? - powiedziałam drżącym głosem.

Link to comment
Share on other sites

Klacz szturchnęła ogiera, który spojrzał na nią zaskoczony i przeniósł wzrok na Ciebie, kiedy kiwnęła mu głową.

- Aha. Jasne - powiedział, szybko wyciągając z torby, leżącej u jego kopyt, butelkę wody mineralnej - Widziała panienka coś w tym pociągu? - spytał, podając Ci wodę.

- Red - zmarszczyła brwi klacz - Daj dziewczynie spokój. Nie widzisz, że jest jeszcze w szoku?

- Przepraszam - wymamrotał ogier, po czym zaczął czegoś szukać w torbie.

- Przepraszam Cię za niego - zwróciła się do Ciebie klacz - Jeśli jeszcze czegoś potrzebujesz, to daj znać.

Po tych słowach, jakby mimowolnie, spojrzała w stronę pociągu.

Zauważyłaś, że ochrona kolei stara się skłonić zgromadzone kucyki do rozejścia się, podczas gdy inna grupka pracowników stacji rozmawia ze sobą przy lokomotywie, żywo gestykulując przy tym; inni obchodzą maszynę, przyglądając się jej uważnie. Raz po raz ktoś spogląda na zegar. Masz wrażenie, że zamierzają oni ją przemieścić.

Link to comment
Share on other sites

 Share

×
×
  • Create New...