Skocz do zawartości

Recommended Posts

Miałam ochotę na psychopatycznego Ocka... Potem wpadła mi do głowy historia... Potem zrobiłam 3 arty... Potem dopiero dokończyłam Kartę...

 

Warning! Historia zawiera krew i przemoc! Czuj się ostrzeżony!

Jest tu też gorsza rzecz, czyli moja logika, moje mechanizmy itp...!

 

 


 

I just want to touch the light!

 

 

Imię: Light, ze względu na jej jasne futerko oraz światło radości, jakie roztaczała wokół siebie, gdy była małym źrebakiem.

Wiek: w ludzkich można powiedzieć, że gdzieś między 16-18.

Wygląd: krótka, biała sierść z delikatną nutą szarości, widoczną jedynie, gdy obok niej stanie nieskazitelnie biały kucyk bądź przedmiot. Jej grzywa jest długa i zaniedbana, w ciemnoczerwonym kolorze. Wszyscy uważali, że to z powodu specjalizacji jej matki, która zajmowała się magią ognia. Jej bok pokrywa plama krwi, zakrywająca jej CM, lecz Light nie chciała nigdy jej zmyć. Obawia się, że może tam znaleźć coś innego niż “światełko”. Również koniec grzywy i spodnia część ogona są pokryte tą cieczą. Jej oczy barwą przypominają małe rubiny z drobnymi, czarnymi źrenicami.

Charakter: Bardzo szybko się ekscytuje, gdy zobaczy “światełka”, potrafi jednak szybko się zdenerwować i oszaleć, jeśli okaże się, że długo tych dziwów nie ujrzy. Poza tym, zawsze z uśmiechem podchodzi do sytuacji, nawet, jeśli jest tragiczna.

Rodzina: Jej matka była niegdyś znaną magiczką ognia, Fiery Whip, a ojciec, Sudden Heal, jest jednym z lekarzy w lokalnym szpitalu. Zajmuje się głównie chorobami serca i płuc, ale też trochę psychologią. Jej jedyna siostra zginęła w wypadku rydwanów pocztowych, gdy Light była jeszcze mała, więc nie pamięta jej dokładnie.

Umiejętności: nie wyróżnia się niczym spośród innych, prócz tego, że nie potrafi normalnie latać. Cała fascynacja “światełkami” na tyle ją zaślepiła, że nie zwracała uwagi na sprawy swojej formy fizycznej. Mogła podlecieć kilka metrów, utrzymać się przez parę sekund, może nawet przefrunąć niewielki dystans, ale to tyle. Nie potrafiłaby nawet pokonać odległości między ziemią a najniższymi chmurami, co w jej okolicach uchodziło za absolutne minimum lotnictwa.

Nie zajmowała się też żadnym hobby, całymi dniami po prostu wpatrywała się w niebo, wyczekując pojawienia się “świateł”. Jeśli nie widziała ich przez dzień lub dwa z rzędu, postanawiała sama je wywołać.

Ulubiony kolor: jaskrawy błękit “światełka”

Miejsca zamieszkania w kolejności chronologicznej: Dom w Canterlot, po śmierci matki dom w Cloudsdale, Szpital Psychiatryczny w Cloudsdale, później brak

 

Obrazek:

Spoiler

 

*wywalony, muszę kiedyś ją rysnąć :v*

 

 

Historia:

Spoiler

 

 

Narodziła się jako druga córka jednorożki specjalizującej się w magii płomieni i pegaza, który pracował, ratując życia kucyków w szpitalu w pobliżu. Nazwano ją Light, gdyż była ich małym światłem, drobną nadzieją. Na dodatek przypominała im prababcię Fiery, która niegdyś z dumą nosiła podobne barwy, lecz zamiast skrzydeł na bokach, posiadała róg na czole.

Niestety, kilka miesięcy po wyjściu Light na świat, stan jej matki uległ nagłemu pogorszeniu. Nie została zabrana do szpitala, gdyż nawet tam nie mogliby jej pomóc. Zapadła na ciężką chorobę zwaną “Wymieraniem Duszy”. Stawała się słabsza z dnia na dzień, leki nie działały, odmawiała jedzenia. Powoli jej ciało umierało, niszczało w oczach. Pacjentka zarządała, by obie jej córki, Light i Fast Flight, zamieszkały w jej pokoju na tyn okres czasu. Chciała patrzeć na dwie, śpiące klaczki, gdy jej samej choroba spędzała sen z oczu.

Pewnej nocy jednak zamknęła powieki, a uśmiech zastygł na jej twarzy. W tym samym momencie w ciemności rozbłysły dwa rubiny, gdy Light otworzyła oczy. Najpierw nie wiedziała, o co chodzi, czemu została wyrwana ze snu. Wtedy zauważyła niewielkie światło, które powoli opuszczało ciało jej matki. Wpatrywała się nieruchomo w jasnoniebieską kulę, oblewającą pokój chłodnym blaskiem. Za świetlistym obiektem ciągnął się ogon w tym samym kolorze, zupełnie jak u komety. Odruchowo wstała z posłania i podeszła do dziwnego zjawiska. Patrzyła na światło, płynące przez powietrze. Zaczęła podskakiwać, by schwycić blask, ale kula za każdym razem jej się wymykała. Nawet, gdy wyfrunęła przez okno, a pokój ponownie pokryła ciemność, Light wciąż miała przed oczami ten taniec jasnego błękitu. Siedziała całymi godzinami, aż do bladego świtu, wpatrzona w powoli szarzejące niebo.

Była tak otumaniona tym dziwnym światłem, że nawet nie zareagowała na informację o śmierci Fiery Whip. Flight myślała, że to właśnie stąd wzięło się odrętwienie małej klaczki, więc starała się ją pocieszyć. Nie miała pojęcia, że mała całymi dniami i nocami marzyła o ponownym ujrzeniu światła.

Utrata członka rodziny wstrząsnęła zaś dogłębnie ich ojcem. Ni stąd, ni zowąd, spakowali manatki i wynieśli się z Canterlot. Wszyscy posiadali skrzydła, więc bez problemów mogli zamieszkać w jednym z podniebnych domów w Cloudsdale. Był zdecydowanie mniejszy niż ich apartament w stolicy, ale nie przeszkadzało im to.

Heal od razu dostał pracę w najbliższym szpitalu, a Filght postanowiła zacząć pracę przy rydwanach pocztowych. Tłumaczyła, że przyda jej się trochę kieszonkowych. Nikt nie miał nic przeciwko, przecież ukończyła już szkołę. Codziennie rano podrzucała Light do podstawówki, następnie leciała rozwozić paczki i listy po całej Equestrii. Mówiła swojemu małemu nielotowi, że kiedyś razem będą podróżować i pracować w parze.

Do jednego rydwanu muszą zostać zaprzężone dwa pegazy, by bezpiecznie mogły manewrować powozem. Pojazd jednokucykowy był zdecydowanie mniej stabilny i groził wypadkiem bądź wypadnięciem ładunku. Dzięki kooperacji dwóch par skrzydeł, zakręty i prądy powietrzne nie stanowiły trudności. Niestety, oznaczało to też zależność jednego pegaza od drugiego, gdyż w wypadku nagłej utraty przytomności lub zwolnienia zaczepu przy uprzęży, wypadek jest nieunikniony. Takie przypadki zdarzają się rzadko, ponieważ wozy pocztowe są zawsze sprawdzane, a stan zdrowia pracowników monitorowany, ale jednak się zdarzają.

Light siedziała w klasie, słuchając jednym uchem nauczycielki, która rozprawiała o rodzajach tęcz, mimo że w rzeczywistości wpatrywała się nieruchomo w bezchmurne niebo. Zdziwiła się niezmiernie, gdy z drugiego końca miasta w stronę słońca wzniosło się coś innego niż kucyk. Niewielka, jasnobłękitna kula powoli płynęła przez nieboskłon, ciągnąc długi ogon komety. Trzepotała nim co kilka chwil, dopóki nie rozpłynęła się w błękicie.

Zachwycona zjawiskiem Light nagle poczuła się strasznie smutno i źle. Wybuchła niekontrolowanym płaczem, zaskakując całą klasę. Nauczycielka natychmiast zadzwoniła do jej ojca, który w tym samym momencie dowiedział się o wypadku na pasie startowym. Wydarzyło się to rok po przeprowadzce.

Od tego momentu Light zaczęła jeszcze bardziej interesować się tajemniczymi światłami, zrywała się nawet z lekcji. Całe godziny spędzała na dachu szkoły, wypatrując upragnionych kul. Skończyło się to dopiero, gdy odnalazła ją woźna ze złamanym skrzydłem. Po raz kolejny Sudden został zaskoczony telefonem. Tym razem okazało się, że klaczka zrzuciła ze szczytu budynku członkinię personelu szkoły.

Light została natychmiast zabrana do specjalisty, któremu śmiało i z radością opowiedziała o tym, czego się dopuściła, a jako wytłumaczenie podała “chciałam tylko zobaczyć światło”. Została wypisana ze szkoły, by odgrodzić ją od innych. Zaczęła uczyć się w domu, pod czujnym okiem opiekunki, poinformowanej o stanie psychicznym dziecka.

Przez kolejne lata panował spokój. Jej ojciec myślał, że najwyraźniej specjaliści się pomylili, więc na nowo zapisał córkę do szkoły. Nauczyciele przyznali, że na lekcjach jest rozkojarzona, a podczas przerw tylko wpatruje się w niebo, ale poza tym jest dobrze. Przynajmniej było, do czasu wycieczki.

Wielu uczniów odkryło już swoje talenty, więc dyrekcja postanowiła przyspieszyć ten proces u reszty. Przy okazji mieli nadzieję, że kilku ich podopiecznych w przyszłości zostanie pracownikami pogody jak na pegazy przystało.

Cała klasa z samego rana została przetransportowana pod same drzwi kompleksu, gdzie czekał już na nich przewodnik. Zaczął ich oprowadzać i tłumaczyć wszystkie procesy i reakcje chemiczne, które zachodziły w ogromnych kadziach z wielobarwnym spektrum. Jednocześnie przestrzegał, by nie zbliżać się na odległość kopyta, gdyż wpadnięcie grozi szybką śmiercią. Aby obcować z surową tęczą, należy mieć talent z nią związany lub specjalny kombinezon antyspektralny.

Wszyscy pracownicy opuścili sale z powodu przerwy obiadowej, więc w fabryce panowała cisza, przerywana jedynie cichymi szczęknięciami mechanizmów transportujących. Grupa przekroczyła kolejne drzwi, tym razem do hali masowej produkcji śnieżynek. W sali z tęczą pozostały tylko Light i Cherry Cream. Imię pasowało do niej idealnie, grzywa miała barwę ciemnego różu, a sierść była niewiele jaśniejsza. W pasma włosów wplotła kwiaty wiśni. Klaczka bez rozwagi zaczęła biegać między stanowiskami, zaglądała do dziur w podłodze, gdzie przelewało się surowe spektrum. Light przysiadła przed kotłem z jasnoniebieskim spektrum i zamarła. Brakowało jej widoku świetlistych kul, czuła się, jakby ją opuściły. Rozbiegana znajoma hamowała niebezpiecznie blisko krawędzi, zaglądała, po czym pędziła dalej, gubiąc płatki kwiatów. Na koniec pobiegła do Light. Zaczęła hamować zbyt późno, a gładka, sterylna podłoga nie ułatwiała jej zadania. Wreszcie złapała równowagę i zatrzymała się tuż przed kadzią, potrącając białą klaczkę. Light straciła oparcie, zachwiała się i prawie wpadła do błękitnej cieczy. Cherry zdążyła złapać znajomą za ogon, ratując ją przed upadkiem prosto w substancję. Obie odetchnęły z ulgą i wlepiły spojrzenie we wrzące spektrum.

Wtedy do głowy Light przyszedł pewien pomysł. Światła zawsze przybywały, gdy ktoś umierał, wydostawały się z ciała kucyka. Skoro od tak dawna ich nie widziała, po prostu je wywoła.

Wychowawczyni weszła do pomieszczenia w tym samym momencie, w którym Light zepchnęła wiśniową klaczkę do kadzi. Nie zdążyła zareagować, zatrzepotała tylko skrzydłami, po czym wpadła do jasnoniebieskiej cieszy. Biała pegazka nie żałowała, ponownie zachwycona widokiem ulatującego w powietrze światła. Kula błyszczała, szukając jakiejś drogi na zewnątrz, a gdy nie znalazła, po prostu wniknęła w sufit. Nauczycielka podbiegła do otumanionej uczennicy i zaczęła na nią krzyczeć, płakać, dlaczego to zrobiła. Light zachichotała i odpowiedziała, że tylko uwolniła światło.

Ten incydent odmienił zdanie wszystkich, uznano ją zwyczajnie za chorą psychicznie, po czym umieszczono w Szpitalu Psychiatrycznym w Cloudsdale mimo wieku. Jednak klaczka wciąż się uśmiechała, jakby jej to nie przeszkadzało. Każde zobaczenie światła napełniało ją optymizmem. W ograniczonych ilościach.

Już po drugim tygodniu jej psychika się poddała. Nie stało się to z powodu atmosfery w szpitalu, a zamknięciu. Nie miała wiele dostępu do widoku na niebo, a światła to jedyna rzecz, dla której żyła. Chciała je zobaczyć, dotknąć, chociażby musnąć piórem. To pragnienie pożerało ją, wyjadało po kolei wszystkie bariery umysłu.

Pacjenci nie mieli dostępu do żadnych ostrych narzędzi, do tego nosili specjalne pasy, które blokowały skrzydła. Light znalazła się w sektorze z mniej niebezpiecznymi chorymi, głównie ze względu na wiek. Znalazły się tu kucyki z przypadkami dziwnymi, zagrażającymi własnemu zdrowiu. Umysł Light zaczął tworzyć plan ucieczki i wywołania świateł.

Przypomniała sobie kilka lekcji ze szkoły, o budownictwie w chmurach, a także nieco z wykładu przewodnika z fabryki.

Każdego dnia jej szaleństwo pogłębiało się, nie chciała już nic innego robić. Nie dbała o siebie, najważniejsze były światła. Tylko one.

Zebrała trochę gleby z niewielkiego podwórka podczas codziennej, półgodzinnej przerwy na świeże powietrze, a w swoim pokoju zaczęła uderzać utwardzony podniebny budulec. Ziemię ułożyła w poszewce od poduszki.

Zajęło jej to kilka lat, ale była cierpliwa. W tym czasie stała się nerwowa i wrażliwa na najmniejszy dźwięk. Gdy była w swoim pokoju, uderzała w ścianę, potem przysuwała w tamto miejsce łóżko.

Zdobyła całkiem sporą ilość pyłu z chmur, po czym zmieszała to z suchą ziemią. Mieszaninę dosypała do wody, później dorzuciła tam trochę swoich włosów. Schowała roztwór pod łóżkiem. Kolejne dni zajęło jej znowu kopanie.

Uciekła. Po tylu latach cegła wreszcie została zniszczona. Klacz z niemałym trudem przecisnęła się wieczorem na zewnątrz. Tam udało jej się zaczepić pasem o krawędź ławki, by oswobodzić skrzydła. Pod osłoną nocy poszybowała do fabryki.

Mieli ochroniarza. Przewidziała to. Zostawiła kubek z cieczą na zewnątrz, po czym sama weszła do środka. Gdy pegaz patrolował teren w sali z maszyną do tworzenia chmur, Light nagle i szybko zaszarżowała na niego, spychając kucyka prosto do wielkiego leja. Powinna trafiać tam woda z lodem w zimie, więc umieszczono tam narzędzia do cięcia i tarcia, aby wielkie kawały zamarzniętej cieczy nie wypadły po prostu na ziemię. Aby wytworzyć grad zdejmuje się najwyższą partię narzędzi. Zanim kucyk podniósł się z zamkniętego metalu, klacz podbiegła do konsoli i pociągnęła za dźwignię. Powietrze przedarł głośny wrzask, nagle urwany, zastąpiony przez obrzydliwy trzask łamanych kości i mielonego mięsa. Light patrzyła z zachwytem na krew, która chlustała z leja, a także na małe światełko, które wydostało się z maszyny. Miało nieco pocięty ogon, ale oderwane kawałki, zupełnie jakby powiązane niewidzialną liną, ciągnęły się za kulą. jej stan odrętwienia przerwała dopiero mała kropla krwi, która wpadła do jej oka. Odruchowo odwróciła się bokiem do leja, by pozbyć się cieczy, a wtedy jeszcze więcej posoki chlusnęło w jej stronę. Szkarłat pokrył miejsce, w którym kiedyś miał pojawić się znaczek.

Dotychczas cichy mechanizm zaczął wydawać różnorakie trzaski i charkoty. Spod wielkiego kawałka metalu, który przykrywał główne zębatki, zaczął wydobywać się dym. Nieco oprzytomniała klacz wyłączyła maszynę, pozostawiając zwłoki wewnątrz. Cała podłoga wokół leja była pokryta krwią, więc nie dziwne, że spód ogona Light również był nią sklejony. Wtedy jej rubinowe oczy wychwyciły coś błyszczącego w miejscu, w którym stał ochroniarz przed jej natarciem. Mały nóż, zapewne do obrony, upuścił go z zaskoczenia. Niewiele mu pomógł, ale jej mógł się jeszcze przydać, więc opuściła głowę i chwyciła za rękojeść zębami, zamaczając jednocześnie długą, potarganą grzywkę w cieczy. Potrząsnęła nieco głową, by mokre włosy nie zasłaniały jej widoku, po czym odłożyła nóż pod skrzydło. I tak nie umiała zbyt dobrze latać, więc mogła potraktować je za kieszenie.

Powróciła do swojego planu. Zabrała z zewnątrz kubek z roztworem, po czym dolała do niego trochę surowego, czerwonego spektrum. Zawartość gwałtownie się zagotowała, reagując na połączenie płynnych chmur budowlanych, ziemi oraz włosów. Stała się niestabilną mieszanką, czymś, co Light opracowała po zakazach, jakimi raczyli ich nauczyciele w szkole oraz przewodnik. “Jeśli zamierzacie pracować w fabryce, pamiętajcie. Pierwiastki zawarte w naszym materiale budowlanym nie współdziałają dobrze z tęczą w swej czystej postaci, dlatego trzyma się je w magicznie wzmocnionych kadziach. Pod żadnym pozorem nie kombinujcie z takimi eksperymentami. Ostatni, który próbował, stracił skrzydła!” Bla bla bla.

Noc była jeszcze ciemna, ale już nie na długo, więc Light ostrożnie zaczęła iść w stronę psychiatryka. Tak… Tam jest dużo kucyków, które i tak nikogo nie obchodzą. Na dodatek ten pokaz świateł spodoba się wszystkim! Uwolni ten blask!

Gdy tylko dotarła na miejsce, wspięła się na budynek obok po schodach pnących się po jego ścianie, utworzonych dla nielotów. Następnie rzuciła kubek wraz z zawartością w stronę szpitala psychiatrycznego.

Budynek eksplodował ogniem i nagłymi wrzaskami przerażenia. Light usiadła, wpatrując się w wirujące płomienie. Nie minęło zbyt dużo czasu, wreszcie się doczekała. Niszczący żywioł pochłonął cały kompleks, a ku niebu zaczęły wzlatywać światła. Ich ogony zostały zastąpione przez smugi jasnego, błękitnego dymu.

Setki. Były ich całe setki. Nikt nie przygotował się na płomienie w środku miasta, szczególnie, że co niby miało je wywołać? Magiczne lampy jednorożców? Zapałka? Przecież zwykły ogień natychmiast zgasłby w kontakcie z chmurą.

Pegazica mogła wyłącznie patrzeć na te piękne kule, wznoszące się ku niebu. Nie zapomni o tym. Nigdy. Siedziała tam jeszcze długo, przed oczami wciąż mając lecące światła. Z transu wybudziły ją dopiero promienie wstającego słońca i szarzejące niebo. Nie interesowały jej kucyki na ulicach, ani ratownicy. Napatrzyła się. Lecz będzie chciała zobaczyć jeszcze. W końcu istniały różne rodzaje świateł! Powstające z ognia dymiły błękitem, ogon pociętych rozsypywał się w powietrzu, a umierający naturalnie posiadali długie pasma blasku, ciągnące się za nimi. Może istnieją jeszcze inne…? Większe, piękniejsze? Wieczne? Możliwe, że kiedyś odnajdzie własne małe światło, które z nią zostanie! Tak! Nowe marzenie!

Wyjęła nóż spod skrzydła, po czym skoczyła z krawędzi budynku. Zanurkowała w stronę ziemi, czując wiatr w uszach, przymrużając oczy z powodu prędkości. Potem rozłożyła skrzydła i zmieniła kąt lotu, by zwolnić, zaczęła szybować nad ziemią. Gdy jej pęd osłabł, wylądowała bezpiecznie na trawie, tuż przed wielkim, mrocznym borem w pobliżu małego miasteczka. W jej głowie pojawiła się nieco zamazana przez czas mapa, której uczyli na geografii. Las Everfree… Hmmm… Ciężko nie zauważyć tak wielkiej połaci ciemnej zieleni znaczącej mapę Equestrii jak plama krwi historię tego państwa. Wiedziała, gdzie około znajdywały się inne państwa i ważniejsze miasta.

Niedługo znajdzie upragniony blask, który rozświetli jej życie pełne szaleństwa, przerywanego jedynie przez drobne momenty, w których widziała błękitne kule. Taaaak…

Let the Light Hunt begin!

 

Enjoy :v

Nie, nie umiem robić "zwykłych ocków typu Applejack" :v

Edytowano przez Nightmare
zdanie sobie sprawy z własnego dawnego idiotyzmu :')
  • +1 1
  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przejrzałam historię pobieżnie, ale gdybym miała dokładnie patroszyć twoje wymysły - litania skarg i bicia głową w biurko byłaby jak stąd do Szanghaju. Ja rozumiem, że wiek dojrzewania to ujowy okres, gdy człowiek nieironicznie jara się tekstami piosenek Linkin Park i komiksami z lat 90., ale na miłość borów szumiących... gdyby wszystkie te mhroczne, szalone czy pokrzywdzone OCki zebrać w jedno, to zyskany surowiec zapewniłby fabryce żyletek stuletni przerób.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

To ja zacznę tak pesymistycznie :suspicious:

Za (nie)zwyczajność minus. Śmierć członków rodziny, ucieczka z domu, to, że jest nielotem i wylądowanie w psychiatryku. To wszystko to po prostu starter pack dla poszkodowanych OC'ek.

 

Dobra, nie potrafię dłużej marudzić :squee:

Dobrze, że przynajmniej jest pegazem, a nie alikornem, i nie rozwija prędkości dźwięku jak większość pegazich Mary Sue ^^

 

Za historię wielki plus, genialnie opisana i oryginalna. Zwłaszcza pomysł z tymi "światełkami". Wszystko przedstawione tak, że można popatrzeć na to wszystko z perspektywy klaczki, której obsesją są światełka, wydostające się z kucyków po ich śmierci.

 

Za wygląd kolejny plus, nawet opisałaś, skąd wzięła się każda plama krwi na jej sierści czy grzywie. Styl grzywy itp. całkiem normalny, ale to dobrze, bo po co komu kolejna OC'ka z  tak oryginalną grzywą, że nie wiadomo co to jest?

No i arcik niczego sobie ^^

 

Jednym słowem: OC'ka bardzo przypadła mi do gustu, mimo że ogólnie nie przepadam za krwawymi (i tym podobnymi) klimatami. Myślę, że to przez tą unikalność i historię ^^

 

Mam trzy pytanka:

1. Czy Light posiada znaczek? Jeśli tak, to jaki? 

2. Czy ktokolwiek poza Light jest w stanie zobaczyć "światełka"?

3. Ta postać świetnie się nadaje do fanfika ^^ Jest jakieś opowiadanie, w którym występuje?

 

I to tyle z oceny :fluttershy5:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
Dnia 10.10.2017 o 23:06, Starray napisał:

To ja zacznę tak pesymistycznie :suspicious:

Za (nie)zwyczajność minus. Śmierć członków rodziny, ucieczka z domu, to, że jest nielotem i wylądowanie w psychiatryku. To wszystko to po prostu starter pack dla poszkodowanych OC'ek.

 

Dobra, nie potrafię dłużej marudzić :squee:

Dobrze, że przynajmniej jest pegazem, a nie alikornem, i nie rozwija prędkości dźwięku jak większość pegazich Mary Sue ^^

 

Za historię wielki plus, genialnie opisana i oryginalna. Zwłaszcza pomysł z tymi "światełkami". Wszystko przedstawione tak, że można popatrzeć na to wszystko z perspektywy klaczki, której obsesją są światełka, wydostające się z kucyków po ich śmierci.

 

Za wygląd kolejny plus, nawet opisałaś, skąd wzięła się każda plama krwi na jej sierści czy grzywie. Styl grzywy itp. całkiem normalny, ale to dobrze, bo po co komu kolejna OC'ka z  tak oryginalną grzywą, że nie wiadomo co to jest?

No i arcik niczego sobie ^^

 

Jednym słowem: OC'ka bardzo przypadła mi do gustu, mimo że ogólnie nie przepadam za krwawymi (i tym podobnymi) klimatami. Myślę, że to przez tą unikalność i historię ^^

 

Mam trzy pytanka:

1. Czy Light posiada znaczek? Jeśli tak, to jaki? 

2. Czy ktokolwiek poza Light jest w stanie zobaczyć "światełka"?

3. Ta postać świetnie się nadaje do fanfika ^^ Jest jakieś opowiadanie, w którym występuje?

 

I to tyle z oceny :fluttershy5:

 

Teraz dopiero się zalogowałam po kolejnej długiej nieobecności :'D
 

Cóż, mam to do siebie, że lubię tworzyć "mary sue" ale dorabiać im historię czy umiejętności, dzięki którym już takie over powered nie są :'D

(na przykład mam undertalowego ocka z mocą niszczenia duszy każdego, kogo zobaczy. Dosłownie. Ale jest ślepa :') )
 

Za dużo alicornów na tym świecie :P

A dzięku ^^ cóż, lubię włazić w ciało postaci i pisać. Powinnam wrócić do pisania po polishu, bo na razie siedzę non stop w eng. No i ogólnie wrócić do pisania o poni, to była fajna zabawa.

 

cóż, przecież nie mogła sobie wyczarować, rogu nie ma :'D
(komentarz do arta jest kompletnie niepotrzebny, bo art był z czasów gdy byłam bezmyślnym debilem, to była kalka arta z Rainbow Factory :') może kiedyś machnę Light jakiegoś porządnego, prawdziwego arta z racji, że już się trochę rysować poduczyłam)

 

A dziękuję, dobrze słyszeć ^^ aktualnie mam jeszcze 3 inne poni ocki, z czego jedna kompletnie normalna, pozostałe bez historii :'D

 

Odpowiadając na pytania:
1. Na boczku ma plamę krwi, której sama nie zmywa, bo myśli, że może jej talentem jest zabijanie. Tego mimo wszystko nie chce, jej tylko zależy na "światełkach", więc woli żyć w niewiedzy niż z nożem na boku.

2. A nie wiem. Może jest gdzieś tam inne poni, które również widzi światło uciekające z poni po ich śmierci, ale lepiej się z tym kryje? Kto wie, może tak, może nie :')
3. Poza jej własną historią, nope :'P Może kiedyś bym jej coś pisnęła gdyby wpadł mi pomysł i czas.

Za ocenkę dziękuję, nawet jeśli poni ma już tysiąc lat :'3

  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...