Skocz do zawartości

[Mephisto the Undying] Star Wars


Recommended Posts

Nawet gdyby gwiazda Coruscantu obecnie górowała na niebie, nie docierałaby tam, gdzie był Mob. 

Nad jego głową wznosiły się budynki przechodzące w ogromne sklepienie, budowane jeden na drugim. Niektóre już zlały się w całość z innymi, inne zaś stały samotnie, zbyt chwiejne, by można było cokolwiek wokół nich budować. Dolny Coruscant był cudem architektury improwizowanej. Kiedy sztuczna powierzchnia planety pięła się wyżej i wyżej, tu dodawano tylko wzmocnienia do kolosalnych filarów. 

Poza budynkami, w Dolnym Coruscancie rosły też korupcja, przemysł narkotykowy i wszelakie inne brudne interesy. Tu, w kwiecie i stolicy Republiki Galaktycznej. Nie pomagała nawet obecność Świątyni Jedi. Owszem, na górze panował porządek. Ale na dole sprawy miały się z grubsza inaczej. 

Najlepszym na to dowodem była właśnie obecność Moba, ucznia Vessel, dawnej Mistrzyni Jedi. 

Przemierzał chwiejne, durastalowe chodniki, a jego oczy nieustannie bombardowane były przez jaskrawe światła neonów. Neony były nie tylko modne, ale i praktyczne w miejscu pozbawionym właściwie światła dnia. Poza nimi na krajobraz składały się też brudne ściany budynków, wyziewy z co poniektórych szybów wentylacyjnych, a także ćpuny i drobni pijacy. Przestępczość w Dolnym Coruscancie też miała się całkiem nieźle, swoją drogą. 

Mob miał się dostać do baru (w istocie speluny) o wdzięcznej nazwie "Chichot losu". Wściekłe różowy szyld sprawiał, że nie dało się go ominąć. W środku czekać miał na niego Devaronianin z bardzo cenną przesyłką. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mirialanin trzymający się typowego "kanonu mody" mrocznych Jedi, ubrany był w czerń, co za tym idzie, nie wyróżniał się w okolicy. Krocząc pomiędzy budynkami, obserwując neony, podziwiając architekturę. Wszystko co nie było bagnem było dla niego rozrywką i czymś ciekawym, więc wręcz musiał skorzystać z okazji. W zasadzie to tylko speluna nie była czymś ciekawym. Tych było akurat dość sporo, nie tylko tutaj. 

Wchodząc do środka, Mob postarał się ukryć wszystkie emocje jakie mu towarzyszyły zostawiając tylko obojętny wyraz twarzy. Rozejrzał się szybko po wnętrzu szukając osoby z którą to miał się spotkać. Całe szczęście, Dearonianie byli raczej łatwi do zauważenia w tłumie, głównie przez ich rogi. Trudno powiedzieć czy pomagało to szmuglerce, czy raczej w niej przeszkadzało. 

Jak tylko udało mu się dostrzec swój cel, podszedł bliżej, witając się kiwnięciem głowy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bar podzielony był na trzy sale. Wzdłuż ścian usytuowane były wnęki wyposażone w kanapy pokryte syntetyczną, czerwoną skórą i stoliki umocowane do ścian. W wolnej przestrzeni kanapy były okrągłe bądź półokrągłe, a naprzeciwko wejścia znajdowało się stanowisko barmana i gęsto oblegane stołki kuchenne. 

Właściciel lokalu nie odmówił sobie luksusu posiadania dwóch tancerek erotycznych na podwyższeniach, ale ponieważ obie były skrajnie niezachęcające i można było podważyć w ich wykonaniu zarówno "taniec" jak i "erotyczny", nikt nie zwracał na nie uwagi i równie dobrze mogłoby ich nie być, a lokal zyskałby na estetyce. 

Umocowane w suficie panele świetlne bombardowały oczy różem, fioletem i błękitem, ale nie przeszkodziło to Mobowi w znalezieniu swojego rogatego sprzedawcy, który zajmował miejsce na okrągłej kanapie. Na Devaronianinie z kolei miejsce zajmowała Twi'lekanka, która siedziała mu na kolanach. Wyglądało na to, że całkiem nieźle się bawią. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trudno powiedzieć żeby był to wystrój elegancki, było by to zdecydowanie kłamstwem. Trochę zabawne było oglądanie "tancerek" które nie nadawały się do tej pracy. Trzeba było kilku sekund żeby przyzwyczaić się do dzikiego oświetlenia w pomieszczeniu, ale gdy oczy Moba się do tego przyzwyczaiły nie było tak źle. Na zewnątrz było podobnie, ale z mniejszą ilością błysków, więc pewnie dlatego. Chociaż to wciąż nie było miejsce w którym Mirialanin chciałby spędzić więcej czasu. Jakoś nie podobało mu się tutaj, nie jego klimaty. No, nie przyszedł się tu bawić. Przyszedł po coś cennego. 
Zerknął na parkę. No cóż, jeśli chciał handlować mając kogoś na kolanach, jego wybór. Usiadł naprzeciwko nich i odchrząknął znacząco, dając znać, że chce pogadać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trudno było określić wiek Devaronianina, bo ów - jak każdy przedstawiciel jego rasy - wyglądał jak złośliwy diabeł. Niemal każdy z nich miał zmarszczki mimiczne i nieustannie strzelające na boki oczka promieniujące podstępem. 

- Witam, witam - powiedział wesoło. Ten konkretny egzemplarz nie wyglądał na szczególnie knującego, ale wpasowywał się w klimat knajpy jak mało kto. Twi'lekanka na jego kolanach mrugnęła zachęcająco do Moba i wyszczerzyła się w ten specjalny, uwodzicielski i bardzo, bardzo nieprzyjemny sposób. 

- Wyobrażałem sobie, że będziesz nieco starszy - stwierdził Devaronianin, lustrując Moba jak zwierzątko w ogrodzie zoologicznym. - Ale wzrostu ci nie brak, co? Mniejsza kwestie urody. - Wyciągnął z torby metalową skrzynkę długości łokcia i podniósł wieczko gestem zawodowego iluzjonisty. 

Przed Mobem w skrzynce zaopatrzonej w czerwony aksamit leżała rękojeść miecza świetlnego. Metal był lekko poczerniały ze starości, co dowodziło jego wieku. Rączka oprawiona była w skórę uchwyconą rzemykiem, a konstruktor dla ozdoby dodał jeszcze dwa inne rzemyki powleczone koralikami z kości i kamieni. Był też zielony przycisk od aktywacji ostrza, świecący słabym, zielonym światłem. Broń emanowała energią, którą Mob odczuwał jako mrowienie w opuszkach palców. 

- Dzięki Jenruaxowi ostrze jest szybkie i zręcznie się je prowadzi, ale trzeba się wykazać umiejętnościami, żeby przypadkiem sobie nie poucinać łap. Pontyt zainstalowany jako kryształ skupiający. Jedna z pierwszych baterii wewnętrznych, nieco ciężka, ale wydajna. Soczewka syntetyczna, lepsza niż kryształowe. Emiter z manualną regulacją natężenia ostrza, o, tutaj. Ostrzegałem, nie jest co prawda odporny na wodę, ale to prawdziwy unikat. Szkoda by było, gdyby trafił w łapska kolekcjonerów i kurzył się na czyjejś półce. To historia, chłopcze. Bierzesz na siebie odpowiedzialność, chwytając to w dłoń. I tylko nie próbuj tego tutaj teraz włączać! - ostrzegł, rozglądając się wokół podejrzliwie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mob spojrzał na handlarza obojętnie, nie zamierzał okazać zbyt wielu emocji, nie chciał dać sprzedawcy przewagi. 
- Och, wyglądam tak młodo przez błoto. Działa cuda na skórę, wygląda się dzięki niemu dziesięć lat młodziej. Twoja przyjaciółka z pewnością by je doceniła - powiedział spokojnie. Obserwował wszystkie ruchy Devaronianina z uwagą. Gdy wreszcie skrzyneczka została otwarta, Mirialanin przyjrzał się uważnie broni, słuchając wywodu, ostatecznie chwytając broń, upewniając się szybkim spojrzeniem czy sprzedawca nie ma nic przeciwko. - Hm... faktycznie bateria jest cięższa niż z nowszych modeli. Ale nie jest źle. Widzę też, że konstruktor lubił ozdoby - oznajmił odkładając miecz do skrzynki. - Nie mam w planach go teraz włączać, ale nie zamierzam też dać mu kurzyć się na półce. A teraz, przejdźmy do interesów. Chciałeś ile dokładnie? - zapytał podnosząc lekko brew. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

- Dziesięć tysięcy żółciutkich kredytów - odpowiedział handlarz, a jego dłoń zjechała z pleców Twi'lekanki na nieco niższe partie jej ciała. Zachichotała kokieteryjnie, po wcześniejszym prychnięciu w odpowiedzi na obrazę od Moba. 

Handlarz przesunął skrzyneczkę w kierunku chłopaka, który w tym czasie poczuł, jak po jego plecach przechodzą dreszcze. Moc lekkim drapaniem w skroń oznajmiała, że w pobliżu znajduje się ktoś, kto również zwykł się nią posługiwać. Po lewej stronie. Daleko. Dziewczyna z dziwacznym nakryciem głowy, czająca się przy jednej z kanap. Przesłaniał ją dym i goście, którzy przechodzili w tę i z powrotem. Mob nie widział wielu szczegółów; ale czuł ją wyraźnie i wiedział, że mu się przygląda. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mob kiwnął głową, dziesięć tysięcy byłą ceną na którą się umawiali. Ale nie zamierzał pokazywać swojej ekscytacji. Skupił się na czymś zgoła innym. Na użytkownikowi mocy którego poczuł, instynktownie zerknął w tamtą stronę, nie ruszając głową, tylko samymi oczami. Nawet jeśli nie mógł się jej dokładnie przyjrzeć, było to lepsze niż, nie wiedzenie absolutnie niczego. Jego oczy szybko wróciły na sprzedawcę. 

- A zatem dziesięć tysięcy - oznajmił wyciągając pieniądze, kładąc je na stół, wciąż trzymając na nich dłoń położył rękę na skrzynce. Powoli zdjął rękę z pieniędzy. - To jak, wymiana? - zapytał grzecznie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

- Po to tu jesteśmy - odparł Devaronianin i przesunął skrzynkę w stronę Moba gestem tak swobodnym, jakby to była wymiana iście przyjacielska. Sam zaś zagarnął dla siebie kredyty, cały czas patrząc na chłopaka. Ten z kolei mógł zauważyć, że zapłatę uważnie śledziły oczy ordynarnej Twi'lekanki. Handlarz przeliczył dokładnie zapłatę i pokiwał głową z zadowoleniem. 

- Wszystko się zgadza, miecz jest twój - odparł mężczyzna i wyciągnął dłoń w stronę mrocznego akolity. Całokształt jego persony był raczej odpychający pod względem dziwacznej śliskości w zachowaniu, ale uścisk dłoni na Coruscant oznaczał oficjalne dobicie nielegalnego targu. Sygnał Mocy dochodzący od tajemniczej osoby z drugiego końca baru zniknął, ale Mob czuł wciąż dreszcze na karku - zagrożenie nie zniknęło. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Kładąc lewą rękę na skrzyneczce, Akolita uścisnął dłoń mężczyzny. Dobili targu, ale gdzie podział się inny użytkownik mocy? Musiał gdzieś być. Może jednak nadarzy się okazja przetestować broń za którą to właśnie zapłacił. Gdy już oboje puścili swoje dłonie, Mob chwycił skrzyneczkę. 

- Skoro już wszystko zakończone, powodzenia w dalszej pracy - kiwnął głową na pożegnanie i wstał. Chowając skrzyneczkę w odmentach płaszcza, ruszył ku wyjściu, dalej z kamiennym wyrazem twarzy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musiał przecisnąć się przez spory tłum gości, który zagęszczał się w okolicy drzwi. Kiedy już wyszedł na mokrą ulicę dolnych części Coruscant, na uszy opadła błoga cisza...

To znaczy nie do końca była to cisza - słychać było brzdęki metalu, odległe buczenie silników, buczenie aparatury budynków, kapanie i głosy mieszkańców, ale zniknęła muzyka przenikająca bezlitośnie wgłąb głowy. 

I było coś jeszcze: lekkie dreszcze gdzieś z tyłu głowy Moba. Dziewczyna z baru prawdopodobnie zmierzała w jego stronę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mob nie zamierzał dawać po sobie poznać, że coś podejrzewa. Kroczył tylko ulicami Coruscant, bez wyrazy, starając się nawet chodzić zwyczajnie. 
Miało to jeden cel, sprawdzić z jakim przeciwnikiem ma przyjemność właśnie się mierzyć. Temu też, minął jakąś alejkę bez wyjścia, tylko po to by wkroczyć w inną, prowadzącą do równoległej ulicy, tylko po to, by po tym pójść w kierunku przeciwnym do poprzedniego. Bez ładu i składu, a czasem nawet krążąc w kółko.

Wszystko po to, by wyczuć przeciwnika. Zmusić go do pokazania się. Po chwili, zamiast raz jeszcze robić kółko, zmienił taktykę i ruszył w inną alejkę, na jeszcze inną ulicę, gdzie wszedł do jakiegoś zaułka i przyczaił się za winklem, czekając i czuwając, czy może wyczuje zbliżającą się obecność. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna cały czas podążała za nim, czasem w mniejszym, czasem większym odstępie, aż w końcu zniknęła. Do czasu - Jedi byli jak rzepy, a od niej, choć nieszczególnie mocno, emanowała aura Jasnej Strony. 

Znalazła Moba paręnaście minut później, prawdopodobnie zaskoczona tym odkryciem podobnie jak on. Niemalże wpadli na siebie wychodząc z przecinających się, wąskich uliczek cuchnących toksycznymi wyziewami z istniejącej nieopodal fabryki części do droidów.

Młoda Jedi, zapewne padawan, starała się zachować twarz. Zaskoczenie zamaskowała, próbując szybko oprzeć się nonszalancko o metalową, chropowatą ścianę filaru wspierającego budynek. Wbiła wzrok w sklepienie.

Padawan była Togrutanką o czerwonej skórze i białych plamach wokół szarych oczu. Ubrana w czarną szatę przewiązaną w pasie, wbrew jej funkcji nieco rzucała się w oczy. 

- Masz chyba coś... Lekko nielegalnego - stwierdziła z powagą na twarzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie spotkał swojego prześladowcę... a raczej prześladowczynię.
Co prawda, nie tego się spodziewał, nagłe wpadnięcie na Togrutankę go zaskoczyło, ale też nieco cieszyło. Wreszcie zobaczył twarz swojej oponentki. Na to tylko czekał. Teraz już nie była tajemnicza, straciła też szansę na atak z ukrycia. Spojrzał jak oparła się o ścianę. W przeciwieństwie do niej, swoje zaskoczenie ukrył jadowitym uśmieszkiem. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wciąż się na nią patrząc. 

- A co? Chcesz mnie zabrać na osobiste przesłuchanie? Nie mogłaś mi najpierw drinka postawić? - zapytał podnosząc dumnie głowę w geście poczucia dominacji. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

- Czemu nie? Czyżbyś miał coś do ukrycia? - zapytała, szczerząc zęby. Togrutanie lubili to robić, zwłaszcza że mogli poszczycić się naprawdę imponującym uzębieniem. Byli w koncu drapieżnikami, a w wielu częściach Galaktyki funkcjonował jeszcze mit o tym, jakoby mieli gruczoły jadowe. 

Dziewczyna wyciągnęła przed siebie otwartą dłoń.

- Powinieneś oddać mi miecz, który dopiero co kupiłeś. To bardzo stara rzecz. Niebezpieczna w niepowołanych rękach - stwierdziła, ale nie wykorzystała "sugestii" podpartej Mocą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...