Skocz do zawartości

[Pojedynek] EverTree vs. Sliver (Wstrzymany)


Gość

Recommended Posts

 

 

♫ I am now, an instrument of violence

I am a vessel of invincibility

I cannot leave this undecided

Stepping down to battle another day

Remember me for all time this

Determination is a vital part of me

Surrender now or be counted

With the endless masses that I will defeat ♫

 

 

 

ssossisshsssss.png

 

Witajcie więc, Drodzy uczestnicy i użytkownicy obserwujący pojedynki, czas zacząć kolejną walkę na tej arenie!

Tak oto zmierzą się dwaj, znani i lubiani użytkownicy, czekający cierpliwie na ich pojedynek - doczekaliście się! Tak więc, w tym pojedynku udział wezmą:

 

- EverTree, nasze znane, Forumowe Drzewko, przesympatyczny i genialny użytkownik.

 

- Sliver, niegdyś Regent najbardziej zakręconej imprezowiczki w Ponyville, teraz często udzielający się na ShoutBox'ie, ''szary'' użytkownik.

 

Znani głównie z rozmów na SB, prezentujący styl kultury wypowiedzi dobry na tyle, aby zostali przyjęci do tegoż przedsięwzięcia. Który z nich lepiej się wykaże? O tym zadecydujecie Wy, a ankiecie, która powstanie po napisaniu przez uczestników ilości postów dozwolonej w Regulaminie Sekcji Casual. Sprawcie, aby panowała tutaj dobra atmosfera, przede wszystkim, trzymajcie się zasad i sprawcie, żebym patrząc na Wasz pojedynek uśmiechnął się i zadowolił! Tak, czy owak, przejdźmy do rzeczy - życzę Wam powodzenia, niech wygra lepszy, doskonalszy mag!

 

 

 

Pojedyenk uważam za rozpoczęty!

 

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ciszy, jaka zapadła po obwieszczeniu herolda wśród zgromadzonych na trybunach tłumów, na udeptaną i porytą licznymi magicznymi eksplozjami udeptaną ziemię areny wkroczyła lekko przygarbiona postać. Mierzący około dwóch metrów i szczelnie przykryty opadającym do ziemi płaszczem utkanym z zielonych liści osobnik ściskał w sękatej, pokrytej delikatną siatką kory prawej dłoni długi, bogato rzeźbiony kostur z dębowego drewna. Twarz pozostawała niewidoczna, spowita cieniem jaki rzucał na nią głęboki kaptur. Z jego wnętrza spoglądały spokojne, ciemnozielone oczy świecące nienaturalnym, delikatnym blaskiem.

Postać z cichym skrzypem rozejrzała się uważnie spoglądając na widzów i bramę naprzeciwko, z której miał nadejść przeciwnik. Delikatny zefir poruszył parnym, dotąd pełnym bezruchu powietrzem, rozmywając wiszące na błękitnym niebie chmury w fantastyczne kształty. Rozwieszone na trybunach proporce zatrzepotały, w oddali dało się słyszeć trel ptaków zrywających się do lotu. Druid przechylił głowę, nasłuchując uważnie, po czym wydał z siebie przeciągły świergot. Jakby w odpowiedzi na to wezwanie nadleciał i przysiadł na czubku jego kostura samotny kruk. Ubrany w liściasty płaszcz osobnik spojrzał na niego i wyszeptał kilka melodyjnych słów. Ptak zakrakał i zeskoczył, by rozpościerając skrzydła odlecieć i zniknąć wśród chmur.

Zakapturzony druid jeszcze długo po jego zniknięciu obserwował niebo, po czym niespodziewanie, z głośnym skrzypem upadł na kolana. W prawej dłoni wciąż dzierżył dębowy kij, lewą jednak, równie chropowatą i także pokrytą do złudzenia przypominającą korę skórą przycisnął ostrożnie do ziemi. Z cichym westchnieniem przyjrzał się dziurom i osmaleniom jakie pozostawiły po sobie poprzednie pojedynki, po czym delikatnie zebrał w garść odrobinę piasku i przesypał go między długimi, przypominającymi korzenie palcami. Wciąż wpatrując się w ziemię cichym, rozedrganym zaintonował pieśń Fessa . Spokojna inkantacja poniosła się niezwykle dźwięcznie poprzez całą arenę, poruszyła delikatnie zgromadzonymi na błękitnym przestworze chmurami i przeszyła dreszczem ziemię. Druid wspierając się na kosturze podniósł się na nogi.

Na oczach wszystkich zgromadzonych z ziemi zaczęły wyrastać rośliny. Nie tylko bujna, sięgająca kolan trawa, lecz także krzaki, a nawet niewielkie drzewa, wśród których dominowały obwieszone orzechami leszczyny. Wokół rozniosła się delikatna woń kwitnących kwiatów, słaby wiatr zaszumiał wśród traw i liści, przynosząc jednocześnie odległy, lecz wyraźnie zbliżający się trzepot skrzydeł. Zakapturzona postać ruszyła powoli przed siebie, wchodząc pomiędzy rosnące w niewielkim zagęszczeniu drzewka, zaś nad areną zaroiło się od kruków. Czarnoskrzydłe ptaki przekrzykując się zasiadały na tyczkach proporców, wolnych gzymsach, a nawet trybunach. Jeden z nich opadł spokojnie na kostur ubranej w liściasty płaszcz postaci i delikatnie trącił ją dziobem.

Wśród krakania, stojąc pod błękitnym niebem po kolana w bujnej, zielonej trawie druid czekał na przeciwnika...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemnicza postać okryta długim czerwonym płaszczem wyszła na obszerną arenę. Gdy tylko ujrzała swojego przeciwnika czekającego po drugiej stronie stanęła w miejscu i ruchem sztywnym niczym maszyna obróciła głowę w lewo, potem prawo, najwidoczniej badając miejsce w którym ma się stoczyć pojedynek.

Płynnym ruchem prawej ręki sięgnął po jeden z kilku metalowych prętów znajdujących się na jego plecach. Gdy tylko wyciągnął go przed siebie, wyłoniło się z niego ostre ostrze harpuna. Nie zamierzał jednak nim cisnąć w swojego oponenta, zamiast tego silnym zamachem wbił go w ziemię tak mocno, że ciężko byłoby go wyciągnąć. Z nowo powstałego słupa znajdującego się po prawej stronie zakapturzonej osoby zaczął wydobywać się dźwięk nie do wytrzymania dla zwykłych uszu. Pisk wydawał się przeszywać wszystkie żywe organizmy, jednak na osobie stojącej najbliżej jego źródła nie wywierał żadnego wrażenia.

Chwilę po wbiciu w ziemię harpuna spod czerwonego płaszcza zaczęła wydobywać się dziwna substancja. Nie potrzeba było dużo czasu, byi wszyscy obserwujący wiedzieli, że to mgła. Wylewała się na na całą arenę pomału pokrywając ją. Wystarczyła minuta, żeby sięgała obu zawodnikom po kostki. Była tak gęsta, że nie było widać spod niej ziemi.

Osoba będąca źródłem tych wydarzeń wydawała się być gotowa na ruch swojego przeciwnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ubrany w utkany z zielonych liści płaszcz druid ze stoickim wręcz spokojem obserwował swymi nienaturalnie jasnymi oczami poczynania przeciwnika. Nie licząc delikatnego drgnięcia jakie go przeszyło, gdy w ziemię został wbity pręt nie poruszył się w żaden zauważalny sposób.

Wtedy zaczęło się piekło.

Przeraźliwy, przejmujący pisk jaki wypełnił arenę wywołał prawdziwie potężny i niemożliwy wręcz do ogarnięcia chaos. Dziesiątki ludzi na trybunach krzyczały, zwijały się z bólu lub po prostu mdlały, ogarnięte paniką kruki zrywały się do lotu, przewracając się lub spadając w powietrzu na trybuny lub samą arenę. Ich przerażone krakanie niosło się wśród ludzkich wrzasków tworząc przerażającą i napełniającą grozą kakofonię. Druid zachwiał się, jednak niemal natychmiast zacisnął mocniej zdrewniałą dłoń na kosturze i błyskawicznym ruchem uniósł lewe ramię ku górze. Nagły podmuch wiatru zatrzepotał jego szatą i zaczął formować wokół niego delikatny wir, rozwiewający w promieniu kilku kroków nienaturalną mgłę.

Twarz skryta pod liściastym kapturem wbiła wzrok we wciąż wbity w ziemię pręt. Nie wydawał się on wyrządzać żadnej krzywdy druidowi, co mogło być spowodowane widoczną na chwilę obecną jedynie na powierzchni jego rąk korą, co nie oznaczało jednak, że nie zamierza nic z tym zrobić. Pisk uniemożliwiał inkantacje Pieśni, lecz co ważniejsze, szkodził wszystkim stworzeniom wokół. Druid wypuścił kostur i przykląkł na jedno kolano, obiema dłońmi przywierając do pokrytej trawą i pozbawionej mgły ziemi.

Ziemia zadrżała i eksplodowała tuż obok ubranego w czerwony płaszcz przeciwnika.

Potężne skalne szpikulce wysunęły się z niewiarygodną szybkością spod ziemi, usiłując dosięgnąć i zranić wroga, lub przynajmniej odseparować go od aktywnego pręta. Sługa Natury gwałtownymi ruchami kreśląc wymyślne linie na trawiastej glebie powoływał do istnienia coraz to nowe, choć nie przekraczające wielkością trzech metrów kamienne kolce, jednocześnie wypiętrzając glebę wokół źródła piskliwego dźwięku. W kilka sekund nad prętem zasklepiła się solidna kopuła, która została wciągnięta pod ziemię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odziana w czerwień postać bez problemu unikała każdego wyskakujacego spod Ziemi szpikulca, który usiłował ją zranić. Odbijała się od ziemi i leciała tak wysoko jak żaden człowiek nie byłby w stanie. Z jej kierunku nie dobiegał żaden dźwiek prócz cichego stukotu za kazdym razem gdy dotykała Ziemi. Poruszając się nie przypominał żadnego znanego gatunku, w powietrzu dzięki dziwnej mgle wygladał niczym śmierć, która zstapiła na arenę ze swego królestwa cieni. Coraz bardziej rozmazywał się w mgle, która wydobywała się z niego.

Zatrzymał się w momencie, gdy kolce przestały go ścigać i ziemia pochłonęła źródło nieziemskiego pisku. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Spod jego odzienia buchnęła jeszcze większa fala dziwnej mgły unoszącej sie na całej arenie. Z kazda chwilą jej poziom się podnosił, obecnie sięgał mu do łydek. W mgłe było coś dziwnego, wydawała się napierać na wir otaczający Druida próbując się za wszelką cenę przedostać by otoczyć jego ciało. Druidowi wydawało się, że słyszy coś dziwnego, cichy płacz mrożący krew w żyłach.

Nagle spod Ziemi dobiegł ztłumiony wybuch. Cała aerna lekko zadrżała i w miejscu gdzie niedawno stał wbity w ziemie harpun zaczęła pojawiać się czarna plama przypominajaca olej. Zaczęła się rozrastać powoli, a mgła ustępowała niczym odpychana magiczną siłą. Wszystko z czym zetknęła się tajemnicza czarna substancja obumierało, lub w pojedyńczych przypadkach mutowało w nowe, straszne gatunki. Miejsce pojedynku zaczęło powoli, lecz skutecznie przypominać miejsce rodzime dla dziwnej postaci odzianej w czerwony płaszcz. Było to miejsce straszliwych badań przeprowadzanych przez najbardziej spaczone umysły swiata. Niebo było pokryte czarnymi chmurami z których padał trujący deszcz. Na jałowej ziemi nie rosły żadne rośliny. Powietrze było tak zanieczyszczone, że wszyscy, którzy odważyli się tam mieszkać byli zmuszenie do chodzenie w specjalnych aparatach na twarzy.

Widząc powoli rozrastajacą się plamę zakreśił szybko lewą reką koło w powietrzu. Pojawiła się ściana nieprzeniknionej ciemnosci za którą zniknął bezgłośnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Druid przez cały czas uważnie obserwujący nadzwyczaj sprawne akrobacje przeciwnika nadal nie ruszał się ze swojego miejsca i wyglądał niemal, jakby był do niego przykuty. Tajemnicze głosy nie zrobiły na nim większego wrażenia, jednak na widok wylewającej się plamy czerni jego oczy straciły swój łagodny blask i nabrały koloru jadowitej zieleni.

Tym razem jednak sytuacja była pod jego kontrolą. Obezwładniający pisk ucichł, pozwalając mu na inkantacje pieśni i powrót kruków na trybuny i gzymsy. Spoglądając poprzez mgłę w miejsce, gdzie zniknął wróg, donośnym i dźwięcznym głosem wyrzucił z siebie rytmiczną pieśń Forbasa. Niemal natychmiast arenę przeszył wstrząs, znacznie potężniejszy od tego, który pochłonął chwilę wcześniej pręt. Nastąpiło potężne trzęsienie ziemi, które doprowadziło do pęknięcia areny na dwie części. Pozioma szczelina ukazała się tuż przed czołem oleistej substancji i zanim ktokolwiek zdołał się zorientować, co się dzieje, nieskażony dotąd obszar areny uniósł się w górę o ponad sześć metrów. Tajemnicza szkodliwa substancja, skażone rośliny oraz skryty w cieniu przeciwnik pozostali na dole, mając przed sobą teraz ścianę litego kamienia.

Druid odetchnął cicho, ledwie zauważalnie i z delikatnym skrzypem podniósł się na nogi. Zażegnał największe niebezpieczeństwo, lecz w tym czasie mgła dotarła niemal na wyciągnięcie ręki od niego. Chwytając swój dębowy kostur zaczął kręcić nim nad głową energiczne młynki, wzmagając siłę otaczającego go wiatru, który znów zaczął odpychać mgłę. Sługa natury rzucił szybkie spojrzenie wokół siebie, lustrując uważnie całą platformę, która została utworzona dla ochrony roślin.

Było na niej zdecydowanie zbyt wiele mgły.

Jego ruch był błyskawiczny. W jednej chwili potężny, przypominający tornado wir powietrza otaczał spowitą w zielony płaszcz postać, zaś mgnienie oka później cała skondensowana masa powietrza z ogłuszającym wyciem runęła na wszystkie strony, niczym taran uderzając zgromadzoną wokół tajemniczą mgłę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Z powodu nieobecności Slivera na czas bliżej nieokreślony pojedynek zostaje wstrzymany, ale nie zostanie od przeniesiony do archiwum. Gdy Sliver powróci i jeśli obie strony wyrażą chęć (poprzez PW), pojedynek będzie kontynuowany.


AKTUALIZACJA: Po uzyskaniu opinii uczestników pojedynku i przemyśleniu sprawy postanowiłem, iż pojedynek znajdzie się w archiwum. Został on wstrzymany i już nie będzie kontynuowany, stąd ta decyzja.

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...