[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)

[KougatKnave3]

Więc dzwonie do roboty, żeby dali mu wolne. Wytłumaczam im jakąś sytuacje... powinni dać mu wolne. Następnie udaje się coś robić i na transport.

[Nightmare]

Jakoś dali się przekonać. I po półgodzinie... Czas lecieć!

[KougatKnave3]

Więc biorę Fire'a, mówimy cześć i wsiadamy na statek i lecimy w to miejsce. - Podekscytowany? Lecisz do miejsca gdzie będzie wiele istot jak ty - powiedziałem spoglądając na Fire'a podczas lotu.

[Nightmare]

- Skąd wiesz? - zapytał. Lecicie! Za pół godziny powinniście być na miejscu.

[KougatKnave3]

- Według wywiadu to Kraina Ognia i żyją tam istoty z twoim potencjałem. Plotka głosi, że to są same Samice. Pomyśl. Jesteś JEDYNYM Ognistym Ogierem we wszechświecie...

[Nightmare]

- To jak one istnieją? - zapytał. No w końcu dzieci z ą ę i tak dalej...

[KougatKnave3]

- Najprawdopodobniej... przekonamy się jak wylądujemy i znajdziemy ich skupisko. Z tego co wiemy, MY będziemy ich pierwszym gatunkiem który spotkały. Wcześniej myślały, że są Dominującym gatunkiem.

[Nightmare]

Teraz taki podjarany. Dosłownie. Jeszcze kilka minut... I poczułeś jak pojazdem zarzuciło.

[KougatKnave3]

Wstaje i chwytam się czegoś BARDZO mocno. Wciąż Lęk Wysokości mam. Spogolądam na pilota - Co się kurwa stało? Jak to miał być dowcip, to nie był na miejscu!

[Nightmare]

- Coś nas zestrzeliło! - krzyknął. Turbulencje! Spadacieeeeee!

[KougatKnave3]

Mocniej się chwytam. Cholera, cholera coś musiało się spieprzyć, oczywiście. Szykuje się na nieuniknione uderzenie.

[Nightmare]

Jeb i koniec filmu. Ocknąłeś się o poranku. Reszta załogi jeszcze była nieprzytomna. Wasz pojazd dymi. Bardzo.

[KougatKnave3]

Wstaje ciężko. Dla bezpieczeństwa przenoszę kogo się da od pojazdu. Może w każdej chwili eksplodować... I była by kicha z tego.

[Nightmare]

Jesteście w ognistej, wulkanicznej krainie. W pobliżu granicy z Deadzone.

[KougatKnave3]

Czekam aż się obudzą. I jeśli będzie bezpiecznie, staram się wynieść trochę rzeczy z Wahadłowca. Kurwa, no to komplikacja.

[Nightmare]

Wyniosłeś co się dało. Leży teraz dymiący trochę dalej. A wam Bardzo, BARDZO gorąco. Fire pewno czuje się jak u siebie.

[KougatKnave3]

Więc jak wszyscy wstaną to idziemy. Włączamy układy chłodzące w Kombinezonach... bo co to była by za przyszłość gdyby w Pancerzach tego nie było? Idziemy przed siebie.

[Nightmare]

Wstaliście. Przeszliście kilka metrów... I zauważyłeś jak z lawy wynurza się coś... Przypominające ogniste kuce...

[KougatKnave3]

Wyciągam rewolwery i celuje w to jak by to się okazało nieprzyjazne... moi kompani prócz Fire'a też tak pewnie uczynią. Czekam na ich pierwszy ruch.

[Nightmare]

To to wygląda jak płonące klacze. Są gotowe do ataku. Fire siedzi i się na nie gapi. One spojrzały na niego i też skonfundowane.

[KougatKnave3]

- Synu... cofnij się, wygląda na to że zaraz zaatakują - powiedziałem podchodząc do Fire'a i pomagając mu się cofnąć, nie zdejmując klaczy z Celownika.

[Nightmare]

One siedzą i się gapią. Fire też. Nie wygląda to, że mają zaatakować... Bardziej, że będą się gapić po wieczność.

[KougatKnave3]

- Dobra... robi się mega dziwnie... Idziemy - powiedziałem biorąc Fire'a i idziemy dalej. TO się gapi jak kiedyś Lily. Ma się wrażenie, że spogląda w głąb twej duszy, planując jak zawładnąć twym umysłem.

[Nightmare]

One stoją na waszej drodze.

 - Kim jesteście? - zapytała w końcu jedna.

[KougatKnave3]

- Prezydent Allan Al-Bashir. To jest mój syn, Fire Dash. Tamci w Czarnych zbrojach to moja straż. Jesteśmy tu w pokojowych celach... myśleliśmy, że chcecie nas zabić, więc dlatego celujemy - odpowiedziałem.