Skocz do zawartości

W poszukiwaniu przygody życia - Lighting Star (FreeFraQ)


Draco Brae

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 2.6k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

  • Draco Brae

    1312

  • FreeFraQ

    1311

- Mamy impas - odparła dostojnym głosem Moon do Myrmidonów.

- Na... na to wygląda... Stażniczko... - zaczął największy z Myrmidonów - Nie... Już nią nie jesteś, od dawna... Racz nam oddać martwą grzesznicę.

- Panowie wybaczą, ale nie mogę tego zrobić. Ona jest żywa i przyszła tu po coś...

- Heretyczka... Zabić... wszystkich...

Moon tylko ciężko westchnęła i dalej obserwowała Myrmidonów. Ogiery w płaszczach ruszyły powoli i obnażały ostrza wyciągane z pod przykryć. Rozkrwawione pyski ociekały zielenią. Cała jedenastka wezwanych przez Moon nie czekała na zaproszenie. Ruszyła i nagle każdy z nich dostał stalowych skrzydeł. Niebywała prędkość i broń... Myrmidoni i przyzwani zaczęli walkę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krew przyzwanych jak i Myrmidonów tryskała na wszystkie strony. Pomimo odległości około dziesięciu metrów widok miałaś dobry. Przyzwani byli niezłymi akrobatami i tańczyli to w powietrzu, to na ziemi obok Myrmidonów tnąc ich ciała. Ogiery w płaszczach nie były jednak dłużne. Jeśli tylko trafiły uśmiercały od razu przez rozkwaszenie głowy lub podcięcia gardła, w najgorszym wypadku przepołowieniu... Walka nie trwała długo. Została trójka przyzwanych i największy ogier. Teraz już był poszarpany i miał odsłonięte swoje ciało. Biła z jego środa zielona poświata... Cała walka była bardzo szybka, lecz jednak wciąż nie przesądzona, bowiem zostało łącznie czterech wojowników.

- Wiesz, że mogę przyzwać kolejnych, bez tej inkantacji już?

- Śmiało... zarżne wszystkich...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przepuścisz nas? - spytała dobrotliwie Moon.

- Ani mi się śni - burknął z bronią zamocowaną w masce.

- Lightie idziemy...

Moon ruszyła tak by ominąć całą masakrę. Myrmidon tylko prychnął, czekał na ruch przyzwanych. Ci jednak czekali na jego atak. Impas w jakim była cała czwórka sprawiał wrażenie groźnego dla całego świata. Przyzwani patrzyli pustym, ale i pełnym oddania wzrokiem gdzieś w dal. Myrmidon obserwował tylko dwóch, a przynajmniej tak Ci się zdawało. Gdy tylko ruszyłaś za Moon, ogier w poszarpanym płaszczu nie wytrzymał. Rzucił się na dwójkę przyzwanych. Jednemu przebijając głowę ostrzem, drugiemu rozkwaszając głowę zwykłym uderzeniem. Myrmidon nie potrafił jednak obronić się przed trzecim. Ostatni z przyzwanych stanął na jego grzbiecie i zgiął tak stalowe skrzydła by przebiły całą szyję.

- Czemu na to patrzysz - spytała troskliwym głosem Moon.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moon westchnęła i znów się zatrzymała.

- Przyjdź sługo, pokłoń się panu i odpocznij w spokoju - wymamrotała Moon.

Na te słowa momentalnie stawił się ostatni ocalały przyzwany. Pokłonił się i został odesłany tym samym światłem co przybył...

- Bez tej "dorosłości" nie przyzwała bym tych ogierów... Lightie, zrobiłam to by Cię chronić. Teraz czeka nas długa droga, bardzo długa i raczej już spokojna...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moon zachichotała, co wyglądało... przyjaźnie. Dawno nie widziałaś w niej takiej dobroci. Dobro jakie biło z niej teraz, było podobne do tego od Celestii...

- Na każdego przyjdzie pora Lightie. Nic nie trzeba przyspieszać. A teraz dalej, Dark czeka.

Razem ze słowami Moon znalazłyście się na zielonej łące... Nie... to nie była łąka, wielkie pole zielonej trawy. Szło się dzięki temu przyjemniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moon nie przerywając swojego dostojnego marszu pogrążyła się w zadumie. Nim "wróciła" potrwało to chwilę.

- Jesteśmy na polach sprawiedliwości, ale przed nami jeszcze lodowa paszcza i rozdzieracz nieba. Nie umiem Ci powiedzieć czy to daleko. Ale na pewno kawałek drogi jeszcze przed nami.

Z każdym kopytem postawionym do przodu, gdzieś w oddali uwidaczniały się wielkie góry. Tym razem nie zbliżały się tak szybko jak wszystko inne do tej pory. Ten marsz będzie znacznie dłuższy. Szłaś obok Moon, obok dostojnej pegazicy i mogłaś jedynie ufać jej i nic nie psocić...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Myrmidon - poprawiła Cię Moon. - Byłam nad myrmidonami... Strzegłam ich pracy, nadzorowałam ich. Teraz też to jest. A wszystko po to, by nie przesadzali z brutalnością nad duszami... Stare dzieje...

Gdy tylko Moon skończyła mówić, jej pysk lekko się podniósł, a wzrok powędrował gdzieś w niebo...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyna rzecz jaka była na niebie to chmury płynące swoim tempem.

- Myślę i obserwuję - odparła na szybko Moon. - Patrzę na te chmury, bo zawsze na nie lubiłam patrzeć. Poruszają się tak szybko...

Moon brzmiała nieco nostalgicznie, a niebo nad wami od czasu do czasu odsłaniało wam skrawek siebie bez chmur. Przestrzeń pełną światła i jakby radości. W oddali chmury jednak nie były takie przyjemne. Były bowiem prawie czarne... i to przy tych górach...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To czarne to efekt rozdzieracza nieba - odparła spokojnie Moon. - Tam będzie najweselej... Z pewnością nudzić się nie będziesz.

Góry rosły z każdym kopytem postawionym ku nim. Zieleń również znikała pod kamulcami. Tym razem poczułaś naturalny zbliżający się chłód... Wszystko jakoś tak dziwnie mijało, ale może nawet i lepiej. Dzięki temu szybciej uratujesz Dark... o ile musisz w ogóle ją ratować...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zbliżamy się powoli do lodowej paszczy. Jeśli naprawdę coś Ci jest, nie wahaj się mówić... dawno nie robiłam tej mikstury i tak naprawdę nie wiem jak działa na żywych - odparła Moon z rozbawieniem

Czyżby stróż naraził Cię na niebezpieczeństwo? A może tylko żartował... Co ciekawsze, wreszcie ujrzałaś śnieg, to dało Ci do myślenia, że jesteś już blisko lodowej paszczy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie - odparła rozbawiona Moon. - Są pewne skutki uboczne czasem, ale dla umarłych nie groźne...

Przy rozmowie dostrzegłaś, że warstwa śniegu jest coraz grubsza, a góra jest coraz większa. To oznaczało tylko jedno, byłaś coraz bliżej "lodowej paszczy"

- Więc... gdyby jednak coś Ci dolegało mów od razu. Może zdążymy zareagować

Moon naprawdę była rozbawiona...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moon na Twoje słowa od razu spoważniała. Chichot ustąpił miejsca milczeniu i w ten sposób Twoja opiekunka przyspieszyła lekko kroku.

- Ogranicz takie słownictwo, zwłaszcza, że ja nie żartowałam z tą miksturą.

Moon się wściekła, byłaś tego pewna... Maszerowałaś dalej ze stróżem. Wielkie góry w oddali były już na wyciągnięcie kopyta, ale wciąż jeszcze nie osiągalne. Dostrzegłaś nawet zarys jaskini. Nie napawał on optymizmem, bowiem lodowe "kły" były przy całym wejściu. Nazwa jaką nadano temu miejscu była słuszna. Lodowa paszcza... biło z niej zimno... złowrogie zimno. Wiatr i zamieć zaczęły was prowadzić prosto do jaskini. Teraz było już naprawdę zimno. Odłamki z góry już dawno zostały przykryte śniegiem. Biel była wszędzie zostało wam może jakieś 20 lub 25 metrów do jaskini. Wreszcie z takiej odległości dotarło do Ciebie jak wielka jest. Rozmiarami przypominała dom jednorodzinny, pomniejszały ją tylko lodowe "kły"...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...