Arashel Jajir Napisano Lipiec 24, 2013 Share Napisano Lipiec 24, 2013 Tors piekł, nowo powstała rana bolała i krwawiła. Arashel milczał. Widział, co przeciwnik próbuje zrobić. Widział również, co leży pod ścianą. Podniósł mieczem płaszcz i rzucił wojownikowi prosto w oczy. Korzystając z niecnej przewagi zaatakował, wyprowadzając jeden cios oboma mieczami. Celował w żebra. Link do komentarza
MisterGonzo Napisano Lipiec 25, 2013 Share Napisano Lipiec 25, 2013 Płaszcz przeciwnika opadł mu na głowę. Był zdezorientowany, szarpał się. Nie widział nic, poczuł ból w lewej stronie torsu. Wreszcie udało mu się zrzucić z siebie uciążliwy materiał. Arashel stał za nim, przez lewy bok biegła długa rana cięta. Spojrzał na niebo, sądząc po pozycji słońca minęły jakieś dwie godziny walki. Za chwilę zapewne usłyszą dźwięk dzwonów, a lud podejmie decyzje, który z nich przeżyje i weźmie udział w następnym pojedynku. Delafontaine miał jeszcze trochę czasu, żeby zwiększyć swoje szanse. Zaatakował przeciwnika, błyskawicznie znalazł się za jego plecami, uderzył w tylne kończyny, poszedł dalej biorąc zamach na tors, schylił się i zadał cios w brzuch. Odsunął się. Pozostała jeszcze tylko jedna rzecz. Ciemna poświata zajaśniała na płaszczu, który uniósł się i zawisnął na mieczu jednej z kamiennych figur. Link do komentarza
Arashel Jajir Napisano Lipiec 25, 2013 Share Napisano Lipiec 25, 2013 {Ostatnich kilka postów, takie emocje. Kurczę, aż nie wiem co odpisać. Dobra robota anyway, na pewno oddam głos na Ciebie. Powodzenia) Starał uniknąć ataków piruetem. Nie wyszło do końca tak, jak tego oczekiwał. Dostał z głowicy miecza w głowę, a płazem w klatkę piersiową. Upadł, a powietrze zostało boleśnie wypchnięte z płuc. Zawroty głowy nasilały się z każdą minutą. Arashel musiał atakować, nie miał innej opcji. Wyprowadził dwa szybkie ciosy na przednie kończyny przeciwnika, postarał się uderzyć głową w jego tors oraz wbić sztylety z kopyt w żebra. Następnie odskoczył i czekał w bezruchu. Był tak bardzo zmęczony... Link do komentarza
MisterGonzo Napisano Lipiec 25, 2013 Share Napisano Lipiec 25, 2013 Kolejny atak - kolejne rany. Dwa cięcia w żebra, krew spływała w dużych ilościach. Uderzenie w tors sprawiło, że ciemne plamy zamigotały mu przed oczami. Wola walki Delafontaine'a zdecydowanie osłabła, ale utrzymywała go przy siłach wizja rychłego końca walki. Podbiegł do przeciwnika i zadał cios w głowę, następnie poruszając się dalej uderzył w prawy bok i tylne kończyny. Wycofał się, zamachnął się starając wytrącić broń Arashelowi i zaatakował szyję. Odsunął się, czekał na odpowiedź. Nie zostało już dużo czasu. Link do komentarza
Arashel Jajir Napisano Lipiec 25, 2013 Share Napisano Lipiec 25, 2013 Miecz uderzył z głuchym łoskotem o piasek. Ucho prawie odpadło po próbie wyminięcia ataku. Wisiało na małym kawałku skóry, o dziwo wciąż działając. Arashel wyprowadził ostatnie ataki. Kopytem w tylne kończyny oraz jednym, pozostałym mieczem w żebra. Wirował. Link do komentarza
MisterGonzo Napisano Lipiec 25, 2013 Share Napisano Lipiec 25, 2013 Prawie upadł, mocno naruszone tylne kończyny bolały, ale udało mu się utrzymać. Wyprowadził kolejną serię krótkich ciosów. Tors, przód, głowa, prawe nogi i... dzwony. Koniec walki. Rzucił swoją broń na piasek i usiadł. Rozejrzał się po arenie. Kamienne posągi znowu stały wyprostowane, ich rogi nie świeciły się, miecze miały uniesione w górze. Wszędzie było pełno krwi, płaszcz przeciwnika ciągle łopotał na wietrze, zwisał na figurze jednorożca. Zbroja Delafontaine'a leżała porozrzucana w losowych miejscach. Słońce powoli chowało się za horyzontem. Pozostało im już tylko czekać na Mistrza Turnieju. Link do komentarza
Arashel Jajir Napisano Lipiec 25, 2013 Share Napisano Lipiec 25, 2013 (edytowany) “Śmierć może nas dotknąć na pustyni, ale hańba tylko wśród żywych.” Honorem było dla mnie walczyć z tobą, trzymałeś wysoki poziom przez cala walkę, ale jak to powiedziales, bez lania wody sie nie obeszło. Wygraną była dla mnie walka z tobą, przyjmowales ciosy, teraz obaj jestesmy poranieni. Dzięki rowniez Kaczorowi za wylosowanie mi Gonza oraz organizacje. Edytowano Lipiec 25, 2013 przez Arashel Jajir Link do komentarza
Kruczek Napisano Lipiec 26, 2013 Autor Share Napisano Lipiec 26, 2013 Koniec walki, niech rozpocznie się głosowanie. Link do komentarza
Kruczek Napisano Sierpień 2, 2013 Autor Share Napisano Sierpień 2, 2013 Wielką przewagą głosów, bo aż 5 do 1 wygrywa Arashel! Zadecyduj, albo ty wykończysz swojego przeciwnika, albo zrobię to ja. Link do komentarza
Arashel Jajir Napisano Sierpień 2, 2013 Share Napisano Sierpień 2, 2013 Piasek szumiał, drobinki złotego pyłu unosiły się w powietrzu. Arashel wstał, z trudem wyprostował się. Wyczyścił broń, nie było na niej ani śladu krwi. Dumna postawa ukazywała wojownika w pełnym słońcu jak bohatera. - Uklęknij. Przeciwnik posłuchał. Pustynny Mściciel stanął nad nim, godnie reprezentując Zakon. Miecze unosiły się. - Walczyłeś dzielnie i dumnie, do ostatniej chwili. Zaszczytem dla mnie było zmierzyć się z tobą. Delafontaine, dzielny wojowniku, pustynia o tobie nie zapomni. Będzie nad tobą czuwać, gdy pochowany w jej piaskach będziesz. Twoja dusza przeniknie do złotego królestwa. Zasłużyłeś na szybką śmierć. Nie bój się, to czeka każdego. Nie będzie bolało. Miecze przysunęły się bliżej przeciwnika, który klęczał wciąż dumnie, z godnością oczekując na zgubę. Jak bohater. Butelka dziwnego płynu wylała się na broń Jajira. Jedno z ostrzy przysunęło się do głowy przeciwnika, drugie zaś blisko jego serca. Piasek unosił się w powietrzu. W jednym momencie oba ostrza przebiły się na wylot, Delafontaine nie próbował krzyczeć. Powoli osunął się do tyłu. Nie bolało. Miecze oblane miksturą blokującą krwotok upadły na piasek. Nie było ani kropli krwi, piasek pod Delafontaine był nieskazitelnie złoty. Arashel wyjął złoto-fioletową chustę z kieszeni płaszcza, odrzuconego gdzieś w kąt. - Spoczywaj w pokoju, wojowniku. Niech pustynia cię strzeże - mówiąc to przykrył twarz Delafontaine. 1 Link do komentarza
Recommended Posts