Cipher 618 Napisano Październik 3, 2013 Share Napisano Październik 3, 2013 Śmieszna strzelanka - Saints Row. To też, ale jest jeszcze bardziej porąbana. O ile SR3 wyśmiewa "gangsta stajl" i GTA, czórka... jak zagram to dopiszę, to MH nabija się z całej branży - "nowej generacji" gier (i nie tylko). Fabuła? Matt Hazard, super bohater gier od czasów 8 bitowych (Contra), przez kultowe FPSy (Duke Nukem 3D) aż do współczesnych (Bioshock) zostaje zesłany na dno przez porażkę jaką były wyścigi kartów. Postanawia wrócić. "It's Hazard Time"!!! - reakcja pewnej postaci Na swojej drodze spotyka kobietę - niebieski hologram (Halo? Halo? Kojarzycie coś?), która mówi że jego save'y zostały wykasowane, a ktoś majstruje przy poziomach. I tu się zaczyna cyrk. Misja 1. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu zaczynamy w chińskiej dzielnicy. Po ścianie tekstu, której raczej nikt nie zdąży przeczytać, Corta... ekhm "Babe" skraca ją do "Kill everything that moves". W samouczku Matt stwierdza, że po 20 latach pracy w zawodzie uczą go jak strzelać W połowie misji następuje gwałtowna zmiana klimatu. Trafiamy do świata westernu, po chwili chłodni, baru ze striptizem, rosyjskiego laboratorium z filmu Golden Eye. Przeciwnicy nie znikają do swoich światów. Ramię w ramię walczą ochroniarze klubu, rewolwerowcy, kucharze... mało? W budynku pada śnieg. A biegnąc od osłony do osłony Matt krzyczy "don't shoot, don't shoot!" (lub do gracza - "Tu się umiera, zrób coś!") Sama gra, od strony technicznej nie powala, ale w małych dawkach rozbraja i sprawia, że przepona ma co robić. O ile jesteście graczami.Coś dla fanów jRPG (lekki spoiler] Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Recommended Posts