Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją od 11/17/25 we wszystkich miejscach

  1. Zipp Storm, najemniczka, była pracowniczka korporacji Royals (i córka szefowej), trafia na nagranie, które może zaszkodzić jej siostrze. Postanawia znaleźć jego twórcę i rozwiązać ten problem. Jednak w Zefirowych Wzgórzach zwykłe problemy czasami mają głębsze dno i prowadzą do nieoczekiwanych rozwiązań i spotkań z interesującymi kucykami. Pieśń przyszłości Fanfik jest Crosoverem kucyków generacji 5 z Cyberpunkiem 2077. Ale bez Rainbow Dash w postaci biochipa. Po prostu przygody zwykłej najemniczki w tym brudnym i pełnym wszczepów mieście. Sam pomysł przyszedł mi do głowy już dość dawno, ale musiał długo poczekać, aż się zmobilizuję i wcielę go jako tako w życie. Początkowo miał mieć też inne zakończenie, które miałem rozpisane i przygotowane, ale postanowiłem je zmienić, by pokazać, kto tak naprawdę jest siłą w tym świecie. Zapraszam do lektury
    1 point
  2. Być może się to uda. Ale ja nie jestem głównym tłumaczem, tylko Asystą. Bardzo dziękuje też za ocenę tłumaczenia, to bardzo motywuje.
    1 point
  3. Hi, Hay, Hello! Zacznijmy od tego, że odnoszę wrażenie, że to dwa fiki połączone w jeden. Pierwsza część ma miejsce akcji Canterlot, druga Ponyville. Nawet mają inne zestawy postaci. Właściwie jedynym spoiwem jest postacie Darkness i Spectruma. Poprzednia część wydawała mi się pod tym względem bardziej spójna, bo przejścia między jedną lokacją a drugą były co jakiś czas, a nie… permanentne. A jak się prezentuje część druga w porównaniu do pierwszej? Lepiej, chociaż ciężko mi sprecyzować dlaczego konkretnie. Na pewno pomaga większe skupienie na stronie obyczajowej opowiadania, a także zwyczajnie ciut ciekawsze postacie i fabuła. Fabularnie też jest w tej kwestii lepiej. Knowania Nightmare z pierwszej części fika, losy Darkness, wszystko co to otacza zwyczajnie wypada dobrze. W części drugiej wraca znana antagonistka, a także parę innych postaci z poprzedniego tomu. Mimo, że fabuła nie jest zaskakująca i ma więcej dziur logicznych, niż ustawa przewiduje, to jakoś to się lepiej toczy. No i ma zmarnowany potencjał. Postaci jest dużo, wszystkich nie pamiętam, bo jest ich zwyczajnie za dużo, zwłaszcza, że fik znów ma grzech wprowadzania x postaci na raz, nie dając żadnej czasu na zapoznanie. Dość rzec, że tak jak Darkness zerwała znajomość z przyjaciółkami, tak ja, zwyczajnie ich wszystkich nie pamiętam. Chyba najciekawszą postacią jest tu Nightmare. Ale to, że jest lepiej, nie znaczy, że jest dobrze. Bo musimy przejść do minusów, i oj… Bo musicie wiedzieć, że, zaczynając od największych absurdów, najważniejsze osoby w państwie nie wiedzą nic o jednym z najgroźniejszym więźniów. Także tego, panie Januszu, oddaje honory – rzeczywiście nie wiedzieli. Za 80 lat znajdzie się kucyk, który powie: „Była taka klacz, która chciała, aby Equestriańskim źrebakom żyło się lepiej. Nazywała się Darkness Logan” Ale na litość, nie parę lat po tych mitycznych wydarzeniach. Całe napięcie pierwszej części zostaje przekłute jak balon, tak jak drugiej, całe knowania Nightmare zostają rozmyte w jednej… wypowiedzi. Nie scenie. Nie rozdziale. Nawet nie dialogu. W jednej wypowiedzi dowiadujemy się, że cały jej plan strzeliło, bo tak. I powiedzmy, że to nawet wiarygodne – czemu zatem przekazano nam to w taki sposób? Czemu nam tak o tym bezpośrednio powiedziano, zamiast pobawić się emocjami czytelnika, by podwyższyć napięcie do momentu kulminacyjnego? Ciul wie. A w drugiej, wyjaśnienie czym była antagonistka z poprzedniej części, a także to, co z nią zrobiono (i jak szybko, i nagle! To materiał na oddzielny fanfik, a nie dwa akapity!) też niszczy napięcie. Wątki dalej potrafią być wprowadzane znikąd, tak samo jak postacie. Tu naczelnym przykładem jest siostra Naturelli (nadal czytam Nutelli ;-;), która znikła, jak się pojawiła. A na dobrą sprawę nawet się nie pojawiła w fanfiku! Po co ona była? Chyba tylko po to, by zrobić przykrości. A o tym, czemu Darkness była w więzieniu wciąż niewiele wiemy. Niby wyznała, że zamordowała… kogoś, nie będę zdradzał kogo… Ale wtrącać za to do Tartarusu od razu? Chyba, że liczono jej także pomoc przy tamtym procederze… Co nie zmienia faktu, że fik przez to, że przez większość czasu nie mamy nawet wskazówek o tym, co mogła zrobić, nie ma żadnej stawki. Niby mamy zachowania strażników i innych postaci, które znają jej winę, ale no, to wygląda tak, jakby była odpowiedzialna za Holocaust, Gułag, Wielki Głód, Bananową Masakrę, wysyłała dzieci do kopalń, a dodatkowo, na śniadanie codziennie jadła małe kotki i szczeniaki, popijając krwią źrebaków, a ich kości wykorzystywała do produkcji protez, które sprzedawała by na czarnym rynku bez opłaty VATu i składki zdrowotnej. Tymczasem jedne z najważniejszych osób w państwie nawet nie wiedzą, za co została skazana. Wszystko to tworzy dziwny dysonans i sprawia, że stawka jest zerowa, a gdy już ją znamy, to nie jest wiele większa. Nadal to, do czego przyznała się Darkness jest okropne, ale by wszyscy jej nienawidzili za jedne morderstwo i tamtą pomoc? Ogólnie Darkness ma dwa stany bytu w 90% czasu akcji fanfika: obrażona za to, że ktoś się pyta o jej przeszłość, ALBO, obrażona za to, że się ją źle traktuje. Ewentualnie oba na raz. Jak, na litość Amateratsu, ktokolwiek ma chcieć jej bardziej pomóc, jak ona nic nie ułatwia? Ale dobra, może się czepiam w tej akurat kwestii, bo w końcu swoje przeżyła. Ale ona nawet nie próbuje naprawić sytuacji, nie próbuje odnowić swoich znajomości, z wyjątkiem jednej (a Spencer to co, nic nie warty?). Nawet nikt poważnie nie próbuje jej zachęcić do tego. Po prostu, znów decyduje się, tradycyjnie dla niej, obrazić i uciec od problemu. Fanfik, mimo to, znów to mówię, nie jest zły. Jest całkowicie znośny, mimo swoich absurdów. Strona techniczna, chociaż nie perfekcyjna, nie przeszkadza w czytaniu. Fabuła, jak wspomniałem, jest nawet. Są postacie i wątki, które ratują ten fanfik. Fik znowu, co prawda, ciężko mi polecić, ale nie czytało mi się go źle, a to już coś. Nie jest nawet tak randomowy jak poprzedni (nadal jest, ale jest ciut lepiej pod tym względem). Pozdrawiam!
    1 point
  4. Witam. Kultura końca to fik, który wiele razy miałem przeczytać, no ale jakoś tak się trafiło, że robię to dopiero teraz. Styl jest bardzo typowy dla autora, bazuję na pewnych skojarzeniach i typowym dla autora humorze. Lubię ten styl, chociaż czasem odnoszę wrażenie, że powstał przez losowe łączenie słów w tekście. Technicznie zauważyłem jedynie parę potknięć, jest poza tym dobrze. Bardzo smutny jest to fanfik fabularnie, wbrew początkowym pozorom. Opowiada on o trzech podróżnikach, Motcie, Maestro i Magnet. Zmierzają oni w poszukiwaniu... no właśnie, czego? Pewnego skarbu, kryształów, które mają wyjątkowe właściwości. Zapewniają energię magiczną, elektryczną, termiczną a także rzeczy, w tym kosztowności... ciekawy pomysł, ale skądś to kojarzę. Jednakże by zdobyć ten skarb, muszą zdać sobie sprawę z natury i rzeczywistej istoty Końca. Bardzo smutne i poniekąd życiowe zakończenie jest istotną zaletą tego fanfika. Postacie są ciekawe. Skonstruowane pospiesznie, ale jednak dobrze. Wydaję mi się, że fik skorzystałby tu wiele po rozbudowie. Lubię także klimat tego fika, nieoczywisty przez większość czasu, a pod koniec całkowicie przytłaczający. Jednak na swój bardzo wyjątkowy sposób. Kurczę, ogólnie był to świetny fanfik. Aż mi szkoda, że czytałem głównie takie sobie komedie autora, a autor je pisał zamiast rozbudowywać takie perełki. Polecam zapoznać się z tym dziełem. Pozdrawiam.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00
×
×
  • Utwórz nowe...