Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją od 10/13/25 we wszystkich miejscach

  1. 8.11.2025 – 9.11.2025 Gdańsk Orunia Nie moje wydarzenie, podrzucam tutaj opis z FGE/FB bo nie wiem jak opisać samemu. Sssszzzz... bzyyyt! Uwaga! Nadajemy z przyszłości, w której odbywa się Ambermeet 2025! Początek listopada to zawsze rocznica pierwszego trójmiejskiego ponymeeta. Dlaczego nie połączyć tej okazji z kolejnym Amberem? Co planujemy? Tradycyjnie: mnóstwo kucykowych atrakcji, okazji do tworzenia wspomnień oraz poszerzania fandomowych horyzontów. Spotkania z ciekawymi prelegentami, możliwość rozbudowy swoich gadżetowych kolekcji, okazję do podziwiania najwspanialszych pluszaków XXI wieku, a także trochę niespodzianek. A z praktycznych rzeczy, to tradycyjnie nocleg z soboty na niedzielę. Zapraszamy zatem ponownie na Pomorze, aby przeżyć wspaniałe przygody na już 6 edycji naszego zlotu! Zapiszcie datę! Widzimy się się na Amberze 2025! Przydatne linki rejestracja, regulamin, zgoda rodzica, zgłoszenie pomocy, zgłoszenie stoiska, zgłoszenie atrakcji, wydarzenie na fejsiku.
    2 points
  2. Krople deszczu miarowo wybijały rytm uderzając o szybę. Mrok wieczoru powoli wkradał się do biura, które zdążyło już zapomnieć widoku miotły. Ostatki światła zza nieosłoniętych okien przemykały po blacie drewnianego biurka, muskając jeszcze retro-lampę i ramkę z fotografią dwóch klaczy w futurystycznych strojach. Jeszcze niedawno spowijało też kieliszek bezalkoholowego cydru z pływającymi w nim dwoma kostkami lodu, niczym góry lodowe czekające na swojego Titanica. Teraz jednak grube szkło spoczywało w kopytach fioletowej klaczy jednorożca, która zmęczonym wzrokiem obserwowała długi proces topnienia. Dwie kostki dryfujące po złocistej powierzchni płynu przypominały jej ostatnią sprawę nad jaką pracowała ze swoją wspólniczką. Może i była po niej zmęczona, ale zdecydowanie czuła, że żyje... i mogła ponosić swoje cybernetyczne skrzydła, które teraz zalegały w szafie obok... Z zadumy wyciągnął ją odgłos otwieranych drzwi, z których z gracją wyłoniła się kremowa pegazica w czerwonej, powłóczystej sukni: - Więc to jest Twoje biuro, organizatorko Gallant Fop? - powiedziała - Organizatorko? Jak ja dawno nie słyszałam tego określenia... Co cię do mnie sprowadza, droga Flash Hope? - odrzekła jednorożec - Czy nie wypada takich spraw omawiać na siedząco, przy biurku? - W takim razie zapraszam - Gallant Fop wskazała na krzesło naprzeciwko, przesuwając przy tym szklankę ze słonymi paluszkami. Flash Hope skinęła głową, usiadła i z elegancją godną damy w kiecce za 50 bitsów wzięła do ust jednego, zalotnie go podnosząc. Jednocześnie popatrzyła się lekko przymrużonymi oczami o ogromnych, przykuwających uwagę rzęsach. Gallant znała to spojrzenie i czekała na propozycję, której nie będzie mogła odmówić... - Nie nudzi Ci się Gallant w tym pustym biurze? Kiedyś potrafiliśmy zatrząść tym miastem... - Nie narzekam, Flash. Mam tu dobre towarzystwo - tani cydr i paluszki. - Oh, faktycznie - spojrzała z politowaniem pegazica - ale wiesz, że polscy bronies też są równie dobrzy. A nie widzieli nas od 2023 i już zdążyli się stęsknić... - Mhm, oszczędź mi słodkich słówek, ptaszku. Z czym przychodzisz? - Z propozycją. Wielki powrót, Ty, ja, setki Bronies i największe wydarzenie kucykowe w Polsce, już po raz trzeci. Dziesiątki godzin prelekcji, warsztatów, konkursów, gier i innych atrakcji. Do tego goście specjalni, artyści i sprzedawcy z kucykowymi gadżetami. A to wszystko w dwa majowe dni. - pegazica wyciągnęła pogiętą kartkę spod skrzydła i położyła na biurku - Interesujące... A kiedy to wydarzenie się odbędzie? - 23 i 24 maja 2026 roku, w Warszawie. I jak, gotowa? - Eh, Flash. Ty zawsze potrafisz na mnie podziałać, jestem gotowa - głosem powoli wracającym do żywych odpowiedziała Gallant Fop. Na pyszczku Flash Hope pojawił się uśmiech, po czym ruszyła powoli w stronę drzwi. Zanim zniknęła za matowym szkłem odwróciła się jeszcze raz do przyjaciółki: - Do zobaczenia więc na Kucykonie 2026, Gallant! Gallant Fop została ponownie sama w biurze, tym razem jednak z już jaśniejszą od pomysłów głową i kartką zostawioną przez Flash Hope z informacjami: Data: 23 i 24 maja 2026 Miejsce: Warszawa Przydatne linki (będzie więcej!): Facebook - facebook.com/events/2377557725979681/?active_tab=discussion Telegram - t.me/Kucykon (Polski), t.me/kucykon_en (Angielski), t.me/kucykon_vostok (Rosyjski)
    1 point
  3. „Dreams Come True” uważam za udany debiut, chociaż kilka jego elementów zasługuje, aby im przyjrzeć się bardziej krytycznie. Czym jest „Dreams Come True”, jeśli chodzi o gatunek? Nie jestem pewien. Zaczyna się niczym baśń, przynajmniej takie odniosłem wrażenie, potem mamy pełnoprawne okruchy życia, thriller psychologiczny, a ostatnie rozdziały przypominają zombie horror. Mógłbym też dodać, że pewne fragmenty przypominają romans, ale byłoby to nadużycie, bo są to wątki ledwie napoczete. Opowieść zaczyna się, gdy Starswirl Brodaty wychowuje małego alikorna imieniem Black Ice, po czym znika. Ta, dość tajemnicza część, przykuła moją uwagę, nawet nie tyle swoją treścią co atmosferą. Kolejne rozdziały ten klimat jeszcze wzmocniły. Historia jak Black Ice tworzy ze śniegu kolejnego alikorna, White Snow, przypomina mi trochę historię Gepetta i Pinokia, i ukształtowała moje oczekiwania odnośnie do fanfika. No i tutaj się zdziwiłem, bo nastąpiła wolta, której nie przewidziałem. Historia z baśni przekształciła się w okruchy życia, a postać, którą pierwotnie uważałem za bohaterkę wcale nią nie była. Taki zabieg miał miejsce jeszcze kilka razy, przy czym odnosiłem wrażenie, że charakter opowieści zmienia się zależnie od tego, co chce zrobić Black Ice. Początkowo wydawała się bohaterką, ale bardzo szybko przekształciła się w przysłowiowego „złola”. Mam wrażenie, że jej relacje z White Snow, początkowo wydawałoby się siostrzane, dosłownie ze strony na stronę zaczęły przypominać relacje iście niewolnicze. Zdziwiło mnie to niepomiernie. Black Ice jest postacią, która budzi we mnie wiele wątpliwości. Więcej niż dziwna przemiana dorosłej White Snow w źrebię pegaza po tym, jak zetknęła się z młodym jednorożcem imieniem Happy Hours. Nie, wbrew pozorom Happy Hours nie jest smakoszem napojów alkoholowych, tylko po mistrzowsku poznała budowę zegarów. Potrafi je składać i nawet nie zostawia tych kilku elementów, które po coś są, ale bez, których zegar nadal chodzi. Potem historia zmienia się z okruchów życia, gdyż tak bym określił fragment fanfika o dzieciństwie Happy Hours, w coś przypominającego thriller psychologiczny. Black Ice nie daje bowiem za wygraną i zaczyna, jakby to ujęła papuga z „My Little Pony: The Movie”, „okaleczać emocjonalnie” Happy Hours oraz Nature Hours (tak się nazywa White Snow, która została źrebakiem pegaza po tym, jak spotkała Happy Hours… tutaj naprawdę nie ma czego tłumaczyć…). Thriller psychologiczny zmienia się w kryminał, gdy matka sióstr Hours zostaje zamordowana. Black Ice ujawnia swoje prawdziwe oblicze księżniczce Lunie i Celestii, po czym… cóż, zasadniczo sytuacja wraca do „normy”. Ma się rozumieć, że księżniczki nie czynią nic aby powstrzymać zagrożenie. Historia znowu lawiruje między okruchami życia i thrillerem psychologicznym, z tym zastrzeżeniem, że są to okruchy życia i thriller psychologiczny pędzące niczym Ferrari, w którym ktoś rzucił prawie najwyższy bieg. Proszę wybaczyć, że tak skaczę między wątkami i właściwie streszczam fanfika, ale trudno mi będzie wniknąć w problemy tego utworu bez odpowiedniego przygotowania gruntu. Kiedy dochodzi do kolejnego zamachu, tym razem na Nature Hours, Happy Hours manipuluje czasem, co jest logiczne o tyle, że ma zegarek jako uroczy znaczek (który dostała za to, że wcześniej wstrzymała czas... ale to już zupełnie inna historia). Ona sama za swój wyczyn i ocalenie siostry, została alikornem i księżniczką czasu. Mijają kolejne lata, a Black Ice, w „przebraniu”, które bohaterowie już znają swobodnie się przemieszcza w ich okolicy, a oni zdają się nie podejmować żadnych kroków zaradczych. Nie wspominam o księżniczkach, u których nawet siostry nie szukają pomocy. W tym miejscu może przerwijmy na chwilę streszczenie fabuły, gdyż opisałem ją wystarczająco dokładnie by dojść do pewnego wniosku. Mianowicie Black Ice, jej psychologia i motywacja są bardzo uproszczone, wręcz minimalne i nie pozwalają odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego Black Ice, będąc, jak sądzę zazdrosna o to, że jej własność, White Snow, która została przemieniona w pegaza, nie jest dłużej pod jej kontrolą, tak długo czeka? Akcja fanfika trwa kilkanaście lat, w międzyczasie siostry Hours dorastają, kończą edukację, Nature znajduje chłopaka i zachodzi w ciążę, rodzi dziecko… a Black Ice cały czas na coś czeka. Podobnie czekają siostry, które nie próbują usunąć problemu. Nie rozumiem tego zawieszenia, zwłaszcza przestałem je rozumieć, gdy Black Ice wpierw zabiła matkę sióstr, a potem próbowała (skutecznie, ale Happy Hours wczytała stan świata sprzed zabójstwa) zabić Nature. I co? I nic! Nie wiadomo właściwie czemu akcja fanfika trwa tak długo. Od drugiej połowy fanfika w miejscowości, którą upodobała sobie Black Ice są już cztery alikorny! Celestia, Luna, Happy Hours i Violet. Czy to nie są już wystarczające siły, żeby walczyć z alikornem, który nawet nie próbuje udawać, że ma dobre zamiary, ani nawet nie stara się kryć? Najwyraźniej nie. Motywacja postaci, uzasadnienie ich działań lub też ich braku wydaje się nieadekwatne. Pod koniec ponownie następuje zmiana tonu, nagle fanfik, który mógłby mieć tagi: okruchy życia, romans, dorastanie, otrzymuje dodatkowe dwa: zombie apocalypse i dark. Finałowa „konfrontacja” jest jednak bardzo pobieżnie opisana i sprawia wrażenie, że autorce trochę zabrakło pomysłu. Z pewnością jednak zabrakło odpowiedniej podbudowy, która pozwalałaby zostawić ją taką, jaka jest, bez dodatkowych wyjaśnień. Czuję, że autorka chciała, żeby czytelnik musiał trochę pomyśleć, co się stało i dlaczego, ale biorąc pod uwagę, że w fanfiku rzeczy związane z magią po prostu się dzieją, przeto wskazówek nie ma zbyt wiele. To jest właściwie mój największy zarzut, wobec tego w sumie udanego debiutu. Czuć, że „Dreams Come True” jest debiutem. Pomijając, że autorka skacze pomiędzy gatunkami, eksperymentuje również z narracją. Trzecioosobowy wszechwiedzący narrator okazjonalnie ustępuje miejsca streszczeniom lub opisom wydarzeń w formie pamiętników. Od strony narracyjnej jest to nawet niezłe, ale kiedy zamieszczamy opis kluczowej sceny w formie pamiętnika pisanego przez obcego czytelnikom kucyka wkrada się chaos. Tak, zapewne autorka chciała w coś ten sposób ukryć przed czytelnikiem, dodać fragmentom tajemniczości, ale ja w pierwszej chwili poczułem, że wywołała zamieszanie. Pod względem językowym jest na ogół poprawnie, zdania są raczej krótkie i napisane prostym językiem. O dziwo nie znalazłem tutaj zdań, które byłyby wybitnie niezrozumiałe, napisane w sposób bardzo nieskładny, bełkotliwy, itp. Kilka razy zabrakło słowa i chętnie bym te miejsca zaznaczył w tekście, ale autorka wyłączyła komentarze oraz zabroniła kopiować tekst poza plik macierzysty. Nie chce mi się robić zrzutu ekranu, przycinać go, a potem umieszczać jako plik. Podsumowując, poza motywacją bohaterów, która miejscami jest niejasna, „Dreams Come True” to tytuł, który czytało mi się przyjemnie i wydaje mi się, że własnym lore wzbogaca on nieco serialowy świat wykreowany przez Hasbro. Zapewne wkrótce sięgnę po drugą część.
    1 point
  4. Szukałem czegoś krótkiego i znalazłem tę oto perełkę. Z resztą, co tu się dziwić, Nika to solidna firma. Tekst zaczął się spokojnie i intrygujaco. Applejack skłamała. Czemu? Co chciała uzyskać? Potem przechodzimy w bardzo fajie napisaną rozmowę Apple Bloom ze starsza siostrą i szukanie rady. Jak dziecko u... no matki to one już nie mają. Fragment bardzo życiowy, klimatycznie napisany i po prostu realistyczny. Dalej przechodzimy do informacji czemu Applejack kłamie i... przyznam, że parsknąłem śmiechem. Wprawdzie cala ta sytuacja takim miejscu jak Ponyville i przy tych postaciach wypada bardzo sensownie, naturalnie i życiowo, ale dalej bawi, gdy się wydało. Gdy maski jednej i drugiej strny spadły... No a potem była ta piękna, cudowna koncówka i cudowne podsumowanie, z którego sie serdecznie uśmiałem. Applejack w tym fiku jest albo głupsza niż ustawa przewiduje, albo naiwna jak dziecko. Aczkolwiek muszę przyznać, że to mi pasuje do Applejack. Ona mogłaby wpaść w taką sytuację i się tak zachować. Mogła to wziąć na poważnie. Z pozostałych postaci w zasadzie wszystkie są oddane spoko. Appel Bloom zachowuje się jak przystało na dziecko, którego wzorzec się obraża, Cheerlie się zachowuje jak na nauczycielkę przystało, Diamond Tiara... w tym wieku raczej nie mogłaby być szantarzystką. Zrobiła to co przyszło do jej małej, dziecięcej główki, czyli zemściła się na Apple Bloom. Filthy... cóż, wydaje mi się, że wypadł dobrze. Mógł nie płacić Applejack ,,za milczenie" ale to jednak nienajgorszy prezent na rozstanie. Mógł nie dać nic, albo gorzej. Sam tekst schludny, chbya bez błędów. Czytało sie płynnie, bardzo szybko. Opisów było akurat, emocje oddane dobrze. Słowem, świetny fik, przy którym dobrze sie bawiłem. Polecam.
    1 point
  5. Spóźnione o minutkę-dwie życzenia z okazji 15 rocznicy. :]
    1 point
  6. Przeczytałam do końca trzeciej części dziewiątego rozdziału, więc pomyślałam, że zostawię jakiś komentarz. Styl jest bardzo przyjemny. Najbardziej podobały mi się opisy. Były bardzo obrazowe, klimatyczne i nieprzesadzone. Moje ulubione wątki to Alikorngard i klasztor. To pierwsze jest ciekawe ze względu na traumy, jakie wszyscy stamtąd przynieśli. Tajemnica jest bardzo dobrze napisana, czuć ją, czuć to zagubienie, czuć mrok. Natomiast w to drugie wciągnęłam się autentycznie, przeczytałabym o tym całe opowiadanie. Jestem na tyle ciekawa, co się dalej wydarzy, że aż przeczytałabym starą wersję, żeby tylko się dowiedzieć. Myślę, że to mówi samo przez się. W ogóle, podoba mi się ta religia, te przemyślenia głównej bohaterki. Podobał mi się też motyw, że ta ucieczka z zamku nie udała jej się za pierwszym razem. Wątki polityczne są dla mnie za trudne, chociaż na razie mało ich było (albo ja jestem nieuważna, co też jest prawdopodobne). Co do bohaterów, Night Shadow jest całkiem w porządku. Ale chyba najbardziej lubię Dark Mane’a, Bastard Spella i Javelina. I domyślam się, że to się zmieni Dark Mane wydaje się być… Hmm, miły. Bastard Spell szalony, a Javelin rozsądny. Ale pewnie jeszcze się zaskoczę. Trochę jeszcze mieszają mi się niektórzy z łowców, bo trochę ich jest, ale mniej więcej się orientuję. To, że ich imiona nie są prawdziwymi imionami było dość oczywiste. Ogólnie, ciekawie się to rozwija. Cóż, muszę się dowiedzieć, co będzie dalej, więc czekam na ciąg dalszy
    1 point
  7. Witajcie Kucyki! Czy wiecie, że w Equestrii znajduje się jedno takie miejsce, w którym każdy może poczuć się równie ważny? Gdzie nie ma miejsca na zazdrość, rywalizację i popisywanie się swoimi talentami za to pełno jest współpracy, przyjaźni i szczerych uśmiechów Jeżeli czujesz się smutny, niepotrzebny, niedoceniony bądź po prostu pragniesz odnaleźć swoje miejsce wśród zgranej i pomocnej społeczności, to nie musisz szukać już dłużej - Wioska Równości gorąco zaprasza wszystkich! Zwłaszcza teraz nadarza się świetna okazja do odwiedzenia naszej przyjacielskiej osady - oto bowiem przygotowujemy wydarzenie, które rozsławi nas na całą Equestrię - I Dubbingowy Starlightmeet! Razem pokażmy światu nasze szerokie uśmiechy przygotowując wspólnie materiały ukazujące jak wspaniale żyje się w naszej wiosce Czego możecie się spodziewać na I Dubbingowym Starlightmeecie? Przede wszystkim atrakcji związanych z kreatywnością i głosem, w tym kolejnej już edycji warsztatów fandubbingowych podczas których wcielicie się w swoje ulubione postacie. Poza nimi będziecie mogli przysłuchiwać się prelekcjom, uczestniczyć we wspólnych zabawach, zagrać w planszówki jak i po prostu spotkać starych znajomych i poznać nowych. Wszystko to w przyjaznej atmosferze Miejsce: SDK „Jowisz” Warszawa, ul.Chodecka 4 Cena wejściówki: Standardowa - 40 zł Wspierająca - 120 zł Rejestracja: https://starlightmeet2025.sticzu.pl/ Poradnik dojazdu (ta sama lokacja, ten sam dojazd co na Znaczkowym i Nuklearnym): https://docs.google.com/.../1-0SjqhNiMsDfWCYMuyU.../edit... Do zobaczenia w naszej Wiosce! PS. Zachęcamy do śledzenia nas na Telegramie: t.me/BroniesTwilightWarszawa I discordzie: https://discord.gg/4aZmC5xmnB
    1 point
  8. Bardzo dobry random pełen ciekawych żartów. Czwarta ściana złamana - jest. Komunizm? - jest Kasa? Jest Warte 500 dolarów zebrickich. Polecam. 9/10
    1 point
  9. Tytuł tego fanfika zaintrygował mnie i to bardzo. Zawsze lubiłem nekromantów i ich mroczne moce zdolne do wskrzeszania zmarłych i rzucania klątw. Gdy tylko miałem okazję wybrać takiego czarnoksiężnika z pocztu innych herosów, to zawsze w pierwszej kolejności wybór padał właśnie na nekromantę. W serii gier Heroes of Might and Magic Nekropolia była moim ulubionym miastem. Dlatego ten fanfik z automatu dostaje dużego plusa za samą tematykę. Jednocześnie jest to OSTATNIA dobra rzeczy, jakiej tu doświadczyłem. SPOJLERY Nekromanta z Ponyville to stek bełkotu. Widziałem niewiele tak źle napisanych tekstów. Autentycznie zastanawiam się, czy są to pierwsze próby napisania czegokolwiek w życiu autora. Znajdziemy tu masę problemów; brak interpunkcji, beznadziejna składnia, błędy ortograficzne, literówki, po prostu zero jakiegokolwiek pojęcia o czymkolwiek związanym z pisaniem. Tempo tego wszystkie jest tak złe… Żadnego wprowadzenia. Z opisu jednej rzeczy, przeskakujemy do czegoś zupełnie innego. Znajdziemy tu również masę niespójności. Tak, w takim małym fanfiku jest ich sporo. No więc, niestety musimy śledzić historię od drugiej części. Nie mam pojęcia, co konkretnie działo się ostatnim razem. Najpewniej główny wróg zabił księżniczkę Celestię, bo to Luna obejmuje rządy w Equestrii. Sama księżniczka Nocy nie wydaje się być zła, przynajmniej tak mi się wydaje. W jakiś sposób pokonano złego nekromantę i leży martwy. Ale czy aby na pewno? Minęło pięć lat od części pierwszej. Historia rozpoczyna się od spaceru głównej bohaterki po lesie, White Rose, która jest białym (oczywiście) jednorożcem. Jest już dorosła i może sobie wędrować, gdzie chce. Jednak w pewnym momencie wyczuwa coś złego. Jakąś mroczną energię bijącą od wnętrza jaskini. Zauważała również mroczną aurę spowijającą las i brak zwierząt. Pchana złym przeczuciem, jak rasowy idiota, wkracza do pieczary. "Zły mag z północy nie żył, Luna przejęła władzę nad Equestrią, starała się wznosić księzyc i słońce, co nie było łatwe ale dawała sobie radę. W Equestrii było znów bezpiecznie. Nagle usłyszała hałas." Kto usłyszał ten hałas? Luna? A nie, bo główna bohaterka. Po paru zdaniach wprowadzenia, mamy od razu jakąś akcję. To się tak ze sobą gryzie, że ja pierniczę. Nie ma żadnego płynnego przejścia, tylko głupio napisane zdania, które zaburzają logikę całej historii. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że autor twierdzi, iż; P.S w tej serii nie będzie już takiej szybkiej fabuły jak w pierwszej, opamiętałem się XD. No jest “iks-de”. Skoro tutaj tempo jest wolniejsze, to ja nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak to wszystko przebiegało w części pierwszej. Temat został skasowany. Zastanawiam się czy przez autora. Chyba raczej nie, bo wtedy skasowałby również i te dziadostwo. Najwidoczniej tamten tekst był na tyle zły, że musiał zniknąć. A co White Rose widzi w jaskini? Jakiś zakapturzonych osobników, którzy odprawiają rytuał nad zwłokami. Obserwuje ich z ukrycia, tak długo, że aż przysypia. I ja też. Nagle jednak się budzi, bo cała jaskinia zaczyna się trząść. Otóż kultystom udało się zbudzić demonicznego nekromantę, którego jedynym celem w życiu jest zabijanie. Nuuuuuda. Ale przynajmniej zabija swoich popleczników. To jest fajny akcent. Choć… No nie wiem. Raczej nie powinien tego robić. Potrzebuje wsparcia, skoro wcześniej przegrał. Ten nekromanta jest debilem. "Gdy stwór zobaczył, że nie jest martwy wykrzyknął Tryumfalnie: -JAAAA ŻYYYJĘĘĘĘ!!!!! " Ja pitolę… I dlaczego słowo “triumfalnie” jest z wielkiej litery? A i jeszcze coś; " Uciekła za głaz, bojąc się że to jakieś wrogie stwory. Po kilku minutach wyjrzała zza głaza" Jezu… Co? Głaza? Ku*** mać. Fleksja jest położona po całości. Od samego początku coś mi tu nie pasowało, ale dla pewności to sprawdziłem. Miałem rację. Rose wybiega z kryjówki i biegnie do innego nekromanty o imieniu Artanis. Ciekawe, czy to nawiązanie do Starcrafta. Klacz opowiada swojemu przyjacielowi o tym, co zastała w lesie. Postanawiają rozdzielić się. Rose pobiegnie do Canterlotu, aby najpewniej ostrzec księżniczkę Lunę, natomiast Artanis postanawia wypytać swoich dawnych, mrocznych braci o wszystko w sprawie złego nekromanty. No i skoro mamy rozmowę dwóch bohaterów, musi również pojawić się dialog. Bardzo biednie napisany dialog, a w dodatku nie poprawnie zapisany. Narracja zlewa się z kwestiami bohaterów. No i na tym fik się kończy. Fabuła aż taka zła nie jest, przyznam. Bardzo mi się podoba to, że ktoś postanowił pobawić się motywem nekromantów. To mogłoby być taaakie dobre. Jednak sposób wyegzekwowania pomysłu to już kompletne dno. Strona techniczna leży i kwiczy, wręcz rozkłada się jak dawno wskrzeszone zombie. Nie wiem, co jeszcze powinienem napisać. Chyba mój komentarz jest już dłuższy od tego dzieła, a to zawsze zły znak. Tyle ode mnie. Pozdrawiam!
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00
×
×
  • Utwórz nowe...