Skocz do zawartości

Dan Balan

Brony
  • Zawartość

    48
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Dan Balan

  1. Dan Balan

    Dorwać Bruskovitcha! [GRA]

    ((Gratuluję domyślności, faktycznie Twoją postać jako pierwszą miałem zamiar mocowo uświadomić. Resztę graczy jednak prosiłbym o poczekanie aż samemu dam im zielone światło do obudzenia zdolności XD)) Spike dostrzegł nadciągającą kotodziewczynkę w ostatniej chwili, z trudem wykonując niezbędne uniki. Jego chaotyczność okazała się jednak na tyle skuteczna, że ataki Koneko trafiały w próżnię. Psoczłowiek z wypisaną radością na twarzy przeturlał się na drugi koniec pomieszczenia. - Iiiii coooo wyyyyy naaaaa tooooo? - zarechotał - Właściwie to ty wpierniczyłaś się jako pierwsza. - powiedział Muuubek potakując głową w zamyśleniu. Gdy Vlan wydarł się, przez salę przetoczyła się fala dźwiękowa, która powaliła wszystkich na ziemię, powodując krótki, ale dotkliwy ból w uszach. Muuubek upadł na kolana łapiąc się za uszy, Spike skulił się na ziemi, Koneko przewróciła się do tyłu, a Wolfa zaś odepchnęło aż pod ścianę. Nathaniel gdy tylko usłyszał przeraźliwy odgłos dochodzący z piętra wyżej skoczył do schodów i w kilku krokach znalazł się na górze, w momencie w którym Vlan przestał krzyczeć. Wiedziałem że obdarzanie ich mocą to fatalny pomysł. Ale jak Ojciec Święty się uprze, to nie ma innego wyjścia. Templariusz odetchnął głęboko i wyciągnął rękę w kierunku nietoperzoczłowieka. Vlana otoczyła jasna poświata, która zacisnęła się wokół niego niczym lina. Wszystkie negatywne i buzujące emocje jakie w tej chwili odczuwał znikły, a Homalus z miejsca się uspokoił. Chwilę później poświata zniknęła. - No tak, jest jeszcze coś o czym zapomniałem wam powiedzieć. - powiedział Nathaniel wzdychając - Odsapnijcie chwilę i chodźcie na dół. Rycerz odwrócił się do reszty plecami i zszedł po schodach. Muuubek, wciąż lekko czując ból w uszach podszedł do Vlana z uśmiechem. - Dobra. To było niezłe, przyznaję.
  2. Dan Balan

    Dorwać Bruskovitcha! [GRA]

    Spike widząc okazję ze do wtrącenia się do walki przyśpieszył i dokonując wślizgu na plecach przeleciał przed biegnącym Vlanem, jednocześnie uderzając nunchaku w jego kostki. Muuubek wciąż stał w gotowości czekając na rozwój wypadków, szczególnie że taktyka psoczłowieka zdawała się być zupełnie chaotyczna.
  3. Dan Balan

    Dorwać Bruskovitcha! [GRA]

    - To mogło być niezłe. - Muuubek pokiwał głową z uznaniem dla Koneko - Następnym razem włóż w to trochę siły, jestem pewny że jakbym jeszcze poczuł te ciosy to byłoby o wiele bardziej skuteczne. Pozwolisz jednak, że skupię się na naszym wąpierzu. - krowoczłowiek uśmiechnął się zachęcająco - Dawaj Vlan, twoja kolej. Spike w tym czasie stał zdezorientowany, otoczony przez pełne poczucie bycia zignorowanym. Wściekły na wszystkich warknął i wywijając nunchaku rzucił się do biegu w kierunku walczącej trójki.
  4. Dan Balan

    Dorwać Bruskovitcha! [GRA]

    - Sprytne - uśmiechnął się Muuubek. Uważnie obserwując ruchy Vlana doskoczył do najbliższej ściany z całej siły uderzając o nią tyłem głowy na którym była Koneko. Jednocześnie oczy miał cały czas skupione na Vlanie, pozostawiając kotodziewczynkę instynktowi. - Gramy każdy na każdego czy są tu jakieś składy? _______________________________________ Spike był zdecydowanie znudzony poważnymi rozmowami poważnych ludzi, miał ochotę na inne rzeczy. Na przykład pobiegać, albo obsikać tą głowę w słoiku. Nieeee. Muuuuuuszęęęęęę waaaalczyyyyyć z psiiiiim iiiinstyyyyynkteeeeem. Z braku innego wyjścia ruszył na górę by dołączyć do treningu. Wpadł do sali w momencie, w którym krowoczłowiek zadał pytanie o zasady. Stając w drzwiach ubrany w stylizowane na wschodnie spodnie i z nunchaku w dłoni krzyknął. - Oootoooo naaaadchooooodziii teeen chłooooopieeeeec. Oooo góóóóównoooo coooo taaaammmm!?
  5. Dan Balan

    Dorwać Bruskovitcha! [GRA]

    ((A, uprzedzam. Wasze postacie jeszcze nie wiedzą o tych żywiołowych mocach jakie mają)) Muuubek stanął w pozycji bojowej i dobył swojego młota, wypuszczając powietrze swoim krowim nosem. Jego ogromne mięśnie były napięte i gotowe do ataku. - Dokładnie taki miałem plan. - uśmiechnął się i z szybkością jakiej nikt by się po takiej górze mięcha nie spodziewał ruszył do przodu. _______________________________________ -Tak, wahanie jest niewskazane. - Nathaniel przytaknął głową na słowa nekromanty. - Wiem, że możecie odczuwać lekką więź z innymi mutantami, ale to tak jakby mnie miał powstrzymać fakt, że ktoś jest człowiekiem. - Albo chłopem☭ - wtrącił Ninel - Aaaalbooooo pseeeeeem. - dodał Spike robiąc zamyśloną minę
  6. - Oj przyjacielu, przyjacielu. Musisz mieć w swoim kraju straszną inflację jeśli okręt jest wart tyle co zbroja. - Vernell pokręcił głową. Poza tym nikt nie mówi o uczciwie zarobionych pieniądzach.
  7. - Przyznaj, po prostu zazdrościsz mu wąsa. - powiedział do Percivalla Vernell oglądając swoją broń. - No i tych gości z piórkami. Cholera, jak wrócę na swój statek - wróć, o ile wrócę - to też coś dla moich chłopców wymyślę. No chyba że ktoś z mojego rodu umrze i będę musiał zająć się tymi poważnymi rzeczami. Czasami zazdroszczę nisko urodzonym. - dodał na końcu, bardziej do siebie niż do reszty
  8. O Marmannie i Myrmidio, ten koleś jest cudowny. Uśmiechnął się szeroko do wąsacza i klasnął w dłonie. - Napr, jesteś fenomenalny. Nie wyolbrzymiam, Fe-No-Me-Nal-Ny. Zawsze podziwiam takich jak ty - życie niczym sztuka! Pamiętam jak uczęszczałem na nauki i mieliśmy na historii kulturyodegrać sztukę. Był tam taki chłopak, Wombat, który zawsze grał aż za bardzo. Serio chłopie, przypominasz mi go! - Vernell ponownie się uśmiechnął i płynnym ruchem wsiadł na konia - Zabawny jesteś, lubię cię.
  9. Dan Balan

    Dorwać Bruskovitcha! [GRA]

    - Sala treningowej nie ma, ale możesz po prostu poćwiczyć na piętrze. - templariusz wskazał ręką schody - Tak Koneko, możesz. Jak mówiłem, ten czas jest wasz. - Mogę iść z wami? - wtrącił spokojnie Muuubek podchodząc do Vlana i Koneko. Nathaniel usiadł na drewnianej ławie, po raz pierwszy od paru godzin odrobinę się rozluźniając - Celów? Te główne to Bruskovitch i Jedam. A przy tym tyle hybryd ile tylko zdołamy. Podobno Jedam organizuje hybrydy na kształt wojska, wyznaczając pomniejszych dowódców. Ninelu? - A owszem☭ - potaknęła głowa - Wieści głoszą, że szczuroczłowiek wyznaczył czterech podwykonawców, którzy zwą siebie Jeźdźcami Apokalipsy☭ - To tylko plotki, ale... - pokręcił głową Nathaniel. To brzmi jak jakaś kiepska, pogańska legenda. Czemu nas tak każesz Panie? -...ale podobno to czterech żółwioludzi jeżdżących na słoniach. - Aaaa tooo nieee świaaat jeeeest naaaa czteeereeech słooooniaaach iiii żóóóóółwiuuu? - spytał Spike podchodząc do okna. - Podobno. - odparł rycerz. Cała nasza wiedza to tylko "podobno". - Nad'Lugu, masz jakieś rady dla naszych przyjaciół?
  10. Następne dwa dni na statku upłynęły dla Hayat na myśleniu, modlitwie i sporządzaniu kolejnych notatek. Gdy zaczął się sztorm, pierwsze co dziewczyna zrobiła, to zebrała swój ekwipunek blisko siebie. Nie pomogło to niestety ocalić wszystkiego przed zniszczeniem. Gdy ocknęła się na plaży, ze smutkiem stwierdziła, że jej przenośny komputer do analizy próbek uległ zniszczeniu, podobnie jak probówki. Cała reszta na szczęście przetrwała nienaruszona. Gdy dziewczyna usłyszała gdzie się znaleźli zaśmiała się z bezradności. - Boston? Świetnie. Nie zrozumcie mnie źle, mogliśmy skończyć na Florydzie. Albo w Brazylii. Ale dalej Boston średnio nas urządza.
  11. - Wybornie. Świetnie. Wręcz nad-idealnie. Imiona są mniej problematyczne. Nie aż tak praktyczne jak numery, ale na pewno ciekawsze. A przejazd przez dzielnicę kupiecką jest nawet lepszy. - były pirat pokiwał głową zadowolony. Gdy wyszli na zewnątrz, a wąsaty towarzysz błyszczał w towarzystwie swoich kolegów na koniach, Vernell jedynie wzniósł oczy ku górze i uśmiechnął się zrezygnowany. No, gościu ma niezły rozmach. Byłby świetnym dyrektorem cyrku. Albo jakiegoś jarmarku. Swoją drogą ciekawe czy moi by przyszli gdybym ich poprosił. Z drugiej strony i tak daję Laizerowi maksymalnie pół roku zanim straci dowodzenie. Rozmyślając zaczął szukać konia, przy którym byłoby jego uzbrojenie. W końcu odnalazł swój cenny jatagan przy jasnobrązowym wierzchowcu. Podszedł pewnie do zwierzęcia i pogłaskał je po boku. Odwrócił się i krzyknął do Alicji - Ten ma jakieś imię czy mogę pozwolić sobie na inwencję twórczą?
  12. Dan Balan

    Dorwać Bruskovitcha! [GRA]

    - Z przyjemnością bym wam towarzyszył w szerzeniu wolności☭ - uśmiechnęła się głowa - Niestety jednak jestem potrzebny wszystkim ludziom, nie tylko wam☭ Zapewniam was jednak, że Nad'Lug sprawdzi się równie dobrze jak ja☭ Nathaniel pokręcił głową z niedowierzaniem. Ninel ze swoimi poglądami z pewnością zostałby skazany za herezję. Tym razem jednak sytuacja była wyjątkowa. - Nie bójcie się. Wiem jak Ninel wygląda, jednak zapewniam was - jest takim samym człowiekiem jak my wszyscy. Biorąc pod uwagę że tu chyba nikt nie jest normalny, to nawet rzekłem prawdę. Z grubsza. - Templariusz okrążył stół i stanął przy Nad'Lugu i Ninelu. Wówczas rękę w górę uniósł Muuubek. - Jeśli można. - odezwał się krowoczłowiek - Dwie sprawy. Po pierwsze, jak chcemy dobrać się do Bruskovitcha? - To jest dobre pytanie towarzyszu☭ - pokiwała głowa zwana Ninelem - Nathanielu? - Ekhem. - Güntersberg odchrząknął - Naszym pierwszym celem będzie aktualny przywódca mutantów, Jedam. Prawdopodobnie przebywa on w Burgundii. To region, który wiecznie walczy pomiędzy byciem częścią Cesarstwa, Francyi i niezależnością. Taka niestabilność jest łatwa do obalenia, a doniesienia o wzmożonej liczbie hybryd w Burgundii zdaje się to potwierdzać. - Dobrze. A druga rzecz... - pokiwał Muuubek wskazując na Spike'a, który siedział na ziemi drapiąc się nogą za uchem - Da się coś z nim zrobić? - Ech. Spike, stójka. - westchnął Nathaniel. Psoczłowiek jak na komendę powstał z ziemi. - Przeeeepraaaaszaaaam. Zapooomniaaaałeeeem sięęęę. - wymamrotał Spike - Nieważne. - pokręcił głową Templariusz - Wyruszamy gdy słońce zacznie chylić się ku zachodowi. Normalnie podrozowałbym za dnia, ale z taką kompanią wolę nie rzucać się w oczy. W każdym razie, najbliższe parę godzin jest wasze. Postarajcie się nie wpaść w kłopoty.
  13. Dan Balan

    Dorwać Bruskovitcha! [GRA]

    Spike podniósł głowę i odezwał się piskliwym głosikiem - Ooooiii taaaakkkk. Żaaaadnyyyychhh pytaaaaoooiiiń! Cesarz popatrzył na psoczłowieka z politowaniem i westchnął i złapał okiem spojrzenie Nathaniela. Mój Boże, współczuję wszystkim, którzy będą zmuszeni z tym psem wytrzymać. - Więc tak... - zaczął papież odchrząkając - Zacznę od łatwiejszego pytania. Nie, nie lubię koniodziewczynek. Z warkoczykami czy bez warkoczyków...Lubię konie, jak dadzą to jem. Zaś co do twojego pytania, moje dziecko - tu zwrócił się do Vlana - Nie potrzebujecie wsparcia oddziału. Nathaniel oraz Nad'Lug będą waszym oddziałem zbrojnych. I uprzedzając pytania - papież uniósł rękę widząc pytający wzrok Muuubeka - To, kim jest Nad'Lug dowiecie się po wyjściu z katedry. Rycerz Günterberg was zaprowadzi. Nathanielu? Templariusz w odpowiedzi skłonił się papieżowi i przyklęknął przy ołtarzu. Donośnym głosem rzekł na cały kościół - Panie, w twe ręce składam los tej wyprawy. Użycz nam swej łaski, byśmy mogli pozbyć się grzechu ze świata tego. - Wstał i ponownie spojrzał na Klemensa III - Ojcze? - Nie przedłużaj pożegnania synu. Daję ci moje błogosławieństwo. - odparł papież spokojnie - Niechaj Bóg was prowadzi. - dodał Ferdynand - I niech da wam zwyciężyć. - skwitował cesarz. Obyś był godny swojej sławy templariuszu. To będzie twój największy test. Ruszyliście za rycerzem, który przez jedno z sekretnych przejść sprowadził was do podziemi. Przodem szedł jeden z rzymskich żołnierzy, zaś tyły ubezpieczał templariusz, obydwaj w dłoniach dzierżyli pochodnie. Droga trwała raptem kilka minut, podczas których panowała grobowa cisza, przerywana odgłosami szczurów uciekających przed intruzami. Tunel kończył swój bieg w piwnicy jednego z akwizgrańskich domów. Na miejscu, rozłożone na stołach leżało wasze uzbrojenie. - Weźcie co wasze. - powiedział spokojnie mężczyzna - Na górze czeka nas ciepły posiłek, ale przede wszystkim jest tu ktoś, kogo musicie poznać. Na piętrze zastali dziwny, coby nie rzec przerażający widok. Tajemniczy mężczyzna w kapturze stał, trzymając w rękach słoik z głową mężczyzny w środku, zanurzoną w jakiejś żółtawej cieczy. Twarz głowy była łysiejąca, z równo przyciętymi, krótkimi wąsami i bródką. - To moi drodzy jest Nad'Lug. - Nathaniel wskazał zakapturzonego i skierował wzrok na głowę. Nieważne ile razy to widzę, zawsze jestem zmieszany. Paskudztwo. - A ten... jegomość, to człowiek któremu zawdzięczamy życie króla Ferdynanda. Ninel. - Witajcie pracujący na rzecz wolności i pokoju! - uśmiechnęła się głowa
  14. - Darmowe konie, świetnie! - uśmiechnął się Vernell i ukłonił się nisko w kierunku królowej. Kobieta w dowodzeniu? No nieźle. Przynajmniej chociaż to my jeździmy na koniach a nie na odwrót. Wyprostował się i ruszył za czerwonowłosą. Przyspieszył kroku i gdy zrównał się z kobietą i zwrócił się do niej. - Ahoj szefie! Mam mówić szefie, czy Alicia wystarczy? Mogę skoczyć na chwilę do pobliskiego sklepu? Daję słowo, zajmie mi to kilka minut. No, może kilkanaście. Ale raczej kilka.
  15. - A to co mówisz, brzmi bardzo obiecująco. - Hayat z radości klasnęła w dłonie - Wyobraź sobie! Jak się złapie takiego bandytę, to można będzie go użyć jak przynęty i pochwycić żywego zombie... - przybrała rozmarzony wyraz twarzy - Tyle eksperymentów stoi przede mną otworem, to fantasty... - dziewczyna przerwała i spojrzała na Rexa - Cholera, powiedz że nie powiedziałam tego na głos. Powiedziałam, prawda?
  16. Vernell wszedł rozluźnionym krokiem do sali z całą resztą. Czuł się niezbyt dobrze, zwłaszcza że ostatni tydzień był dla niego tygodniem abstynencji. Elise mawiała że mam nie pić tydzień przez ważnym wydarzeniem, bo to pomaga. Nonsens. To tylko przeszkadza, ale czego się nie robi dla zmarłych? Poza pierwszą fazą odstawienia młodzieniec był jednak w dobrym humorze. Gdy zbliżył się na tą samą odległość do królowej co reszta, zatrzymał i się i wykonał klasyczny ukłon jaki praktykuje się w nadmorskich regionach, z jedną ręką na piersi, drugą wyrzuconą w bok, cofniętą w tył nogą i schyloną głową. Wymyślili to na statkach. Na kiwającej się powierzchni ma to zdecydowanie więcej sensu. - Vernell z rodów Vintelbann oraz Yobhender. Bez zbędnych epitetów i tytułów, jestem w końcu jedynie sobą. - wyprostował się i dodał przybierając pogodny wyraz twarzy - Do usług wasza wysokość, składam swoją duszę, swoje ostrze, swoje talenty i swoje ciało do twojej dyspozycji. Oczywiście wszystko w ramach ludzkiej przyzwoitości. Zrobiłem dobre wrażenie? Pewnie nie. Mam za mało nazwisk. I nie mam takich śmiesznych wąsów. Nawet się nie spóźniłem. Jedyne czym się wyróżniam, to dziwny strój. U królowej wolno latać z połową gołej klaty na wierzchu? Może. Nie wiem, takie moje morskie tradycje. - popatrzył po trzech mężczyznach o zwrócił wzrok na czerwonowłosą kobietę - Zaczynam się zastanawiać czy członków tej misji nie wybierali według wzrostu.
  17. Nastał dwudziesty siódmy marca, roku pańskiego 1188, zima była nadzwyczaj łagodna, a zbliżająca się klimatyczna wiosna zapowiadała ciepły i obfity w porządne zbiory rok. Akwizgran, jak wszystkie pozostałe cesarskie miasta żył niedzielą i świętami Wielkanocy. Tym razem jednak Wielka Katedra pod wezwaniem św. Marii w Akwizgranie, pozostawała zamknięta dla zwykłych wiernych, którzy musieli zadowolić się pomniejszymi kościołami i kapliczkami. Fryderyk I Barbarossa, król Niemiec i Święty Cesarz Rzymski oraz Ferdynand II, król Leonu i Galicji siedzeli obok siebie w pierwszej ławie przed ołtarzem, wpatrując się w posąg ukrzyżowanego Chrystusa. Obydwaj byli już niemłodymi władcami, przy czym Cesarz wyraźnie górował aparycją nad swoim towarzyszem, na siedząco przewyższając go niemal o głowę. Fryderyk rzucał nieustannie nieufne spojrzenia wobec iberyjskiego króla. Nie jestem człowiekiem małej wiary, ale takie zmartwychwstania powinniśmy zostawić Bogu, nie jakimś niewiernym szarlatanom. No ale stało się. Ferdynand żyje, a my mamy problem kotoniewiast urządzających zamachy na namiestników Boga na ziemii. Jakby tego było mało, mamy powierzyć los całego chrześcijańskiego świata jakiemuś templariuszowi, czarodziejowi i zgrai mutantów. Nigdy bym na to nie przystał, gdyby nie sama prośba papieża. No właśnie. Papież. Przeżyłem wielu papieży i ten Klemens III najmniej mi się podoba ze wszystkich. Wtem otwarły się jedne z bocznych drzwi do katedry i do monarchów zbliżyło się dwóch mężczyzn. Pierwszy z nich, był ponadprzeciętnie wysokim mężczyzną w średnim wieku, o długiej brodzie i długich włosach. Przyozdobiony w złote, bogate szaty i wysadzaną drogimi kamieniami tiarę, dzierżył w dłoni równie drogocenny pastorał. Jedno spojrzenie nie pozostawiało nikomu wątpliwości, był to biskup Rzymu, Klemens III. Za nim, z opuszczoną głową podążał również wysoki (chociaż w żaden sposób nie mogący mierzyć się z papieżem) rycerz zakonu Templariuszy, Nataniel Günterberg znany też jako "Niewidzialny Templariusz". Zakonnik szedł z pokornie opuszczoną głową i gdy tylko spostrzegł obydwu władców ukląkł na jedno kolano. Cesarz i król widząc Klemensa III ukłonili mu się, Fryderyk nieznacznie, Ferdynand głęboko. - Gdzie twoja zwierzęca świta ojcze? - spytał Barbarossa siląc się na przyjazny ton, co zresztą niespecjalnie mu wyszło - Niebawem przybędą moje dziecko, zapewniam cię. - odparł z uśmiechem Klemens III - Chciałem wam wcześniej oficjalnie przedstawić Nathaniela. Jego nieobecność u mego boku będzie dla mnie dużą stratą. - Templariusz nie jest konieczny. - odparł cesarz - Mogę wysłać jednego z moich margrabiów. - Z całym szacunkiem, twoi margrabiowie nadają się głównie do męczenia Słowian walczących patykami. - A Nathaniel jest wysoce... obdarzonym człowiekiem - zakończył z zagadkowym uśmiechem - Zapewniam wasza wysokość, jestem pełen niespodzianek. - uśmiechnął się rycerz. - Ta, wierzę. - mruknął cesarz i zwrócił się do króla - Co ty na to Ferdynandzie? - Cokolwiek. - odparł niemrawo król Léonu i Galicji - Byleby zwalczyć tą zwierzęcą zarazę. - Toteż właśnie po to tu jesteśmy! - papież klasnął w dłonie rozpromieniony i jak na umówiony sygnał do katedry wszedł oddział gwardii rzymskiej prowadząc szóstkę istot, które tylko z pozoru przypominały ludzi. Oprócz Koneko, Vlana i Wolfa do ołtarza zmierzała jeszcze trójka Homalusów, o których wiedzieliście tylko jak się nazywają. Była to koniokobieta - Myltis, Krowoczłowiek - Muuubek i Psoczłowiek - Spike. Zwłaszcza w przypadku tych dwóch ostatnich, hybrydyzacja zaszła wyjątkowo drastycznie. Przez większość waszej drogi byliście od siebie odseparowani, więc nie znacie siebie nawzajem. Gdy stanęliście przed obliczami papieża, cesarza, króla i rycerza poczuliście do tych postaci mimowolny szacunek, tego pierwszego zdążyliście zresztą poznać. Mimo waszej odmienności był dla was miły i opiekuńczy niczym wzorowy dziadek dla swych wnuków. - A teraz! - głośnym głosem odezwał się Klemens III - wysłuchajcie cesarza Fryderyka Rudobrodego, ma wam coś do powiedzenia. - Więc, tak... - zaczął i urwał cesarz. Cholera, kto ich tak skrzywdził? - Wiecie po co tu jesteśmy prawda? By uwolnić świat od was. Od mordujących, siejących zamęt bestii. Wy jednak jesteście inni. Uwolniliśmy wasze umysły, a gdy pozbędziecie się wszystkich bestii, zrobimy co się da by uwolnić wasze ciała. - Tak nam dopomóż Bóg i Święty Krzyż! - krzyknął król Ferdynand i zaczerwienił się - Wybacz Fryderyku. Wyrwało mi się. - Nieważne. Każdy z was, który przetrwa tą wyprawę dostanie wszelaką pomoc i kawałek ziemii. Tyle dla was mogę zrobić za uratowanie tego świata. - Amen. - Klemens III wykonał znak krzyża - Za chwilę poprowadzi was Nathaniel, poznacie kilka innych osób. - papież wskazał ręką na templariusza, który skinął wam głową - Zanim jednak nas opuścicie...jakieś pytania?
  18. Och, padnięta psychika to coś, czego chcemy raczej uniknąć, prawda? - powiedziała bez przekonania. - Całe szczęście nie idziemy zabijać ludzi. Znaczy nie tych żywych. Martwych też nie do końca. Zresztą nieważne, jak ktoś nie wytrzyma, to pójdzie do odstrzału, to chyba oczywiste. - Hayat spojrzała w taflę oceanu - Byłeś kiedyś w Nowym Jorku? Ja byłam, na parę lat przed tym wszystkim. Ciekawe miasto, szkoda go mimo wszystko. Teraz raczej już nigdy nie będzie takie samo jak kiedyś.
  19. - Psychicznie? Jak najbardziej w porządku. Na tyle, na ile w porządku może być stan kogoś, kto z własnej woli pcha się w oblicza śmierci. - zaśmiała się dziewczyna - Nie, serio. Jest okej, tak tylko do mnie doszło, że nie uprzedziłam rodziny o tym wypadzie. Może dlatego, żeby mnie nawet nie puścili. - dodała ponownie opierając się przodem o barierkę.
  20. Dan Balan

    Dorwać Bruskovitcha! [ZAPISY]

    Dobra, dzisiaj jakoś jak pod wieczór/popołudniu zaczniemy, może do tego czasu ktoś się jeszcze zgłosi.
  21. Dziewczyna uniosła wzrok znad notesu. Uśmiechnęła się pod nosem i oparła się plecami o barierkę. Uniosła głowę patrząc w gwiazdy i odpowiedziała po chwili. - Tak. W porządku. Znaczy się prawie w porządku... ten pościg był szalony, nie? Ty czułeś jak one cuchną? W sensie... domyślałam się, że zapach nieumarłego jest, delikatnie mówiąc, średnio przyjemny, ale... na proroka, z murów zupełnie tego nie czuć! - Hayat zaśmiała się cicho - Wybacz. Pewnie bredzę od rzeczy, prawda?Zastanawiam się po prostu jak dziesięć litrów wody ma wystarczyć dla sześciu osób podczas przeprawy przez Atlantyk.
  22. ((Jak zaraźliwe są zombie? Tj. czy od ugryzienia, zadrapania można się zarazić?)) Nie gonią nas. Znaczy nie umieją pływać. Pomyślała dziewczyna, spoglądając na oddalający się brzeg. Policzyła wzrokiem całą drużynę, wyglądało na to, że wszystkim udało się przeżyć. Iranka odetchnęła z ulgą i zeszła pod pokład. Znalazłszy jakiś wygodny kąt odłożyła plecak i zdjęła kamizelkę przeciw nożom oraz kurtkę, zostając w samym swetrze. Zostawiła też kuszę, zabierając ze sobą jedynie swoje dwa pistolety i wróciła na pokład. Hayat stanęła przy burcie rozpuszczając włosy. Z kieszeni wydobyła długopis i notes, po czym zaczęła coś pisać.
  23. A co mi szkodzi, zapiszę się. I tak nie mam co na wykładach robić. Imię: Vernell Nazwisko: Vintelbann Ród: Vintelbann/Yobhender Specjalizacja: zabijanie czym popadnie, walka jataganem, kradzież kieszonkowa Czczeni Bogowie: Manann i Myrmidia Historia i Pochodzenie: Vernell urodził się jako dziecko dwóch znacznych rodów - Vintelbann po mieczu, oraz Yobhender po kądzieli, co zapewniło mu łatwy start w życiu. Jego ojciec szybko nauczył go podstaw walki bronią białą, co Vernell wykorzystywał do pojedynkowania się z różnymi opryszkami, bądź wszczynania burd w karczmach. Jego natura zawsze była bowiem bardziej zbliżona do szukającego przygód awanturnika, niż do prawego, cnotliwego rycerza. Szybko, bo już w wieku 16 lat stał się członkiem gildii złodziei, a gdy ukończył 18 rok życia, skrzyknął ochotników i wypłynął w morze, wiodąc żywot takiego "pirackiego Robin Hooda". Podczas jednego z łupieżczych wypadów poznał Elise, córkę bogatego kupca. Młodzi ludzie zakochali się w sobie bez opamiętania, a Vernell zaczął wieść bardziej stonowany żywot. Gdy miał 23 lata Elise zmarła, a młodzieniec załamał się, powracając do awanturniczego trybu życia. Na wieść o rekrutacji do tajemniczej wyprawy coś go jednak tchnęło - przekazał swój statek najlepszemu przyjacielowi i wyruszył do stolicy. Wygląd: Jest bardzo wysoki, około 190cm. Budowa ciała szczupła, wyrzeźbiona, ale nie jest to jakieś ciało spartiaty. Zielone oczy, średnio długie brązowe włosy. Nosi lekkie stroje, dopasowane do ciała, wzmacniane od spodu skórzanym pancerzem. Wiek: 26 lat Broń: Długi jatagan, spontanicznie wszystko co znajdzie się pod ręką Dodatkowe Info: Gadatliwy, uważany za pesymistę (chociaż sam nazywa siebie realistą), łatwo nawiązuje znajomości, pije dość często, chociaż rzadko kończy pijany. Mimo średnio szlacheckiego trybu życia, jest obeznany w dworskich manierach.
×
×
  • Utwórz nowe...