Skocz do zawartości

Hetman WK

Brony
  • Zawartość

    430
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hetman WK

  1. - Nie zabijać ludzi... - pokiwał głową - Nie sądzę. Nie byłem w Nowym Jorku, w sumie jedyny raz za granicą byłem jako dzieciak, w Anglii. No i wiadomo, Norwegia. Wracając, Stany były krajem z legalnym i sporym dostępem do broni. A i sporo tam było biedaków, gangsterów,i tak dalej. Nie sądzę żeby nie skorzystali z okazji. To bardziej niż pewne, niż postrzelamy do czegoś bardziej żwawego. Po za tym, z tego co mi mówili, w te tereny ruszyła kiedyś ekspedycja wojskowa. Ponoć za terrorystami. Ale czy prawda, nie wiem. Tak czy tak, ludzi zabijemy na pewno. To radziłbym się przygotować. Bo jak nam padnie psycholog, to dalej tylko gorzej.
  2. - Nie dziwię się. Mnie familia też by nie puściła. Gdyby nie to, że dziadek, wujek, służyli w armii a ojciec to dość twardy człowiek. No i istotne to, że ich nie widziałem od...poboru. Znaczy się od 17 roku życia - uśmiechnął się na moment - Tylko wiesz. Zabijanie zombiaków, to jest to jednak co innego, niźli strzelanie do ludzi żywych. Jak bojówkarze i terroryści. A miałem przypadki, w oddziałach, że najwięksi chojracy, którzy walczyli z truposzami, mieli problemy psychiczne, po misjach w miejscach, gdzie zabijali terrorystów. Bo wiesz. Rana, choroba, zadrapanie to nic, bo można wyleczyć. Ale jak któremu z naszej ekipy padnie psycha, to może być nieprzyjemnie.
  3. - Zapach to jeszcze nie tak źle. Można się przyzwyczaić, a podczas biegu nie specjalnie zwracałem uwagę. I spokojnie. Rozmawiałem z dużo bardziej...nie gadasz od rzeczy. Woda powinno wystarczyć. O ile każdy ma trochę własnej w zapasie, to tylko dobrze spożytkować. Ale mi chodziło bardziej o stan psychiczny.
  4. Hetman WK

    [zapisy] Wiek Broni i Techniki

    Może być nawet dzisiaj. Proszę bardzo.
  5. Kończąc drugiego suchara, otrzepał okruchy z płaszcza. Spojrzał na morze. Nie prędka woda, wprawiała go w przyjemny nastrój. Wolę góry, ale od bidy może być. No dobra. Zamknął książkę i westchnął głęboko. Obrócił głowę, zerknął na Siergieja. Aaa. Nie ma nic lepszego jak dobra bułka. Spojrzał na studentkę. Zdziwił się trochę, widząc ją jedynie w swetrze. Temperatura zbyt wysoka nie jest. Podszedł do niej spokojnie, łapiąc za barierkę. - Wszystko w porządku? - spytał.
  6. O! Warhammer Fantasy. Słodko. (Nie mogę się powstrzymać) Imię: Stanisław Nazwisko: Zdulski Ród: Zdulskich(herbu Strzemię) Specjalizacja: szermierka, szarża konna, planowanie, zarządzanie. Czczeni Bogowie: Ursun Historia i Pochodzenie: ,,Dziadki moje - szepnął stary człowiek w łożu, patrząc na dwie twarze. Jedną gołą, drugą z pokaźnym wąsem - Spuścizno, moja krew. Wszystko co moje, zostawiam dla was. Po równo. Mości sekretarzu...notuj - skinął do innego mężczyzny siedzącego z kartą i piórem w ręku. Przekazuję moją siedzibę, wraz z dworem, wioskami przyległymi, młynem i karczmą, wojskiem prywatnym oraz miastem Kopno, pod zwierzchnictwo mej szabli najstarszej. Stanisławowi. - Ojcze, niech ci Ursun błogosławi - starszy przycisnął rękę ojca do swej twarzy - Nie zawiodę! - Pawełkowi, mej najwierniejszej zbroi, wioski Rybników, Niedźwinów, i wszstykie tam zagrody z łowiskami, w dzierżawę wieczną oddaję. - Dzięki czy panie! - młodszy skrył twarz w pościeli. - Spojrzyjcie na mnie, nim odejdę, bo muszę wam coś powiedzieć - westchnął - To wasze, ale nim dostaniecie akty własności każę wam przysiąc. W czasie mej młodości, walczyłem wraz wojskami Imperium przeciwko orkom. Wśród rycerstwa, był szlachcic świetny. Z Bretoni pochodził. Przyjaźniliśmy się. W bitwach walczyliśmy razem, jak bracia. Do czasu, kiedy wpadliśmy w sidła zielonoskórych... - Przeklęte bestie! - krzyknęli razem. - Tak synkowie, ale dajcie skończyć - kaszlnął - W zamieszaniu, kurzu i dymie, goblin strzelił do mnie. Bretończyk własną piersią mnie zasłonił. A zbroje miał nie naszą, tylko z metalowych kółeczek, jak obrączki. Po wszystkim, w jego ostatniej woli, ubłagał mnie, abym ruszył z pomocą jego ojczyźnie. Obiecałem, bo Bretonia Imperium bliska, toteż zagrożenie żadne. Ale ostatnio dotarł do mnie list, że coś się dzieje. Zło, z północy. Okropieństwa...Przysięgę moją, oddaję wam. Na honor! Zaklinam! Dla dobrego imienia rodu. Jeśli któryś was na misji padnie, uchowaj Ursunie, to i tak nazwisko czyste. Rozumiecie? Kiwnęli. - Nie tak. Na honor Zdulskich, każę wam przysiąc. - Ojcze. Ja to zrobię - uprzedził Stanisław - W razie mej śmierci, Paweł ma wszystko. Lepsze rozwiązanie. On dobry gospodarz. - Szablo! Tyś prawdziwy Zdulski. Dobrze. Przysięgni! - W imię Ursuna, Carycy, rodu mego, honoru przysięgam obietnicy dotrzymać, lub zginąć próbując. Tak mi dopomóż - wyrecytował trzymając zaciśniętą pięść przy piersi. Po miesiącu i pogrzebie, skończyły się przygotowania do podróży. Stanisław zabrał na statek ze sobą dziesięciu towarzyszy husarskich z ekwipunkiem, mały tabor, paru parobków, najwierniejszego konia, oraz orła. Stał na przystani z bratem, kobietą, małym dzieckiem i szlachcicem. - Pewny jesteś bracie że chcesz to zrobić? - Obiecałem na honor. Złamać się nie odważę. Nie martw się. Nauczę tych jak się walczy. Mości sekretarzy, za mojej nieobecności ty wszystkim gospodarujesz. - Jak każesz, mości panie. Podszedł do kobiety, o brązowych włosach i niebieskich oczach w której tliły się łzy. - Droga Helnko. Nie psuj swej buzi ładnej. Wrócę. Nim się obejrzysz, a rządzić będziemy włościami razem - złączył swoje usta z jej. Kucnął do dziecka. - Gdzie płyniesz? - Do dalekiego kraju. Wiesz, muszę bić się ze złymi, którzy zagrażają...nam. - Ale jak wrócisz, to wszystko opowiesz? - Jak wrócę, to cię nie zostawię, póki całej historii nie poznasz - uśmiechnął się i zmierzwił mu czuprynę. Wszedł na pokład i patrząc na familię, odpłynął. Wygląd: Wysoki 170cm. Głowa prawie wygolona, oprócz włosów na samym ,,szczycie" Oczy niebieskie, pokaźny wąs. Zazwyczaj ubrany w czerwony żupan i czarne buty. W czasie bitwy, przyodziewa zbroję husarską, na którą składa się napierśnik z ruchomymi folgami, naramienniki z ruchomymi pachami, stalowe koło na plecach, karwasze, szyszak z ochroną na kark, nosalem, daszkiem i osłonami na policzki. Wiek: 28 lat Broń: szabla, 6m kopia z kitajką, koncerz(180cm miecz) dwa pistolety Dodatkowe Info: Do bitwy idzie na koniu, z kopią i towarzyszami w szarży. No chyba że zasadzka.
  7. Rozbiłem się autem, przebiegłem obok hordy, jeden prawie mnie złapał, postrzelałem trochę, zmarnowałem granat. A nawet jeszcze nie zjadłem śniadanka. - pomyślał. Ale nie zamierzał włazić pod pokład. Zrobił parę kroków w przód. Zdjął plecak, pogrzebał w nim trochę i wyciągnął książkę oraz dwa suchary. Nie, nie te deserowe, tylko te zwykłe. Ugryzł jednego, z dość dużym smakiem. Stanął mniej więcej przy samym dziobie, otworzył książkę i zaczął coś czytać.
  8. Hetman WK

    [zapisy] Wiek Broni i Techniki

    Imię, pseudonim, nazwisko: Adam ,,Hetman" Strzemiński Wiek: 28 lat Wygląd: Wysoki 180cm, słabo zbudowany naturalnie, oba oczy są pod specyficznymi, kanciastymi okularami. Włosy kruczoczarne. Ubrany zazwyczaj w ubiór komisarza, w sytuacjach polowych, służb specjalnych. Charakter: Introwertyk, patrzy na wielu z góry, szczególnie na więźniów, przestępców, najemników etc. Często brutalny. Zaliczył w życiu kilka kobiet, ale miłości w tym tyle co nic, gdyż traktuje je jako gorsze od mężczyzn. Stopień cybernetyzacji: IV. Jego okulary, mają wbudowany skaner, podczerwieni, ultrafioletu, celownik oraz bazę danych. W korpusie wmocowany generator tarczy energetycznej(taki bardziej pancerz). Tak samo na lewym ramieniu, która po aktywacji, przypomina tarczę policji. Nogi posiadają zdolność skoku na duże wysokości. Jedynie oczy, uszy, jego mały znajomy, zostały nie zmienione. Sprzęt: Prawa ręka, ma ma sporo modyfikacji do wymiany. Zawsze gotowy do użycia pistolet fuzyjny, oraz pałka służąca do szokowania za pomocą prądu. A po za tym tyle modyfikacji, na ile pozwala arsenał policji. Motywacja: Zaprowadzenie porządku, mordując wszystkie przeszkody. Cel główny, uwięzić, lub zabić głowę szajki dilerów, gangów i terrorystów. Zawód: Policjant, znany komisarz. Często stoi na czole służb specjalnych w czasie demonstracji ulicznych, lub przewodzi akcją schwytania przestępcy. Cecha charakterystyczna. Zawsze, przed zabójstwem, zdejmuje okulary, aby pokazać się celowi. (oczywiście jeśli chodzi o mano a mano) Krótka historia postaci: Urodził się w rodzinie pracownika huty. Miał młodszego brata, którego różnie traktował. Najbardziej nie nawidził szkoły. Przezywano go z powodu jego lekkiej nadwagi, oraz tego że miał dobre oceny. W wieku 18 lat, pała się przegieła, kiedy został skatowany przez bandę narkomanów. Znaleziono go na wpół żywego. Zmodyfikowano jego ciało na drugi stopień, dając mu nową rękę. Nielegalnie, wbudował tam sobie elektryczną pałkę. Pewnego razu, kiedy przechadzał się po ulicach, napadł go jakby żul, z pistoletem w rękę. Nie czekając długo, aktywował swoją broń i sparaliżował drania. Po przybyciu służb, okazało się że był to poszukiwany diler. Odnajdując swój talent, zaciągnął się. Po długiej drodze pracy, zyskał sobie szacunek wszystkich komisariatów okolicznych. Stopniowo, modyfikował swoje ciało, aż do stopnia najwyższego. Stał się symbolem, poprzez swe poświęcenie, dla dobra ludu. Nazwano go hetmanem przej jego wydawania rozkazów, które cechował brak chęci usłyszeniu sprzeciwu, ale i profesjonalizm.
  9. Przewrócił oczyma i biegł dalej. Na widok sześciu setek truposzy, zbladł mocno. Magazynki mu się mogły skończyć zanim wybił by część. Na wieść o planie odwrócenia uwagi, pokiwał głową. Kucną za jednym z najdalszych kontenerów i czekał. Gdy syrena zawyła, a horda zaczęła niemrawo się przemieszczać, przeżegnał się i ruszył biegiem do jedynego statku. Mocno ściskając karabin, wszedł na pokład sprawdzając czy reszta weszła w całości. Patrzyła w dal, a kiedy numery przybyły, obniżył głowę do celownika. - Ok - Uśmiechnął się na słysząc o rozkazie. Już miał strzelać, kiedy wpadł mu do głowy pomysł. Odczepił od paska granat, wyciągnął zawleczkę - E! Pieski! Łapcie! - krzyknął rzucając granat. Ten wpadł gdzieś między szeregi zombiaków, i wybuchł, rozrywając tkanki i ciała. Na nowy huk, truposze odwróciły łby. Na tyle długo, że miał czas odstrzelić te znajdujące się najbliżej. Oddalając się od brzegu, odetchnął z ulgą.
  10. Cholera, idzie lepiej niż sądziłem. Przebiegła mu myśl. Wszystko szło gładko, jak po maśle, jak to mówią. Truposze poruszały się tak, że musiał strzelać jedynie sporadycznie, toteż amunicja marnowała się stosunkowo wolno. Iście rekordowy wynik. Choć światła naturalnego, nie było za dużo, to przejście, między wysokimi budynkami, widział bardzo dobrze. Coraz to bliżej i bliżej. Szybko zauważył, że faktycznie stoi tam stary, duży pojemnik na śmieci. Plan idzie świetnie. Cynizm jednak wziął w...Rozmyślanie, przerwał mu truposz, który złapał go za barki i powalił. Głównie przez nieopatrzność i nadmierny, dziwny napływ optymizmu. Skurczysyn...ciężki jest. Uderzał raz za razem, aby nie dopuścić do ugryzienia. W końcu, po mniej niż dziesięciu sekundach, z lekkim zdenerwowaniem odrzucił napastnika. Podbiegł i zdecydowanym ruchem rozbił mu głowę, za pomocą podeszwy swojego buta. Nie zważając na mieszankę krwi i żółci na ubraniu, pobiegł prosto do alejki i złapał za pojemnik, od razu zabierając się do zablokowania drogi. Zacisnął oczy, uspokoiwszy się po dosłyszeniu odgłosów szybkich kroków. Przestawił ładunek, a potem, przy dodatkowej pomocy, przewrócił kosz. Odetchnął mocno, opierając się o ścianę.
  11. Poszukuje kogoś od prereadingu i korekty, do mojego fanfiku, posiadającego kilka rozdziałów, ale na chwilę obecną zaledwie trzy rozdziały, mające łącznie około 80stron. (bez elementów gore czy clop)
  12. Hetman WK

    Dorwać Bruskovitcha! [ZAPISY]

    Wiesz, wilkołak wampir. Niezbyt się lubią. I nie tylko twojego, bo wszystkich. :-P
  13. Hetman WK

    Dorwać Bruskovitcha! [ZAPISY]

    (So original) Imię: Vlan Nazwisko: nie wiadomo Płeć: Mężczyzna Wiek: 30 Rasa: człowiek-nietoperz Wygląd: 190cm wzrostu, piwne oczy zbroja(jak na rysunku) Charakter: Zazwyczaj spokojny, ale idiotyzmem jest denerwować go. Zazwyczaj małomówny, choć jak się otworzy to pogadać można. Historia: Nie pamięta wiele. W sumie to w pamięci ma tylko kilka rzeczy. Jak posługiwać się swą bronią, mocą. Jak rozmawiać w kilku językach. Czuję dziwną chęć zemsty, krwi, zabicia...nie wiadomo kogo. Kiedy zobaczył człowieka wilka, a nawet zwykłe psy, to jakoś miał ochotę go przeciąć. W czasie snu, męczą go słowa: ,,Zabij ich! Zabij!" Wsparcie znajduje tylko w Bogu. Dołączył z dwóch powodów. Zakończyć koszmary, a jak to się nie uda, to wymordować jak najwięcej. Broń: Dwa, lekko zakrzywione miecze, kły, swoja moc(fala dźwiękowa małego zasięgu, ogłusza każdego kto wejdzie w pole rażenia)) oraz skrzydła wystające z pleców(kiedy są potrzebne)
  14. Umie się poznać. Ciekawe czy...chuj. Nie istotne - Wstał, przeładował profilaktycznie karabin i zaczął biec na czole formacji. Szczęśliwe żaden z umarlaków, jeszcze nie zastąpił całego przejścia, toteż można było poruszać się mniej więcej środkiem - Jeśli są tam jacyś twoi znajomi to może - odpowiedział spokojnie Albo moi. He he. Strzelił znowu do kolejnych zombiaków, zwalniając tylko czasem.
  15. - Dobra! Na końcu tej drogi jest przejście. Chyba alejka. W mordę! - wystrzelił trzy serie w stronę truposzy - Moglibyśmy tam pobiec. Tylko trzeba to zrobić inteligentnie. Ja pójdę na przód, a Siergiej na końcu. Będziemy oganiać przeszkody. Ty za mną, znasz teren trochę lepiej - Dokonał żywota kolejnego zombiaka - Pomożesz w orientacji. Za tobą czwórka, Hayat z kuszą i doktor. Broń dalekiego zasięgu między bronią zasięgu bliskiego. Wymaga tylko tego, żeby wszyscy się nie opierniczali. W przypadku jak któregoś z nas złapią to wiadomo że musimy pomóc, a w takiej formacji szybko się chodzących trucheł pozbędziemy. A! Jak tylko tam dotrzemy to modlę się żeby był duży śmietnik. Taki na kołach, to jak tylko go dotknę, to zamykam przejście. Masz lepszy?
  16. - Sensowne - szepnął do siebie. Na wieść o wjechaniu do miasta, schował szybko napitek, zasunął plecak, podniósł karabin i zacisnął na nim ręce. Gdy samochód przebijał się przez hordy trupów uśmiechnął się pod nosem Niczym kombajn przez pole. Humor mu uleciał, jak znalazł się wraz z plecakiem na suficie. Poobijał się odrobinę, ale nic poważnego mu się nie stało. Bagnet trzymał daleko od ciała. I wykrakałem. Obrócił głowę na drzwi. Z trudem się obrócił, złapał za przednie i tylne fotele aby się zaprzeć. Wciągnął powietrze, skurczył nogę i z całej siły kopnął w zatrzaśnięte drzwi. Za pierwszym razem, się nie udało. Za trzecim, już jak najbardziej. Wykaraskał się na zewnątrz, rozejrzał, aby zorientować się w sytuacji. Zero już stał, nie wiadomo jak i krzyczał aby się sprężać - Uspokój się albo wszyscy padniemy - Odgryzł się. Wyciągnął plecak, założył, a następnie pomógł wyjść Hayat i Franzowi. Przeszedł na przód, obok numeru zerowego i patrzył na teren przez swój celownik. Dobra, spokojnie. Na zimno do tego podejdź. Zmienił tryb karabinu na strzelanie seriami, co chwila zerkając w wszystkie strony. Z alejek na przedzie, wychodziły grupki zombiaków, skuszone zapachem i dźwiękiem. W ilości...stu co najmniej. Przynajmniej nie za szybko. Na prawo, znaczy się ich prawej, droga dzieliła się na dwie. Prawie skrzyżowanie. Tam też, między budynkami, było przejście, gdzie nie widać było truposzy. Minus w tym, że blisko to to było. Ok. Mamy dwa karabiny, jedną snajperkę, kuszę, pistolet maszynowy i zwykłe pistolety. Myśl. Myśl. My...mam! - Zero! Mam plan! Pytanie czy jesteś nim zainteresowany - krzyknął.
  17. Widać że na wykładach nie spał. He. - Profilaktycznie przeprosiłem, bo wydało mi się...dobra nie ważne. Co do historii...Jest ona nauczycielką życia, a nauczyła nas, że ludzie nie potrafią z niej wyciągać wniosków. Ech. Wiem, każdy ma własną wolę niech robi co chcę. Jak ktoś ma ochotę się zabić, proszę bardzo, tylko żeby to mi nie zaszkodziło. I ostatnie, nie tłumacz mi, chciałem tylko wiedzieć, o co ogólnie chodzi. W tej chwili musimy i tak koncentrować się na tym, a zęby dostać się na kontynent i jakoś tam przetrwać. Toteż na moment odrzućmy niesnaski. Róbmy co do nas należy - rozsunął plecak i wyjął z niego metalowy, mały pojemnik korkiem. Odkręcił i wlał część zawartości do gardła. Zacisnął oczy i odetchnął, odsuwając przedmiot. - A póki mi pozwala trzeźwość, to jakiego typu jest ten okręt i czy ktoś jeszcze z nami płynie? - zapytał, pociągając nosem.
  18. - Franz, słuchaj - obrócił się na niego - Ekstremizm, nacjonalizm jest w każdej rasie i narodzie. Ja studiowałem...no dobra, byłem w liceum w klasie historycznym przez co mam zmniejszone zaufanie do twoich. Do wszystkich w sumie. Moje żarty były tylko dlatego, że jakiś procent mnie chciał rozluźnić atmosferę. Wygląda że cię uraziłem, także przepraszam. Sprawa dwa, po prostu wasze relacje wyglądały na bardzo dobre. Jak na przykład ojca i córki. Albo jestem idiotą. I ostatnie, w kwestii palenia, mój wujek od strony matki zachorował na raka płuc z powodu palenia. I trochę czytałem na temat tego co w tym cholerstwie się znajduje. Ale to twoja sprawa.
  19. - Aha. Jeśli rozumiem, to teraz ty jesteś numer jeden. Mhm. Wszyscy...terroryści tatuują swoje numery? Bez urazy.
  20. Korzystając z okazji, zwrócił się do siedzących na przedzie. - Zero, bo mnie zastanawia jedna rzecz. Skoro ponoć zostałeś obłożony amnestią, to dlaczego wyprowadziłeś nas o północy? Ktoś na ciebie poluje?
  21. - Albo mi się przewidziało, ale z tego co zauważyłem, to dość dobra znajomość - zagaił.
  22. Oderwał wzrok od Franza. - Cóż...tak. I jakimś dziwnym zrządzeniem losu, zawsze germanćy atakowali moich. Od średniowiecza, przez epizody w wieku szesnastym, a I i II wojna światowa to już w ogóle. Jesteśmy jak ogień i woda. Idiotycznym pomysłem jest łączenie nas. A Słowianie środkowi, znaczy mi najbliżsi, szczególnie mają do byłych zachodnich sąsiadów uraz - westchnął i spojrzał na moment na karabin - A jeśli mogę spytać, to wy jesteście...parą? Albo jakoś spokrewnieni?
  23. - Czyli nie nałogowy palacz. Fantastycznie. Choć ponoć nawet najmniejsza dawka może być śmiertelna. I z tego co mi mówili towarzysze, zwykli palacze, to papierosy można dostać za kosmiczne ceny na legalnym rynku. Chyba że mowa o mniej legalnych źródłach.
×
×
  • Utwórz nowe...