Batpony zastrzygł uszami. Cichy gwizd wybudził klacz z zamyślenia. Czas tak szybko leci, kto by pomyślał, że ponownie wraz z przyjaciółmi przybędzie do tego strasznego miejsca. Przestrzeni, gdzie przeżyła tyle cierpień i została wystawiona na próbę. Klacz do tej pory nie mogła sobie wybaczyć niektórych postępków z dni polowania na wiedźmy. Choćby jedzenia ciasta nad stosem niebieskiego jednorożca. Jednak teraźniejszość wzywała. Rubby Night obniżyła lot i wylądowała przed drzwiami do tawerny księżniczki nocy. Gdzie się ona teraz podziewa? - pomyślała wchodząc do środka.
Wewnątrz panował mrok, jednak dla batponego nie stanowiło to najmniejszej przeszkody. Rubby zeszła po schodach i szybko odnalazła Cigarett, Galiona i Vocala, próbujących się odnaleźć w mrokach tawerny. Klacz rozejrzała się za kominkiem, który gdzieś tam powinien być. Znalazła go, przy ścianie na drugim końcu pomieszczenia. Uśmiechnęła się. Szczęście dopisało łowcą. Obok paleniska stała sterta drewna. Co prawda porozrzucana jakby zajmujący się nią kucyk przerwał pracę i zaczął uciekać. Jednak sucha i nadająca się na ognisko.
Rubby bezszelestnie przekradła się między towarzyszami i zaczęła przygotowywać kominek do użytku. Dopiero gdy skończyła odezwała się do przyjaciółki.
- Cigarette możesz rozpalić?