Skocz do zawartości

Lyokoheros

Brony
  • Zawartość

    382
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Lyokoheros wygrał w ostatnim dniu 19 Styczeń 2021

Lyokoheros ma najbardziej lubianą zawartość!

3 obserwujących

O Lyokoheros

  • Urodziny 01/20/1996

Kontakt

Informacje profilowe

  • Płeć
    Ogier
  • Miasto
    Luboń
  • Zainteresowania
    Kod Lyoko, MLP, gry, szeroko pojęta fantastyka, pisarstwo
  • Ulubiona postać
    Sunset Shimmer, a także w pewnym stopniu większość postaci, ale pośród nich szczególnie Celestia.

Ostatnio na profilu byli

12728 wyświetleń profilu

Lyokoheros's Achievements

Nastoletni kucyk

Nastoletni kucyk (5/17)

186

Reputacja

  1. Wszyscy piszą komcie, piszę i ja... czy jakoś tak. W każdym razie w sumie od... no przynajmniej odkąd zobaczyłem, że Sun skomentował stwierdziłem, że w sumie chciałbym ten ficzek przeczytać. W końcu to jedno z nielicznych tłumaczeń Królewskich Archiwów Canterlotu, w którym nie brałem udziału i... tak jakoś wyszło, że wcześniej chyba w ogóle go nie czytałem. Albo zdążyłem kompletnie zapomnieć. A jak przedstawia się samo tłumaczenie? Cóż, moim zdaniem problem z "wstrząsem mózgu" nie jest aż taki duży, bo w końcu Twilight mogła jeszcze w tym wieku dokonać takiej pomyłki, ale... własnie w jakim właściwie ona jest wieku? Czasy gdy uczyła się u Celestii to jednak dość spora rozciągłość czasowa, a tu mamy z jednej strony fragmenty dugerujące raczej początek tego okresu (miejscami mocno dziecinne zachowanie, czy po części sposób wyrażania "rajusiu" kojarzy mi się jako wręcz stereotypowo "dziecięcym" sposobem wyrażania się) a z kolei inne miejsca zdają się sugerować jednak czas nieco późniejszy (czy dajny na to 10-11 letnia klaczka wypijałaby taką masę kawy? Choć z drugiej strony kto wie co Twilight mogłaby wymyślić... ackolwiek to ukazanie z jaką łatwością posługiwała się magią sugeruje, że trochę czasu musiało minać od tego jak jej zdolności się "odblokowały". I jakoś nie chce mi się wierzyć, by malutka Twilight miała tak negatywne zdanie o szlachcie jak w tym fragmentcie: "Szlachcice zawsze znajdują w tych książkach jakieś dziwne, stare luki [...] aby dostać, czego chcą!" - generalnie ten antyarystokratyczny akcent zdecydowanie należy zapisać opowiadaniu na minus - szczególnie, że wydaje się, iż takie coś wiedziałaby dopiero po dłuższym czasie bytności w zamku...) Choć nie zaraz... faktycznie dopiero jak teraz odszukałem ponownie ten fragment o czasie jej pobyty w zamku i mamy powiedziane o czterech latach... no daje nam to dość jednoznaczną odpowiedź... i w sumie chyba sensowną. Twily wciąż jeszcze mała (jakieś... 12 lat?), ale mogła już nabrać nieco doświadczenia w magii i zorientować się nieco w tym co się dzieje na zamku. Czyli jest plus za spójność. Ale wracając do tłumaczenia to właśnie niektóre fragmenty zdają się wypadać... dość niezręcznie. Najbardziej rzucił mi się w oczy "to był jej szesnasty kubek dzisiaj" ten szyk... brzmi źle(aż się dziwię, że Mid to przepuściła...). Zwłaszcza to końcowe dzisiaj, choć tak na szybko nie wiem jak bym to poprawił. I zastanawiam się jak Twilight liczyła dzisiaj, skoro nie spała od 2,5 dni... Generalnie jednak nie jest źle, a w każdym razie przez większość czasu strona techniczna nie przeskadzała w cieszeniu się opowiadaniem (tylko ten fragment z upadającą piłką był dziwny... brzmiało to trochę jakby Twilight chciała... wrzucić głaz na piłkę, a nie o to chodziło w zadaniu... będę chyba musiał zajrzeć do oryginału jak to wyglądało, bo teraz czytałem sam polski tekst). A jest się czym cieszyć. Fakt, nie ma tu nic odkrywczego, żadnej intrygującej fabuły, ciekawych konceptów światotwóczych, zwrotów akcji itd. Ale to nic nie szkodzi, bo nie o to przecież chodzi w lekkiej komedyjce, dla której serialowość jest tylko zaletą (generalnie wiarność kanonowi jest zaletą, niestety przez większośc mocno niedocenianą:() - w dodatku to idealne tło dla właśnie najlepszego humoru - niewinnego, lekko hermetycznego i niezbyt nachalnego (mam wrażenie wiele opowiadań komediowych próbuje być śmieszne cały czas, przez co nie dość że przyjmują zwykle cyniczny, parodystyczny stosunek do świata przedstawionego i/lub materiału źródłowego to jeszcze przez przeładowanie "humorem" całość wypada raczej żenująco a tylko momentami zabawnie) - było wiele momentów przy których mocno się uśmiechnąłem (Twilight stwierdzająca, że jak nie może znaleźć kryzysu narodowego to sobie go stworzy(aż się Lekcja Zerowa przypomina), Shining myślący, że jak Twili się nie uczyła to musi mieć gorączkę, Twilight dla której szkoły są święte i która nie "skrzywdzi" książki jak zła by na nia nie była oraz generalnie parę klasycznych kucowych żartów, które jeśli tylko są dobrze wykonane - a tu były - to mnie zawsze śmieszą). Zabawne było też jak Celestia "załatwiła" Twilight, twierdząc, że nie może zawiesić spotkań dworu, skoro już nie rządzi... na co oczywiście nasza Twili znalazła kontrę, ale i tak zza kulis Celestia dała radę pokrzyżować jej plany. Razem z końcową (i w sumie bardzo mądrą oraz myślę mocno dziś potrzebną) "lekcją przyjaźni" na koniec: „pomyśl, czy to, co robisz, jest słuszne, nawet jeśli jest miłe” tworzy to bardzo przyjemną i w sumie nawet wartościową całość. Gdzie wierność oddania charakteru i realiów tylko dodaje smaku. Choć trochę jednak zastanawia mnie to, że Celestia faktycznie pozwoliła na to by jeden dzień "przejąć władzę"... chyba, że tak naprawdę tą końcową myśl "Może jednak powinnam uczyć ją polityki. Byłaby z niej świetna księżniczka." Celestia miała w głowie od samego początku (być może z początku tylko podświadomie... wiecie taka alikornia intuicja, prawie jak w Lyokoverse) i dlatego na to pozwoliła. No i zastanawia mnie co takiego ciekawego się działo te 4 wieki temu...
  2. No cóż, zdawało mi się, że to wszystko - poza odniesieniami do przyszłości - zasadniczo zawarłem, a przynajmniej subtelnie zasugerowałem... patrząc po Twojej odpowiedzi widać jednak nie. Albo było to aż zbyt subtelne. Dobrze wiedzieć przed poprawkami. Co do wysnutej przez ciebie analogii... cóż analogie mają to do siebie że działają tylko w pewnym ograniczonym stopniu. Nie można wszystkich właściwości jednej porównywanej rzeczy przekładać na drugą - co Ty próbujesz robić. Podana przez ciebie sytuacja ma sporo diametralnych różnic od tego co miało miejsce w opowiadaniu, jest masa czynników, których w ogóle nie bierze 1. W opowiadaniu nie było to efektem spontanicznego kaprysu, a miało bardzo głęboki sens i było pod wieloma wzgledami potrzebne 2. W podanym przez ciebie przykładzie o żadnym z pary nie krążyły legendy, że jest istotą praktycznie niezniszczalną o niemal nie ograniczonych możliwościach (tak, legendy o alikornach były ciut przesadzone) 3. Cesarz nie był tu tym kto zaatakował, ale tym kto wydał rozkaz. Mógł więc w razie potrzeby swoją własną magią powstrzymać magię podwładnego(od którego był zdecydowanie silniejsz), co jest zasadniczo prostsze niż bardzo nagłe powstrzymanie wyprowadzonego już ataku. 4. O ile magii nie można zasadniczo ot tak latwo rozproszyć(no nie jest to zupełnie niemożliwe, ale wymaga jednak wysiłku i jest zasadniczo trudniejsze niż samo jej użycie), to znacznie łatwiej ją nagle przekierować niż ostrze miecza 5. W twoim przykładzie jest mowa o świecie, gdzie zasadniczo nawzajem szanujemy swoje życia. W czasach opowiadania jednak dla kirina życie kucyka niekoniecznie było cenne, więc nie postrzegał ewentualnego ryzyka jako takiego problemu. 6. Unitas i kucyki przedstawiały jakąś wartość dla cesarza tylko o ile faktycznie byłaby wstanie przejść ową próbę. W przeciwnym razie oznaczałoby to dla niego, że była zbyt słaba i zabijając ja nic nie stracił. (A jej śmierć dostatecznie zdestabilizowałaby jej królestwo - to były w końcu mocno niepewne czasy - i tak na tyle odległe, że nie postrzegał tego jako zagrożenie) Potrzebował bowiem naprawdę potężnego sojusznika. 7. Mimo iż posiadal wielki autorytet musiał i tak udowodnić swoim poddanym, że Unitas jest warta i godna tego by być ich sojusznikiem. Wiele z tych rzeczy po prostu nie ma żadnego przełożenia na sytuację typu "dwóch doświadczonych szermierzy w naszym przyziemnym świecie". Generalnie rzadko kiedy nasz realny świat można na światy fantastyczne przełożyć 1:1. Trzeba zawsze brać poprawdę na pewne różnice, a nie je kompletnie ignorować. Oczywiście masz prawo do opinii, że koncept jest wątpliwy... aczkolwiek Twojej jej uzasadnienie też jest mocno wątpliwe Zaproponowana alternatywa testu... nie ma sensu. Rozpoznanie że zakleie nie jest szkodliwe... jakkolwie pokazałoby pewną wiedzę czy umiejętności... nie jest niczym aż tak przydatnym w obliczu wielkiego magicznego zagrożenia. Nie tym co było im potrzebne - i co dlatego Ikazuchi chciał sprawdzić - jest wielka moc magiczna. A tą znacznie trudniej podnieść niż wiedzę i umiejętności. Co więcej taki atak wizualnie przerażający a nieszkodliwy niekoniecznie leżałby w możliwościach Kirinów. Władają wodą, parą, lodem, wiatrem, powietrzem czy błyskawicami, ale nie iluzją. Jest znacznie mniej uniwersalna i jakkolwiek w tych wąskim dostępnym im dziedzinom wiele mogą(i z reguły osiągają w nich prawdziwe mistrzostwo), tak inne są dla nich kompletnie niedostępne. Tak, możnaby teoretycznie twierdzić, że kontrola powietrza, czy ewentualnie jakiejś formy wody mogłaby im dać taki efekt... to jednak wymagałoby dość dużej wiedzy z zakresu fizyki (głównie to optyki) - której w tych czasach zasadniczo nikt nie posiadał. I też taka drobna myśl - choć to nawet bardziej do @KLGDiamonda, bo może mu być pomocne przy remasterze - która przyszła mi do głowy czytając pierwszą z recenzji. O ile zdanie takie jak "Zacząłem czołgać się w prawie metrowej trawie, która dawała mi (chyba bo nie jestem mistrzem w skradaniu się) wystarczający kamuflaż." faktycznie psuje imersję przez nawias, to już zrobienie z niego oddzielnego, dodanego później zdania wypadałoby całkiem dobrze. Np "A przynajmniej tak mi się zdawało, bo nie jestem mistrzem w skradaniu się".
  3. No i wreszcie są oceny ^^ W sumie to mój wynik całkiem mnie satysfakcjonuje... biorąc pod uwagę, że długo nie mogłem się zabrać za realizację i w końcu masiałem mocno się spiąć by to dokończyć(a nawet nie zdążyłem zrobićź porządnej korekty, a i tak wypadłem tylko 1 punkt poniżej faworytów - osobiście uznaje to za pewien sukces)... i nie wsystko mogłem dostatecznie dopracować, a pod koniec zwłaszcza musiałem sporo rzeczy popośpieszać... co jak widać po recenzji niezbyt dobrze całości wyszło. Pewnych rzeczy zdecydowanie nie udało mi się odpowiednido pokazać, pewne rzeczy stały się za szybko... na pewno też przynajmniej częś rowiązań będę musiał przemyśleć no i uwzględnić parę rzeczy, które uświadomiłem sobie dopiero po pewnym czasie (i nie chodzi tu tylko o płatki bojowe ale też chociażby kwestie wschodu i zachodu słońca...) Do jednej konkretnej rzeczy jednak się tu odniosę, bo albo było tu pewne nie zrozumienie całej sytuacji... albo nie dośc to pokazałem, w każdym razie rozchodzi się o Otóż abstrachujac od samego faktu, że cesarz Ikazuchi spokojnie był w stanie powstrzymać ten atak w ostatniej chwili w razie potrzeby - a w każdym razie był święcie przekonany, że tak właśnie jest - to nawet gdyby nie był i gdyby Unitas faktycznie nie miała dość mocy... to z jego punktu widzenia wynik całych rozmów nie miałby znaczenia, a sama biesiada żadnego sensu. Moce alikornów były wręcz legenderane i to w nich upatrywał nadziei dla swojego kraju na ocealenie przed zagrożeniem w postaci nowopowstającego czarnoksięskiego imperium u jego granic (przed którym obawy jak miał pokazać atak Agni Zahara nie były nieuzasadnione, a jednak nie wszyscy w królestwie tak do końca dawali im wiarę). Jeśli miałaby polec od ataku jednego kirińskiego maga - nawet takiego wysokiej klasy - oznaczałoby to dla niego iż cała ta nadzieja jest złudna. Chciał się więc przekonać o sile alikornów na własne oczy. Ponadto kiriny traktowały inne istoty jako niższe, potrzebował więc tego także po to by pokazać swoim poddanym, że układanie się z Unitas ma w ogóle jakikolwiek sens i celowość. W ten sposób uwiarygodnidł ją jaką silną i potrzebną im istotę. I co ważniejsze wykazał, że jest warta wysłuchania. Nawet więc jeśli nie zostało to dość zarysowane (a przyznaję, że spora część tego obrazowania nie była bezpośrednia) to nie była to wcale nieprzemyślana decyzja ze strony Ikazuchiego. I wynikała trochę z tego że i on nie był wolny od pewnego poczucia wyższości, chociaż... słuchy o działalności i ideach Unitas do Kiriwanu jak najbardziej dotarły i to nie jest też tak, że cesarz był do nich od początku kompletnie nieprzekonany (choć owszem sam zamach bynajmniej nie pomógł mu w ich uznaniu i po nim nieco jednak stracił panowanie nad sobą - czy powinien... hm... to też jest do przemyślenia) trochę też Unitas testował. Zresztą skuteczność perswazji Unitas wynikała tu też bardziej niż z samego intelektu (którym faktycznie cesarz w sumie można powiedzieć, że na tym etapie ją nawet przewyższa) a właśnie "alikorniej intuicji", będącej częścią natury alikornów (uwaga na boku: niemal wszystkie późniejsze błędy alikornów wynikają albo z tego, że swojej intuicji nie posłuchały/w jakiś sposób ją zagłuszyły albo też owy błąd miał Equestrii wyjść w dłuższej perspektywie na dobre i dlatego intuicja ich przed tym nie ostrzegła). Postawa Unitas wobec zamachowców wynika też mocno z jej doświadczeń i tego co chce zakończyć - ponad tysiącletni okres ciągłych wojen i rozlewu krwi. Wierzy, że odwet - nawet uprawniony i będący niekiedy nawet sprawiedliwą karą (tak Unitas nie neguje kary śmierci co do zasady, ale woli nie stosować tak drastycznych metod) - nie jest dobrym rozwiążanie i że właśnie darowanie win i zaniechanie wymierzenia wrogom, choćby i sprawiedliwej kary może być lepszą metodą doprowadzenia do pokoju. O ile strona której odpuszczono byłaby do niego skłonna. Gdyby owi zamachowcy nie zaniechali dalszego ataku nie przeszkodziłaby kirinom w wymierzeniu im kary śmierci, choć niekoniecznie byłoby to coś czemu byłaby chętna. Na tym darowaniu win i wzajemnym przebaczeniu chciała budować pokój. I to co do swej istoty zasadniczo się nie zmieni, bo to nie jako główna idea na której opiera się jej historia. Aczkolwiek na pewno szczegóły realizacji są tu do dopracowania. Za jakiś czas - jaki trudno powiedzieć... - będzie wydana nowa poprawiona wersja (lub remaster jak kto woli) Cieszę się, też, że spodobała się kreacja Kiriwanu(zresztą w szerszym ujęciu regiony Kiriwanu* były inspirowane nie tylko Japonią, w wypadku nag na przykład były już bardziej hinduskie, choć wiadomo to kiriny były na pierwszym planie). No i z doceniania roli wody w ich kulturze. Dobrze, że opisy też się spodobały... prawdę powiedziawszy nie miałem pewności czy nie przesadzam, z drugiej strony gdy postacie spotykały się z istotami, które po raz pierwszy widziały na żywo to... uznałem, że chyba będzie to dobry sposób ukazania ich pewnego zadziwienia tym niezwykłym gatunkiem. I jak widzę okazało się, że słusznie. (*współcześnie (to jest w czasach serialowych) Cesarstwo Kiriwanu obejmuje więszość Saurazji - jej wschodnia połowę - w zasadzie wszystkie przedstawione rasy (kiriny, nagowie, kappy i rekińce) żyją współcześnie właśnie w Cesarstwie Kiriwanu) I faktycznie włożyłem w to dużo serca i... pokuszę się o stwierdzenie, że jest to nawet jeden z bardziej przeze mnie lubianych elementów Lyokoverse - tak więc owszem na pewno o kirinach jeszcze coś będzie... ba samo opowiadanie pośrednio to zapowiada. Będzie kontynuacja, która póki co nosi roboczy tytuł "Powrót do Kiriwanu" (zresztą samo "Jej wysokość Unitas" i tak było ideą na serię jednorozdziałowców... z których jeden wcześneij zrealizowałem dzięki temu konkursowi ^^) - czy będzie coś jeszcze (poza "Powrotem do Kiriwanu") poświęcone głównie kirinom... nie wiem, aczkolwiek w innych opowiadaniach na pewno czasem będą się jeszcze pojawiać. Aha i jeszcze dla pewnej jasności w kwestii odmienności tych kirinów od serialowych - w Lyokoverse serialowe kiriny też występują, choć na tym etapie jeszcze nie istniały. W Lyokoverse są one pół-kirinami - kuczo-kirinią hybrydą, która powstała dopiero dłuuuugo po tej historii. Nirikowie też istnieją(i są związane z pół-kirinami właśnie)... ale to już dłuższa opowieść na inny raz (powiem jedynie tyle, że pół-kiriny nie dzielą z kirinami słabości względem ognia). I tak, ludzie nie istnieją w Lyokoverse... w każdym razie nie są znani istotom współczenym czasom tego opowiadania. Bo choć portal z filmów EG (gdzie jak wiemy ludziów nie brakuje) tam oczywiście istnieje to w tym momencie nikt nawet jeszcze nie podejrzewał, że coś takiego mogłoby istnieć. A i jak skracasz mój nick to lepiej do Lyo.
  4. Nie chciałbym być namolny(i wiem, że pewnie tym postem mogę przez chwilę innym czekającym dać fałszywą nadzieję, że to już...), ale... minęły już prawie dwa miesiące... kiedy można spodziewać się ocen? (Co prawda wiem, że paroma kwiatkami sobie nieco podkopałem szansę no i przynajmniej jedną sporą fabularną gafę zrobiłem... ale i tak jestem ciekawy oceny).
  5. No... moja wena była złośliwa. Zawsze przychodziła jak nie miałem czasu pisać, a choć miałem ustalone co ma się dziać w opowiadaniu, to nie miałem do końca ułożone jak to wszystko połączyć(czy ostatecznie to się udało... ocenicie sami)... i jak na złość często gdy już udało mi się usiąść miałem problemy by cokolwiek dopisać... a jak się rozpisałem zwykle trzeba już było iść spać... ale jednak udało mi się dokończyć, choć nie miałem przez to zbyt wiele czasu na korektę... (właściwie zdążyłem skoretorować tylko część...) A więc zapraszam was na podróż do zamierzchłej przeszłości Lyokoverse, kiedy dopiero wygasała Wojna Tysiącletnia, na odległy kontynent Saurazji, gdzie wybrała się księżniczka Unitas by pozyskać kiriny dla swej sprawy - zakończenia Wiecznej Wojny i zapewnienia trwałego pokoju... na miejscu okaże się jednak, że jest jeszcze coś czym należy się martwić... są bowiem siły, które mają dla świata Equestrii zupełnie inne plany niż Unitas... O to: Jej wysokość Unitas: Wyprawa do Kiriwanu [przygodowy][(troszkę) polityczne][Lyokoverse] Małe "niekuczorasowe" podsumowanko dla ciekawskich: A i tak na marginesie: Pewnie chodzi ci o uniwersum "Władcy Pierścieni" (bo nie kojarzę żadnego innego przypadku, którego mogłoby to dotyczyć), cóż to nie chodzi o to, że czarodzieje, są "oddzielną rasą"... chodzi o to, że magia nie jest tam ludziom dostępna. Gandalf, Saruman czy Radagast nie są ludźmi a majarami. Tak samo jak... Sauron czy Balrog. istotami, które można pi razy oko porównać do aniołów. Które mogą przybrać ludzkie ciało. Ale zasadniczo nie są ludźmi, po prostu przybrali taką postać. Tak samo jak (może głupie porównanie, ale lepsze mi nie przychodzi do głowy) Sunset Shimmer którą znamy (czy księżniczka Twilight) nie jest człowiekiem, tylko jednorożcem, a jedynie przybrała taką postać po przejściu przez lustro. W sumie nawet "bardziej", niż majarowie, bo oni nie stracili magicznych zdolności
  6. O... niezbyt przyjemna sytuacja... ale choć tyle dobrego, że w takim razie (prawie) na pewno zdążę... bo suma sumarum wyszło, że mój fik de facto dopiero co zacząłem pisać i ciężko by to było zamknąć do końca miesiąca... Tak czy siak zdrowiej szybko i nie daj temu covidowi się pokonać!
  7. No i się zaczęło I tak dla wszystkich, którzy chcieliby pisać w Lyokoverse (bo tak nazywa się uniwersum "Kodu Equestria"... i "Sekretów i niespodzianek") zostawie tu link do przewodnika po Lyokoverse - który być może zdąży odpowiedzieć na część ewentualnych pytań(planowane są też do niego dodatki... ale chyba lepej najpierw zajmę się rekorektą zwłaszcza, że pierwsze rozdziały KE są mocno "rozgrzebane"). I w razie potrzeby najszybszą drogą kontaktu ze mną będzie Discord(Lyokoheros#4407). No i ten punkt To raczej oczywista oczywistość. No i raczej taka sytuacja nie grozi, skoro - o ile się orientuje - nawet przy powszechnie nieszanowanym Kryształowym Oblężeniu nie było to problemem... ale i tak ten punkt to czysty RiGCz(albo RiGK).
  8. W sumie to zakaz tagu [antro] - właśnie poprawnie rozumianego, jak to przedstawił Dolar - byłby nawet bardziej zrozumiały niż zakaz tagu [human], bo obecność ludzi mogłaby być w pewnym sensie uzasadniona (kwestia świata po drugiej stronie lustra, poza tym można wyobrazić sobie świat zamieszkiwany przez kuce i ludzi), tak antro to jest jednak zupełne zmienianie tego czym są kuce i jako takie wydaje się po prostu... niezgodne z duchem tego konkursu. A przynajmniej tym jak ja go rozumiem. Sam też już myślę nad opowiadaniem, ale wciąż się waham między dwoma konceptami...
  9. W zasadzie pytanie nie było o to czy są dozwolone - są to rasy których istnienie (nawet jeśli niekoniecznie jako coś więcej niż pojedyncza istota tego rodzaju) jest częścią kanonu, więc skoro nie są wprost zabronione (co byłoby absurdem, co prawda ludzie (choć nie tacy zwyczajni) też są częścią kanonu,ale jednak stanowią element odrębnego świata, więc jest to w pewien sposób rozdzielne) to oczywistym jest, że są dozwolone. Jednak skoro występują czasem tylko jako coś pojedynczego to pojawia się pytanie czy jednak utworzenie całej ich kultury właśnie nie byłoby "autorskie" (z drugiej strony zrobienie tego w wypadku zwierząt z Ziemi zostało niejako zanegowane jako liczące się do czegoś takiego - znaczy tak wprost to nie, ale przecież dodanie jakichś takich zwierząt w oczywisty sposób byłoby czymś więcej niż samym tylko dodaniem im intelektu...)
  10. Hm... czyli np tag Sci-fi jest zakazany, ale nie zostaną zdyskwalifikowane? A tak już bardziej na serio... to termin "Equestria" jest jednak bardzo nieścisły, to znaczy wystęują przynajmniej 3 znaczenia: świat(w którym żyją kucyki), kraina geograficzna/kontynent, państwo rządzone obecnie przez Celestię i Lunę. Dla pewności: chodzi o to ostatnie znaczenie (innymi słowy akcja może rozgrywać się na kontynencie Equestriańskim, ale nie w [państwie] Equestrii tak? (Bo że nie chodzi o świat to jest już w pełni oczywiste). Rozwijając nieco pytanie zadane przez Mid... jak w Lyokoverse wystęuje np rasa jagunów będąca mocno inspirowana innym serialem (Eleną z Avaloru) to się jak rozumiem liczy... zastanawia mnie jednak np kwestia kirinów. W sensie u mnie kanoniczne kiriny to pół-kiriny, same kiriny stanowią już inną rasę... rozumiem więc, że oczywiście półkiriny (jako że są po prostu kanonicznymi kirinami z inną nazwą) liczyć się nie będą, ale kiriny (nie będące tymi z kanonu) już się liczą? A co z rasami będącymi "po prostu" inteligentną wersją jakichś zwierząt. Np wielbłądy albo lwy na takiej zasadzie na jakiej mamy w kanonie konie arabskie. No i czy przez wystapienie rozumie się należenie do raczej głównych postaci, czy wystarczy tylko rola poboczna lub epizodyczna? A może nawet wzmianka? No i co z kucoperzami i kryształowymi kucykami? Wolę o takie szczegóły dopytać, bo w sumie w Lyokoverse trochę mam tych nowych ras... (w sumie przynajmniej 15, z czego w sumie 2 to rasy półrozumne, 2 stanowią rozumną wersję naszych zwierząt, i 6 w jakiś sposób się teoretycznie pojawiało (to znaczy: byli jacyć pojedynczy przedstawiciele, ale sama ich rasa jako tako nie była przedstawiona, w jednym wypadku nawet w sumie to to pojawianie się jest naciągane*) - więc takich autorskich(choć różnymi utworami inspirowanych) zostaje 5) choć nie każda historia rozgrywająca się tam jest aż tak wielorasowa (niekucykowo) więc wolę wiedzieć jakie mam tutaj ramy w których mogę się poruszać spisując jedną z historii z tego świata(mam już przynajmniej 3 potencjalnie nadające się pomysły...).
  11. Coś się trochę jakby nie zgadza z tą środą, bo Legendy tydzień temu nie zaczęliśmy... czy po prostu ma być w poniedziałek?
  12. Po dłuuugim czasie nieobecności wreszcie dokończyłem kwestię korekty w jednym z wielu będących w roboczej fazie opowiadanek. Legenda Rowu Lunarnego Opowiadanie, na które pomysł zrodził się jeszcze gdy Gandzia robił statkokonkurs, napisane podczas pisania na Conworldawce i później dopracowywane… wreszcie może ujrześ światło dzienne! O czym jest? To historia pewnego morskiego kupca, wracającego z Marendelle do macierzystej Equestrii… który na własnej skórze przekonał się dlaczego wszyscy żeglarze zawsze omijali szerokim łukiem rejon Rowu Lunarnego… Historia osadzona w dość zamierzchłych czasach, bo jeszcze za panowania księżniczki Unitas, z licznymi nawiązaniami do wczesnej historii Equestrii… i w sumie jedno z najwcześniej osadzonych opowiadań. Właściwie z opublikowanych wcześniejsza jest tylko "Ucieczka Królowej Idube" (bo "Królowa na uchodztwie" swej oficjalnej premiery nie miała, a "Jedność" jest jeszcze w powijakach). A i odtąd (zostało to też wprowadzone do przynajmniej większości opowiadań już opublikowanych, zwłaszcza w tych rozgrywających się w czasach przed equestriańską współczenością) zostało wprowadzone na początku każdego opowiadania informacja o miejscu akcji (niekoniecznie mega precyzyjnym) i dacie - w dwóch formatach (czyli Przed Powrotem Luny i Po Wojnie Tysiącletniej)
  13. Cóż, nawet niejako "po czasie" miło coś takiego przeczytać. A że piszę obyczajówki... hm... no tak Trylogia Sunsetkowa ("Od ofiary do oprawcy", "Zostań moją przyjaciółką" i "Nowe początki") i "Nocne Odkrycie" czy większość miniaturek (jak "Najgorszy dzień w życiu" i "Sami swoi", choć już raczej nie "Ucieczka Królowej Idube") to bez wątpienia obyczajówki... ale już samych "Podszeptów" bym tak nie zakwalifikował. "Ocalenia" również nie, tak jak i "Smoczęta FIllydelfijskie". ("Śniadania" i "Sekretów i Niespodzianek" nie liczę, bo nie ja je napisałe, choć stanowią część kanonu Lyokoverse - nawet jeśli na razie mogą wydawać się bardzo luźne i pasujące niemal do wszystkiego) No i tak, zdecydowanie tworzę większe uniwersum... może i na razie praktycznie wszystko co jest opublikowane rozgrywa się albo w kucykowej "teraźniejszości" (dość szeroko rozumianej, więc może lepszym słowem byłoby "współczesności") lub przed 1000 lat, w okolicach wygnania. No z jednym drobnym wyjątkiem - bardzo oddalonej od tych pozostałych, o ponad 10 000 lat... Ale wiele tekstów jest w sumie w - mniej lub bardziej zaawansowanym* - przygotowaniu. Kontynuująca "Ucieczkę królowej Idube" "Królowa na Uchodźstwie" i "Legenda Rowu Lunarnego" osadzone w pierwszych wiekach II Królestwa Equestrii** oraz osadzony u jej schyłku "Rozłam" (opisujący jak zaczął się Okres Trzech Plemion, a więc najdalszy punkt, do którego serialowa historia sięga). No i osadzone niedługo po alikornizacji Celestii i Luny "Dziedzictwo królowej". A także osadzone mniej więcej współcześnie "Ból i Ukojenie" i już całkiem współczesne "W służbie Jej Słonecznej Mości", oraz niemająca jeszcze tytułu dodatkowa część Trylogii Sunsetkowej (zmieniająca ją w Tetralogię) i opowiadanko (również bez tytułu) o matce Sunset. Właściwie żadnego z nich nie nazwałbym taką stricte obyczajówką(no może Ból i Ukojenie). Chociaż już powastające "Pierwsze Kroki" (które choć miały być jedno rozdziałowcem to chyba do końca tak nie wyjdzie) to zdecydowanie obyczajówka, kontynuacja "Nowych początków", choć już nie wyłącznie z perspektywy Sunset. No w sumie to w planach mam jeszcze jedną serię jednorozdziałówców rozgrywającą się w świecie ludzi... ale ona osadzona jest po "Kodzie Equestria" (jak parę niewymienionych jeszcze jednorozdziałówców) więc trochę czasu minie zanim zostanie opublikowane, nawet jeśli pewne fragmenty już powstają. Samego Kodu Equestria - jak ktoś nie zaczął jeszcze - to może póki co nie polecałbym aż tak czytać, bo... cóż generalnie jest w trakcie wielkich poprawek (m. in. dzięki pomocy Hoffmana), które jednak trochę utkwiły w martwym punkcie (wciąż tego czasu za mało mi się udaje wygospodarować...) i kilka pierwszych rozdziałów jest póki co "rozgrzebanych". Aczkolwiek tam czytelnik też właśnie wątki z wielu tych mniejszych opowiadań odnajdzie. To wszystko się ze sobą mocno łączy bo... w sumie to chyba nawet samo światotworzenie jest dla mnie bardziej "fascynującym" zajęciem niż pisanie. I stąd pewnie tyle rzeczy niedokończonych wciąż... w końcu mam też rozpoczęte dwa wielorozdziałowce (choć raczej krótsze od KE) - "Upadek Królowej Arachne" (nie bez powodu ta postać była wspominana w "Podszeptach"... samo opowiadanie było może planowane na 2019, ale no... widać ile z tego wyszło) i "Jednosć" (czyli opowiadanko o początku końca Wojny Tysiącletniej). *część jest pracami konkursowymi, których wciąż nie miałem czasu dopracować by je "oficjalnie" wydać **w Lyokoverse współczesne państwo kucyków to III Królestwo Equestrii. I istniało w mitycznym złotym wieku przed Wojną Tysiącletnią, a II powstało po jej zakończeniu i upadło z rozpoczęciem Okresu Trzech Plemion W sumie to bardzo cieszy, że takie rzeczy są doceniane. Bo jednak mam wrażenie że - zwłaszcza u fanfikopisarskiej śmietanki - dominuje jednak pogląd, że na kanon w sumie nie ma co patrzeć, wierność mu nie jest żadną wartością... ja jednak wyznaje filozofię zupełnie odwrotną - właśnie przykładanie wagi do kanonu jest znakiem dobrego fanfikopisarstwa. Potrzeba lawirowania w ramach tego co ustalone, wyciąganie z nich wniosków itd - tak w zasadzie zbudowane jest całe Lyokoverse. Oczywiście, wiadomo zmieniać można pewne rzeczy, nie mówię że nie, ważne by robić to świadomie(ba zasaniczo samo Lyokoverse z kanonen się w pewnym punkcie - po 6 serii - rozchodzi). Takie lekceważące podejście do kanonu natomiast - nawet jeśli i w jego ramach powstają prawdziwe perełki - jest generalnie mocno słabe.
  14. No po dłuuugim czasie praktycznej niebytności wreszcie trochę zaczynam wracać. 

    Czemu piszę trochę? Ano temu, że wciąż mam jeszcze parę spraw, które muszę pokończyć (parę projektów no i egzaminy przesunięte na wrzesień...) więc niestety do części (zwłaszcza tych największych i tych, przez które się ciężko przebija) komentarzy się jeszcze nie odniosę... ale chwilę temu opublikowałem kolejny rozdział "Naszej Małej Sunset", a jak dobrze pójdzie to niedługo pojawi się i kolejny rozdział "Kodu Eqiestria"... 

    Mam też sporo innych rozpoczętych, czasem nawet czekających już tylko na korektę i ostateczne dopracowanie opowiadanek/rozdziałów więc może niedługo i je uda się opublikować. (Ale niestety ponieważ moją główną korektorkę dopadła magisterka to pewnie trochę to poczeka... za to później pewnie więcej tego będzie...)

  15. A które czytałaś? Co do uwag, to czy tag [sad] został dodany przez Snowdrop? Nie powiedziałbym. Raczej jest to kwestia tego pogłębiającego się poczucia samotności Luny, kwestia Snowdrop jest tylko jednym z elementów budujących i uwydatniających ten problem. A przynajmniej takie było moje założenie. Jako że historia o Snowdrop bardzo mi się podobała gdy ją odkryłem to postanowiłem uczynić z tej klaczki postać historyczną w Lyokoverse. Faktycznie możliwe, że nigdzie indziej się taki motyw wcześniej nie pojawił. Czy jest dużo twórczości w tej tematyce... hm... i tak i nie. To znaczy tak, jest może sporo twóczośći traktującej o kwestii przemiany Luny i jej staczania się w otchłań szaleństwa i przemiany w Nightmare Moon... ale mam wrażenie że zawsze jest to jednak albo podejście "a bo to fochówka księżycówka" i obarczanie całą winą Luny, albo "ta straszliwa zapatrzona w siebie pani idealna, która była ślepa i nieczuła na problemy swej młodszej siostry" i obarczanie całą winą Celestii. Ewentualnie dodawanie różnych niekiedy rakowych dodatków do jednej lub drugiej interpretacji (np tyranka Celestia i bojowniczka o wolność Luna). Osobiście nie mogę się zgodzić z ani jedna ani z drugą wizją i uważam, że w świetle tego co wiemy z kanonu są one zwyczajnie fałszywe i nieuczciwie podchodzą do sprawy, faworyzując jedną z sióstr. A tymczasem ja uważam, że żadna nie była tak do końca temu wszystkiemu winna, że wina leżała bardziej po środku i to w zasadzie starałem się tu pokazać. Czegoś takiego wydaje mi się nie było. Mówienie Luny w drugiej osobie... cóż dla mnie była to po prostu oczywistość - wszak i po powrocie z 1000 letniego wygnania została jej ta maniera mówienia. Trochę szkoda, że zakończenie nie okazało się satysfakcjonujące, a co do krótkości tekstu... cóż nie chciałem tego nadmiernie rozwlekać i mam wrażenie, że byłoby to bardziej ze szkodą niż korzyśćią dla całości (bo myślę, że byłoby trochę na siłę). Zmagań Luny było tyle właśnie dlatego, że to były wycinki z różnyc dni, a nawet różnych lat. Właśnie ukazanie tego ile te myśli ją dręczyły było tutaj istotnym celem - Luna stawiała opór tym podszeptom ponad połowę życia normalnego kucyka (ok 60 lat!) jednocześnie pieczołowicie ukrywając to przed światem (i tu jest właśnie ten element, że z jednej strony nie można winić Luny bo stawiała temu opór dłużej niż jakikolwiek zwykły kucyk byłby wstanie, a z drugiej strony nie można winić Celestii, że "była ślepa", bo Luna bardzo się starała by tego nie widziała i chciała za wszelką cenę samemu rozwiązać problem... co doprowadziło do wiadomej tragedii). Zakończenie nie było w zasadzie ani do końca podsumowanie ani przeskokiem... było kolejnym, końcowym wycinkiem. Generalnie pozwoliłem sobie spisać chronologię tego opowiadania: fragment 1 - po znalezieniu Cadance** - ~1041 PPL* (Cadance została onaleziona w 1042 PPL, Sombrę pokonały w 1061 PPL, Discorda w 1049 PPL) fragment 2 - po zwycięstwie nad Tirekiem - 1020 PPL fragment 3 - po wizycie w Griffonstone - 1011 PPL fragment 4 - (wcześniej bez wyraźnego oddzielenia, Luna rozpaczliwie poszukująca rozwiązania) - tutaj bliżej niesprecyzowane, ale od poprzedniego fragmentu znowu minęło parę lat. fragment 5 - Luna ulega podszeptom tajemniczych głosów - 1000 PPL *przypominam, że skrót ten oznacza "Przed Powrotem Luny", a więc liczymy w dół. **Małe uściślenie (którego jednak zapewne jesteś świadoma, jeśli czytałaś "Ocalenie") - rodzice Cadance o których mowa w tekście są adopcyjni, jej biologiczni rodzice zostali zamordowani przez Sombre Wiem, że może nie widać tego dostatecznie w tekście i to był chyba mój błąd... ostatecznie dodałem przypisy by czytelnik mógł uświadomić sobie rozciągłość czasową tych wydarzeń i dla większej jasności oddzieliłem pewien fragment. No i hm... Czyli co do tożsamości owych głosów bardziej ufasz nim niż Lunie? Cóż... one na pewno wiedzą lepiej czym są... pytanie tylko czy aby na pewno mówią prawdę...
×
×
  • Utwórz nowe...