Iniemamocni
Postanowiłem odświeżyć sobie chyba mój ulubiony film z dzieciństwa. Za młodu jarałem się nim jak głupi chyba za wszystko. Dzisiaj doceniam ten film za dosyć oryginalny pomysł, fajne postacie, gdzie te z drugiego planu są równie dobre, co z pierwszego, niecodzienne pomysły, humor, świetne wykonanie oraz pokazanie w filmie raczej dla młodszych już dosyć "dorosłych" problemów, jak różne niepoważne sprawy sądowe, krytykę społeczeństwa, problemy wieku średniego itd. itp.
Mogę tutaj jedynie przytoczyć kilka spraw, które szczególnie przypadły mi do gustu:
1.Kumple głównego bohatera, czyli ten mrożący facet. Niby postać drugoplanowa, a jest on na tyle dobrym pomysłem, że mógłby powstać o nim zupełnie inny film (o ile nie powstał, a ja o czymś nie wiem).
2.Epickość i to jest olbrzymi plus tego filmu. Nawet jak wczoraj oglądałem, to niektóre sceny wgniatają w fotel, jak np. jak Pan Iniemamocny ogarnia na kompie tego złego, że to on eliminował wszystkich superbohaterów. Albo jak ten mrożący koleś zamroził policjanta i wystrzeloną kule w powietrzu. Jak ten mały dzieciak Max zaczyna po wodzie biegać. Do dzisiaj mnie to jara.
3.Cały ten niepozorny motyw o tym, że peleryny to zguba bohaterów, która na samym końcu okazuję się być bardzo słuszna.
4.Świetna scena, w której Iniemamocny, jako pracownik firmy ubezpieczeniowej widzi w biurze szefa, że ktoś na kogoś napadł na ulicy, ale jak chce mu iść pomóc, to szef mówi, że "Oby to nie był nasz klient".
5.Wygląd i właściwości ten złej maszyny. Sam wygląd wydaję mi się niesamowicie oryginalny oraz taki... budzący grozę. Zresztą, niszczycielska to ona też byłą. I to bardzo.
6.Jeden z efektów wieku średniego. Pan Iniemamocny roztył się jak cholera.
7.Liczne pomniejsze smaczki, jak np. kiedy Pani Iniemamocna (nadal nie pamiętam, jak się oni wszyscy nazywali) leciała na wyspę po męża i wystrzelili w jej kierunku pociski (ziemia-powietrze, jak je sama nazwała), to latając samolotem próbowała je zgubić, wystrzeliwując flary. I to jest jedna z takich rzeczy,których za cholerę nie spodziewałbym się w produkcji z pozoru dla dzieci.
I w sumie wiele, wiele innych rzeczy, o których nie chce mi się już pisać. Film ten stanowił może nawet fundament mojego dzieciństwa i do dzisiaj niesamowicie go lubię. Uważam go za film kultowy i może nawet, jak na tamte czasy, ponadczasowy oraz że świetnie pokazuję on, że animacje wszelkiego typu, bo nie tylko Pixara, nie są wcale wyłącznie dla dzieci, ale po prostu raczej dla wszystkich. Propsuję mocno i oczekuję z niecierpliwością drugiej części.
9,5/10